#45
Kiedy Ishida i Murakami weszli na wielką halę okazało się, że bliźniacy już zdzierają sobie gardła na trybunach. Jednak doping był już niepotrzebny. Karasuno wygrało. Już po wszystkim.
Aki odetchnął z ulgą, a rozgrywający poklepał go po plecach z uśmiechem. Obaj patrzyli jak Kruki dziękują swoim przeciwnikom i zbierają się do wyjścia.
Hinata rzucił się w stronę Akiego, gdy tylko go zobaczył i spojrzał na niego z nadzieją i strachem w oczach. Kapitan uśmiechnął się lekko.
— Nic mu nie będzie — zapewnił. — Czeka go jeszcze kilka badań w szpitalu, ale mówią, że to raczej nic poważnego.
Shoyo wyglądał jakby w jednej chwili ktoś zdjął mu z ramion ciężar całego świata.
— Dziękuję — powiedział. — Gdzie on jest?
Podczas gdy Murakami tłumaczył wicekapitanowi Kruków jak dojść do pokoju medycznego, Izumi podbiegła do Akiego i wręczyła mu podkładkę z rozpiską meczów. Ishida podziękował menadżerce i zerknął na kartkę.
— Tak jak myślałem, Seijoh wygrało — mruknął do siebie. — A to znaczy, że jutro gramy przeciwko nim.
— O jedenastej — dodała. — Potem gra Karasuno z Shiratorizawą.
— Aoba Johsai? — Itsuki zajrzał dziewczynie przez ramię, gdy już skończył rozmowę z Hinatą. — Damy radę?
— Musimy — Aki przygryzał wargę w skupieniu.
— Mam zebrać drużynę? — dziewczyna opuściła podwinięte do tej pory rękawy granatowej bluzy klubowej, patrząc z dołu na kapitana. Aki skinął głową. Izumi odeszła w stronę schodzących z trybun siatkarzy, a Ishida spojrzał na swojego rozgrywającego.
— Musimy rozgryźć grę Seijoh — powiedział. — Wchodzisz w to?
Wyraz twarzy Itsukiego nie zmienił się ani odrobinę, lecz kapitan dostrzegł w jego oku dziwny błysk.
— Masz na myśli oglądanie nagrań przez pół nocy? — zapytał chłopak. Aki skinął głową. — Ja już zacząłem.
***
Hinata zebrał drużynę w pokoju klubowym na naradę, a gdy wszyscy siedzieli już wygodnie, zajadając się pizzą, zamówioną przez menadżera, Ukai zabrał głos.
— Słuchajcie — zaczął z powagą. — Dzisiaj daliśmy się wtrącić z równowagi, ale to nie ma prawa się powtórzyć, jasne?
Nikt się nie odezwał.
— Musimy się przygotować psychicznie na najtrudniejszy mecz jak do tej pory i musicie wiedzieć jedno...
Mężczyzna spojrzał na Hinatę, który westchnął ciężko.
— Kageyama jutro nie zagra.
Cisza, która zapadła w pomieszczeniu została nagle przerwana gardłowym śmiechem Yamaguchiego.
— To żart, prawda?
Hinata zacisnął zęby.
— Nie? Ohoho, jesteśmy w dupie — chłopak przyłożył dłoń do czoła, nadal śmiejąc się jak wariat.
— Ale że... Ja mam niby jutro grać? — Tachibana położył dłoń na piersi, niedowierzając w słowa wicekapitana.
— Nie mamy innego rozgrywającego — rudowłosy wzruszył ramionami, a pierwszoklasista zacisnął wargi.
— Ja nie dam rady...
— Tachibana, chcę z tobą pogadać jak wszyscy już wyjadą, okay? — Ukai postanowił za wszelką cenę ratować sytuację. Dzieciak skinął niepewnie głową i odłożył trzymamy kawałek pizzy, czując jak żołądek zaciska mu się ze stresu.
— W takim razie jaki jutro skład, trenerze? — Sakurai spojrzał na mężczyznę. Ukai westchnął ciężko.
— No...
— Jeśli mogę się wtrącić... — Nori spróbował zabrać głos. Trener spojrzał na niego i skinął zezwalająco głową. — W trakcie meczu wpadłem na pewien pomysł i myślę, że to może mieć jakiś sens.
Siatkarze spojrzeli po sobie i wlepili wzrok w menadżera. Chłopak zaś podniósł się z miejsca i narysował na białej tablicy schemat boiska.
— A więc... Stwierdziłem, że może dobrze byłoby zwiększyć naszą siłę w ofensywie i zrównoważyć ją z defensywą — zaczął. — Do tej pory wszystko się zgadzało i grało jak należy, ale skoro nie ma Kageyamy, a Tachibana-kun nie jest jeszcze dobrze z nami zgrany...
Młodszy chłopak przygryzł nerwowo wargę, wiedząc, że słowa menadżera są boleśnie prawdziwe.
— Proponuje taki skład wyjściowy. — chłopak zaczął wypisywać nazwiska w odpowiednich miejscach, a z każdym kolejnym Ukai coraz bardziej marszczył czoło w zamyśleniu. — Tachibana oczywiście rozegranie, Tsukishima i Yamaguchi środek, Takemura standardowo na libero, ale...
— Co? — palnął Hinata bez zastanowienia, wlepiając wzrok w swoje nazwisko na pozycji przyjmującego.
— Hinata-senpai na przyjęciu razem z Sakuraiem, a Hitoshi na ataku — dokończył jasnowłosy.
— Ale dlaczego? — Sakurai spojrzał na niego, nie mając zielonego pojęcia dlaczego nagle mieliby wprowadzać takie zmiany.
— Nishihara-kun nie jest atakującym — wyjaśnił jasnowłosy. — Jego trening skupiał się na obronie, a nie oszukujmy się, z wystawy Kageyamy nietrudno jest dobrze zaatakować.
Większość pokiwała zgodnie głową.
— Hitoshi jednak jest graczem ofensywnym, więc mimo wszystko łatwiej będzie mu się dopasować do nowych wystaw.
Ukai zamruczał cicho, a białowłosy atakujący uciekł wzorkiem od świdrującego spojrzenia swojego chłopaka. Tsukishima przestał na niego patrzeć.
— Hinata-kun na tej pozycji... — tu postukał w tablice końcówką mazaka. — ...będzie uzupełniał naszą obronę, a równocześnie nie stracimy jego ataków. Rozumiecie? Poza tym ciągle mamy Takemurę i Sakuraia. Obrona sobie poradzi.
Yamaguchi spojrzał na niego sceptycznie.
— No nie wiem...
— Zrobimy tak — zadecydował Ukai i nagle wszystkie oczy zwróciły się w jego kierunku. — Chłopie, jesteś geniuszem.
Nori poprawił okulary, nie patrząc nikomu w oczy.
— Bez przesady...
— Tachibana, mam nadzieję, że zorientowałeś się już jaką kto woli wystawę — mężczyzna zwrócił się do rozgrywającego. Ten skinął głową.
— Hinata-senpai drugą i szybką, Sakurai-senpai woli wyżej i dalej od siatki, Tsukishima-senpai wysoki środek, a Orinosuke-kun bliżej siatki.
Wszyscy przytaknęli.
— Sakurai zagra też z pipe'a — odezwał się Takemura, a wszyscy spojrzeli na niego jak na zjawę. Standardowo, zabranie przez niego głosu zaskoczyło większość obecnych.
— Racja — przytaknął Ukai.— Pamiętaj o tym, nie spiesz się, nie panikuj, analizuj sytuację, jasne?
— Jasne... — mruknął rozgrywający.
— Ostrożnie z wystawą przez plecy i nie ryzykuj za bardzo przerzutów, chyba że jesteś absolutnie pewny, że nikt cię nie zablokuje.
Chłopak skinął głową.
— Nori, jeśli wygramy ten mecz, postawię ci pomnik — powiedział mężczyzna i spojrzał na swoich zawodników. — Spadajcie na chatę. Wyśpijcie się i zjedzie porządne śniadanie. Za dwadzieścia dwunasta widzimy się na hali, czy to jasne?
Drużyna wymruczała niemrawo potwierdzenie, a Hinata uśmiechnął się jeszcze do wszystkich.
— Wierzę, że to wygramy — powiedział. Odpowiedziało mu kilka uśmiechów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top