#47

— Jak samopoczucie? — Kageyama zatrzymał się przed kapitanem Ōkami, opierając ciężar ciała na zdrowej nodze. Aki odwrócił się i spojrzał na niego smutno.

— Chyba zaraz się porzygam — odparł. Tobio uśmiechnął się ze współczuciem. Mimo że swój mecz miał przesiedzieć na ławce, stresował się za całą swoją drużynę równie mocno jak Aki.

— Poradzicie sobie — zapewnił czarnowłosy, zakładając ramiona na piersi. Drugoklasista westchnął.

— Bardzo mnie znienawidzisz jak nie dotrzemy do finałów? — spytał Aki ponuro, a Kageyama prychnął z irytacją.

— Patrząc na to, że to nasza ostania szansa żeby razem zagrać? — spytał. Ishida skinął głową. — Będę powtarzać rok, żeby stanąć z tobą na jednym boisku, głąbie.

Aki spojrzał na bruneta i uśmiechnął się szczerze.

— Dam z siebie wszystko, senpai — powiedział.

— Nazwij mnie tak jeszcze raz, a nie dasz rady zagrać w tym meczu.

Atakujący zaśmiał się.

— Nie zawiodę was.

Kageyama odwzajemnił uśmiech.

— Wiem.

***

Ataki Seijoh wyglądały groźnie, a ich libero robił naprawdę dobrą robotę. Itsuki przez całą rozgrzewkę próbował równocześnie wystawiać swojej drużynie, na zmianę z Suzukim, równocześnie starając się rozpracować rozgrywającego przeciwników.

Atmosfera między Wilkami była napięta. Wszyscy martwili się o losy meczu i odczuwali brak obecności swojego wicekapitana. Drużyna bez Takeru nie była taka sama i każdy z siatkarzy zdawał sobie z tego sprawę.

Minori Ishida wiedziała, że jeśli ktoś nie podniesie Ōkami na duchu, wynik będzie zupełnie inny niż się spodziewała.

— Słuchajcie — zaczęła, kiedy licealiści zebrali się wokół niej po skończonej rozgrzewce. — Wszyscy wiemy jaka jest sytuacja, ale nie myślcie o tym, okay? Skupcie się na grze, nie panikujcie, nie spieszcie mi się i róbcie swoje. Aki, Murakami, macie coś do powiedzenia?

Kapitan zachęcił rozgrywającego skinieniem głowy.

— Seijoh ma dobrą ofensywę, ale ich obrona opiera się głównie na libero. Kiedy atakujecie, starajcie się go omijać, wtedy szansę na punkt będą większe. Jeśli chodzi o blok, ich dwójka ma dobry blok i wysokie ataki, ale na tym się kończy. Kimura bądź tam gdzie on skacze, a wszystko będzie dobrze.

— Na szczęście musimy martwić się o zagrywkę tylko ich kapitana, reszta jest do przyjęcia — dorzucił Aki. — Naprawdę mamy szansę, jeśli się przyłożymy.

— I nie forsujcie się — powiedziała trenerka. — Jeśli będziecie chcieli zmiany, Sato za was wejdzie. To się tyczy każdego, jasne?

Yoshiro wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, jednak Ishida nie dała mu dojść do słowa.

— Zdolny jesteś, poradzisz sobie na każdej pozycji.

— A, i proszę was — powiedział Aki. — Jeśli poczujecie, że coś jest nie tak, dajcie znać. Nie możemy sobie pozwolić na żadne kontuzje.

Drużyna przytaknęła, zbyt przytłoczona całą sytuacją, żeby choćby się odezwać.

Aki wystawił rękę przed siebie i poczekał, aż reszta siatkarzy do niego dołączy, wtedy zniżył głos i powiedział:

— Wierzę w was. Zaszliśmy tak daleko, nie możemy się teraz poddać. Wygrajmy to i stańmy jutro przeciwko Karasuno.

— Dla Takeru — powiedział Suzuki.

— Dla Takeru — przytaknął Aki. — Wilki!

— Do boju! — odkrzyknęli siatkarze i wyrzucili dłonie w powietrze.

***

Itsuki niemal połknął się o libero, kiedy wbiegał do pierwszej linii, by wystawić krzywo odebraną piłkę. Padł na kolana i wystawił do Suzukiego, nie będąc w stanie rozegrać Akiemu. W tamtym momencie przeklął swoją niechęć do nakolanników, gdy poczuł piekący ból na skórze.

Arata wyskoczył odrobinę za późno, a piłka odbiła się od bloku Seijoh i opadła na parkiet, tuż przed wyciągniętą dłonią libero.

Kimura uderzył pięścią w parkiet i podniósł się, poprawiając czarny rękaw na lewym ramieniu.

— Wybaczcie — rzucił, a stojący obok rozgrywający poklepał go po plecach.

Aki zacisnął zęby, czując jak widniejący na tablicy wynik wyciska mu powietrze z płuc. Dwadzieścia do dwudziestu czterech dla Seijoh. Mieli naprawdę niewielkie szanse, żeby do nadrobić.

— Przyjęcie — rzucił z wymuszonym uśmiechem. — To dopiero pierwszy set, spokojnie.

Chłopak wlepił spojrzenie w kapitana Seijoh, stojącego na zagrywce i zacisnął zęby. Nie musiał teraz przyjmować, ale czuł napięcie w linii obrony i wiedział, że jeśli tego nie przyjmą, morale spadną niemal do zera.

Kunimi zaserwował z wyskoku i posłał piłkę niemal po prostej. Aki odwrócił się, zastanawiając się czy wejdzie.

— Aut! — krzyknął Kimura, a gdy Suzuki odsunął się o krok, pozostawiając piłkę, która uderzyła w linię boczną, Aki myślał, że się popłaczę.

Jednak gwizdek sędziego i czerwona flaga uniesiona w górę, zdjęła kamień z jego serca.

Atakujący przeszedł na prawo, a piłka poleciała w ręce Shina. Chłopak odbił ją kilka razy od podłogi, czekając na gwizdek, a gdy takowy rozbrzmiał, zaserwował opadającą prosto na jednego z przyjmujących. Pierwszoklasista nie dał jednak rady odebrać zagrywki, która zmieniła tor lotu tuż przed jego rękami. Aki dziękował niebiosom, że bracia Mirai przyłożyli się ostatnio ze zagrywki.

Shin zdobył dla drużyny jeszcze jeden punkt, po czym libero Seijoh w końcu przyjął górą, podając do rozgrywającego. Ten z kolei wystawił do kapitana, który ominął blok i wbił piłkę w przedramiona Naito.

Przyjmujący Ōkami skrzywił się lekko i Itsuki rzucił się w stronę piłki. Wystawa poszła do Akiego, który, wściekły na wynik meczu, na Takeru i  swoich przeciwników zdobył punkt, atakując po palcach blokujących.

Dwa punkty dzieliło Ōkami od wygranej i Ishida wiedział, że sobie poradzą.

Właśnie wtedy Shin zaserwował w siatkę, a nadzieja zgasła równie szybko jak się pojawiła.

***

Kageyama poczuł jak Hinata zaciska palce na jego nadgarstku, nie odrywając wzroku od rozgrywającego się meczu. Na boisko właśnie wszedł libero Ōkami, a zestresowany bliźniak Mirai, mógł w końcu odetchnąć od gęstej atmosfery na boisku.

— Czuję ich stres aż tutaj — westchnął rudowłosy, a brunet przytaknął.

Wpatrywał się z uwagą w sylwetkę Akiego, którego spięte mięśnie widział aż z trybun.

Przeciwnicy zaserwowali, a libero Wilków rzucił się do przodu, podbijając piłkę pionowo w górę. Murakami cofnął się i wystawił do Takehiko, który zaatakował z pierwszej linii wprost na przyjmującego przeciwników. Seijoh wyprowadziło kontratak, a gdy ich as wyskakiwał do piłki, Hinata złapał Tobio za rękę.

Kunimi miał dość mocne ataki, jednak i tym razem Ōkami zdołało się wybronić. Suzuki odebrał, a Murakami już po chwili wstawił szybką do Akiego. Kapitan wbił piłkę w parkiet, a drużyna wydała z siebie okrzyk radości.

Dwa punkty. Zostały dwa punkty.

Na nieszczęście Seijoh, teraz serwował Itsuki.

Kageyama mógłby porównać jego zagrywkę do swojej z początku liceum. Silna z wyskoku, rzadko zawodziła.

Przeciwnicy potraktowali tę zagrywkę jako aut, tym samym oddając Ōkami kolejny punkt.

— Zaraz mnie coś... — Kageyama poruszył nie niespokojnie, czując że kolano, które cały czas musiał trzymać wyprostowane, zaczyna mu przeszkadzać. Wyłożył się już na trzech siedzeniach na trybunach, a pod nogą miał ułożoną torbę swojego chłopaka jednak nawet to nie pomagało. Ciężko było oglądać mecz w takiej pozycji.

Hinata pomógł brunetowi się ułożyć, a gdy rozbrzmiał gwizdek sędziego obaj zapomnieli o kolanie czy siedzeniach i wlepili spojrzenia w zagrywającego Murakamiego.

Libero Seijoh padł na kolana i podał piłkę do rozgrywającego. Ten z kolei wystawił szybką do swojego asa, jednak Takehiko, stojący pod siatką, wyskoczył w górę, skupiając całą swoją uwagę na oczach atakującego. Zobaczył to szybkie zerknięcie w prawo i zmienił ułożenie rąk, blokując nadchodzący atak. Piłka opadła na podłogę, a sędzia zagwizdał.

Aki uśmiechnął się do swojej drużyny i zerknął na trybuny. Kageyama, który zdążył już odetchnąć z ulgą, pokazał mu kciuk w górę i posłał pokrzepiający uśmiech.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top