Rozdział 13

Sakura cicho przemknęła do swojego pokoju gdy rodzice spali i położyła się na łóżku ocierając łzy. Nie żałowała tego, chociaż czuła żal, nie dlatego, że zostawiła Sasuke, ale dlatego, że marzenia i wizje zupełnie się minęły z rzeczywistością. Wyczerpana tym wszystkim w końcu zasnęła. 
Gdy rano zeszła na dół, zobaczyła mocno zdziwionych rodziców przy stole. Mebuki zauważyła, że córka ma zaczerwienione oczy, a Kizashi w końcu przerwał tą ciszę.

- To jednak spaliście tutaj? 

- Nie, tato - powiedziała chłodno i usiadła przy stole, a jej mama postawiła przed nią dodatkowy talerz ze śniadaniem - dziękuję, ale... nie jest zbytnio głodna. 

- Co się stało? Gdzie Sasuke? Już polazł? 

- Tato... mam po dziurki w nosie tego cholernego Uchihy. I mam po dziurki w nosie decydowania za mnie, dlatego proszę, zabierz od niego moje rzeczy. 

- Słucham? - Kizashi zmarszczył brwi - Miał być ślub, Sakura, co ty wygadujesz?! 

- Nie jestem z nim ani trochę szczęśliwa! - podniosłą głos i westchnęła ciężko - Miałabym siedzieć w domu całe dnie z dzieckiem i liczyć że się pojawi? Jeszcze czego...

- Ale reputacja..

- Kizashi! - matka huknęła na ojca - Niech sobie ludzie gadają, moja córka ma być szczęśliwa.

- Dziękuję, mamo - uśmiechnęła się trochę smutno i zaczęła skubać śniadanie. Rodzice przy stole starali się rozmawiać o niczym, ale dziewczyna nie dawała się wciągnąć w żadną rozmowę, w końcu skończyła jeść i poszła do pokoju się przebrać. Po tym wahała się, czy pójść do pracy czy nie, w końcu miała wolne. Dlatego ten dzień postanowiła spędzić w pokoju, czytając książki i tylko zeszła na dół po coś do jedzenia. Potrzebowała takiej chwili oddechu, odpoczynku od wszystkiego, chociaż przy każdym szmerze za oknem obawiała się, że to Sasuke. 
Wieczorem zasnęła kończąc książkę, ale po kolejnym dniu lenistwa poszła do szpitala. Większość osób była zdziwiona jej pojawieniem się, ale nie wdawała nikogo w szczegóły, poza Tsunade, która musiała pójść do Sasuke. 

- Sakura, przemyśl to wszystko... - Tsunade westchnęła chodząc po jej gabinecie lekarskim - Dorosłość tak wygląda, z czasem może przywykniesz...

- Nie, po prostu nie chcę, już miałam właśnie małą próbkę tego, jak by miała wyglądać moja przyszłość. I mi się to nie spodobało... 

- A jak sobie wyobrażasz swoją przyszłość? 

Zapytała, a w tej samej chwili wszedł Kakashi, mocno zaskoczony widokiem Sakury, ale zanim zdążył coś powiedzieć, Tsunade westchnęła. 

- Może ty przemówisz swojemu uczniowi do rozsądku, Kakashi - klepnęła go po ramieniu - pójdę już. A ty, Sakura, możesz w każdej chwili iść do domu. Idę do swojego... pacjenta...

- Czcigodny w jakiej sprawie? - powiedziała przeglądając dokumenty 

- Musimy wysłać kilku medyków na pomoc w misji... myślałem, że dziś cię nie będzie w pracy.

- Ale jestem - podniosła na niego wzrok - nie musicie mi wszyscy organizować życia. Poradzę sobie sama. 

- Sakura, ja... Co miałem mu powiedzieć..? 

- Nie wiem, a teraz jeszcze Tsunade chce żebyś z nim rozmawiał - prychnęła z irytacją

- Co się stało..? 

- Proszę - Sakura wręczyła mu kartkę - to lista wolnych medyków. Możesz ich na spokojnie wysłać. To wszystko?

- Sakura - położył dłoń na jej dłoni szybkim ruchem, gdy znów wlepiła wzrok w dokumenty - Co się... 

Kakashi usłyszał za sobą chrząknięcie i szybko odsunął się od Sakury widząc Ino w progu gabinetu. 

- Nie przeszkadzam? - zapytała dając mężczyźnie do zrozumienia, że wszystko widziała - Mogę...

- Nie, Czcigodny właśnie wychodzi - Haruno uniosła w końcu wzrok na Kakashiego, ale gdy zniknął za drzwiami, dziewczyna zrobiła głośny wydech - nic nie mów...

- Nie nadążam - Ino pokiwała głową i westchnęła - O co chodzi z Sasuke? Co się wydarzyło, bo już się gubię. 

Sakura wstała z krzesła i zaczęła nerwowo chodzić po gabinecie jednocześnie układając różne leki w szafkach. W końcu się odezwała. 

- Sasuke się pojawił w wiosce. Poszedł do Kakashiego żeby ten dał mi wolne na czas, gdy ten będzie leczył u nas rany. A Kakashi przytaknął - Sakura opowiadała dalej czując jak rośnie w niej złość, a Ino tylko słuchała z uniesioną brwią. 

- No cóż... Ochłoń i nie wyżywaj się na Hokage za to, że nie zrobił nie wiadomo czego, tylko zgodził się na to, co powiedział Uchiha. Niestety Sasuke  jest ważny dla wioski, poza tym cholera wie jak by zareagował. Tak wiem... - Ino mówiła dalej widząc że Sakura chciała coś wtrącić - Chciałabyś żeby nie wiem, walczyli o ciebie czy coś, ale to nie są już bajki. Wpakowałaś się w niezłe bagno, jak ty to widzisz żeby z Hokage... a Naruto to już w ogóle się załamie. Przecież to sensei, prawda? 

- Ino... - teraz dziewczyna nawet nie wiedziała co odpowiedzieć. Słowa jej przyjaciółki były jak kubeł zimnej wody, ale może właśnie tego potrzebowała. To ją wyrwało z bańki gdybania i oczekiwań, którą sama sobie stworzyła - Masz rację... czas dorosnąć i... świadomiej podchodzić do pewnych spraw. 

- Wybacz, ale...

- Wiem, wiem... potrzebowałam to usłyszeć. Muszę ochłonąć, pomyśleć. Jedno jest pewne... Sasuke nie jest tym, za kogo go uważałam. Nie zmienił się, nie w stosunku do mnie, poza faktem, że pasuję do jego "planu na życie". 

- No to masz chociaż jeden pewnik. A teraz chodź coś zjeść, w sumie po to tu przyszłam, żeby wyciągnąć cię na przerwę, a nie żeby oglądać jak Hokage łapie cię za rękę...




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top