#26

— Dobrze bawiliście się na siłowni? — zakpił Aki, patrząc na wychodzącego z pokoju Kageyamę. Czarnowłosy obrzucił drugoklasistę pytającym spojrzeniem, widząc, że chłopak niemal ocieka potem.

— Wasza trenerka to...

— Potwór — dokończył Aki, kiwając głową. — Mimo że jest moją siostrą, sprzedałbym ją rosyjskiej mafii.

Kageyama parsknął cicho.

— Zaczynam się cieszyć, że jestem jedynakiem — powiedział.

— Tobio, idziemy? — zapytał rudowłosy trzecioklasista, podchodząc do kapitanów.

— Dokąd? — zapytał z ciekawością Aki, opierając dłonie na biodrach.

— Na randkę — uśmiechnął się Hinata, robiąc cudzysłów palcami. — Mamy czas wolny, więc chcemy go jakoś wykorzystać.

Aki uśmiechnął się smutno.

— Naprawdę wam zazdroszczę — powiedział. — Tego, że jesteście razem, szczęśliwi i że tak otwarcie mówicie o swoim związku — westchnął.

— Ktoś tu jest nieszczęśliwie zakochany, hmm? — zagadnął Hinata, szturchając chłopaka w bok.

— Tak jakby — uśmiechnął się Aki, osłaniając się rękami. — Ale w życiu byście się nie domyślili.

Kageyama i Hinata wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

— Takeru — powiedzieli jednocześnie, a Ishida prychnął. 

— Co? Nieee — mruknął. — On jest... Nieee...

— Nas nie oszukasz — powiedział Hinata i poklepał go po ramieniu.

— Idź z nim pogadaj — poradził Kageyama. — Plus bycia z facetem jest taki, że wszyscy myślimy prosto i logicznie.

— Nie musisz się domyślać ani kombinować — przytaknął Hinata. — Walisz prosto z mostu i już.

— Czy ja wiem... — mruknął Aki, drapiąc się w tył głowy.

— Pierwszy raz jest ciężki, przyznaję — westchnął Hinata. — Ale do przeżycia.

— A jak to było z wami, chłopaki? — zapytał. — Który komu wyznał uczucia? — uśmiechnął się.

— No ja — mruknął nieśmiało Hinata, przeczesując włosy palcami. Aki zaśmiał się.

— Naprawdę wam zazdroszczę — powiedział.

— Zaraz cię strzelę — westchnął Kageyama. — Idź do niego teraz, zaraz. Powiedz co czujesz i już.

— Czuję, że dzisiaj jest dobra noc — powiedział Hinata. — Tobio ma rację. Nie możesz tego odwlekać. Bo po co?

— No dobra — mruknął kapitan Ōkami. — Spróbuję.

— No właśnie. Nie jesteś ty czasem policjantem? — zapytał Hinata. — Gdzie twoja odwaga?

Aki zaśmiał się.

— Dzięki, chłopaki — powiedział i patrzył jak znikają w korytarzu.

Może i mieli rację. Sporo racji, ale Aki nie był gotowy na takie wyznanie. Zwłaszcza, że był pewien, że jego obiekt westchnień od razu by go odrzucił. Nie było szansy, żeby Takeru odwzajemniał jego uczucia. Najmniejszej.

***

— Kazunari-kun! — zawołał Sakurai, podbiegając do chłopaka. Czarnowłosy spojrzał na niego obojętnie.

— Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie mówił do mnie po imieniu? — zapytał chłopak z irytacją.

— To twoje imię — Sakurai uśmiechnął się i wzruszył ramionami. — Podoba mi się. Jest idealne tak jak cały ty — dodał już ciszej, rumieniąc się lekko. Takemura spojrzał na niego obojętnie i poprawił okulary, subtelnie odwracając wzrok.

— Zamknij się — mruknął chłopak i podszedł do swojej walizki. Sakurai obserwował jak chłopak wyjmuje ręcznik i parę kąpielówek.

— Idziesz popływać? — zapytał. Takemura przeczesał włosy palcami i zarzucił ręcznik na ramię.

— Ta — mruknął. — I idę sam — powiedział, akcentując ostatnie słowo.

— No weeeeeź — jęknął Sakurai, uśmiechając się zaczepnie. — Mnie odmówisz?

— Na pewno chcesz usłyszeć odpowiedź na to pytanie? — spytał czarnowłosy, a szatyn skrzywił się.

— Na serio chcesz iść sam? — zapytał po chwili namysłu. Okularnik spojrzał na niego beznamiętnym wzrokiem.

— Muszę coś przemyśleć — powiedzial. — Później możesz dołączyć.

Sakurai uśmiechnął się.

— Czyli przyznasz, że lubisz moje towarzystwo? — spytał zaczepnie.

— Przeginasz — mruknął Takemura kładąc dłoń na klamce. — Ale tak, lubię.

***

Sakurai rzucił ręcznik na posadzkę i powoli wszedł do przyjemnie gorącej wody w jacuzzi. Spojrzał na siedzącego obok libero i uśmiechnął się. Chłopak opierał głowę o brzeg, a jego mokre czarne włosy przykleiły się mu do czoła. Okulary leżały złożone na ręczniku za nim, a on sam zamknął oczy, pogrążając się w zadumie.

— I co? Namyśliłeś się? — zapytał Sakurai, zajmując miejsce tuż obok bruneta.

— Ta — mruknął chłopak, nie otwierając oczu. Dopiero po chwili westchnął i spojrzał na przyjmującego, podnosząc się do pozycji siedzącej. — Ustalmy najpierw jedną rzecz — zaczął. — Jesteś gejem czy nie? 

Sakurai rozchylił usta ze zdumieniem, kompletnie zszokowany zadanym pytaniem.

— Eee... Tak? — zaryzykował. Takemura pokiwał głową i wlepił spojrzenie w punkt przed sobą.

— Tak jak myślałem — powiedział. Sakurai spojrzał na niego lekko zbity z tropu.

— A... To źle? — spytał. Takemura zerknął na niego i przewrócił oczami.

— Wręcz przeciwnie.

Sakurai otwrzył oczy ze zdumieniem.

— Czy to znaczy...

— Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele — mruknął libero. Szatyn uśmiechnął się.

— Ja też cię lubię, Kazunari — powiedział. — Nawet bardzo.

Czarnowłosy ponownie zerknął na niego kątem oka i westchnął z rezygnacją.

— Chodź tu, idioto — powiedział i chwycił go za rękę, przyciągając do siebie. Sakurai zamknął oczy, gdy tylko poczuł usta chłopaka na swoich wargach. Pocałunek nie trwał jednak długo. Już po niecałych pięciu sekundach Takemura odepchnął go lekko i westchnął. Sakurai zakrył usta dłonią i zaśmiał się cicho, sprowadzając na siebie mordercze spojrzenie czarnowłosego.

— Mam chłopaka — mruknął do siebie z radością, a libero prychnął.

— Nie wydaje mi się, żebym ci cokolwiek takiego proponował — powiedział. Sakurai pokręcił głową.

— Nie musisz nic mówić, Kazu — uśmiechnął się. — Ja wiem.

***

— Ej, chłopaki! — zawołał Shin, zaglądając do pokoju Karasuno. — Gracie w "prawda czy wyzwanie"?

Nishihara i Ichiro spojrzeli po sobie i wzruszyli ramionami.

— W sumie czemu nie — mruknął heterochromik. — Nie mamy nic lepszego do roboty.

— Cudnie — uśmiechnął się bliźniak. — Gdzie reszta?

— Kapitanowie są na randce, Yamaguchi-senpai ma rocznicę, Orinosuke i Tsukishimę gdzieś wywiało zaraz po treningu, a Nori-san chyba pracuje u siebie — powiedział Ichiro. — Lepiej go nie ruszać.

— To chodźcie do nas — powiedział czarnowłosy. — Będziecie jedynymi reprezentantami Karasuno.

— Świetnie — uśmiechnął się Nishihara. — Może być ciekawie.

— Oj będzie — zaśmiał się Shin. — No ruszcie się!

Środkowy Ōkami wyszedł z pokoju i skierował się w stronę końca korytarza, gdzie mieściła się tymczasowa sypialnia chłopaków z Akademii.

— Ludzie, przeprowadziłem tę dwójkę! — powiedział Shin, wparowując do pokoju. — Reszta Karasuno sobie romansuje.

— No to fajnie — prychnął Suzuki, poprawiając nienaganną blond fryzurę.

— U was też kogoś brakuje — zauważył Nishihara.

— Akiego — powiedział Naito, siadając na podłodze i krzyżując nogi. — I Takeru, który chyba poszedł pobiegać. No ale co to by była za impreza z rodzicami.

— Dokładnie — zaśmiał się Suzuki Arata. — A tak przynajmniej mamy trochę wolności.

— I mamy energetyki — uśmiechnął się Takehiko, wyciągając z torby kilka puszek. — Stwierdziliśmy, że alko to już przesada, więc...

— To nam musi wystarczyć — dokończył Shin.

— To co? Gramy? — zapytał Sato, zdejmujac na chwilę z głowy czapkę z daszkiem i przeczesując palcami brązowe włosy.

— No ba — zaśmiali się bliźniacy, siadając razem z innymi w krzywym kole na środku pokoju.

— Kimura, grasz? — zapytał Naito głównego libero. Chłopak spojrzał na nich spode łba i prychnął. 

— Nie. Jest zbyt zimno — mruknął, szczelniej otulając się kocem.

— Jemu zawsze jest zimno — mruknął zrezygnowany chłopak i przeniósł wzrok na rozgrywającego, wpatrującego się w telefon. — A ty, Murakami?

— Nie mam czasu na wasze dziecinne pomysły — odparł tamten. Bliźniacy westchnęli.

— Typowo.

— Dobra olejmy ich i zacznijmy w końcu — powiedział Sato, kładąc butelkę po środku koła. — Któryś z was niech zacznie — powiedział, patrząc na dwójkę zawodników z Karasuno. Pierwszoklasiści wymienili spojrzenia, po czym Nishihara uniósł ręce w geście poddania, oddając tym samym ruch przyjacielowi. Ichiro uśmiechnął się i sięgnął dłonią po butelkę. 

— No to jedziemy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top