#34

Suzuki wyrzucił piłkę w górę i nabiegł do wyskoku. Uderzył piłkę z całą swoją mocą i posłał ją w stronę libero przeciwników. Takemura sprawnie odebrał, a Murakami rozegrał do Orinosuke. Białowłosy, przyzwyczajony do wystaw Kageyamy, ledwo trafił w boisko.

— Niżej? — zapytał Itsuki, gdy atakujący wylądował na ziemi.

— I trochę dalej — przytaknął i przygotował się do bloku.

Atak Hiroshiego został odebrany przez Tsukishime, który ledwo pamiętał o tym, żeby cofnąć się do przyjęcia. Suzuki wbiegł do pierwszej linii i wyskoczył w górę, wystawiając do Sato. Przyjaciel znał już na wylot wystawy Araty, więc atak nie stanowił dla niego problemu. Uderzył prosto na Nishiharę, który niestety nie zdołał odpowiednio przyjąć i posłał piłkę w aut.

— Dobrze! — krzyknął Kageyama do swojej drużyny. — Dobra współpraca!

— Nie przejmujcie się — powiedział Murakami, ustawiając się za pierwszym przyjmującym. Nishihara zerknął ma niego i wlepił wzrok w Suzukiego, przygotowującego się do drugiego serwu.

I tym razem zagrywkę odebrał Takemura. Znowu niemal idealnie. Murakami byk zadowolony, że trafił akurat na libero Karasuno. Czarnowłosy był naprawdę świetny.

Druga wystawa w tym meczu poszła do Takehiko, który zaatakował, nabijając piłkę na blok brata. Shin uśmiechnął się złośliwie, kiedy bliźniak niemal wykręcił sobie rękę, by wyratować piłkę po bloku.

— Jak mogłeś, ty chamie — oburzył się Takehiko, posyłając środkowemu wściekłe spojrzenie. Shin zaśmiał się tylko i wrócił na pozycję.

W tym czasie, Murakami zdołał odbić uratowaną, przez jednego z bliźniaków, piłkę i dołem wystawić do Nishihary.
Przyjmujący uderzył w boisko, dość słabo, pozwalając na przyjęcie Sakuraia. Następnie piłkę przejął Suzuki i wystawił do Shina. Pierwszoklasista ruszył do ataku i wbił piłkę idealnie w dłonie Takehiko. Kula opadła na podłogę, a młodszy z bliźniaków spojrzał na brata z oburzeniem.

— Słodka zemsta — rozmarzył się Takehiko.

— Zatłukę cię — obiecał brunet. Zielonooki parsknął śmiechem.

— Skupić się! — krzyknął Takeru, a właściwie powiedział. Dość głośno powiedział. On nigdy nie krzyczał.

Nori odgwizdał punkt dla drużyny Akiego i Hinaty, a Nishihara ruszył za linię boiska, ściskając piłkę w dłoniach. Odbił ją kilkukrotnie, a po usłyszeniu gwizdka wyrzucił w górę i zaserwował lekko. Piłka opadła tak, że stojący pod siatką Sato, musiał ją odebrać. Suzuki wbiegł do przodu i wystawił do Tsukishimy. Blondyn wyskoczył w górę i w mgnieniu oka przeanalizował sytuację. Podwójny blok Orinosuke i Takehiko, mocną defensywę Takemury i Naito oraz pustą przestrzeń między nimi a Nishiharą.
Blondyn bez problemu wycelował w upatrzone miejsce, zdobywając tym samym samym punkt dla swojej drużyny.

Aki zacisnął wargi, z uwagą wpatrując się w swoich zawodników, szukając czegokolwiek, czego mógłby się czepić, żeby jakoś im pomóc.

Tsukishima chwycił w dłonie, rzuconą mu przez Takemurę piłkę i ustawił się na końcu boiska. Po usłyszeniu gwizdka, wyrzucił ją wysoko w górę, po czym ruszył przed siebie, wzbił się w powietrze i zaserwował z mocą.

Takemura musiał doskoczyć do piłki, by ochronić Murakamiego przed odbiorem. Rozgrywający wybiegł do przodu i zaryzykował szybką do Orinosuke. Białowłosy podołał zadaniu i zaatakował. Nie byli jednak zgrani ze sobą na tyle, żeby wystawa była idealna. Piłkę Hitoshiego odebrał Sakurai, a wystawa Suzukiego poszła do Shina. Środkowy nie musił wysoko wyskakiwać. Bez problemu wbił piłkę w parkiet.

— Ha! — zawołał z satysfakcją. — Widzicie, frajerzy?

— Widzieliśmy aut — uśmiechnął się Naito, który zdążył już przejść do pierwszej linii. Shin zmarszczył brwi i zerknął na Noriego na wieży sędziowskiej. Menadżer Karasuno odgwizdał aut, przyznając tym samym punkt drużynie Akiego i Hinaty.

— Tak jest! — zawołał kapitan Ōkami. — Dobrze chłopaki!

— Nie chwal ich za błędy przeciwników — powiedział Hinata półszeptem. Aki spojrzał na niego ze zdziwieniem i skinął głową.

— Masz rację — przytaknął, lekko markotniejąc. Rudowłosa westchnął i położył mu dłoń na ramieniu.

— Widać, że się starasz — powiedział. — To dobrze. Spokojnie, Ishida-kun. Wszystko przyjdzie z doświadczeniem.

Aki uśmiechnął się lekko.

— Dzięki.

Tsukishima podniósł wzrok i spojrzał na Orinosuke. Białowłosy patrzył na swoją lewą dłoń, przygryzając boleśnie wargę. Widać było, że coś rozważa, że coś go dręczy.

Blondyn, niewiele myśląc, podszedł pod siatkę.

— Hej — zagadnął, a atakujący Karasuno aż się wzdrygnął. — Wszystko w porządku? — zapytał, po czym prychnął. — Widzę, że nie.

— Senpai... — zaczął Hitoshi.

— Pogadamy po meczu, okay? — zapytał blondyn, a pierwszoklasista tylko skinął głową.

— Takehiko, twój serw! — zawołał Yamaguchi, wchodząc za Takemurę. Po drugiej stronie siatki libero Ōkami właśnie zmieniał się z Tsukishimą. Blondyn usiadł na ławce obok Kageyamy i wlepił czujny wzrok w Orinosuke.

***

— Nawet sobie radzą — zauważył Ukai, patrząc jak kapitanowie obu drużyn zaczynają swoje przemowy. Aki mówił głośno i z pasją, przy akompaniamencie entuzjazmu Hinaty, podczas gdy Kageyama jak zwykle spokojnie i bez zbytnich emocji wykładał siatkarzom wszystko, co uznał za słuszne. Takeru zaś stał obok i z uwagą pochłaniał każde słowo starszego kolegi.

— Całkiem — przytaknęła. — Rzeczywiście, takie rozwiązanie może być dla nich bardzo pouczające.

— Dokładnie — uśmiechnął się blondyn. — Teraz mogą zauważyć, jak idealnie dopełniają się w zespole. Dwóch porypańców — powiedział wskazując na Akiego i Hinatę. — I dwóch normalnych o zdrowym rozsądku — dodał, przenosząc wzrok na Kageyamę i Takeru.

— Racja — przytaknęła kobieta. — Ci dwaj zawsze patrzą na wszystko na zimno i ściągają tamtych na ziemię.

— Nawet w siatkówce potrzebna jest równowaga — dodał Ukai. — Mam nadzieję, że wyciągną tę lekcję z dzisiejszego treningu.

Ishida uśmiechnęła się lekko, zerkając na trenera Karasuno i splotła dłonie na kolanach.

— Ej — podniosła nagle głowę. — A co z zakładem? — zapytała.

— Jakim zakładem? — spytał Ukai, uśmiechając się niewinnie. Minori spojrzała na niego z niedowierzaniem.

— Wymyśliłeś to wszystko specjalnie po to, żeby wymigać się od przegranej? — zapytała i pokręciła głową. — Przeceniłam cię.

— Ej nieprawda! — obruszył się blondyn. — Uniknięcie zakładu to tylko... Skutek uboczny, mojego wspaniałego pomysłu. — powiedział, a Minori oparła się o się ścianę, wzdychając z rezygnacją.

— A niech cię, jasna cholera, Ukai — mruknęła.

— Ej, spójrz na to z tej strony — zaczął mężczyzna. — Może i nie dostaniesz dziesięciu paczek ciasteczek ryżowych, ale zawsze możesz przyznać, że to ja wygrałem, a i tak na tym zyskasz — powiedział. Kobieta spojrzała na niego.

— Nie umówię się z tobą — odparła z uśmiechem. Ukai zacmokał i założył dłonie na piersi.

— Nie ma sprawy — odparł. — I tak oboje wiemy jak to się skończy.

Nie jestem w stu procentach zadowolona, ale w końcu musiałam coś w stawić, bo inaczej nie ruszę do przodu z... Czymkolwiek.

Powiedzcie mi czy wolicie następnym razem przeczytać dalszą część meczu, czy może końcówkę i rozmowę Tsukishimy i Hitoshiego?

Przepraszam za nieobecność
Kocham
~Beth 💙

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top