7
Wilk
-OLIVIEEEEER !!! - zawołałam jednego z moich sług. Był moim ulubionym, najlepiej mi się z nim rozmawiało. Z moich obserwacji wynika że jest z nich wszystkich najbardziej dojrzały, gdy z nim się porozumiewiałam często czułam się jak równy z równym.
-Tak, pani?- stanął w progu mojej komnaty, a ja pokazałam mu, że ma usiąść przy mnie,gdy to zrobił zaczęłam mówić.
-Rozmawiałeś z Raffą albo Michealem o ich podróży?
-Tak.
-Opowiedz mi trochę o wybrańcach.
-Tak więc, do jako pierwszego dotarliśmy do Macieja. Akurat gdzieś wyjeżdżał, całe szczęście, że spotkaliśmy go jeszcze dość blisko jego rodzinnego małego miasteczka. Gdy zajechali mu drogę zapytał wprost ,,czego chcecie?". Pojechali z nim w ustronie miejsce i kazali mu zdjąć kaptur, zsiąść z jego klaczy i dla pewności przemienić w trzecią i drugą postać. Buntował się przez chwilę, ale gdy powiedzieli w jakiej są sprawie zgodził się, a chłopaki zrobili to samo co on, nie licząc przemian. Micheal pisał raport, a Raffa rozmawiał, tak z resztą było w każdym przypadku. Nie rozmawiali długo.
-Ale jak zareagował na list?
-Ponoć od razu go otworzył przy nich i przeczytał na głos całość. Po chwili zastanowienia zapytał tylko ,,Gdzie mam się zjawić?". Wytłumaczyli mu jak najbardziej dokładnie adres, o ile adresem można nazwać miejsce pod drzewem w lesie, na polanie. Na wrazie czego kazali mu poczekać na resztę w mieście około godziny na północny zachód, w karczmie ,,Złoty młyn", by dotarli na miejsce razem i żadne się nie zgubiło. Był już spakowany, więc od razu chciał wyruszać, przestrzegli go tylko by uważał na ludzi króla, a on kiwnął głową odgalopował.
-Rozumiem, kto był następny?
-Następnie trafiliśmy do Kariny. Ukrywała się naprawdę dobrze. Dobrze, że kazaś Twojej babce nauczyć nas zaklęcia wykrywającego niewidzialne. Ukrywała się wśród bezdomnych w trzeciej postaci. Jakby nigdy nic, jeden z nich chwycił ją za ramię i wciągnął przed siebie na konia. Naprawdę długo się szamotała. Mniej więcej do momentu, gdy nie wjechali w ciemny zaułek i nie zaczęli jej wszystkiego po kolei wyjaśniać. Tak samo kazali jej się przemienić w pozostałe formy i pojechać najpierw do Młyna, wpierw starając się określić miejsce polany w lesie. Ona akurat miała szczęście, bo karczma znajduje się w jej mieście. Po tym wszystkim ponoć wróciła na chwilę do domu, by przebrać się w lepsze ubranie, spakować najpotrzebniejsze rzeczy i pozbyć zapachu bezdomnego.
Następna była Łucja. Chyba wzięła ich za ludzi króla, gdy w końcu znaleźli jej rozpadającą się chatkę w środku lasu. Mimo że było na dworze dość chłodno, siedziała przed domem z jakimś małym chłopcem, otulając go ramieniem. Gdy ich dostrzegła nagle się podniosła i zaczęła błagać, by ją zostawili, że nie chłopak jest sierotą, że nie zrobiła nic złego. Kazali jej się uspokoić i wyjaśnili sytuację, podając list, przeczytała i wysłuchała zerkając niepewnie na małego. Przemianiała się, tak jak prosili. Po wszystkim dość długo zastanawiała się, a na rumianej twarzy widać było, że intensywnie myśli. W końcu się zgodziła, a oni wyruszyli dalej, tym razem do Pawła.
Był akurat pod zwierzęcą postacią, gdzieś wokół niego latał wielki pies. Widząc gości, kazał chwilę poczekać. Wszedł do domu, po czym wyszedł przemieniony w człowieka i ubrany. Przedstawiali sytuację, natomiast on w tym czasie zadawał dużo pytań, przemienił się i przeczytał list. A na pożegnanie powiedział ,,wchodzę w to".
Ostatnia była Julia. Wjechali w mroczną część lasu. Jechali dłuższą chwilę i nic nie wskazywało na to, że w tym lesie ktokolwiek mieszka. Jedynie kruki latały cały czas nad nimi i krakały. Już mieli zawracać gdy przed nimi na środku drogi pojawiła się postać z czarnymi skrzydłami i opaską na pół twarzy. Trochę wyglądała jak demon. Lekko się przestraszyli, tak samo jak ich konie. Mierzyła ich zimnym spojrzeniem, po czym powiedziała mniej więcej tak: "Co wy sobą reprezentujecie że wkraczacie na nie swój teren, nikt was nie nauczył szacunku? Kim wy w ogóle jesteście?". Przedstawili się jej, podali list i wytłumaczyli sytuację. Nie byli pewni czy im się zdawało, czy nie, ale chyba ucieszyła się, gdy mówili o tym, że będzie musiała opuścić swój rodzinny dom. Praktycznie od razu wyruszyła, zabierając tylko kilka rzeczy.
-Dziękuję Olivierze. Na mnie chyba też już czas. Muszę się teraz przygotować na spotkanie z nimi. Co o mnie wiedzą?
-Ym.... No.... No tyle co napisałaś w liście, Pani.
-Przecież na liście złożyłam tylko podpis ,,Wasz Alfa"
-yyyyy.... No to tyle wiedzą
-Świetnie, okey. To może być ciężkie... Możesz już odejść.
-Dziękuję, Pani.
Ciekawe jak zareaują, gdy mnie zobaczą. Przecież oni pewnie myślą, że jestem facetem, bo to zawsze mężczyźni byli wybierani na Alfy. I co mam im powiedzieć?
Cześć, od dzisiaj jestem waszym nowym alfą, fajnie, że przyszłoście? Na to spotkanie trzeba będzie się przygotować.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top