꧁ Ahoj Kamraci [7] ꧂

Powiem wam, że do tej pory ta historia brzmiała dość poważnie.
Aż dziwne, w końcu to ja jestem tu waszym narratorem...
No w każdym razie po tym jak zostałem z tą dwójką Boskich niemot, sam na sam w pokoju, wszystko im wyjaśniłem, dostałem w głowę karabinem, i tak dalej...
Ogólnie nic wartego waszej uwagi.
Postanowiliśmy, że musimy się dostać na samolot. Problem powstał, gdy okazało się, że wszystkie loty do USA... Zostały odwołane...
Wiecie wojna i te sprawy, tego nie przewidzieliśmy w swoim genialnym planie... Mówiłem już, że ta moja historia wychodzi na strasznie poważną? Tak? Okej...
No, więc tylko zobaczcie co działo się dalej...

><><><><><><><><><><><><><><><><

Nagumo wychylił głowę zza kontenera rozglądając się dookoła.

-Czysto - mruknął do słuchawki

Usłyszał kilka strzałów, po czym dostał odpowiedź

-U nas już też - stwierdził Midorikawa

-Ten pomysł jest fatalny - westchnął Suzuno, idąc za swoim chłopakiem - Wszyscy tu zginiemy!

-Nie bądź takim pesymistą - szepnął złotooki

-Jestem realistą! - stwierdził Suzuno - A można było się upomnieć o samolot wojskowy!

-Nie daliby nam - zgasił jego zapał

-To byśmy ukradli...

-Strażnik

-Tak wiem, że byliby strażnicy ale...

Nagumo westchnął i pchnął go na ziemię, wskazując chodzącego wokół mężczyznę

-Strażnik - powtórzył dobitnie, jeszcze raz

-Mogłeś tak od razu...

-Musimy się dostać do jednego z kontenerów - stwierdził czerwonowłosy

-Ten jest otwarty - usłyszeli

Kira siedział na barierce, i wskazywał na otwarty, czerwony kontener, robiąc balona z gumy do życia.

-Kto by pomyślał - mruknął Nagumo - Kira jak raz, się na coś przydał

-Pierdolnąć ci? - uniósł brew

-Ty już niczego nie pierdol - mruknął Nagumo

-Dobrze wiemy jak się to ostatnio skończyło - dopowiedział Suzuno

-Ej chłopaki - usłyszeli Tatsuyę w słuchawkach - Słyszycie mnie?

-Tak, znaleźliśmy kontener przewoźniczy, wysyłam wam współrzędne naszej pozycji - odpowiedział różowooki

-No... Właśnie w tym problem - mruknął Tatsuya

-Niech zgadnę - westchnął Suzuno - Mido dał się złapać?

-Coś go ugryzło? - mruknął Nagumo

-Jesteście beznadziejni - usłyszeli zielonowłosego - Dlaczego zawsze ja według was spalam misję?

-Bo twoje włosy wyglądają jak chodzący neon? - uniósł brew Hiroto

-Pierdol się Kira! - odkrzyknął czarnooki

-Już ustaliliśmy, że nie będzie żadnego pierdolenia z Hiroto w roli głównej - zaoponował Nagumo - Wracając, co się stało?

-Terumi zniknął - stwierdził Tatsuya

-Pfff, zniknął! - krzyknął Mido - On się wjebał do wody, bo urwała się pod nim deska!

-Puścić was gdzieś samych - westchnął Suzuno - Jedyne gorsze połączenie jakie mogliśmy dobrać, to Afuro, Nagumo i Kira w jednej drużynie

-Czyli nie jestem taki najgorszy - usłyszeli szept Mido

-Przynajmniej używasz mózgu...

-To było miłe Suzuno

- ...Czasami

-To już mniej...

-Jestem mokry! - usłyszeli głośny, piskliwy krzyk w słuchawkach

-Afuro, woda zepsuła ci słuchawkę - jęknął Nagumo - Wyciągajcie go z tej wody, i chodźcie tu, chyba niedługo odpływają

×××

Ja i moi KOCHANI PRZYJACIELE. Postanowiliśmy przeprawić się statkiem do Nowego Jorku.
Co według Mido nie mogło się udać, bo będzie dużo postojów, ale to był jedyny dobry pomysł jaki mieliśmy. No dobra... Po prostu jedyny jaki mieliśmy
Jedyny oprócz ukradnięcia władzom, bomby atomowej i zesłania jej na Nowy Jork oczywiście.
Tak, więc chcąc nie chcąc właśnie rozpoczęliśmy rejs w nieznane.
Znaczy nie nieznane, ale... Nieważne. Po prostu czytajcie dalej...

×××

-Długo jeszcze? - mruknął zaspany Afuro

-Prawdopodobnie kilka godzin, płyniemy już bardzo długo - mruknął Nagumo, przeciągając się

Reszta kompanii spała, korzystając z chwili spokoju.

-Tęsknię za tymi czasami, gdy mogliśmy po prostu grać w piłkę - szepnął Terumi - Kiedyś... Było jakoś fajniej

-Mało powiedziane - mruknął Haruya - Ale los miał inne plany, życie tylko w bajkach jest takie idealne...

Bordowooki kiwnął głową, i ziewnął, zakrywając usta dłonią.

-Ja chyba znów się położę - wymamrotał - Ty też odpocznij Nagumo...

-Ta... - mruknął złotooki

Poczekał aż przyjaciel zaśnie i wstał, manewrując pomiędzy śpiącymi chłopakami.
Chwycił za zamek, i podniósł blokadę.
Drzwi były koszmarnie ciężkie, więc miał nadzieję, że nie wylecą z zawiasów akurat teraz...

-Czas na małe zwiady - mruknął

Już chciał wychodzić z kontenera, gdy z przerażeniem zobaczył, że ten w którym się znajdują, stoi na dwóch innych. Innymi słowy... Wysoko.

-O Boże... - szepnął

Po chwili został wciągnięty spowrotem, a drzwi zamknięte.

-Ała - jęknął, pocierając się o głowę

Midorikawa tylko zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową.

-Jesteś niereformowalny - mruknął

-Nie miałeś spać? - spytał niewinnie złotooki - Tak słodko się przytulałeś do Kiyamy

W ciemności nie było tego dobrze widać, ale Ryuuji zarumienił się soczyście.

-Dzięki Bogom, że Tatsu tego nie widział...

-Bylibyście słodką parką - stwierdził Haruya

-Tak jak ty z Suzuno - uśmiechnął się zielonowłosy

-O nie, nie, nie - pomachał palcem - My już jesteśmy słodką parką, wy musicie się spiknąć

-Mamy ratowanie świata na głowie a ty...

-Kiedy będzie lepsza okazja na dramatyczne wyznanie miłości niż koniec świata? - stwierdził czerwonowłosy - A teraz idę spać. Tym razem naprawdę

Ryuuji westchnął i znów położył się obok Tatsuyi, tym razem w stosownej odległości.
I żaden z ich dwójki nie miał pojęcia, że ten słysząc ich rozmowę, przyciągnął go do swojej piersi udając, że śpi.
Uniósł tylko kącik ust, czując jak serce czarnookiego bije szybciej.

-To już jest przesada... - szepnął młodszy chłopak

-Idź spać Ryuu - fuknął Nagumo z drugiego końca

Tatsuya otworzył jedno oko, i widząc, że chłopiec jakoś się na nim ułożył, sam zamknął oczy.
Nagumo ma rację. Kiedy będzie lepszy moment na uwiedzenie swojego najlepszego przyjaciela niż koniec świata... - pomyślał turkusowooki i otworzył na chwilę oczy - Okej... W mojej głowie brzmiało to o wiele lepiej...

Następny rozdział: Jeśli są chętni to dziś o 17. Miłego dnia! ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top