#8

— Ukai Keishin — przedstawił się mężczyzna, opierając dłonie na biodrach i patrząc z zaciekawieniem na pierwszoklasistów. — Wybaczcie, że tyle mnie nie było, ale wyjechałem na drugi koniec świata, żeby was wyszkolić na przyszłych siatkarzy reprezentacji.

— Nie rozumiem — mruknął Ichiro. Ukai uśmiechnął się.

— Uruchomiłem stare znajomości i spędziłem kilka miesięcy na treningach mistrzów świata — powiedział z dumą, krzyżując ramiona na piersi.

— Że w Polsce?! — zawołał Nishihara z niedowierzaniem.

— A i owszem — uśmiechnął się trener.

— Właściwie jak to się tako, Ukai-san? — zapytał Sakurai.

— Żona mojego znajomego z liceum jest Polką i robi w branży sportowej. Na szczęście zna jednego ze środkowych reprezentacji i załatwiła mi wstęp na ich treningi — powiedział. — W dodatku cały ten czas robiła za tłumacza. Cudowna kobieta.

— Z mistrzami świata — mruknął do siebie Ichiro jak w transie. — O w dupe.

— Język! — warknął na niego Hinata. Kiyoshi jednak nie zwrócił na niego najmniejszej uwagi.

— W każdym razie dowiedziałem się mnóstwa ciekawych rzeczy, mam zajebiście dużo pomysłów i muszę wam powiedzieć, że ich trener jest nieźle walnięty — powiedział Ukai  kręcąc głową. — Dla waszego dobra psychicznego, nie będę wykorzystywał wszystkich z jego technik.

— Jeżeli to ma pomóc nam wygrać to... Czemu nie? — Yamaguchi wzruszył ramionami.

— Nie stać nas na tak wymyślne sposoby treningu — mruknął mężczyzna. — Ale spokojnie, wystarczająco dużo się dowiedziałem.

— Cieszymy się, że wróciłeś, trenerze — powiedział Hinata, uśmiechając się lekko.

— Mamy Pocky o smaku zielonej herbaty — dodał wesoło Sakurai, wyciągając pudełko z siatki. Ukai spojrzał wynownie w niebo.

— Jesteście świetni — powiedział. — W Polsce nie mają tych zielonych, a kupić jakiekolwiek to cud. A jakie drogie, jasna cholera.

— A co fajnego mają w Polsce? — zapytał Nishihara, częstując się jednym paluszkiem, podanym przez przyjmującego.

— Pierogi — powiedział pewnie Ukai. — Przywiozłem ze trzy kilo mrożonych pierogów. Jak wpadniecie do mnie do sklepu, to was nakarmię. 

— Dziękujemy, na pewno skorzystamy — zaśmiał się Hinata.

— Powiem wam, że to były całkiem udane wakacje — powiedział blondyn. — Ale chcąc nie chcąc się skończyły i znowu musimy się ze sobą użerać. Ile zostało do turnieju międzylicealnego?

— Sześć tygodni — powiedział Nori.

— Cudownie, a więc spinamy zadki i zaczynamy. Jeżeli nie macie zamiaru wygrać, powiedzcie od razu, to się zabiorę i wrócę do Polski.

— To chyba oczywiste, że wygramy — powiedział Kageyama.

— Dokładnie, trenerze, myślę, że większej motywacji niż obronienie tytułu nie będzie — dodał Hinata.

— Świetnie — Ukai, klasnął w dłonie. — Bierzcie piłki i zacznijcie od rozgrzewki — uśmiechnął się. — Na dobry początek pokażę wam jak serwują mistrzowie świata.

***

— Co jest z tym dzieciakiem? — zapytał cicho Ukai, uważnie obserwując ataki Hitoshiego. Kageyama, który właśnie przyszedł się napić, westchnął ciężko i stanął obok trenera.

— Sam się nad tym zastanawiam — powiedział. — Takemura, Tsukishimie trochę wyżej! — krzyknął do libero, który właśnie ćwiczył wystawy z drugiej linii. Chłopak kiwnął głową i sposobem dolnym wystawił do kolejnego atakującego. Ichiro sprawnie wbił piłkę w parkiet i przeszedł pod siatką na drugą stronę. Ukai mrucząc cicho po nosem, nie spuszczał młodszego Orinosuke z oka.

— To jest brat Noriego? — zapytał zamyślony, a Kageyama przytaknął. Trener przyglądał się mu chwilę i westchnął. — Z czasem go rozpracuję — stwierdził.

— Martwi mnie tak okrojony skład — przyznał Kageyama z westchnieniem. — Jak pan myśli, trenerze? — zapytał. Ukai potarł brodę w zastanowieniu.

— Może być ciężko — przytaknął. — Ale zawsze możemy jeszcze kogoś znaleźć.

— Nori rozwiesił ogłoszenia w szkole — powiedziała kapitan. — Teoretycznie w każdej chwili ktoś może się zgłosić.

— Dobrze — mruknął blondyn. — Wracaj na boisko.

— Tak jest — przytaknął chłopak i odłożył butelkę. Ukai zerknął na Tsukishimę, który zmierzwił Hitoshiemu włosy i zmarszczył brwi. Sporo się zmieniło przez te wakacje.

***

— Nieziemskie — powiedział Hinata, wsuwając pierogi z trsukawkami. Kageyama, z miną wyrażającą wyłącznie zachwyt, pochłaniał te z jagodami w zawrotnym tempie, zresztą tak jak reszta drużyny, z małym wyjątkiem. Hitoshi i Tsukishima grzebali niemrawo w swoich talerzach, najwyraźniej nie powaleni egzotycznymi potrawami, przywiezionymi przez trenera.

— Te polskie metody treningu są naprawdę świetne — przyznał Sakurai. — Dawno się tak dobrze nie bawiłem.

— No i super — skomentował Ukai. — Mam szczerą nadzieję, że po dzisiejszym przyjęciu odpadają wam łapy.

— Oj tak — jęknął Nishihara, rozmasowując obolałe przedramię. — Będę miał siniaki.

— Na jakiej ty grasz pozycji, młody? — zapytał mężczyzna.

— Przyjęcie — przypomniał Hiro. Blondyn kiwnął głową.

— Tym lepiej dla ciebie.

— Oj tak — uśmiechnął się lekko, wsuwając do ust ostatni pieróg.

— Postaram się załatwić nam sparing na przyszły tydzień — powiedział Ukaia. — Może zaprosimy dziewczyny?

— O tak — uśmiechnął się Nishihara, a Ichiro zachichotał.

— Nie byłbym taki zadowolony na wszym miejscu — powiedział kapitan. — Siatkarki z Karasuno mają naprawdę wysoki poziom i nie raz mieliśmy z nimi niemały problem.

— To tylko dziewczyny, nie? — zapytał Ichiro. — Nie może być tak źle.

— Widzisz te bliznę? — zapytał Sakurai, unosząc głowę i pokazując niewielką, lecz widoczną szramę na brodzie.

— Nie gadaj...

— Kobiety to bezwzględne, krwiożercze kreatury — westchnął Ukai. — Zwłaszcza jeśli chodzi o sport. Znałem kiedyś taką jedną... Grała w piłkę ręczną... Matko — wzdrygnął się. Nishihara i Ichiro wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

— Yui jest w porządku — powiedział Yamaguchi. Hinata spojrzał na niego wymownie.

— Bo nie jest sportowcem — wtrącił Tsukishima.

— Jeździ na desce — powiedział szatyn.

— To nie jest sport — stwierdził blondyn.

— I właśnie za to stwierdzenie by cię zabiła.

— Bezwględna i krwiożercza — Ichiro wzruszył ramionami.

— Szbko łapiesz — Ukai pokiwał głową z uznaniem.

— Super — stwierdził Nishihara. — Kiedy ją poznamy?

— Już niedługo — zaśmiał się Yamaguchi. Takemura podniósł się z miejsca i wyrzucił do śmietnika plastikowy talerzyk po pierogach.

— Będziemy się już zbierać — powiedział Sakurai, również wstając.

— My raczej też — stwierdził Hinata, zerkając na czarnowłosego kapitana. — Dziękujemy za pierogi, Ukai-san.

— Spoko — mruknął mężczyzna, sięgając do kieszeni po pudełko papierosów.

— A nie miał pan rzucić? — rudowłosy uniósł pytająco brew. Ukai spojrzał na niego z lekką irytacją i zamknął pudełko.

— Masz rację, młody — przyznał — A teraz wynoście się wszyscy. Już mam was dość.

Yamaguchi zaśmiał się.

— My też tęskniliśmy — powiedział i wstał.

— Ale z ciebie lizus, Tadashi — zaśmiał się Hinata. Yamaguchi pokazał wicekapitanowi środkowy palec i wyszczerzył zęby.

— Widzimy się jutro — powiedział Ukai. — Wyspać mi się! — dodał i odprowadził wszystkich wzrokiem. — Boże, co za drużyna...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top