Rozdział 1 Jedyny Żywy

Z samego rana wszyscy się spakowaliśmy i ruszyliśmy na miejsce.

Czekaliśmy na wóz, z niewolnikami, jakieś kilka minut. Byliśmy zaopatrzeni w broń i odpowiednie odzienie, na wypadek gdyby nam się nie udało.

- Wóz jedzie... - szepnął do mnie Noya. Przygotowałem się do strzału.

Słychać było konie, co było w tych czasach dość dziwne, ale co tam. Widać już było jeźdźców i wóz. Podniosłem dłoń, aby dać znak do przygotowania. Pociągnąłem za spust, strzelając w jedno koło, które odpadło. Jeźdźcy szybko opanowali sytuacje. Szybko pobiegłem i zabiłem jednego, a drugi zdołał uciec. Wypuściłem spłoszone konie, a moi ludzie zrobili resztę. Otworzyliśmy, zabite deskami drzwi od wozu. Gdy wszedłem do środka, panował tam straszny smród. Gdy światło dostało się do środka, zobaczyłem na ziemi pełno martwych ciał. Nie które świeże, niektóre stare. Część z tych ludzi została zastrzelona. Aż chciałoby się wymiotować na ten widok.

- Przeszukać cały wóz. - odparłem do Tanaki, a ten wykonał mój rozkaz. Pomogłem im szukać.

- Szefie! Jest tutaj jeden żywy!! - krzyknął jeden z moich. Podszedłem do niego, na ziemi leżał czarno włosy chłopak.

- Co z nim?? - zapytałem.

- Pół przytomny, ale żyje. Jedynie ma po mniejsze rany. - przyjrzałem mu się. Miał czarne włosy, które opadły mu na twarz. Na lewym oku miał długą bliznę, od czoła, przez oko aż do policzka. Ubrany był w czarne, poszarpane ubrania, jedynie wyróżniała się biała chusta, którą miał mocno związaną tak, żeby zasłaniała usta, aby pewnie nie mógł się odezwać. Nadgarstki jak i kostki miał związane ze sobą. Ale jedno mnie zmartwiło, na jego bluzce w okolicach brzucha miał czerwony ślad na ubraniach.

- Zabrać go, może zdobędziemy jakieś informacje... - zwróciłem się do mojego.

- Hai! - odpowiedział i poszedł po innych.

- Dziwne... Wydajesz mi się dziwnie znajomy.... - szepnąłem do siebie, patrząc na chłopaka. Rozwiązałem chustę.

Po chwili przyszli moi ludzie i zabrali czarnowłosego. Schowaliśmy wóz tak, aby nikt go nie widział. Potem wróciliśmy do naszej bazy. Tam się nim zaopiekowaliśmy, opatrzyliśmy jego ranę na brzuchu, czekając, jak się wybudzi. W jego ubraniach znaleźliśmy, jego dowód rejestracyjny. Dzięki temu dowiedzieliśmy się parę przydatnych rzeczy, na przykład, że nie będzie jednym z nas. Jest strażnikiem w obozach. Jest jednym z tych, którzy nas powybijali i zamknęli w obozach zagłady. Tylko ciekawiła mnie jedna rzecz...

Co on robił w środku wozu, razem z innymi niewolnikami...??? Może zdradził swoich, co raczej było mało prawdopodobne. W tych czasach każdy by chciał do nich dołączyć. Pełno wygód, energia, ciepła woda. A to wszystko robili niewolnicy, harujący o zaledwie kromkę chleba. Byleby tylko przetrwać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top