Rozdział 4

Gdy Sakura wyszła, Kakashi poszedł do sypialni po ubranie. Przy okazji spojrzał na zdjęcie drużyny siódmej. Sakura przeszła długą drogę, ale on nigdy w nią nie wątpił. Wtedy, w czasie, gdy to zdjęcie było robione, wiedział, że to Sasuke blokuje jej umiejętności, że nie może iść na przód patrząc tylko na niego. Teraz znów tak było, znów miał wrażenie, że Uchiha stopuje dziewczynę. Westchnął cicho i poszedł pod prysznic nadal zastanawiając się nad całą sytuacją.
Sakura się zmieniła, nie tylko psychicznie, ale też.. fizycznie. Gdy trzymał ją w ramionach, jej delikatna skóra, zapach perfum zmieszany z zapachem sake. Mimowolnie się uśmiechnął, po czym spoliczkował się w myślach. Jest dużo starszy. Jest hokage. 

Kolejne trzy dni Hatake jak zwykle po weekendzie pogrążony był w pracy nadrabiając weekendowe zaległości i coraz bardziej wierzył Shikamaru w weekendowy plan pracy. Przejrzał dokumenty ze szpitala. 

- O... brakuje tu podpisów Sakury i jakiegoś drugiego medyka... - westchnął ciężko 

- Mogę to zanieść, i tak za chwilę kończymy pracę... Ach i... w piątek mnie nie będzie. Muszę dostarczyć dokument do Suny i...

- Taaaa, a poza tym blondyna z Wioski Piasku. Dobra dobra, ale dzisiaj ja wyjdę wcześniej - wziął plik dokumentów ignorując oburzoną minę Nary - po drodze zaniosę to do szpitala. A... następnym razem mnie uprzedź trochę wcześniej jak będziesz planował wycieczkę.. - wyszedł i od razu ruszył do szpitala i do gabinetu Sakury. Zapukał do drzwi 

- Proszę! Oh... Czcigodny... - Sakura zrobiła dziwną minę na jego widok, sama nie do końca rozumiejąc swoją reakcję. Może chodziło o sam fakt tego, że jeszcze w weekend czuła się bezpiecznie w jego umięśnionych ramionach, co właśnie zdawało się do niej dotrzeć ze zdwojoną siłą. 

- Hej, przyniosłem ci trochę papierków, które nam umknęły... jakbyś mogła podpisać i dać to do podpisu tym kilku medykom... 

Podał jej plik kartek, a Sakura szybko odkładając je na biurko, przez przypadek upuściła długopis. Chciała po niego sięgnąć, ale Kakashi chciał zrobić to samo, przez co ich dłonie się spotkały na długopisie, a Haruno chciała tak szybko się odsunąć, że z Kakashim zderzyli się głowami.

- Ała! P... przepraszam, przepraszam! - zawołała masując czoło i wstała do mężczyzny widząc zaczerwienienie na jego skroni  - Uh... ja...

- Spokojnie... nic się nie stało..

- Chwila.. - uniosła dłoń i użyła na nim medycznego jutsu - To pomoże... 

- Już jest dobrze - uśmiechnął się pod maską i złapał jej dłoń, żeby ją odsunąć, gdy ból ustał, ale poczuł się dziwnie *Cholera..* 
Sakura odwróciła się w stronę biurka i udawała że układa coś na biurku, co wyszło jeszcze gorzej. 

- To ja... pójdę już - Kakashi powiedział i skierował się do drzwi - to... do później. Jakbyś chciała porozmawiać na trzeźwo to zawsze zapraszam.

- Dziękuję, sensei - w końcu podniosła głowę i uśmiechnęła się do niego - ale postaram się...

- Shinobi też mają chwile słabości, nie należy tego chować w sobie. Potraktuj to jak trening charakteru, w końcu jestem twoim senseiem.

- Tak. Do zobaczenia..

Wyszedł i w drodze do domu kupił sobie coś do jedzenia.

-----

No i nadszedł ten dzień, Shikamaru nie było, ostatni dzień pracy przed weekendem, a Kakashi tonął w sprawach, bo mieszkańcy wiedząc, że ich hokage w weekend robi sobie wolne, chcieli zdążyć ze wszystkimi sprawami. Teraz Kakashi jeszcze bardziej doceniał pomoc Shikamaru, który bardzo szybko czytał wszystkie podania i zgłoszenia i potrafił od razu to załatwić. Kakashi widząc, że słońce zaczyna zachodzić, stęknął niezadowolony widząc ile roboty mu jeszcze zostało. Oparł czoło o blat biurka i starał się zebrać w sobie. Pogrążył się w myślach o tym, że Shikamaru by był lepszym hokage i tak go to zajęło że nie usłyszał pukania do drzwi i ocknął się dopiero gdy usłyszał delikatny głos.

- Czcigodny..? Czcigodny coś się stało?

- Hm? Sakura... - podniósł głowę, a dziewczyna zaśmiała się cicho widząc odciśnięte ślady kartek na jego czole - Ja.. Byłem zajęty pracą... - chwycił podania i próbował się na nich skupić

- Przyniosłam tamte dokumenty. Już podpisane i poprawione... - położyła je na pustym biurku Shikamaru - Czcigodny jest dzisiaj sam?

- Jak widać.. Chyba spędzę tu cały weekend...

Sakura zerknęła na jego pracę i lekko zmarszczyła brwi.

- Jest piątek.. I mam do wyboru albo "użalać się nad sobą" albo pomóc czcigodnemu, więc.. Może pomogę?

- Z nieba mi spadłaś - powiedział ciepło, z wdzięcznością, na co dziewczyna lekko się zarumieniła - Możesz wziąć krzesło Shikamaru.

Zaczęła przeglądać strony i zaznaczała, która sprawa jest ważna, która będzie do zrealizowania przez geninów, jakie decyzje w danej sprawie podejmuje hokage (a Kakashi to podpisywał). Przy okazji okazało się, że jest jeszcze jedna sterta.
Nie wiadomo kiedy, Kakashi i Sakura przesiedli się na podłogę i segregowali kartki.

- Sakura.. Jest już ciemno, powinnaś wracać.. Ja zabiorę część do domu.

- Nie.. Jeszcze  chwila. To całkiem relaksujące - uśmiechnęła się i sięgnęła do kolejnej sterty. Jej dłoń znów się spotkała z dłonią Kakashiego, ale tym razem mężczyzna nie zabrał ręki. Sakura głośno wciągnęła powietrze, a Hatake przerwał tą pełną napięcia chwilę puszczając jej dłoń. 

- Przyjdź do mnie jutro jeśli Sasuke znów da ciała - dopiero gdy to powiedział, widząc jej minę szybko się zaśmiał próbując rozładować sytuację - Tak wiesz, haha, jak uczeń z senseiem. Będę musiał zabrać część roboty do domu haha... Każda pomoc się przyda, skoro cię to relaksuje. 

- Ach.. tak, jasne. Przyjdę! - zawołała z dziwnym entuzjazmem, bo przecież liczyła, że Sasuke się zjawi. 

- A teraz... czas się zbierać do domu... - Kakashi z lekkim grymasem się podniósł i zaczął pakować resztę stron do teczki -Odprowadzę cię kawałek. 

- Nie trzeba... poradzę sobie - zaśmiała się - Chyba że Czcigodny bardzo nalega.

- Ja? Nieee... po prostu mam wrażenie, że nie chcesz być sama... a wiem, że twoi rodzice wyjechali na kilka dni. 

Sakura poczuła się przyłapana i zaczęła błądzić wzrokiem. Miał rację, ostatnie czego chciała to kolejnego weekendy spędzonego na czekaniu na cholernego Uchihę. Wyszła razem z Kakashim, a w ostatniej chwili stwierdziła, że jednak da się odprowadzić. Po drodze rozmawiali o niczym, trochę o dawnych czasach, a Sakura w końcu się rozluźniła i poczuła się lepiej. 

- To.. pójdę już, dziękuję sensei... Jutro pewnie przyjdę pomóc w tych papierach - uśmiechnęła się i przez chwilę się zawahała, ale w końcu szybko i delikatnie go objęła na pożegnanie - Dziękuję... 

- To ja dziękuję za pomoc! To... do jutra. 

Kakashi wrócił do domu czując dziwną radość? że Sakura jutro się zjawi. Jemu też chwilami brakowało towarzystwa, a tego dnia, gdy dotknął jej ręki, miał wrażenie, że było między imi napięcie. Mentalnie się spoliczkował *Hatake... jesteś na to za stary...*

Sakura weszła do pustego domu, wstawiła wodę na herbatę i po zdjęciu butów poszła do swojego pokoju. Gdy zapaliła światło, aż pisnęła wystraszona widząc postać siedzącą na parapecie otwartego okna. 

- Straciłaś czujność, Sakura... 

- Sasuke... 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top