Na misji

Naruko POV

Biegłam przez las najszybciej jak mogłam nie przejmując się niczym poza misją. Nawet z obciążnikami byłam najszybsza w wiosce, nie wspominając już o moim udoskonalonym Hiraishin.

"Chomei, Kokuo poszukajcie chakry Uchihy i Hyuugi. Ich będzie najłatwiej wykryć." Rozkazałam w umyśle.

"Hai" odpowiedzieli zgodnie.

"Kurama, możesz być potrzebny przy obronie dzieciaków przed mrocznymi. Wiem, że są w stanie się przez pewien czas chronić, ale nie mają jeszcze wystarczającej ilości chakry, by wytrzymać atak całej chmary."

"Hai" usłyszałam w odpowiedzi.
Szybko ustalili dokładne miejsce pobytu dzieciaków i jeszcze bardziej przyspieszyłam.

***

Wpadłam do kryjówki Lucyfera rozwalając kilka ścian i wznosząc tumany kurzu. Nikt mi przecież nie zabroni odrobiny zabawy, prawda? Zresztą, on i tak wiedział, że przyjdę, nie było więc sensu się skradać. Tym chciałam go tylko wkurzyć.

Bez najmniejszego problemu przebijałam się przez kolejne ściany, dopóki nie natrafiłam na pomieszczenie z wielką klatką. Kurz nie zdąrzył jeszcze opaść, a pięć par ocząt spojrzało na mnie zaskoczone tym niecodziennym widokiem. Szczególnie te fioletowe, które niekoniecznie pasowały do tego towarzystwa.

??? POV

Siedziałem w klatce razem z czwórką innych dzieci odrobinę starszych ode mnie. No, nie do końca. Tak naprawdę byłem od nich starszy ze trzy lata, ale dzisiejsze wydarzenia mnie zszokowały. Najpierw ja i moi przyjaciele zostajemy wciągnięci do dziwnego portalu i wysłani do innego wymiaru, potem okazuje się, że staliśmy się dziećmi i na koniec zostajemy porwani przez jakąś dziwną istotę. Teraz ja siedzę w klatce z czwórką innych dzieciaków, a one są w innym pomieszczeniu i tylko Kami wie, co się tam dzieje. Poprawiłem moje słuchawki i usiadłem wygodniej na szorstkiej podłodze.

Nagle przez podłoże przeszła fala wstrząsów, a z sufitu posypał się tynk i kurz. W oddali słyszany był cichy huk. Sytuacja ta powtórzyła się jeszcze kilka razy tylko huk był coraz głośniejszy. Kiedy jedna ze ścian posypała się, a na jej miejscu stała młoda kobieta w masce, wiedziałem, że wstrząs się już się nie powtórzy. Spojrzałem na nią zaskoczony, a dokładniej na jej lekko zakurzone, czarne, dopasowane do ciała ubranie z jedną, szarą częścią ochraniającą jej tułów i lewe ramię. Jeden z chłopców, chyba ten o czarnych włosach fryzurą przypominający kaczy kuper, szepnął:

- Kitsune-sama.

- Tak - odpowiedziała - a teraz słuchajcie mnie uważnie. Zaraz przywołam lisa i razem z nim będziecie musieli się bronić przed ewentualnymi cieniami. Macie działać razem i nie próbujecie zgrywać bohatera - powiedziała rozkazującym tonem. Nie wiem dlaczego, ale posłuchałem się jej. Normalnie już bym dawno rozwalił te kraty i tłukłbym wszystko i wszystkich wokół mnie, co uznałbym za wroga albo formę rozrywki w tym nudnym życiu. Wtedy usłyszałem głośne klaskanie z drugiej strony pomieszczenia. Odwróciłem się w stronę źródła dźwięku, a za mną reszta obecnych w pomieszczeniu. Na mojej twarzy wymalował się strach i obrzydzenie.

Naruko POV

Usłyszałam głośne klaskanie i mimowolnie spięłam mięśnie.

- Proszę, proszę. Moja droga Kitsune przyszła odebrać nieszczęsne dzieciątka na wycieczce - usłyszałam znajomy, ale znienawidzony głos. Spojrzałam w tamtą stronę z udawanym zaskoczeniem.

Stał tam Lucyfer i jego dwóch sługów. Trzymali oni dwie dziewczynki, które były całe posiniaczone, poranione i nieprzytomne.

- You! Asuka! Co on wam zrobił?! - krzyknął ten chłopczyk o fioletowych oczach, z ogromną troską w głosie.

"Chomei, Kokuo. Weźcie te dwie dziewczynki do reszty. I to migiem!" Powiedziałam w myślach do dwóch biju i, nie czekając na odpowiedź, przywołałam ich razem z Kuramą.
Cała trójka wykonała swoje zadania i zaczęła chronić dzieciaki. Ja w międzyczasie wyciągnęłam miecze i stanęłam przygotowana do walki z demonem. On wyciągnął swoje ostrza i przygotował się do ataku. Ruszył na mnie z kataną przygotowaną do zadania ciosu. Sparowałam cios kataną w lewej ręcę i kolejny drugą. Odskoczyłam od niego i przygotowałam się do zadania ciosu.

??? POV

Patrzyłem zszokowany na moje przyjaciółki. Co on im zrobił? Dlaczego one, a nie ja? One na to nie zasłużyły.

Spojrzałem jescze raz na Kitsune. Spod jej maski emanowała mieszanka uczuć. Nagle, wokół niej ukazały się trzy istoty. Jedna miała pięć ogonów, druga siedem, a ostatnia dziewięć. Ta o dziewięciu ogonach przypominała lisa i stanęła przed klatką, w której byliśmy zamknięci podczas gdy pozostałe ruszyły w stronę Asuki i Kasukabe. Szybko je przechwyciły i przeniosły je w okolice klatki i zniknęły w kłębie dymu. Ten lis spojrzał na to kątem oka i skupił się na tym, co działo się wokół niego, odtrącając ogonami wszelkie cienie. Skupiłem się i z całej siły uderzyłem w kraty, które skruszyły się po jednym, solidnym ciosie. Poczułem na sobie świdrujący wzrok kilku par oczu.

Sasuke POV

Razem z Kyuubim i innymi staraliśmy się odganiać wszelkich wrogów, kiedy nagle usłyszałem rumor za moimi plecai. Odwróciłem się w tamtą stronę i zobaczyłem tego małego blondynka z wyciągniętą pięścią. Niezważając na nas, zabrał ją szybko i pobiegł w stronę tych dwóch dziewczynek. Przeniósł je sprawnie do klatki i ułożył ostrożnie na nierównym gruncie.

- Kyuubi-sama, mógłbyś je uleczyć? - Zapytałem lisa. On skinął głową na tak i owinął dwa ogony wokół ich rąk.

Naruko POV

Parowałam kolejny cios Lucyfera, kiedy usłyszałam głuche uderzenie. Nie odwracając się od walki zapytałam:

"Kurama, co się tam dzieje?"

Przez moment nie słyszałam odpowiedzi, ale miałam ważniejszy problem w postaci mojego przeciwnika. Unikałam lub parowałam ataki Lucyfera.

"Kurama?" zapytałam.

"Gomen. To był tem mały blondynek w słuchawkach. On ma jakiś dziwny talent! Jednym uderzeniem rozwalił kraty."

Byłam lekko zaskoczona. Nie słyszałam jeszcze, aby ktoś od tak był w stanie coś takiego zrobić. Oczywiście wśród cywili. Na ułamek sekundy zatrzymałam się i mój przeciwnik postanowił to wykorzystać. W ostatniej chwili uniknęłam ostrza, które zachaczyło o banadaż na moim ramieniu, przecinając go. Biały materiał zsunął się, a czarny lekko odchylił, odkrywając fragment tatuażu feniksa. Widząc symbol, odskoczył ode mnie zaskoczony. Uśmiechnęłam się pod maską i wpuściłam odrobinę czakry do znaku, uaktywniając go. Feniks zalśnił i wyleciały z niego dwa płomienie. Oba strumienie przesunęły się po moich rękach, zamieniając czarne rękawiczki w popiół i w miejscu obu tatuaży tworząc złote bransolety i czerwone, skórzane, bezpalczaste rękawiczki na dłoniach. Potem uczepiły się moich pleców tworząc płonące skrzydła.

- Twój koniec jest blisko - powiedziałam i uśmiechnęłam się szerzej pod maską.

~~~~¤~~~~

I co myślicie o tym rozdziale?
Postanowiłam usunąć Timirę i zostawić crossover z serią: Mondaiji-tachi ga isekai kara kuru sou desu yo?
(Wiem, długi tytuł.) Mam nadzieję, że się spodoba.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top