#17

Ichiro jęknął głucho.

- Daleko jeszcze? Powiedzcie, że niedaleko. Matko! Daleko czy nie?!

- A tobie o co znowu chodzi? - zapytał Nishihara, patrząc na niego ze zdziwieniem.

- Muszę do łazienki - mruknął zniecierpliwiony chłopak. - Żądam postoju!

- Było iść przed wyjazdem - warknął na niego Kageyama.

- Dlaczego mamy obóz aż w Tokio? - zapytał z westchnieniem. - W Miyagi nie ma szkół?

- Mają dwie sale gimnastyczne, basen i własną siłownię. Dodać coś jeszcze czy tyle ci wystarczy? - zapytał, złośliwie Kageyama.

- Tobio, uspokój się - ziewnął Hinata, który dopiero co się obudził.

- No to będzie wesoło - westchnął Yamaguchi, krzyżując ramiona na piersi. Położył nogi na całej długości rzędu na końcu i oparł głowę o siedzenie. - Idę spać.

- Zaraz będziemy - powiedział Nori. - Nie opłaca się.

- Spanie zawsze jest opłacalne - mruknął Yamaguchi, zakrywając twarz bluzą.

- Popieram - powiedział Hinata, a jego głowa momentalnie opadła na ramię kapitana.

- Shoyō... - westchnął czarnowłosy ze zrezygnowaniem.

- Naprawdę, zaraz wysiadamy - jęknął Nori. - Tsukishima-senpai, możesz obudzić Hitoshiego?

Blondyn spojrzał na śpiącego tuż obok białowłosego siatkarza.

- Nie - odparł i poprawił bluzę, którą chłopak był przykryty.

- Naprawdę muszę wstać? - jęknął menadżer, podnosząc się z miejsca.

- Niech śpi - mruknął Tsukishima, opadając głębiej w fotel.

- Poddaje się - mruknął Nori i wrócił do rozmowy z kierowcą.

- No zaraz się posikam - jęknął Ichiro.

- I po cholerę ci był ten energetyk na stacji? - zapytał lekko zirytowany Nishihara.

- Języyyyk - jęknął Hinata cierpiętniczo, chowając twarz w bluzę kapitana.

- Już chyba nic im nie pomoże - westchnął Sakurai, odrywając wzrok od książki.

- To wszystko wina Yamaguchiego - westchnął rudowłosy.

- Co znowu? - warknął śpiący na tyle chłopak. - To przez Yui.

- Yui nie przeklina - powiedział z pewnością Hinata. Yamaguchi wciągnął ze świstem powietrze i wybuchnął takim śmiechem, że nawet kierowca się odwrócił.

- My na pewno mówimy o mojej Yui? - zapytał, ocierając łzę z policzka.

- No w naszej obecności nie zdarzyło jej się...

- Kurwa, muszę wam kiedyś nagrać jak się kłócimy - zaśmiał się Tadashi. - Przecież to co drugie słowo pada jakieś przekleństwo.

- Może sobie odpuść - westchnął Hinata. - Dla dobra dzieci.

Kageyama spojrzał na wicekapitana z przerażeniem.

- Dzieci? Shoyō, idź ty spać.

- Dwa razy nie trzeba mi powtarzać - mruknął chłopak i ponownie schował nos w materiał bluzy Kageyamy.

- Trenerze. Trenerze! Już prawie jesteśmy - powiedział Nori, szturchając mężczyznę.

- Nie mogę, mam spanko - mruknął półprzytomnie blondyn. Drużyna spojrzała na niego ze zdziwieniem. Yamaguchi zaśmiał się mało dyskretnie.

- I z czego rżysz? - zapytał Ukai, podnosząc się do pozycji względnie siedzącej.

- Skąd te teksty, trenerze? - zapytał.

- Z dupy - warknął na niego Ukai.

- Przestańcie dawać im wszystkim zły przykład, do cholery! - warknął Hinata, wstając z wściekłością. - Żyły sobie wypruwam na ich wychowaniu, a wy tu rzucacie mięsem na prawo i lewo!

- Sam przekląłeś, senpai - zauważył Ichiro.

- Nie pyskuj! Cholera to nie przekleństwo!

- Wypomnę ci to - powiedział Yamaguchi. Hinata westchnął ciężko i oparł na siedzenie, chowając twarz w dłonie.

- Przesadzasz, Shoyō - powiedział Kageyama. - To nie są twoje dzieci.

Hinata podniósł na niego niedowierzające spojrzenie.

- Nie moje dzieci, powiadasz?

- Nie, nie, proszę, Shoyō, przestań - westchnął Kageyama, ale było już za późno. Hinata się obraził.

- Ale cyrk odwalacie - mruknął cicho Hitoshi, przecierając zaspane oczy.

- Dzień dobry, Śpiąca Królewno - powiedział Yamaguchi. - Obudziłeś go pocałunkiem, Tsukki, czy sam wstał?

Orinosuke nie zbyt jeszcze przytomny zignorował uwagę chłopaka, jednak Tsukishima zmarszczył brwi.

- Czy ja ci kiedyś przyjebałem, Yamaguchi? - zapytał.

- Chyba się nie zdarzyło - odparł środkowy.

- O, czyli to będzie pierwszy raz - Tsukishima kiwnął głową. - Świetnie.

- Wysiadamy - zakomenderował Nori, zniecierpliwiony już do reszty. - Natychmiast.

***

- Rozpakujcie się i za dwanaście minut widzę was na stołówce - powiedział Ukai i razem z Norim odeszli załatwiać papierkowe sprawy.

- Ja śpię przy oknie! - wrzasnął Yamaguchi, rzucając się do wybranego miejsca.

- Chcę osobny pokój - westchnął Tsukishima, widząc jak Ichiro i Nishihara kłócą się o miejsce pod ścianą.

- Ja też - mruknął Hitoshi i ruszył w stronę wyjścia.

- A ty dokąd? - zapytał Tsukishima.

- Rozpakuję się wieczorem. Idę się przejść - mruknął. Blondyn ruszył za nim bez zastanowienia. Białowłosy spojrzał na niego z dołu.

- Jeszcze się zgubisz - prychnął blondyn. - Poza tym wolę iść z tobą niż siedzieć z tą bandą...

- TO JEST WOJNA, HIRO!

- Idiotów - dokończył z westchnieniem.

- Rozumiem - odparł atakujący i wsunął dłonie w kieszenie, ruszając długim korytarzem. Przez chwilę szli w milczeniu, dopóki nie trafili na stołówkę.

- Możemy już wejść? - zapytał cicho Hitoshi. Tsukishima wzruszył ramionami i nacisnął klamkę.

- Sierżancie! - usłyszeli i zatrzymali się w pół kroku. - On ma nóż!

- Ty też masz nóż.

- A tak.

- O hej - zawołał na ich widok jeden z bliźniaków, siedzący przy długim stole. Uśmiechał się dość niepokojąco, trzymając w dłoni nóż do masła. Hitoshi w pierwszym odruchu chciał się wycofać, jednak gdy tylko postawił krok do tyłu, wyczuł na swoich plecach twardy tors Tsukishimy.

- Aki Ishida - przestawił się kapitan, podchodząc do nich.

- Tsukishima Kei - odparł blondyn kiwając głową.

- Orinosuke Hitoshi - białowłosy poszedł w ślady senapia i skłonił się lekko.

- Gdzie reszta drużyny? - zapytał jeden z bliźniaków podchodząc do rozmawiajacych siatkarzy.

- Zaraz przyjdą - mruknął blondyn.

- O żesz - zaczął Yamaguchi, wchodząc na stołówkę. - Tsukki, nareszcie jest ktoś wyższy od ciebie - zaśmiał się, patrząc na bliźniaka. - O kurwa, ich jest nawet dwóch!

Czarnowłosy zaśmiał się melodyjnie.

- Shin Mirai, metr dziewięćdziesiąt siedem, miło mi - powiedział.

- Takehiko Mirai, również metr dziewięćdziesiąt siedem - przedstawił się drugi z bliźniaków, wyciągając rękę w stronę Tsukishimy. Blondyn, starając się nie okazywać swojego podziwu dla ponad przeciętnego wzrostu rodzeństwa, uścisnął mu dłoń.

- Myślę, że będziemy musieli poświęcić chwilę, żeby się lepiej poznać - powiedział Aki, uśmiechając się lekko.

- Zgodzę się - powiedział Kageyama, wchodząc do pomieszczenia razem z resztą drużyny. - Ale najpierw zjedzmy.

***

- Zacznijmy od was - zaproponował Aki, stając naprzeciwko Kageyamy, w rzędzie razem ze swoją drużyną.

- Kageyama Tobio, klasa trzecia, rozgrywający - powiedział i skłonił się lekko. - Mój wicekapitan...

- Hinata Shoyō, atakujący - uśmiechnął się rudowłosy. - Trzecia klasa.

- Nie da się was nie kojarzyć - uśmiechnął się jeden z członków Ōkami. - Jesteście jak chodzące legendy. Wasz szybki atak? Cudo.

- Dzięki - uśmiechnął się Hinata.

- Idąc dalej... - zaczął Kageyama. - Nasi środkowi, Tsukishima Kei i Yamaguchi Tadashi, klasa trzecia oraz Ichiro Kiyoshi, klasa pierwsza.

- Miło mi was poznać - powiedzieli chórem.

- Przyjmujący, Sakurai Akihito, klasa druga i Nishihara Hiro, pierwsza.

Szatyni uśmiechnęli się tylko i skłonili delikatnie.

- Dalej, nasz drugi atakujący, Orinosuke Hitoshi, klasa pierwsza i nasz libero, Takemura Kazunari, klasa druga.

- Ile ty masz wzrostu? - zapytał Shin, patrząc z góry na czarnowłosego okularnika.

- Metr sześćdziesiąt pięć - odpowiedział chłopak swoim obojętnym tonem. Drugi z bliźniaków parsknął śmiechem.

- Nawet Naito jest wyższy - zaśmiał się.

- Ej! - obruszył się niski chłopak, stojący obok wicekapitana Ōkami.

- Bez takich, chłopaki - ostrzegł Ishida, patrząc na nich z dezaprobatą.

- Kontynuując... - westchnął kapitan. - Nasz menadżer, Orinosuke Nori, klasa druga - powiedział, wskazując dłonią, stojącego na końcu chłopaka.

- Jesteście rodzeństwem? - zapytał Aki, patrząc to na Noriego, to na Hitoshiego.

- Tak - odparł starszy z braci, a młodszy tylko kiwnął głową.

- Nie pomyślałbym - mruknął Takehiko. - W ogóle nie jesteście podobni.

Bracia spojrzeli na siebie ze zdziwieniem.

- Jak to nie? - zdziwił się Sakurai. - Są identyczni!

- Nie, to my jesteście identyczni - powiedział Shin, obejmując brata ramieniem.

- Racja - mruknął drugoklasista z uśmiechem.

- Rozumiem, że pora na nas, tak? - uśmiechnął się Aki. Kageyama kiwnął głową i założył ręce na piersi. - A więc zacznijmy. Drodzy państwo, oto Ōkami.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top