#33

— Pomieszamy składy — powiedział Ukai, dumny ze swojego pomysłu. Siatkarze spojrzeli po sobie zdziwieni. Aki dostrzegł w oczach siostry niebezpieczny błysk.

— Ale... Że jak? — zapytał Hinata z konsternacją. 

— Ja wam zaraz powiem jak — powiedział Ukai, podnosząc się z miejsca. Podszedł do Minori i nachylił się, szepcząc jej coś na ucho. Z każdym słowem blondyna uśmiech młodej trenerki powiększał się, a strach siatkarzy wzrastał.

— Okay — powiedziała w końcu, opierając dłonie na biodrach. — Aki, Takeru, schodzicie — dodała, machając ręką na drugoklasistów. Aki przyłożył dłoń do piersi.

— Że ja?!

— Kageyama, Hinata wy też — powiedział Ukai, a trzecioklaisści spojrzeli po sobie z szokiem wymalowanym na twarzy.

— Ale trenerze...

— Chodź, nie pyskuj — warknął blondyn, a siatkarze posłusznie opuścili pole boiska.

— Dobra, gramy w mieszanych składach bez kapitanów — powiedziała Ishida. — Hinata, Aki. Robicie za trenerów tej drużyny — powiedziała, wskazując prawą stronę boiska.

— Kageyama i Takeru tej — uzupełnił Ukai, machając dłonią na lewo. Siatkarze popatrzyli po sobie lekko zagubieni, po czym w odpowiednich parach skierowali się na odpowiednie strony.

— Świetnie — uśmiechnęła się kobieta. Najwyraźniej dziwny pomysł blondyna poprawił jej humor. — Poproszę dwóch rozgrywających...

— Problem w tym, że my mamy tylko jednego — odezwał się Yamaguchi, wskazując dłonią Kageyamę.

— To nie problem — odparła. — Suzuki zagra drugie rozegranie.

— Jasne — uśmiechnął się Arata i poprawił swoje idealne blond włosy. Nishihara spojrzał na niego z irytacją.

— No dobra, jak was tu teraz podzielić — mruknęła kobieta, przykładając dłoń do ust. — Kto gra na środku?

Bliźniacy, Tsukishima, Yamaguchi i Ichiro podnieśli po kolei dłonie.

— Hmm... — zamruczała. — Dobra, waszą dwójkę trzeba rozdzielić — powiedziała w końcu, patrząc na bliźniaków. — Shin do Takeru, Takehiko do Akiego.

— Że co? — oburzył się starszy z bliźniaków.

— No chyba nie — mruknął drugi, zakładając ramiona na piersi.

— Bez dyskusji — powiedziała kategorycznie kobieta. — Na boisko, ale już!

— Ale trenerze... — zaczął Shin.

— Słyszałeś — powiedział spokojnie, lecz stanowczo Ukai. — Decyzja zapadła, musicie się dostosować.

Bliźniacy wymienili zbolałe spojrzenia, po czym rozeszli się na swoje strony.

— Dziękuję — powiedziała szatynka, patrząc na mężczyznę.

— Spoko — mruknął, po czym spojrzał na siatkarzy. — Yamaguchi do Hinaty, Ichiro Takeru. Zaczynacie od pierwszej strefy. Poczekaj! — powiedział szybko, widząc jak Tsukishima otwiera usta. — Zagrasz przyjęcie?

Trzecioklasista spojrzał na niego zdziwiony.

— Mogę — mruknął.

— Świetnie — powiedział Ukai. W takim razie leć do Kageyamy. Tak samo Sakurai.

Drugoklasista uśmiechnął się lekko i przeszedł na swoją stronę, razem z najwyższym siatkarzem Karasuno.

— Weźmiesz pierwsze? — zapytał Sakurai, patrząc wymownie na piątą strefę. Blondyn podążył za jego wzrokiem i skinął głową.

— W takim razie zostaje nam... Przypomnij mi... — zaczęła Minori, patrząc na pierwszaka z Karasuno.

— Nishihara — podpowiedział chłopak.

— Nishihara, grasz na przyjęciu tak? — spytała. Szatyn skinął głową. — Zagrasz na pierwszym?

— Zagram — odpowiedział nastolatek i przeszedł na stronę Hinaty.

— A na drugie damy... Naito? — mruknęła niepewnie. Drugi libero Ōkami podniósł głowę. — Weźmiesz drugie przyjęcie? Znasz ustawienia, prawda?

— Raczej tak — powiedział. — Chyba bez problemu.

— Świetnie — podsumowała. — Kto na atak?

— Hitoshi zagrasz u Hinaty — zdecydował Ukai.

— A Sato u Kageyamy i Takeru — dodała Minori.

— No i zajebiście. Takemura na libero do Kageyamy, a... Kimura? — zaryzykował. Libero Ōkami skinął głową. — Do Hinaty i Ishidy.

— Gramy — podsumowała trenerka. — Macie chwilę żeby się naradzić. My się od teraz już nie wtrącamy — powiedziała.

— Takemura, zaczynasz — powiedział Ukai, a czarnowłosy kiwnął głową.

Kageyama zebrał się w sobie i zwołał swoją drużynę, by razem ze swoim nowym (chwilowym) wicekapitanem omówić strategię.

Chłopak przebiegł wzrokiem po swoich siatkarzach. Tsukishima i Sakurai na przyjęciu, Shin i Ichiro na środku, Sato atak, Suzuki rozegranie i Kimura na libero. Chyba... Dość mocny skład. Mimo że Tobio kompletnie nie znał umiejętności Suzukiego jako rozgrywającego, wierzył, że mają naprawdę spore szanse.

— W porządku — zaczął. — Musicie od samego początku skupić się w stu procentach. Nie znacie się, nie znacie swojego stylu gry i oczywistym jest, że będzie wam się ciężko do siebie dopasować. Spróbujcie grać...

— Intuicyjnie — podpowiedział Takeru, a Kageyama skinął głową.

— Tak. Znacie słabości swoich przeciwników z drużyny. Wykorzystajcie je.

— Jasne — powiedział Sato. — Wygramy to — dodał, a uśmiech rozjaśnił jego twarz.

— Dobra, spadajcie — powiedział Kageyama. — W razie czego wezmę czas — powiedział. — Postarajcie się, chłopaki. Powodzenia.

— Damy z siebie wszystko — zapewnił Suzuki i ruszył na boisko, prowadząc za sobą całą resztę.

Takeru spojrzał na kapitana Karasuno i podszedł bliżej.

— W porządku? — spytał.

— O tak — uśmiechnął się czarnowłosy. — To najlepszy pomysł na jaki mogli wpaść.

— To prawda — przytaknął Takeru. — To może być niezwykle rozwijające.

— Szczerze powiedziawszy... — zaczął kapitan. — Obawiam się, że poznamy się na tyle dobrze, że gdy spotkamy się na prawdziwym turnieju, będziemy mieć spore kłopoty — uśmiechnął się chłopak. Takeru prychnął pod nosem.

— Przynajmniej będzie ciekawie.

— O to się nie martwię — powiedział Kageyama, zakładając ręce na piersi. — Tylko patrz.

***

— Okay, nie mamy ani planu, ani strategii, ani zielonego pojęcia o swoich mocnych stronach nawzajem... — zaczął Aki, po czym westchnął głośno. — No ogólnie jesteśmy w dupie.

— Ej, uważaj na słownictwo — powiedział Hinata.

— Żartuję — uśmiechnął się kapitan Ōkami. — Ale miny mieliście świetne.

Murakami wbił mu łokieć między żebra, sprawiając, że szesnastolatek zgiął się wpół z cichym jękiem. Hinata przewrócił oczami.

— No dobra, co tu dużo mówić — zaczął klaszcząc w dłonie. — Skupcie się na swoich zadaniach, ale nie zapominajcie, że jest was sześciu na boisku, racja? Postarajcie się wyczuć siebie nawzajem i współpracować, a nie wchodzić sobie w drogę, okay? Jeśli się postaracie, macie spore szanse, mam rację? Mam?

— Owszem — przytaknął Yamaguchi. — Co może pójść nie tak?

— Wszystko — mruknął Takehiko.

— Ej! Pesymizm do kieszeni i won pod siatkę! — powiedział Aki stanowczo. — Skupić mi się i bez jęczenia. Jesteś nam potrzebny.

Ostatnie zdanie kapitana wywołało na twarzy siatkarza dumny uśmieszek.

— No jasne, że jestem — prychnął. — Chodźcie, skopiemy im tyłki.

Aki przewrócił oczami.

— Cały on.

— Powodzenia — powiedział Hinata, zakładając ramiona na piersi. — Trzymam kciuki!

Nishihara uśmiechnął się do wicekapitana i ruszył na swoją pozycję.

— Dziwnie się czuję współpracując z tobą, senpai — powiedział Aki, gdy siatkarze weszli na boisko. — A bardziej dlatego, że... To nie ty grasz rolę kapitana...

— Ej, spokojnie — powiedział Hinata. —To twoja fucha. Wiek nie robi żadnej różnicy, pamiętaj.

— Jednak mam pewne obawy, bo ja... Ja chyba nie umiem być kapitanem... Ała! — krzyknął chłopak, gdy rudowłosy, zdzielił go po głowie (do czego musiał podskoczyć).

— Nie chce słuchać żadnego użalania się nad sobą — powiedział trzecioklasista. — Drużyna cię wybrała, więc najwyraźniej miała jakiś powód.

— Tak ale...

— Oj, zamknij się w końcu i zaufaj samemu sobie — powiedział Hinata, zaskakująco spokojnym tonem. Aki spojrzał mu w oczy i ostatecznie uśmiechnął się.

— Zgoda.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top