#32

Aki zatrzymał wzrok na kapitanie Karasuno i podał mu rękę pod siatką. Uśmiechnął się przy tym szczerze i odszedł razem z resztą drużyny by przedyskutować skład.

— Okay, Shin i Takehiko środek, Suzuki i Takeru przyjęcie, Murakami jak zawsze, Aki na ataku — powiedziała Ishida, opierając dłonie na biodrach. — Kimura wchodzisz za Shina i co drugie przejście zamieniasz się z Naito, chyba że powiem inaczej. Dajcie z siebie wszystko, chłopaki.

— Tak jest! — krzyknęli jak jeden mąż i ruszyli na boisko. Naito, Kimura i Sato zajęli miejsce obok trenerki i wlepili wzrok w ustawiających się siatkarzy z drużyny.

W tym czasie Ukai zdążył mniej więcej rozplanować skład wejściowy.

— Kageyama wiadomo, Tsukishima... Nie! Ichiro... Nie, jednak Tsukishima — mruknął. — Środek. Takemura wchodzisz jak zwykle, zmieniasz się z Yamaguchim. Hmm... Na atak dajmy...

— Niech idzie Orinosuke — powiedział Hinata. — To początek meczu, nie ma co się stresować, potem się zmienimy najwyżej — uśmiechnął się rudowłosy, a pjerwszoklasista spojrzał niepewnie na Tsukishimę. Ten tylko skinął głową i położył mu dłoń na ramieniu.

— Dobra. Co jeszcze... Nasze stałe przyjęcie — powiedział Ukai. — Nishihara i Sakurai.

— Zagrasz na pierwszym? — spytał Sakurai pierwszoklasisty, a Hiro pokiwał głową. — Świetnie.

— Błagam, chłopaki, nie zwalcie tego, bo przegram zakład — westchnął Ukai, przykładając dłoń do czoła. Siatkarze parsknęli śmiechem.

— Postaramy się — obiecał Kageyama, po czym zwrócił się do drużyny i uśmiechnął się na widok twarzy swoich kolegów. — Widzę, że nie potrzebujecie gadki motywacyjnej.

— Raczej nie — powiedział Sakurai. — Chodźcie. Skopiemy im tyłki.

***

Nishihara był skupiony jak nigdy wcześniej, a każdy jego odbiór był niemal perfekcyjny. W dodatku pierwszoklasista wyłapywał każdy uśmiech swojego mentora, przez co czuł się o niebo lepiej po każdej akcji. Sakurai był z niego dumny. Po tylu treningach i godzinach spędzonych na obijaniu przedramion w końcu widział efekty ich pracy. Był szczęśliwy.

Hiro przyjął zagrywkę rozgrywającego Ōkami i patrzył jak Kageyama przejmuję akcję. Kapitan wystawił szybką do Hitoshiego i obserwował jak wicekapitan przeciwników broni swojego pola. Takeru posłał piłkę do Murakamiego, który, jak to miał w zwyczaju, przerzucił ją nad siatką, tuż po zamarkowaniu wystawy do starszego z bliźniaków. Karasuno jednak zdążyło nauczyć się stylu gry Ōkami. Takemura specjalnie podbiegł by wyratować piłkę i podać ją czarnowłosemy trzecioklasiście. Kageyama z zamierzonym opóźnieniem wystawił środkowemu. Tsukishima uderzył niezbyt mocno, jednak idealnie pomiędzy blok Shina i Suzukiego, tuż przed pierwszą linię.

Siatkarze Karasuno zbili ze sobą piątki, po czym wrócili na swoje pozycje, przygotowując się do kolejnej akcji. Hiro zerknął szybko na tablicę, jednak gdy tylko usłyszał gwizdek Noriego, przeniósł wzrok na przeciwników.

Zagrywka Sakuraia przeszła bez problemu. Przystojny blondyn, stojący akurat na przyjęciu odebrał ją bez problemu i posłał do wbiegającego do pierwszej linii, Murakamiego. Drugoklasista wygiął się w tył, wyprowadzając piękną wystawę do kapitana. Aki wyszczerzył zęby i wbił piłkę w parkiet.

Kageyama spojrzał na niego z dezaprobatą. Aki uśmiechnął się lekko.

— Tak to my możemy grać.

Suzuki złapał rzuconą mu przez Sakuraia piłkę i przeszedł przez linię końcową. Odetchnął głęboko, kilkukrotnie odbił piłkę od boiska, a gdy usłyszał gwizdek sędziego, obrócił ją w palcach i podrzucił wysoko. Kilka kroków nabiegu i skok. Chłopak włożył całą swoją siłę zagrywkę, która trafiła idealnie w linię końcową.

— Dobrze — pochwalił go kapitan. Blondyn uśmiechnął się do siebie i powtórzył zagrywkę, którą tym razem defensywa Karasuno zdołała odebrać. Akcja została przekazana rozgrywającemu, który wystawił do swojego atakującego. Białowłosy ominął wysoki blok i wbił piłkę tuż w ramiona drugiego z bliźniaków.

— Ha! I co?! Umiem w odbiór! — wrzasnął Takehiko, podczas gdy Murakami już wystawiał do drugiego przyjmującego. Wysoko i daleko, tak jak wicekapitan lubił najbardziej. Takeru zrobił podręcznikowy nabieg i zaatakował. Libero Karasuno zdołał jednak odebrać, pozwalając drużynie na wyprowadzenie kontrataku. Kageyama podbiegł do piłki, a cała pozostała czwórka, z wyjątkiem libero, ruszyła do zsynchronizowanego ataku. Ōkami zawahało się przez chwilę, jednak szybko się zreflektowało. Shin ruszył do przodu z zamiarem postawienia bloku przed Orinosuke, Aki przygotował się do zablokowania Tsukishimy, a Takeru Sakuraia. Kageyama jednak wystawił do Nishihary, jedynego siatkarza, który nie dostał swojego bloku. Pierwszoklasista wbił piłkę w parkiet i zacisnął pięści w geście triumfu.

Kageyama poklepał go po plecach i wrócił na pozycję z lekkim uśmiech na ustach.

— Gramy dalej — powiedział, widząc, że tylko dwa punkty dzieliły ich od zdobycia pierwszego seta.

— Mamy to jak w banku — powiedział Nishihara i podskoczył w miejscu, rozluźniając mięśnie łydek. — Dawaj to.

***

— Drugiego seta już nie oddamy — Aki zacisnął zęby, widząc kierującego się do zagrywki Kageyamę. Kapitan Ōkami wycofał się do przyjęcia i zszedł nisko na nogach, gotowy do odbioru. Niemal odetchnął z ulgą, kiedy zagrywka uderzyła w libero. Kimura skrzywił się, lecz posłał piłkę prosto do Murakamiego. Rozgrywający wystawił asowi, który uderzył w stojącego w drugiej linii Nishiharę. Pierwszoklasista odebrał niedokładnie, zmuszając kapitana do rzucenia się po piłkę. Kageyamie udało się ją uratować, jednak żaden z siatkarzy nie był w stanie zaatakować. Tsukishima przebił górą, oddając akcję. Ōkami wcale nie narzekało. Po odbiorze sposobem górnym, Murakami wystawił szybką Akiemu, który zdobył punkt, coraz bardziej zbliżając się do zwycięstwa.

Kapitan uśmiechnął się z dumą i przebił piątkę z rozgrywającym.

— Oby tak dalej — powiedział.

***

Dosłownie dwa punkty dzieliły Ōkami od zdobycia drugiego seta. Wysoki szatyn ustawił się do odbioru, ale to nie jemu trafił się ten atak. Kapitan ruszył do pierwszej linii, gotów do natychmiastowego ataku z wystawy Murakamiego. Czuł krew buzującą mu w żyłach, czuł tę adrenalinę. Rozgrywający miał jednak inne plany. Po serii wystaw do kapitana, zdecydował się w końcu na przerzut, zdobywając punkt przez rozkojarzenie Karasuno.

— Jasna cholera — zaklął Kageyama. Hinata spojrzał na niego ze zrozumieniem, jednak nie powstrzymał się przed lekką reprymendą. Czarnowłosy przewrócił tylko oczami i przelotnie pocałował rudowłosego.

Suzuki stojący na zagrywce przebił piłkę bez trudu, trafiając w kapitana Karasuno, który nie mogąc wystawić, przygotował się do ataku. Piłka trafiła się jednak Ichiro, który nie umiejąc wystawić do tyłu, posłał piłkę Hinacie. Rudowłosy jednak, nieprzyzwyczajony do innych rozegrań niż te swojego chłopaka, dostał zdecydowanie za długą, za wysoką piłkę, przez co uderzył idealnie w aut. Ōkami zaniosło się okrzykami radości, a kapitan poklepał po plecach swojego ukochanego z uśmiechem na ustach.

Ukai, siedzący na ławce, podniósł się nagle i spojrzał na trenerkę Ōkami z błyskiem w oku.

— Mam pomysł — powiedział. Dwudziestoparolatka zerknęła na niego niepewnie.

— Już się boję.

Łapcie projekty strojów i dresów Ōkami!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top