Prolog

Chłopcy nie powstrzymywali łez. Tak samo teraz, jak i wtedy, gdy to Daichi, Suga i Asahi opuszczali drużynę.

Tanaka i Noya ryczeli chyba najgłośniej. Libero krzyczał żałośnie, że powinien nie zdać i powtarzać klasę, by móc jeszcze z nimi grać.

Sakurai i Takemura stali z boku, pozwalając wypłakać się reszcie. W końcu to oni znali się najdłużej.

Hinata ściskał swoich senpai, rycząc niczym dziecko, a Kageyama z całych sił zaciskał pięści, próbując powstrzymać łzy. Yamaguchi się nie opierał. Po jego twarzy spływały pojedyncze krople, skapując na umyty po ich ostatnim treningu parkiet. Nawet Tsukishima wyglądał na przygnębionego, ale on nie płakał. On nigdy nie płakał.

Ennoshita przetarł wilgotne oczy i spojrzał z uśmiechem na drugoklasistów.

— Dziękuję, że byliście z nami przez te dwa lata — powiedział. — Teraz przyszła kolej na was. Wy musicie poprowadzić drużynę do zwycięstwa. To na waszych barkach spoczywa teraz tytuł mistrza Miyagi i to od was zależy czy go utrzymamy. Wierzę w was, chłopaki, pamiętajcie.

Kageyama spuścił głowę, nie mogąc dłużej patrzeć na przyjaciół, z którymi spędził tak cudowne dwa lata. Jedna drużyna, jedna siatkówka, wspólne zwycięstwo.

— Chciałbym... Wam podziękować — powiedział kapitan. — To dzięki wam, wygraliśmy dwa razy z rzędu — uśmiechnął się lekko i położył dłoń na ramieniu Hinaty. — I to dzięki wam, wygramy kolejne.

Beth będzie pisać dwie książki na raz...

Podekscytowani? XD

~B💙

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top