Rozdział 9

- Co..? - Sakura patrzyła na niego ze zdziwieniem zupełnie niestosownym do słów Kakashiego. Zupełnie jakby w jej głowie powiedział co innego, coś, co może chciała usłyszeć, jednak sprowadził ją na ziemię powtarzając. 

- To nowe.. oko, ostatnio mnie bardziej boli. - czuł się jak kretyn, cała pewność siebie i wszystko, co miał w głowie zniknęło gdy tylko wszedł do gabinetu i dotarło do niego co właściwie się dzieje. 

- Ach tak.. tak... usiądź na leżance, czcigodny... - wzięła mała latareczkę i podeszła bliżej - sprawdzę... - lekko rozchyliła jego powieki - Jest lekkie podrażnienie... może jakieś krople...

- Sakura.. - zanim zdążyła zabrać rękę, Kakashi położył dłoń na jej dłoni i zatrzymał na swoim policzku - Unikałaś mnie... - przymknął na chwilę oczy, a dziewczyna czując serce w gardle nawet nie drgnęła. Czuła, jak Hatake ociera policzek o jej dłoń i pocałował jej delikatną skórę przez materiał maski, po tym ją puścił - Wybacz... po prostu... chwilami wydajesz się nie być do końca szczęśliwa. 

- Bo.. Bo to jest bardzo nieoczywiste szczęście! Jest inne, tak, jak Sasuke jest inny...

- Założyłaś naszyjnik... - przerwał jej nagle, ale to jedno zdanie mogło zastąpić cały wywód z argumentami 

- Tak... Jest.. piękny... - w końcu spojrzała mu w oczy i zrobiła trochę niepewnie krok w przód, tak że nogą prawie dotknęła nogi siedzącego na leżance Kakashiego. Uderzyło ją to, że jego bliskości się nie obawiała - Ja... Zachowałam się głupio, czcigodny... wyszłam bez słowa...

- No tak - wytknął jej ale się uśmiechnął pod maską i czekał co powie dalej

-  Poza tym to, jak chciałam czcigodnego... 

- Nie mów do mnie formalnym tonem, nie aż tak, ok? Bo wtedy to wszystko brzmi jeszcze dziwniej. A za tamto nie przepraszaj.. Zawsze cię wysłucham jeśli będziesz potrzebowała. 

- Dobrze, sensei... - założyła kosmyk włosów za ucho - Ale myślę, że... 

- Wiesz - wszedł jej w słowo i złapał za rękę gładząc jej dłoń palcami - chcę żebyś się dobrze czuła, bo zależy mi na tobie, to trochę dzięki mnie osiągnęłaś to wszystko, miałem w tym co prawda mały udział, ale jednak... i nie chcę patrzeć na to, jak gaśniesz przy nim, zamiast rozkwitnąć...

- Sensei... - nagle poczuła, że jest bliżej niego i już sama nie wiedziała, czy sama się przysunęła, czy to on ją przyciągnął, stała nad nim i się pochyliła sięgając do maski Kakashiego, jak prowadzona przez dziwną energię, iskrę, która była między nimi i na chwilę zapomniała o całym świecie. Jednak w ostatniej chwili oparła ręce na jego ramionach - Ja... Ja już nic nie wiem...

Kakashi wstał, ale Sakura nie drgnęła, teraz trzymając dłonie na jego torsie. Mężczyzna powoli zsunął maskę i musnął nosem o jej nos, a ona uniosła brodę jakby już czekała aż ich usta się spotkają. Pogładził ją po policzku i po szyi, ale nagle rozległo się pukanie do drzwi i od razu od siebie odskoczyli, a Hatake założył maskę. 

- P.. Proszę! - zawołała

- Hej, Sakura... o, czcigodny - Iruka wszedł do gabinetu z uśmiechem - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam, przyniosłem to, o co prosiłaś z Akademii...

- Ja już wychodziłem - Kakashi uniósł dłoń - Że też wam się chce pracować w niedzielę - zaśmiał się i posłał Sakurze krótkie spojrzenie i wyszedł. 

Dziewczyna robiła wszystko, żeby Iruka nie zaczął czegoś podejrzewać 

- A on nie pracował dzisiaj? To po co tu przylazł - westchnął, a Sakura od razu zawołała

- Chodziło o jego oko, dlatego przyszedł i... oh oczywiście, kropla zostały...

- Mogę je zabrać i dać Kakashiemu, nie ma problemu. 

- Nie nie... ja... jutro mu zaniosę - poczuła ciepło i już nawet nie ukrywała przed samą sobą, że szuka pretekstu, żeby się z nim zobaczyć. Gdy Iruka wyszedł, Sakura usiadła za biurkiem i potarła szyję dłonią *Jego dotyk... był taki przyjemny... Zupełnie inny niż... Yhh..* 

Następnego dnia Kakashi siedział sam w gabinecie i wyjątkowo nie miał zbyt wiele do roboty. Całe szczęście, bo i tak by nie mógł się na niczym skupić. W głowie układał scenariusze i gdybał, co by się stało, gdyby Iruka nie przyszedł. Mimo wszystkich słów i wyjaśnień, Sakura przeczyła sama sobie swoim zachowaniem i reakcjami. Z zamyślenia wytrąciła go właśnie ona, we własnej osobie i dopiero po kilku sekundach dotarło do niego, że dziewczyna na prawdę jest w gabinecie. 

- Czcigodny... zapomniałeś wczoraj kropli... - podała mu je, a Kakashi biorąc, dotknął jej dłoni, specjalnie, trochę za długo - Gdybyś czegoś potrzebował.. - spojrzała mu w oczy, a on doskonale znał "ten" rodzaj spojrzenia - Może w piątek...

- Przyjdź do mnie. W piątek, albo w sobotę, możesz mi pomóc z dokumentami i przy okazji coś zjemy tym razem ja ugotuję. 

- Tak... Dobrze.. - uśmiechnęła się, ale wisiało coś w powietrzu. Zupełnie bez większego sensu podeszła do dużego okna i spojrzała na panoramę Wioski - Na prawdę masz tu piękny widok na Konohę... 

- A no... ciekawe ile jeszcze czasu to będzie mój gabinet... - wstał i stanął tuż za nią tak, że ramieniem dotykała jego klatki, a po chwili musnął palcami jej kark, trochę żeby sprawdzić reakcję Sakury, która tylko mimowolnie zmrużyła oczy pod wpływem dotyku. Zbliżył usta do jej ucha i powiedział niskim szeptem - Powinnaś chyba wracać do pracy...

- Oh.. T.. tak... - odsunęła się zawstydzona - to ja już pójdę. Do zobaczenia.. w piątek, może wcześniej...

Hatake się uśmiechnął. Przez kolejne dni, każde ich spotkanie w sprawie pracy pełne było takich sytuacji, spojrzeń, niedopowiedzeń, a w piątek Kakashi wrócił do domu i przygotował kolację, ustawił nawet świeczki na stole i czekał aż przyjdzie Sakura. Gdy rozległo się pukanie do drzwi, poszedł otworzyć.

- H.. hej, sensei... - Sakura miała na sobie grafitową prostą sukienkę, nie wyglądała jakby szła na randkę, ale też nie był to typowy dla niej strój, chociaż teraz poczuła się w tym dziwnie - Ja... Chyba wrócę się przebrać, to nie będzie wygodne do pracy i...

- Spokojnie - uśmiechnął się i zdjął maskę - Pasuje ci... Poza tym najpierw zjemy. 

- Wow... - zawołała gdy weszła do kuchni i zobaczyła kolację przy świetle świec - To... Ja...

- Jeśli to za dużo to możemy zgasić świeczki i iść z talerzami na kanapę - zaśmiał się widząc lekkie zakłopotanie Sakury 

- Nie nie... jest po prostu... zaskoczyłeś mnie, sensei - usiadła przy stole.

- Smacznego - Kakashi nalał odrobinę wina do kieliszków, dla smaku i zaczęli jeść

- Ummm pyszne! 

- Nie tak dobre jak twoja kuchnia, nawet odgrzana, ale no.. robiłem co mogłem... 

Gdy zjedli, Sakura popijała wino z kieliszka i czuła na sobie spojrzenie Kakashiego. 

- Cieszę się, że przyszłaś... na pewno chcesz teraz siadać do dokumentów? 

- Tak, tak, myślę że tak - powiedziała nagle trochę zaskoczona.

Poszli do salonu z kilkoma teczkami i usiedli na kanapie. W ciszy przeglądali dokumenty, Sakura miała wrażenie, że zapędziła się ta sytuacja w kozi róg, ale Kakashi w pewnym momencie sięgnął po druk, który leżał koło niej i podnosząc go, musnął jej rękę. Dziewczyna poczuła przyjemny dreszcz. 

- A tu, sensei..? Nie do końca rozumiem ten tekst... - skłamała czując jak serce jej przyspiesza, ale dało to taki efekt, na który liczyła - O ten...

- Pokaż... - Kakashi przysunął się do niej i pochylił przy szyi dziewczyny patrząc przez jej ramię - To dokument dla Wioski Piasku. Trzeba to załatwić szybko... 

Czuła jego oddech na swojej szyi, a Hatake zauważył gęsią skórkę u Sakury. Nie odsunął się, musnął ustami jej szyję i przeciągnął palcami od nadgarstka, aż do ramienia dziewczyny. 

- Sensei... 

Wyszeptała przymykając na chwilę oczy i odwróciła się w jego stronę, a jedyne czego chciała, to poczuć jego usta na swoich, przez cały ten tydzień to wszystko się kumulowało, po każdym dotyku, każdym słowie powiedzianym do niej innym, ciepłym tonem. Jej serce dudniło jak szalone, gdy poczuła jego dłoń idącą powoli na jej kark, w uszach szumiała jej krew. 
Kakashi widział to wszystko, każdą reakcję, każde delikatne drgnięcie jej ciała pod wpływem jego dotyku. Chciał tego, ale jednocześnie musiał mieć pewność, że nie zrobi nic wbrew Sakurze. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top