#42

Kageyama nie miał się czym martwić. Jego drużyna wydawała się spokojna i zmotywowana. No cóż, może z wyjątkiem dwójki pierwszaków, którzy dreptali w miejscu i wykręcali sobie palce z nerwów, a także z wyjątkiem... Sakuraia.

— Cholera, cholera, cholera... — mruczał pod nosem od kilku minut. Hinata nawet już nie próbował zwracać mu uwagi. Takemura stojący obok niego spokojnie popijał wodę z bidonu, kompletnie nie przejmując się chłopakiem.

Nawet Tachibana wydawał się podekscytowany, ale nic w tym dziwnego. On nie musiał się przejmować tym, że coś zepsuje. Wiedział, że dzisiaj nie zagra i był z tego faktu nawet zadowolony. Mógł spokojnie patrzeć na grę swojego idola i uczyć się od najlepszego rozgrywającego.

Tsukishima podszedł do Hitoshiego i położył mu dłoń na ramieniu. Białowłosy spojrzał na niego z dołu i uśmiechnął się.

— Dasz radę? — spytał blondyn, a pierwszoklasista przygryzł wargę. Kei poczuł przemożną chęć pocałowania go.

— Zależy o czym mówisz, senpai — odparł. Środkowy uniósł brew.

— Dobrze wiesz.

— Postaram się — obiecał chłopak, a Tsukishima westchnął tylko, mierzwiąc mu włosy.

— Lecimy pierwszym składem — odezwał się nagle Ukai, zwracając na siebie uwagę siatkarzy. — Pierwszaki na razie na ławkę.

Cała czwórka skinęła głowami, zajmując miejsca obok Noriego. Ukai spojrzał na nich i schował twarz w dłonie z cichym westchnieniem.

— Nishihara, ty grasz w pierwszym — odezwał się Sakurai, śmiejąc się pod nosem. Miodowowłosy spojrzał na niego z niedowierzaniem.

— Naprawdę?

— Mamy tylko dwóch przyjmujących — przypomniał mu Kageyama i poklepał go po plecach, gdy chłopak podnosił się z miejsca. — Na boisko.

Pierwszoklasista uśmiechnął się z niedowierzaniem do Ichiro, grzejącego ławę. Przyjaciel uniósł dwa kciuki w górę, szczerząc zęby.

Ukai skrzyżował ramiona na piersi, obserwując jak Kageyama podchodzi do sędziego. Kapitanowie uścisnęli sobie dłonie pod siatką i zaraz potem czarnowłosy odwrócił się, lekko krzywiąc. A więc to Dāteko dostało zagrywkę.

Kageyama ustawił się na pozycji i opuścił ramiona wzdłuż boków. Całe Karasuno w skupieniu patrzyło na wysokiego, farbowanego blondyna, stojącego za linią końcową. Chłopak spokojnie odbijał piłkę od parkietu, czekając na gwizdek sędziego, a gdy ten w końcu rozbrzmiał, okręcił ją w palcach i wyrzucił w górę, by chwilę po tym uderzyć z mocą. Pomimo mocnej zagrywki z wyskoku, libero udało się odebrać i posłać piłkę do Kageyamy. Chłopak wbiegł sprawnie do pierwszej linii i podskoczył lekko, wystawiając do tyłu i tym samym myląc blokujących. Sakurai miał wolną siatkę. Nabiegł i wyskoczył wysoko, by posłać piłkę na parkiet, prawie pod kątem prostym. Uśmiechnął się szeroko. Zawsze lubił atak.

— Dobra robota — pochwalił go Kageyama, a Sakurai skinął głową i przeszedł na zagrywkę.

Ukai uniósł dłoń, drugą trzymając na ramieniu Yamaguchiego. Sakurai odetchnął z ulgą i odłożył piłkę na parkiet. Podbiegł do kolegi i wziął od niego tabliczkę z numerem sześć.

Tadashi wziął piłkę i odbił ją kilkukrotnie od podłogi. Sędzia zagwizdał i chłopak z uśmiechem wyrzucił ją w górę, by po trzech szybkich krokach przebić ją na drugą stronę siatki. Przyjmujący Dāteko rzucił się do przodu, jednak nie zdołał odebrać zagrywki, która tuż po przejściu siatki zmieniła tor lotu. Kageyama z satysfakcją dostrzegł lekkie zdenerwowanie na twarzach swoich przeciwników. Zagrywka Yamaguchiego nie była łatwa do przyjęcia i oni już zdążyli sobie to uświadomić. Mimo to Tadashi zdobył jeszcze jednego asa, sprawiając, że wściekły przyjmujący uderzył dłonią w podłogę.

Yamaguchiemu podskoczyła pewność siebie. Z uśmiechem na ustach wrócił na linię końcową i odbił piłkę od parkietu. Usłyszawszy gwizdek, ruszył do przodu i posłał zagrywkę odrobinę bliżej siatki niż zazwyczaj. Dāteko zdołało odebrać, dzięki przytomności bruneta na lewym skrzydle i wyprowadziło akcję na prawe. Atakujący kiwnął, wiedząc że nie uda mu się przebić bloku Tsukishimy, jednak libero Karasuno czuwał. Odebrał bez większego problemu. Kageyama rozegrał do swojego asa, a Hinata wbił piłkę w potężny blok. Czyżby jednak Dāteko odzyskało częściowo swoją żelazną ścianę?

Takemura rzucił się do przodu i ledwo zdołał obronić. Kageyama wystawił dołem do Hinaty, który tym razem zdołał przebić blok, uderzając po skosie. Całe szczęście, że na środku grał niedoświadczony pierwszoklasista. Hinata zbił piątkę z kapitanem i wrócił na pozycje.

Yamaguchi przebił, a przyjęcie Dāteko zdołało obronić. Rozgrywający wyskoczył w górę, jednak na swoje nieszczęście Tsukishima był zbyt blisko. Zablokował jego przerzut, czego drugoklasista kompletnie się nie spodziewał. Piłka opadła na parkiet, tuż obok szczęki chłopaka.

— Dobrze, Tsukki — zaśmiał się Yamaguchi, wracając na zagrywkę. Kageyama zerknął na przeciwników i zmarszczył brwi. Może już nie byli tą samą drużyną. Może i ze starego składu została ich już tylko czwórka, ale Karasuno nadal reprezentowało zupełnie inny poziom.

***

Pierwszy set wygrali z dużą przewagą, co lekko uspokoiło Ukaia. Mężczyzna zmarszczył brwi i spojrzał na siatkarzy.

— Orinosuke za Hinatę i Ichiro za Yamaguchiego — powiedział, a rudowłosy skinął głową. Wiedział, że to tylko kwestia czasu, zanim znowu wejdzie. Wiedział, że trener chce po prostu dać pierwszakom możliwość zagrania, a dopóki groźba przegranego meczu nad nimi nie wisiała, mężczyzna mógł się bawić w te swoje zamiany.

— Zrobimy tak — odezwał się ponownie. — Młody, przechodząc do drugiej linii będziesz zamieniał się z Hinatą — zwrócił się do Hitoshiego, a ten skinął głową. — Wtedy ty walisz z drugiej linii, jasne? — zwrócił się do rudowłosego, który uśmiechnął się i wrócił do popijania wody.

Nagle rozległ się dźwięk oznaczający koniec przerwy. Siatkarze wznieśli okrzyk i weszli na boisko, zostawiając na ławce wicekapitana wraz z nowym rozgrywającym, Yamaguchim i menadżerem, który od początku meczu zawzięcie notował.

— Powodzenia — Tachibana uśmiechnął się wesoło i oparł dłonie na ławce, odchylając się do tyłu. Patrząc na stres, wchodzącego na boisko Ichiro, naprawdę się cieszył, że nie musi dzisiaj grać.

Kageyama serwował z mocą, sprawiając przyjmującym niemało kłopotu. Dwie pierwsze piłki odbiły się od przedramion libero, trzecią zaś potraktowali jako aut. Dopiero za czwartym razem udało im się przyjąć i rozegrać na prawo. Ich atakujący, wysoki brunet o stalowych oczach, zacisnął zęby i uderzył z całych sił, starając się nie nadziać na niezniszczalny wręcz blok Tsukishimy. Udało mu się tylko dlatego, że chłopak pośliznął się podczas nabiegu. Takemura nie spodziewał się takiego obrotu spraw, a środkowy stał dokładnie po drugiej stronie boiska, dlatego piłka uderzyła w parkiet, tuż przed nosem Nishihary. Pierwszoklasista zaklął szpetnie, by po chwili spojrzeć z przerażeniem na Hinatę, który na całe szczęście siedział zbyt daleko, żeby go usłyszeć.

— Skupić się! — wrzasnął Ukai, a Kageyama westchnął ciężko.

***

To była końcówka seta. Mimo że Karasuno prowadziło, przeciwnicy przegrywał tylko jednym punktem. Cały czas siedzieli im na ogonie, co niezmiernie irytowało Kageyamę. Stojąc przy siatce, schował dłoń za plecami i dyskretnie pokazał Takemurze umówiony gest. Odwrócił się jeszcze tylko, by libero mógł potwierdzić skinieniem głowy, że zrozumiał.

Serw należał do przeciwników. Na szczęście dla Karasuno, dość mocną zagrywkę odebrał Nishihara, posyłając piłkę niemal pionowo w górę. Takemura rzucił szybkie "moja" i podbiegł, by wystawić dołem do kapitana. Kageyama uśmiechnął się, wiedząc że przeciwnicy się tego nie spodziewają i wyskoczył w górę, wbijając piłkę idealnie w odsłonięte pole. Jednak już podczas wyskoku poczuł, że coś jest nie tak, a kiedy wylądował na prawej nodze, jego kolano przeszył niewyobrażalny ból, który powalił osiemnastolatka na parkiet. Chłopak wydał z siebie zduszony okrzyk i przyciągnął kolano do piersi w desperackiej próbie zniwelowania bólu. Hinata rzucił się w jego stronę z przerażeniem na twarzy, a drużyna patrzyła w osłupieniu jak ich kapitan leży na ziemi, kompletnie niezdolny do ruchu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top