10

Lis

Gdyby był mną poczekałby w skupieniu, ale nie, nie każdy jest lisem, niektórzy otrzymują niedźwiedziego zwierzoducha. Tak więc nagle wielka mocarna ręka przyszpiliła tajemniczego właściciela konia do drzewa z taką siłą, że mogłaby na spokojnie połamać żebra.

-Kim ty jesteś... Dziewczyna?! - odezwał się swoim niskim, ni to zdziwiony, ni to wprawionym w zakłopotanie głosem
-Nie, Twój przyszły Alfa durniu- nieznajoma chyba zaczęła się przemieniać, ale trochę inaczej niż ja, albo reszta dziewczyn, my nie rosłyśmy a jej dodało się w okolicach dwudziestu centymetrów. W momencie w którym zaczynał już rozluźniać chwyt, ona szybkim, zręcznym i niezwykle celnym ruchem uderzyła go... łamiąc mu kark?! A ten padł na ziemię bez ruchu. Byłam w całkowitym szoku, nie wiedząc co powiedzieć. Miałam płakać po stracie bruneta, czy oklaskiwać działania Alfy?

-No co? Nie patrzcie tak, on zaraz się uzdrowi, jest też żywiołakiem ziemi, nie zapominajcie o tym- mówiła jakby nigdy nic, podnosząc powoli na nas swój wzrok. Jej oczy jakby świeciły, jarzyły się w kolorze niebiesko-szarym, ale to nie była zwykła szarość, jej oczy były jak sztylety świecące w mroku, o inteligentnym i doświadczonym spojrzeniu. Gdy mówiła co jakiś czas połyskiwały długie kły.  Na ramiona opadały jej długie, niezwykle gęste czarne włosy, które potęgowały efekt mocno byłego lica i podkreślało ostrość rys twarzy, które mimo grozy miały w sobie coś niezwykle pięknego. Wyglądała jak młoda bogini, po prostu miała w sobie to coś, budzącego respekt i chęć oddania pokłonu. Gdzieś tam w tle można było usłyszeć i zobaczyć jęki podnoszącego się powoli obrażonego na cały świat Niedźwiedzia. Pojękiwał chyba coś o niesprawiedliwy traktowaniu czy coś.

-Juliaaaa!!! - młody Nigel bez najmniejszych oporów biegł w jej strony, jakby była jego niańką. Złapałam go praktycznie w locie, gdy przebiegał obok mnie. Znali się?!

- Możesz go puścić, spokojnie, nic mu nie zrobię, choć Szymon do mnie.- Mały wyrwał do niej jak do ulubionego pluszaka, a jak się domyślam Julia wymamrotała coś pod nosem w stylu ,,typowa Luna" po czym przemieniła się znów w ludzką postać i przykucnęła by być na tej samej wysokości co dziecko- Szymon, ile razy mówiłam, nie  oddalaj się w trakcie polowań, bo to może się źle skończyć

Szymon? Już nie Nigiel? O co tutaj chodzi?

-No ale ja zauwazyłem klólicka, a wy się zawse cesycie ze zwiezontek, a potem on dzieś uciekł i nie wiedziałem dzie jestem, i się zgubiłem, i  zimno mi było, i chciało mi się spać, i sobie usiadłem pod jakimś dzewem i sobie siedziałem, i potem psysedł jakiś dziwny lis, i się zamienił w niom- w tym momencie wskazał na mnie, a ja poczułam skonsternowanie- i zrobił mi ciepło, i potem zablał mnie do takiego małego domku, i dał mi herbatki, i...

-Przygarnęłaś go? - zapytała patrząc mi prosto w oczy wyczekując odpowiedzi

- Tak, a co miałam robić, nie mogłam go zostawić na mrozie, umarłby z wychłodzenia i tak już był prawie cały siny. Musiałam no...- Alfa podeszła szybkim krokiem do mnie

-Nie wiem jak Ci dziękować, ocaliłaś mojego młodszego brata, w nagrodę uczynię Cię moim zastępcą, jestem Ci wdzięczna, naprawdę- delikatnie skinęła głową, a ja mogłabym przysiąc, że zrobiłam się dużo bardziej czerwona niż zazwyczaj mam to w zwyczaju

-Tutaj chyba zaszła pomyłka, to nie jest żaden Szymon, to jest Nigiel

-A więc takie imię sobie wybrał? -uśmiechnęła się z pobłażaniem do młodego i przewróciła oczyma zwiększając niezrozumienie sytuacji jeszcze bardziej. Wymieniłem się szybkimi spojrzeniami z Kariną i  Skrzydlatą, nasze spojrzenia mówiły to samo: CO SIĘ TUTAJ ODKSZTANIA- Już wyjaśniam, nie zaszła żadna pomyłka, Szymon jest moim młodszym bratem. Był szkolony, jak każdy w mojej rodzinie do tego, żeby ukrywać naszą tożsamość, kiedy nie będziemy we własnym gronie,  wśród obcych. W innym wypadku ktoś  mógłby nas rozpoznać

-Dlaczego się ukrywacie? - wyjęła mi to pytanie z ust Karina

-Dawno temu mój przodek władał ziemią od Karlich Gór do Białego Jeziora, jeden z poprzednich władców, bodajże nazywał się on Piotr, tak on należał jeszcze do prawdziwych władców wyznaczanych przez Nathi, powierzył mu ten skraj ziemi a mój przodek miał pilnować tych ziem. Do teraz jesteśmy dość bogatym rodem. Gdyby ktoś odkrył tożsamość Szymona, prawdopodobieństwo tego, że zostałby zakładnikiem gwałtownie by wzrosła.

-Jeżeli już się spotkaliśmy, co teraz? - zapytał nieco onieśmielony, ale wciąż męskim głosem Maciej, przełykając głośno ślinę w środku zdania

-Ehhh... Musimy odstawić tego małego dzieciaka do domu- odpowiedziała dość rozsądnie

-To ja proponuję jeszcze tutaj przenocować- zaproponowałam

-To ja pójdę na nocną wartę- Skrzydlata rozprostowała swoje wielkie skrzydła i prawie natychmiast wbiła się w powietrze osiadając na najwyższych gałęziach wielkiego dębu.

- Wy jesteście Maciej i Paweł, co nie? Moglibyście uwiązać nasze konie gdzieś w  w jednym miejscu?- skinęli głową i zajęli się końmi- a wy- tutaj spojrzała wymowie na mnie i Karinę- pomożecie rozbić mi obóz, Szymon choć z nami.

Robota szła sprawnie, każdy odnajdywał się w swoim zadaniu. Kiedy już wszystko było gotowe okazało się, że Alfa ma trochę zapasów, głównie mięsa, zestawiliśmy je z naszymi darami lasy, co dało razem dość pokaźną kolację. Chłopcy przynieśli gałęzie, Karina podłożyła ogień. Ognisko wybuchnęło pięknym płomieniem ogrzewając kawały mięsa nabite na patyki. Po chwili również dołączył do nas Kruk. A ja? Ja cieszyłam się naszym pierwszym wspólnym ogniskiem.

....................................


858 słów

HentayBoy masz i się ciesz 😊

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top