Rozdział 8 - Nieznane uczucie

Po całej akcji udałem się na plac treningowy. Pewnie niedługo będzie zbiórka. Nie chciałbym się spóźnić, tym bardziej że scena przed kilku minut ciągle siedzi mi w głowie. Próbowałem podczas drogi wszelkich sposobów, aby się jej pozbyć. A ta siedziała jak najęta. Jednak trudno się nie przyznać, Hinata ma ładne ciałko. Trochę takie jak baba kształty, ale jednak. Ciekawe jak by się z nim uprawiało stosunek?

- Boże! O czym ja myślę?! - karciłem się w myślach, rumieniąc się dodatkowo.

Za nim wszedłem na plac, opanowałem swoje hormony. O dziwo nie było jeszcze wszystkich. Całe szczęście, przynajmniej miałem pewność, że się nie spóźniłem. Dołączyłem do grupy, po chwili przyszedł generał.

- A gdzie reszta?

- Jeszcze nie przyszli - odpowiedział jeden z kadetów. Noya spojrzał na zegarek, umieszczony na jego lewym nadgarstku.

- Spóźniają się - spojrzał na mnie, podejrzanie. Przyznam, trochę się zląkłem. - Zaczniemy bez nich, za karę będą mieli dodatkowe ćwiczenia. Dziesięć kółeczek wokół polany na rozgrzewkę! Już!

I tak zaczęliśmy robić jakieś durne kółka. Gdy robiliśmy dziewiąte kółko, to przyszła reszta od działu. Dostali niezły raban i za karę robili piętnaście kółek wokoło polany. Uśmiechnąłem się delikatnie do siebie.

~*~

Właśnie poskładałem wszystkie papiery. Uśmiechnąłem się na to, bo mam dzięki temu wolne popołudnie. Jednak dalej jestem nieco wkurzony i zarumieniony.

Głupi Kageyama! Nie powinno się nigdy to stać.

Teraz boję się trochę, gdy go zobaczę. Co prawda nic nie mówił, gdy mnie zobaczył, tylko odwrócił wzrok. Byłem mu za ten czyn wdzięczny. Przynajmniej moja godność nie ucierpiała, a bardziej mam taką nadzieję.

Poszedłem tylko zanieść papiery o nowych rekrutach do Yachi i mogłem się udać w stronę placu treningowego, na którym ćwiczyli kadeci generała Noyi. Muszę sam sprawdzić, jeszcze dzisiaj, jak idzie wszystkim nowym kadetom. Dlatego przyjdę nie zapowiedzianie. Nie możemy być w tyle, tym bardziej że zbliża się wojna. Planujemy napad na jeden z obozów zagłady. Musimy zdobyć  więcej broni i wyszkolić więcej ludzi. Mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle.

Wchodząc na plac, widziałem, jak cześć kadetów biegała, a druga część razem z Noyą strzelali w tarcze. Obserwowałem ich chwilę z daleka, zapisując zarazem w notesie umiejętności, za nim podszedłem.

- W szeregu zbiórka! - krzyknął niższy ode mnie chłopak, kiedy byłem wystarczająco blisko. Na zawołanie wszyscy kadeci, razem z Kageyamą, ustawili się w zbiórce, na baczność.

- Więc? Jak idą szkolenia? - zapytałem, stając naprzeciw Noyi, z kamienną twarzą. Przyglądałem się chwilę wszystkim. Obok mnie stało wiele wyższych ode mnie osób. Jednak też niektóre były w moim wzroście. Większość cieszyła się, gdy stała. Pewnie dlatego, że nie musieli robić już kółek.

- Dobrze jak na razie, właśnie sprawdzam umiejętności strzeleckie kadetów.

- A ci, co robili kółka?

- To była ich kara, za spóźnienie się na zbiórkę.

- Rozumiem. Mogą wrócić do ćwiczeń.

Na moje polecenie, wszyscy obecni wrócili do swoich zajęć. Ja w tym czasie odszedłem kawałek dalej, przedyskutować pewne sprawy z Noyą. Musiałem powiadomić przy okazji o zgromadzeniu, na którym będziemy rozmawiać o kolejnym napadzie.
Przez całą rozmowę, czułem na sobie czyiś wzrok. Łatwo się domyśliłem, kto to był. Czarnowłosy nie szczędził na dyskretności. Porozmawiałem z brązowookim także o nowych. Ich umiejętności były przeciętne, poza grupą czterech osób, w której był chłopak znaleziony w wozie.

- Kageyama jest spokojny i nie wygląda, jak by chciał coś nam zrobić, ale jego umiejętności pokazują, że na pewno brał kiedyś udział w wojnie. Nowy kadet nie umiałby tyle rzeczy na raz. - zaczął temat.

- Jednak musimy mieć się na baczności. To może być tylko przykrywka - odpowiedziałem, przypominając sobie dzisiejszą scenę z rana. Jak na złość, pojawiły mi się wypieki na twarzy.

- Wszystko dobrze Shoyo?

- Tak. Tylko jestem zmęczony. - westchnąłem cicho, kiedy przestały mnie piec policzki.

- Ile jeszcze masz grup do sprawdzenia?

- Jeszcze grupa Tanaki i Asashiego. Resztę grup już sprawdziłem. - spojrzałem w notes, aby się jeszcze upewnić, czy tylko te dwie grupy mi zostały. Nie pomyliłem się - będę się już zbierać. Nie zostało mi wiele czasu do obiadu.

- Rozumiem... - spojrzał na swoich - Kageyama!

Zawołał go, co mnie zdziwiło lekko. Co on chcę zrobić?

- Tak? - Czarnowłosy podszedł do nas, z kamienną twarzą. Teraz dopiero zauważyłem, że jest ode mnie o głowę wyższy, nigdy jakoś nie zwróciłem na to uwagi. Serce jakoś mi tak, zaczęło bić szybciej, z niewiadomego powodu - Odprowadzisz Marszałka Hinate do obozu.

- Dobrze. - odpowiedział czarnowłosy, bez najmniejszego, ale.

- Że co?! - pomyślałem, próbując opanować bicie swojego serca - Wiem, że się o mnie troszczysz, ale nie ma takiej potrzeby. Dam sobie radę. - zwróciłem się w stronę Noyi, na co ten tylko się uśmiechnął.

- Nalegam.

- Uh. Niech ci będzie... Ale ten ostatni raz. Chodźmy już - ostatnie zdanie powiedziałem, w stronę czarnowłosego, po czym ruszyłem w stronę lasu. Ten podążył za mną.

Szliśmy obok siebie, w odległości czterech kroków. Czułem się strasznie nieswojo, kiedy na mnie zerkał co jakiś czas. W dodatku serce mi biło jak oszalałe. 

- Więc? Jak ci się podoba tutaj? - zagadałem, lekko się jąkając.

- Nie jest źle... Ale przyznam, że macie tu miłą atmosferę. Tylko Generał krzyczy jak najęty.  - zaśmiałem się pod koniec, a gdy się odwróciłem w stronę chłopaka. Ten mi posłał delikatny, ale piękny uśmiech. Serce dosłownie przez chwilę stanęło, a w brzuchu poczułem motylki. Odwróciłem szybko wzrok, chcąc ukryć rumieńce, na twarzy.

- Co się ze mną dzieje?!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top