— Ta po prawej z przodu — szepnął Nishihara do Ichiro.
— Ta blondynka?
— Nie! Ta z drugiej prawej — westchnął szatyn i uśmiechnął się do siatkarki. Dziewczyna spojrzała na niego, unosząc lekko kącik ust i szepnęła coś do stojącej obok koleżanki. Ta spojrzała na chłopaków, po czym obie zachichotały cicho.
— Leci na mnie — powiedział Nishihara, a Kiyoshi parsknął śmiechem.
— Skupić się — warknął na nich Yamaguchi. — Tylko baby wam w głowie.
— Bo ty już swoją masz, senpai — mruknął Nishihara, zakładając ręce na piersi.
— Mnie tam dziewczyny nie interesują — Ichiro wzruszył ramionami. — Mam ciekawsze rzeczy do roboty.
Yamaguchi uniósł lekko brew, ale nic nie powiedział.
— Zacznijmy już — zawołał Ukai i wspiął się na podest dla sędziego. Zagwizdał w gwizdek i rozpoczął mecz.
Pierwsza akcja należała do kobiet. Dziewczyny szybko wbiły piłkę w podłogę między zawodnikami i zebrały się blisko siebie, wykonując swój okrzyk. Kageyama spojrzał wymownie na swoją drużynę i ustawił się tuż przy siatce.
Tuż po gwiazdku, najwyższa z siatkarek uderzyła piłkę z mocą i zaserwowała idealnie za drugą linię. Takemura rzucił się do przodu, odbierając piłkę i podając ją Kageyamie. Kapitan w mgnieniu oka przeanalizował sytuację i rozegrał do tyłu. Hitoshi wybił się w powietrze i w ułamku sekundy podjął decyzję, uderzając między dwie zawodniczki, stojące pod siatką. Dziewczyny rzuciły się do odbioru, niemal się ze sobą zderzając, jednak nie zdołały wybronić. Piłka przeszła do Karasuno.
Hitoshi chwycił przedmiot w dłonie i odbił kilkukrotnie od podłogi. Wypuścił powietrze z płuc, czekając na gwizdek sędziego, a gdy takowy rozbrzmiał, białowłosy podrzucił piłkę i przebił ją mocno na drugą stronę.
Kapitan przeciwników odebrała piłkę niedokładnie i podała ją rozgrywającej. Blondynka podskoczyła i przerzuciła ją na drugą stronę, trafiając na blok Kageyamy. Warknęła z irytacją, gdy piłka uderzyła o parkiet i spojrzała z wyrzutem na kapitana chłopaków.
Hitoshi ponownie wykonał wręcz podręcznikową zagrywkę, za co otrzymał subtelną pochwałę od Sakuraia. Dziewczyny i tym razem odebrały bez większych problemów i wykonały dobrą akcję, trafiając jednak w aut.
Hitoshi i tym razem idealnie zaserwował. Od roku nie zepsuł ani jednej zagrywki, czym mógł się z całą pewnością pochwalić. Siatkarki odebrały i tym razem wyprowadziły piękną akcję, kończąc ją atakiem w blok. Atakująca zdołała jednak jakoś wcisnąć piłkę między ręce Ichiro. Kula spadła na ziemię, tuż przed wyciągniętą dłonią libero, który, aby uratować akcję, rzucił się na parkiet niemal z końca boiska. Czarnowłosy westchnął cicho i podniósł się do pozycji pionowej, przybijając piątkę z przyjmującym.
— Nie przejmuj się — powiedział Sakurai, a Takemura kiwnął głową i wrócił na swoją pozycję.
Na zagrywkę weszła wysoka szatynka o jasnoniebieskich, świdrujących oczach. Sakurai jęknął cierpiętniczo, rozpoznając trzecioklasistkę, treningów z zeszłego roku.
— Do tyłu — zarządził cicho Kageyama, a zawodnicy stojący na przyjęciu cofnęli się o dwa kroki. Takemura zmarszczył brwi i ugiął kolana. Był gotowy.
Dziewczyna jednak także ich pamiętała. Czarnowłosego drugoklasistę w okularach o umiejętnościach dorownujących nie jednemu zawodowemu libero i sympatycznego, złotowłosego przyjmującego, który też całkiem nieźle znał się na swojej roli.
Szatynka kilkukrotnie odbiła piłkę od ziemi, obkręciła ją w palcach i wyrzuciła w górę, robiąc nabieg do wyskoku. Uderzona przed dziewczynę piłka z hukiem przeciała przez siatkę, kierując się idealnie na prawego przyjmującego. Hitoshi zacisnął zęby i zrobił to, co należało. Odebrał. Poczuł przy tym niewiarygodny ból w przedramionach, a piłka poleciała na trybuny, nie dając chłopakom możliwości odegrania.
— Przepraszam — mruknął białowłosy, a kapitan kiwnął tylko głową.
— Nie przejmuj się.
Dziewczyna znowu zaserwowała z siłą porównywalną do niejednego nastoletniego siatkarza. Do Kageyamy było jej daleko, jednak siła zagrywki niemal powaliła białowłosego. Chłopak odebrał z trudem i opadł do tyłu, podpierając się rękami. Takemura niemal wbiegł na ścianę, próbując wybronić i wystawił do Kageyamy. Czarnowłosy przebił piłkę, zdobywając tym samym punkt dla męskiej drużyny Karasuno.
— No to teraz nadrobimy — uśmiechnął się Sakurai, widząc jak kapitan wchodzi na zagrywkę.
Ichiro i Nishihara spojrzeli po sobie i rozluźnili spięte mięśnie. Czas na chwilę odpoczynku.
***
— Pierwsze zwycięstwo w naszej karierze! — ucieszył się Ichiro, wchodząc do szatni.
— Nie ma się czym chwalić — mruknął Tsukishima, wchodząc tuż za chłopakiem.
— Gdyby nie zagrywki Kageyamy, a później Yamaguchiego nie zdobylibyśmy takiej przewagi — powiedział Hinata.
— Wyście się nie popisali — dodał kapitan surowym głosem, a pierwszoklasiści spuścili głowy. — Orinosuke, tobie mam najmniej do zarzucenia. Masz bardzo pewną zagrywkę. Nie myślałeś o tym, żeby nauczyć się serwu z wyskoku? — zapytał. Białowłosy zerknął na niego niepewnie.
— Nie... Nie wiem... Jakoś... Niekoniecznie — mruknął, drapiąc się nerowo w przedramię, co nie umknęło czyjnemu spojrzeniu Tsukishimy. Blondyn zauważył, że atakujący robi to dość często.
— Powinieneś spróbować — podsumował kapitan i poklepał chłopaka po ramieniu. Siatkarze usłyszeli ciche przekleństwo i odwrócili się w stronę trenera, który właśnie potknął się o próg.
— Dobra, gówniarze, czas się za siebie wziąć. Ichiro, na następnym treningu będziesz ćwiczył blok z Tsukishimą — zakomenderował. — A ciebie, Nishihara, postaramy się razem z atakującymi wymęczyć ile się da. Będziesz odbierał te piłki dopóki nie uzyskasz stu procent skuteczności.
Przyjmujący jęknął cierpiętniczo.
— Mówiłem, że dopiero się zacznie — mruknął Yamaguchi i odparł się plecami o szafki. — Proszę bardzo, trenerze, niech pan kontynuuje. Mamy czas.
***
— Zejdziesz na kolację? — zapytał Nori, zaglądając do pokoju brata. Młodszy z rodzeństwa pokręcił głową, nie odrywając wzroku od książek. Okularnik westchnął ciężko. — Hi, odpuść na chwilę i zjedz z nami, proszę.
— Daj mi spokój — mruknął chłopak. Nori skrzyżował ramiona na piersi i oparł się ramieniem o framugę.
— Nadal jesteś zły? — zapytał głupio, a Hitoshi posłał mu obojętne spojrzenie. — Chciałem tylko żebyś był lepszy.
— Jestem zadowolony ze swojego poziomu, dziękuję — mruknął białowłosy, przyklejąc do górze strony kolorową zakładkę indeksującą.
— Nie możesz się wiecznie chować, Hitoshi — powiedział drugoklasista. — Prędzej czy później i tak sobie to uświadomisz. Mam nadzieję, że do tego czasu drużyna na tym zbytnio nie ucierpi.
— Ta.
— Hi, wiem co czujesz, ale nie mogę zrozumieć dlaczego...
— Przestań Nori — powiedział cicho. — Nic nie rozumiesz.
Chłopak westchnął i usiadł na łóżku brata.
— Zmieńmy temat — zaproponował.
— Jak twoja noga? — zapytał młodszy z braci, zamykając zeszyt. Nori odruchowo położył dłoń na udzie.
— Bywało lepiej. Ale rehabilitacja chyba zaczyna działać — odparł.
— To dobrze... A jak idą przygotowania do obozu?
— Wspaniale — Nori ożywił się na słowa brata. — Wszystko jest prawie gotowe. Zostało kilka drobnych spraw, ale szybko to ogarnę. Niestety musieliśmy przesunąć termin ze względu na turniej. Ale zaraz po nim jedziemy na obóz.
— Nie mogę się doczekać — mruknął obojętnie Hitoshi i zatrzasnął podręcznik do japońskiego. — Czeka nas świetna zabawa.
Hejka!
Tęskniliście?
Bo ja okropnie *-*
Mam nadzieję, że się podobało
~Beth
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top