#5

Hitoshi czuł się wspaniale w swojej koszulce, a fakt, że miał ten sam numer, co jego senpai jeszcze rok temu, sprawiał, że pierwszoklasista poczuł nagły przypływ wiary w siebie. Tsukishima zatrzymał na chwilę wzrok na białej jedenastce na piersi chłopaka i uniósł kącik ust. Gdyby nie fakt, że był to Tsukki, można by pomyśleć, że się uśmiechał.

Kageyama kiwnął głową staremu koledze z drużyny, podczas, gdy on zaczynał zbierać zawodników na swoją krótką mowę. Zawsze były krótkie. Kindaichi nie należał do mówców, którzy podnoszą na duchu swoją drużynę kilkoma słowami. Nie posiadał tej umiejętności, a wręcz przeciwnie, czasem, gdy się zapędził, sprawiał, że wszystkich wokół ogarniał lęk, a stres ściskał im żołądki. Dlatego ograniczył się tylko do podstawowych tekstów typowego kapitana. "Walczcie do końca", "Jesteśmy drużyną", Wygrajmy!"

Kageyama zaś nie musiał nic mówić. Sama aura, która go otaczała przed każdym meczem, sprawiała, że we wszystkich zawodnikach budził się duch walki. Może i nie miał doświadczenia w byciu kapitanem. Ale jako główny rozgrywający, jako filar całej drużyny, radził sobie wręcz idealnie.

— Grajcie najlepiej jak potraficie — zaczął spokojnie, zakładając ramiona na piersi i patrząc na każdego z osobna. — To tylko sparing, więc podejdźcie do tego na spokojnie i bez stresu. Skupcie się na grze i postarajcie wyczuć resztę, okay? Potraktujcie to jako trening. Bardzo ważny trening.

Drużyna przytaknęła jednogłośnie, już naprawdę spokojna. Jeśli kapitan tak stawiał sprawę, to nie było potrzeby zbytnio się martwić.

— Co nie znaczy, że nie musimy wygrać — dodał po chwili, a pierwszoklasiści wzdrygnęli się, widząc przerażający uśmiech na ustach rozgrywającego.

— Senpai... — jęknął błagalnie Sakurai, przykładając dłoń do czoła.

— Won na boisko — zaśmiał się Hinata, klepiąc stojącego obok Ichiro w ramię. Chłopak spojrzał zdziwiony na wicekapitana, po czym wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Nishiharą i ruszył w stronę siatki.

Yamaguchi ostentacyjnie usiadł na ławce, krzyżując ramiona na piersi.

— Bawcie się dobrze — powiedział, a siedzący obok menadżer parsknął cicho.

— Dzięki, Tadashi — odparł Hinata, który nadał miał mały problem z wyczuwaniem sarkazmu i razem z resztą drużyny wszedł na boisko.

***

Yamaguchi podśpiewywał cicho, pisząc ukradkiem do swojej dziewczyny, która aktualnie miała angielski. Nori starał się skupić na grze chłopaków, jednak ciche parsknięcia i chichoty ze strony trzecioklasisty skutecznie wyprowadzały go z równowagi.

— Senpai, czy możesz... — zaczął, jednak przerwał mu gwizdek sędziego.

— No co jest?! — zawołał Kageyama, widząc jak mężczyzna wskazuje dłonią punkt dla drużyny przeciwnej.

— Siatka?! — zdziwił się Ichiro, patrząc na gestykulacje sędziego i przeniósł spojrzenie na Tsukishimę i Hitoshiego, stojących pod siatką. 

— Orinosuke... — zaczął blondyn.

— Nie dotknąłem, przysięgam — powiedział spokojnie Hitoshi, kręcąc głową i nie odrywając wzroku od sędziego.

— Wcale — prychnął nowy zawodnik Seijou, patrząc na Orinosuke z wyższością. — Trzymaj łapy po swojej stronie.

Tsukishima uniósł brew i spojrzał na chłopaka z góry.

— Zamknij ryj — powiedział, a sędzia zagwizdał ostrzegawczo. Kageyama podszedł do nich i położył dłoń na ramieniu pierwszoklasisty.

— Spokojnie, chłopaki, to tylko jeden punkt — powiedział, zerkając z urazą na sędziego. — Walka na boisku, nie pod siatką.

— To się nie wyklucza — mruknął Tsukishima, ale nic więcej nie powiedział, widząc minę kapitana.

— Gramy dalej — rzucił jeszcze czarnowłosy, wracając na swoją pozycję.

— Senpai... — zaczął Hitoshi, powoli cofając się do drugiej linii.

— Nie szkodzi — zapewnił szybko Tsukishima i wrócił pod siatkę, czekając na zagrywkę przeciwników.

Kindaichi zaserwował idealnie w Takemurę, który przyjął bez problemu, odbijając piłkę idealnie do rozgrywającego. Kageyama wystawił do Hinaty, a rudzielec z całej siły zaatakował w jednego z przyjmujących. Drugoklasista z trudem odebrał atak, więc pierwszoroczny rozgrywający Seijou z trudem wystawił do atakującego na lewym skrzydle, tym, który chwilę wcześniej posprzeczał się z Tsukishimą.

Środkowy Karasuno uśmiechnął się wrednie i razem z białowłosym atakującym i Ichiro, również grającym na środku, postawił na drodze Seijou potrójny blok. Piłka odbiła się od dłoni blondyna i spadła na boisko, tuż obok kapitana. 

Atakujący Aoba Johsai spojrzał z wściekłością na blokujących, a Tsukishima tylko uśmiechnął się z wyższością, patrząc na niego z góry.

Hitoshi westchnął ciężko, zadowolony z ich bloku i poczuł na włosach dłoń najwyższego zawodnika Karasuno.

Uśmiechnął się lekko, spoglądając na blondyna, lecz ten nawet na niego nie patrzył. Odruchowo chciał poprawić okulary, jednak gdy tylko dotknął grzbietu nosa, przypomniał sobie o soczewkach i opuścił rękę. Hitoshi uniósł lekko kącik ust i przeszedł na zagrywkę. Złapał, rzuconą mu przez menadżera piłkę i odbił ją kilka razy od ziemi, by następnie obrócić ją w palcach, wyrzucić w górę i uderzyć z pewnością. Seijou bez problemu odebrało serw i przeszło do ofensywy.  Niedoświadczony rozgrywający drużyny przeciwnej, nie wyczuł dobrze timingu atakującego, przez co drugoklasista nawet nie trafił w piłkę.

Hitoshi ponownie zaserwował, równie pewnie jak poprzednio, tym razem trafiając w kapitana w drugiej linii. Kindaichi odebrał zagrywkę i oddał piłkę rozgrywającemu. Tym razem pierwszoklasista wystawił do drugiego skrzydłowego, który wbił piłkę prosto w przedramiona Takemury. Libero posłał przedmiot do kapitana i szybkim ruchem poprawił okulary. Tsukishima od razu wyczuł zamiary Kageyamy i ruszył do ataku. Wyskoczył w górę i z uśmiechem obserwował, wznoszący się przed nim blok.
W tym samym czasie po drugiej stronie boiska, Ichiro wbił piłkę w odsłonięty kawałek parkietu.

— Tak jest! — zawołał, zadowolony ze swojego pierwszego udanego ataku w tym secie.

— Nieźle — pochwalił go kapitan, a chłopak uśmiechnął się lekko. Kageyama spojrzał na rudowłosego i parsknął w duchu, widząc jego wyraz twarzy. "Wystaw mi następną, albo źle się to dla ciebie skończy".

Hitoshi i tym razem nie zepsuł zagrywki. Nigdy mu się to nie zdarzało, więc nie miał się czym martwić. Jego serwy miały sto procent skutecznności.

Seijou poradziło sobie z odbiorem i posłało kontrę, uderzając w stojącego z przodu Ichiro. Środkowy syknął cicho, gdy piłka odbiła się od jego nadgarstka i poleciała niemal na trybuny.

— Przepraszam — mruknął, odwracając się do reszty. Hinata machnął lekceważąco ręką. 

Następna zagrywka Seijou trafiła w siatkę. Tsukishima spojrzał wymownie na Kageyamę, przechodząc na zagrywkę. Czarnowłosy zmarszczył brwi, ale zaraz doznał olśnienia.

— A tak. Yamaguchi! Wchodzisz! — zawołał.

— No w końcu! — krzyknął Tadashi i szybko zmienił się z kolegą z drużyny. Tsukishima usiadł na ławce i założył ramiona na piersi, wlepiając wzrok w pierwszaków.

Yamaguchi wyszczerzył zęby w uśmiechu i kilkukrotnie uderzył piłkę dłonią, odbijając ją od ziemi. Tuż po gwizdku, chłopak wyrzucił ją w górę i odbił z wyskoku, posyłając szybującą tuż za drugą linię. W ostatniej chwili zagrywka zmieniła tor lotu, spadając tuż przed nosem jakiegoś pierwszaka. Chłopak stał chwilę, jak zahipnotyzowany, wpatrując się w miejsce, w które przed chwilą uderzyła piłka.

— Co się wydarzyło? — zapytał jego kolega z drużyny, ale ten tylko wzruszył ramionami i spojrzał z niepewnością na Yamaguchiego. Zielonowłosy uśmiechnął się lekko i złapał kolejną piłkę, zerkając na tablicę. Dziewiętnaście do dwudziestu jeden.

— To co, chłopaki? Kończymy tego seta? — zapytał, po czym wyrzucił piłkę do zagrywki.

Macie troszku dłuższy rozdział, gdyż być może jest to ostatni w tym miesiącu. Bardzo możliwe, że zniknę do końca października, bo chciałam spróbować swoich sił w konkursie literackim i na tym chciałabym się teraz skupić.

Ale postaram się wrzucić coś od czasu do czasu. Wszystko zależy od tego jak się będzie czuła moją wena. Nie miejcie mi tego za złe, słowo daję, że wrócę XD

Trzymajcie kciuki i bądźcie cierpliwi!

Całuski
~Beth💙

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top