Rozdział 2
Czarnowłosa trwała w bezruchu i spoglądała na nich. Nie mogła uwierzyć, że pamiętał, jak to ona zawsze nosiłam włosy związane wstążką. Minęło bardzo dużo czasu od jej ucieczki, a on nadal to pamięta. Akira założyła maskę na twarz i zaczęła się powoli wycofywać do momentu, gdy spowodowała, że jedna z dachówek zjechała w dół i uderzyła o ziemię łamiąc się. Zamarła ponownie i spojrzała na trójkę przyjaciół. Patrzyli wprost na nią. Momentalnie wszyscy wyjęli shurikeny, uznając ją za intruza, może i słusznie. Dziewczyna ani drgnęła. Po chwili jednak wróciła do rzeczywistości, poprawiła swoją maskę, jakby obawiając się, że spadnie, złożyła szybko odpowiednie pieczęcie i zniknęła, gdy broń poleciała w jej stronę, pozostawiając po sobie tylko dym.
Pojawiła się w lesie niedaleko wioski. Chciała od razu biec dalej, nie patrząc się za siebie, jednak gdy przeniosła ciężar na jedną z nóg, syknęła cicho i upadła na ziemię. Spojrzała na swoją kostkę. Wystawał z niej shuriken, tak samo jak z ramienia. Obwiniła za to wszystko swoją opóźnioną reakcję i nagłe zacięcie. Na domiar złego wyczuła, że jej bliscy, winni tym raną, się zbliżają do niej w zawrotnym tempie. Nie zastanawiała się skąd wiedzieli, że to tu się pojawi. Wyciągnęła broń ze swojego ciała i szybko owinęła rany bandażem, który zawsze zabierała ze sobą na dłuższe "wycieczki". Następnie wstała i zaczęła biec przed siebie. Ból, który był spowodowany przez rany na pewno jej to utrudniał, ale starała się go ignorować. Modliła się w duchu żeby jej nie dogonili. Stwierdziła, że nie była jednak gotowa, by się z nimi spotkać. Nie chciała tego dzisiaj. Zmieniła zdanie.
Odwróciła lekko głowę, by spojrzeć czy już ich widać. Na jej nieszczęście byli już kilka metrów za nią. Zdecydowanie za blisko. Mruknęła coś cicho pod nosem. Miałam dwa wyjścia, albo biec dalej, albo walczyć z nimi. Pierwsza opcja bardziej jej podpasowała, ale jednak gdyby nie zdołała im uciec i tak się skończyłoby się to walką. Bez ryzyka nie ma zabawy, stwierdziła. Zatrzymała się gwałtownie i odwróciła do nich jednocześnie rzucając kunaiami. Jej "przeciwnicy" umiejętnie je uniknęli, nie wzruszeni jej działaniem.
Naruto zaatakował jako pierwszy, jednak czarnowłosa spokojnie zablokowałam jego atak i podcięłam mu nogi. Wybiła się w górę na jednej nodze unikając przy tym atakującej Sakury, by następnie odbić się od jej pleców powodując, że różowowłosa poleciała na ziemię. Metody walki Akiry były raczej dziecinną zabawą niż próbą obrony, ale nie chciała ich skrzywdzić, jeśli w ogóle było to możliwe. Zaczęła się rozglądać za trzecim "przeciwnikiem" jednak nigdzie go nie mogłam dostrzec, a nawet wyczuć.
Odwróciła się z zamiarem odejścia gdy zobaczyła biegnącą na nią całą trójkę, a na czele biegła "jej" zguba. Szybko złożyła pieczęcie, odchyliła lekko maskę i z jej ust wyleciał strumień wody, który po chwili zmienił się w lodowe igły. Cofnęła się do tyłu, poprawiając obiekt chroniący jej tożsamość. modląc się w duszy żeby ich uniknęli i odwróciła się ponownie w zamiarze ucieczki jednak wpadłam na kogoś. Ta osoba szybkim ruchem powaliła dziewczynę na ziemię i unieruchomiła. Był to kto inny jak Sasuke, który aktualnie dodatkowo trzymał przy szyi Akiry kunaia. Syknęła cicho, rozluźniła się.
Czekała aż poderżnie jej gardło, jednak on ani drgnął, za to dołączyli do nich Naruto i Sakura, którzy wymienili się spojrzeniami z Sasuke.
-Kim jesteś i co robiłeś w wiosce?
Akira milczała. Blondyn westchnął i kucnął obok a swoją dłoń położył na masce. Dziewczyna wypuściła powietrze z cichym świstem i zaczęła się szamotać, jednak czarnowłosy mocniej przycisnął ją do podłoża przez co wydała z siebie kolejny syk. Po chwili jej maska znalazła się na ziemi a cała trójka zamarła w bezruchu. Sakura cofnęła się lekko, Naruto wstał powoli nie dowierzając a Sasuke zabrał od jej szyi broń. Milczeli, wszyscy.
Spoglądała na nich swoimi kobaltowymi oczami w ciszy. Nie wiedziała co powiedzieć ani jak zareagować. Sasuke powoli wstał i pomógł jej się podnieść. Akira wzięła głębszy wdech i wyprostowała się, uciekając spojrzeniem na bok.
- Witajcie. Sporo czasu minęło...
~~~~~~~~~~~~~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top