#24
— Co dzisiaj robimy? — zapytał Ichiro, szczerząc zęby w uśmiechu, mimo podbitego oka.
— Zagramy sobie mecz z Ōkami — odpowiedział Ukai, zakładając ręce na piersi. — A potem się zobaczy.
— Orinosuke-kun, co tam mamy w planie? — zapytał Kageyama, a jasnowłosy chłopak nawet nie musiał zaglądać do notatek.
— Po południu sesja na siłowni i basen — odpowiedział. Kageyama skinął głową i spojrzał na trenera.
— Ōkami wie, że mają z nami grać? — zapytał. Blondyn pokiwał powoli głową i spojrzał na drzwi.
— Powinni zaraz tu być — powiedział. — Zacznijcie w tym czasie rozgrzewkę.
Kageyama spojrzał wymownie na drużynę i rozpoczął bieg dookoła boiska.
Ukai usiadł na ławce obok menadżera i westchnął, wlepiając spojrzenie w siatkarzy. Nawet nie podniósł wzroku, kiedy usłyszał jak otwierają się drzwi do sali, a cała drużyna wchodzi do środka przy akompaniamencie wesołego szczekania.
— Dołączcie do nich — usłyszał kobiecy głos i zaraz po chwili dostrzegł wbiegających na boisko siatkarzy. Ciemnowłosa dwudziestopięciolatka usiadła obok blondyna i zawołała psa, który już po chwili położył się obok jej nóg. Orinosuke spojrzał na maltańczyka z uśmiechem i wystawił w jego kierunku dłoń, którą szczeniak zaczął po chwili lizać.
Nori już po chwili wziął psa na kolana, zapominając o właśnie korygowanym planie dnia. Minori spojrzała na swojego pupila i westchnęła.
— Lubi cię — zauważyła, a siedemnastolatek uśmiechnął się lekko.
— Najwidoczniej.
— Co robicie po południu? — zapytał Ukai, patrząc na kobietę.
— Siłownia? — westchnęła.
— Yhm... Nie. To my mamy w planie siłownię — sprostował Ukai, a kobieta zmierzyła go spojrzeniem.
— Ah tak? — zapytała. Nori spojrzał niepewnie na trenerów i wlepił wzrok w białe futerko Apolla.
— No wybacz, śliczna, ale byliśmy pierwsi — Ukai wzruszył ramionami, uśmiechając się złośliwie.
— Nie wydaje mi się — powiedziała, po czym wyciągnęła dłoń w jego stronę. — Wygrana drużyna bierze siłownie.
— Stoi — odparł pewnie Ukai i spojrzał na swojego kapitana. — Kageyama! Macie mi to wygrać, jasne?!
— Tak jest — odparł chłopak i zaczął wybierać skład.
— Aki — zawołała kobieta i uśmiechnęła się do nadbiegającego szatyna. — Wiesz co was czeka jak zawalicie ten mecz, prawda? — zapytała słodko. Licealista spojrzał na nią z przerażeniem.
— Nie, siostra, błagam cię...
— Przekaż reszcie — dodała tylko i założyła nogę na nogę, uśmiechając się szeroko.
Aki westchnął cierpiętniczo i wrócił do drużyny. Przekazał im szybko wiadomość od trenerki, a kiedy chłopcy usłyszeli słowa kapitana stanęli jak wryci, po czym ponowili rozgrzewkę, tym razem bardziej się do niej przykładając.
— Zaczynamy — zakomenderował Ukai i podniósł się z ławki. — Za cholerę nie chce mi się sędziować — westchnął. — Ishida?
— Myślę, że możemy nie być obiektywni — powiedziała. Ukai uniósł oczy ku niebu i westchnął. — Orinosuke, awansowałeś na sędziego — powiedział.
— Co? — spytał chłopak, przestając głaskać psa. Apollo szczeknął niezadowolony i trącił pyszczkiem jego dłoń. — Trenerze ja...
— Dasz sobie radę, znasz wszystkie zasady, najwyżej chłopcy ci doradzą. A ja pójdę na piwko — dodał szeptem i ruszył w stronę drzwi. — Wrócę za chwilę.
Orinosuke patrzył oniemiałym wzorkiem na trenera, po czym przeniósł proszący wzrok na trenerkę Ōkami. Ta tylko podała mu gwizdek i wstała, kładąc mu dłoń na ramieniu.
— Powodzenia — powiedziała. — Rozstrzygnij to sprawiedliwie — uśmiechnęła się i ruszyła za Ukaim.
Nori przetarł twarz dłonią i skierował kroki do wieży po drugiej stronie boiska.
— Dasz radę, senpai — powiedział Ichiro, kiedy jasnowłosy go mijał.
— W razie czego pytaj — dodał Kageyama, a chłopak pokiwał głową, zawieszając gwizdek na szyi.
— To będzie najgorszy mecz w waszym życiu — powiedział menadżer. — Postaram się, ale...
— Mniej gadania, więcej grania! — zawołał Shin. — Musimy to wygrać!
— Nie bądźcie tacy pewni — uśmiechnął się Kageyama.
— Serio, chłopie — westchnął Aki, patrząc na niego ze smutkiem. — Musimy.
***
Nori skierował dłoń w stronę swojej drużyny i gwizdnął niepewnie.
— Co?! Czemu?! — zawołał oburzony Suzuki, przeczesując palcami idealne włosy.
— Siatka — wyjaśnił szybko Tsukishima, a Nori pokiwał tylko głową. Shin zaklął cicho pod nosem i wrócił na swoją pozycję.
— Stary, jak to jest, że jesteś lotnikiem, a non stop wpadasz na siatkę? — zapytał Sato. Drugi z bliźniaków parsknął śmiechem, a adresat przytyku spojrzał na atakującego morderczym wzrokiem i pokazał mu środkowy palec.
— Szeregowy Mirai, radzę uważać — powiedział Aki ostro, a chłopak przewrócił oczami.
— Dobrze, MAMO — warknął czarnowłosy. Jego brat wciągnął ze świstem powietrze, udając oburzenie.
— Jak ty się do matki zwracasz!
— Trochę szacunku dla sierżanta — dodał Sato, uśmiechając się głupio.
— Starszy posterunkowy, do cholery — warknął Aki. — Takeru no!
Wicekapitan, zajęty poprawianiem nakolanników nawet na niego nie spojrzał.
— Słuchajcie się matki — powiedział. Aki uniósł ręce w geście rezygnacji i westchnął cierpiętniczo.
— No następny!
— Ōkami też ma matkę — zaśmiał się Nishihara, patrząc na Hinatę. — Kto by się spodziewał.
— Ta, tylko, że nasi rodzice się spotykają — powiedział Ichiro, po czym spojrzał z przerażeniem na kapitana, uświadamiając sobie co właśnie powiedział. — Cholera.
— Co to za reakcja? — zdziwił się Kageyama, wyciągając dłoń w stronę rudowłosego. Chłopak podał mu dłoń i uśmiechnął się, gdy czarnowłosy objął go w pasie. — To jakaś wielka tajemnica?
Ichiro zamilkł nie wiedząc jak to właściwie skomentować, po czym odwrócił się przodem do siatki. Żaden z członków Ōkami nie zauważył tego niespodziewanego wyznania. Byli zajęci sobą.
— Tato, on mnie bije! — powiedział płaczliwym głosem Takehiko, patrząc z wyrzutem na brata. Murakami i Kimura, dwaj najbardziej poważni członkowie drużyny, spojrzeli po sobie porozumiewawczo i westchnęli. Rozgrywający nachylił się do libero i szepnął mu coś na ucho, sprawiając, że tamten lekko się uśmiechnął.
— Czy ja was kiedykolwiek adoptowałem? — zapytał rzeczowym tonem Takeru. — I dlaczego robicie z nas małżeństwo? — skrzywił się, wskazując palcem kapitana. Aki obruszył się, zakładając ramiona na piersi.
— Akurat o to nie powinieneś się czepiać!
— Możemy wznowić grę? — zapytał Nori, a kapitanowie kiwnęli głowami, odrywając się od rozmów.
Serw należał do Karasuno. Hitoshi poradził sobie z zagrywką jak zwykle bezproblemowo. Kimura, jeden z najlepszych libero jakich poznał Kageyama, przyjął ją idealnie, posyłając piłkę do Murakamiego. Chłopak wystawił do kapitana, który z uśmiechem uderzył, trafiając w aut.
Uśmiech momentalnie zszedł z jego twarzy.
— Aki — zaczął Takehiko. — Wytłumacz mi, bo nie rozumiem. Potrafisz trafić w tarczę, oddaloną od siebie o trzy metry, jebanym nabojem kalibru poniżej dwadzieścia milimetrów, a nie potrafisz trafić piłką w boisko?
Aki spojrzał na niego beznamiętnie.
— Pierdol się.
Takeru westchnął ciężko i położył dłoń na ramieniu kapitana. Siatkarze spojrzeli po sobie i Aki westchnął ciężko.
— Ja go kiedyś zatłukę, Takeru — szepnął. — Mnie już nerwy puszczają.
— Widzę właśnie — powiedział. — Ale nie martw się, jeszcze go wychowamy.
Aki uśmiechnął się szeroko.
— Kocham cię, tatuśku — powiedział półszeptem.
— Nie przeginaj — ostrzegł Takeru, ale Aki wiedział swoje. W głębi duszy nigdy się na niego nie gniewał.
WIECIE KTO MA DZISIAJ URODZINKI?
NASZ CUDOWNY LIBERO ŌKAMI JUROU KIMURA!!!
Wszystkiego najlepszego, kochanie. Obiecuję, że w następnym rozdziale będzie cię więcej <3
Robię plebiscyt na najlepszy parring poza Kagehiną. Ten jest już oczywisty XD
Kocham was
~Beth
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top