Akademia
Naruko POV
Weszłam do klasy tuż przed nauczycielem, ale już chwilę po dzwonku. Z głupim uśmiechem, od któregoszczerze chciałam rzygać, zajęłam wolne miejsce w ostatniej ławce i czekałam na sensei'a. Był nim Iruka Umino, jeden z moich podwładnych w ANBU. "Ciekawe, co by zrobił gdyby wiedział, że jego kapitan jest w tej klasie?"
"Byłoby ciekawie... O wilku mowa." Iruka właśnie wszedł do klasy i szybko sprawdził obecność.
- Dobra, wy małe diabełki. Od dzisiaj macie nowego kolegę w klasie. Może przyjdziesz i się przedstawisz? - powiedział. Na te słowa wstałam i przytupując lekko, wyszłam na środek klasy.
- Jestem Naruto Uzumaki. Lubię ramen, a moim marzeniem jest zostać Hokage - krzyknęłam radosnym, niewinnym głosem. Hokage-sama dał mi taką misję, więc ja go wynagrodzę górą papierkowej roboty. Spojrzałam na klasę i uśmiechnęłam się tak szeroko, że aż mnie mięśnie twarzy rozbolały. Wróciłam na moje miejsce z którego miałam doskonały widok na Uchihę. Praktycznie cały czas miałam go na oku, ale i tak wyczułam u kilku osób inną, bardziej mroczną barwę chakry. Uaktywniłam jeden z nowych kekkei genkai jakim był byakugan i rozejrzałam się po sali. Pięcioro uczniów, w tym Sasuke, zostało zamienionych na istoty z chakry. Na mojej twarzy pojawił się grymas. Wiedziałam teraz, że ten dzień będzie naprawdę ciekawy.
Na przerwie odpoczywałam pod drzewem, kiedy pojawił się przede mną Inu. Powiedział mi, że Jiji mnie wzywa i gdzieś zniknął, prawdopodobnie czytać te swoje romansidła. Zrobiłam jednego solidnego klona i, pilnując by nikt mnie nie widział, użyłam na sobie genjutsu zmieniając swój crossdresowy wygląd na moją starszą wersję z przepięknym, sięgającym kostek warkoczem, a następnie założyłam maskę i kaptur, po czym użyłam Hiraishin, by zniknąć bez śladu.
Sarutobi POV
Przeglądałem właśnie nowe misje, które do nas przyszły, kiedy zuważyłem jedno dziwne zadanie. Po uważnym przeczytaniu, zdecydowałem się na oznaczenie go klasą SS i posłałem po Inu. Jego z kolei posłałem po Kitsune. Liderka ANBU pojawiła się w moim gabinecie niemal natychmiastowo, za co byłem jej w duchu wdzięczny. Podałem jej zwój ze świeżo oznakowanym zadaniem. Uważnie przeczytała jego zawartość i, ku mojemu zdziwieniu, z lekkim, pozbawionym humoru rozbawieniem powiedziała:
- Lucyfer sobie chyba jaja ze mnie robi. Mam z nim stoczyć pojedynek na miecze?!
Spojrzałem na nią zaskoczony. Zadanie tyczyło się pokonania jakiegoś wojownika o klasyfikacji SS i uwolnieniu pojmanych przez niego jeńców. Żeby tego było mało, opisany został jako mistrz kenjutsu. Skąd ona wiedziała, że akurat chodzi o Lucyfera?! Przecież jest wielu shinobi uzdolnionych w kenjutsu ma tyle, by nazywać ich mistrzami tej sztuki.
- Bierzesz to zadanie? - Zapytałem niepewnie, czując szerzący się pod jej maską uśmiech.
- Nie mam innego wyboru. Porwał kilka osób z klasy Iruki - stwierdziła z udawaną rezygnacją, jednak jej oczy mówiły co innego.
- Przecież wszyscy byli dzisiaj obecni! - stwierdziłem zaskoczony.
- To były istoty z chakry zdolne do idealnego naśladowania osoby podmienianej z wyglądu i z charakteru.
Jej słowa odjeły mi mowę. Nigdy nie słyszałem o czymś takim.
- Kto został porwany?
- Hyuuga, Nara, Uchiha i Haruno - powiedziała zaciskając pięści i gniotąc zwój z zadaniem. Spod maski jej oczy ciskały piorunami i emanowały czerwonym blaskiem, który aż za bardzo przypominał mi Sharingana, chociaż bardzoej bym obstawiał chakrę biju. Uspokoiłem ją i kazałem wyruszyć natychmiast.
Naruko POV
"Oj Lucyferze. Podpisałeś właśnie swoją śmierć. Aby porwać kogoś, kto jest pod moją opieką. Oj. Chyba resztki twojego mózgu wyparowały."
"Tylko pamiętaj. Długa i bolesna jest lepsza od szybkiej."
"Tam będą dzieci!" Wydarła się Chomei, która miała rację.
"Coś się wymyśli. Ostatecznie wymarzę im pamięć" powiedziałam zgarniając dwie, unikatowe katany. Wiedziałam, że mi się przydadzą. Nie będę przecież walczyć bronią, która złamie się po jednym ataku. Przeniosłam się pod bramę i niezauważona opuściłam wioskę. Skierowałam się w stronę kryjówki Lucyfera. Jednego byłam pewna, on nie wyjdzie stamtąd o własnych siłach, jeśli go tam wcześniej nie pogrzebię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top