XII

      Cała czwórka wreszcie mogła odetchnąć. Nie było już tajemnicy, która omal nie doprowadziła do tragedii. Jednak jeszcze nie wszystko zostało powiedziane.
- Powiecie mi kiedy to się zaczęło? - spytała Kat i upiła łyk gorącej kawy. 
- Trudno powiedzieć - zaczęła skrępowana Naomi. - To wszystko co ostatnio się wydarzyło było tak trudne i dziwne. - Rudowłosa przeniosła wzrok na brata, który patrzył na nią błagalnie. Dobrze wiedziała o co chodzi i wolała odpuścić.
- Rozumiem. - Położyła dłoń na udzie przyjaciółki i przeniosła wzrok na chłopaków. - A teraz chce usłyszeć, że pomysł ze zniszczeniem sklepu był tylko głupią wymówką. - Jej oskarżycielski ton sprawił, że obaj się spięli. 
- To nie było do końca tak jak mówiłem - zaczął Zack drapiąc się po karku. - Pomysł na zdemolowanie sklepu pojawił się, kiedy ten błazen ośmieszył mnie przy kolegach. - Katherina skryła twarz w dłoniach słysząc to. - Kat...
- A nie wpadłeś na pomysł, że gdybyś to zrobił, to ja straciłabym pracę? - spytała prostując się. 
- Wiem... To był tylko pomysł rzucony na wiatr.
- Więc dlaczego przypisałeś go Scotowi? 
- Bo chciałem, żeby trzymał się od ciebie z daleka! 
- A w czym jestem gorszy od ciebie?! - Scot wstał zdenerwowany. - Czemu ty możesz być z Naomi, a ja nie mógłbym być z Kat? - Rzucił w nerwach i dopiero po fakcie doszło do niego co zrobił.
- Czemu żaden z was nie pomyślał, żeby spytać mnie, co ja o tym sądzę? - westchnęła.
- Ale ty i on... - Zack przerwał widząc złość siostry.
- Teraz mnie obaj posłuchajcie. Zack, nie masz prawa wybierać mi partnerów. Tak, twoja opinia jest dla mnie ważna i zawsze chętnie usłyszę twoje za i przeciw, kiedy przedstawię ci jakiegoś mężczyznę. Jednak nie oczekuj, że wezmę sobie na poważnie twoje dziecinne, nie bo mi się nie podoba. - Odetchnęła i nabrała pełne płuca powietrza. - Scot. - Przeniosła wzrok na chłopaka. - Jesteś dla mnie jak młodszy brat i mój stosunek do ciebie nie zmieni się. - Uśmiechnęła się delikatnie. - Nasze drzwi zawsze będą dla ciebie otwarte i mam nadzieję, że nie zaprzepaścicie przyjaźni z Zackiem przez tą jedną kłótnie, która nigdy nie powinna mieć miejsca. - Chłopak przytaknął, ale nie potrafił ukryć smutku bijącego z jego twarzy. Katherina podeszła do niego i przytuliła go delikatnie, choć tym razem było inaczej niż wcześniej. Zimny dreszcz przebiegł po jej plecach. Gdy pomyślała o tym, że on chciałby... Odsunęła się i delikatnie uniosła kąciki ust. - A teraz czas zakończyć tą całą waśń. Co powiecie na piwo i pizze?
- Oczywiście! - Naomi pojawiła się przy przyjaciółce i przytuliła do niej. - Zrobimy popołudnie i wieczór filmowy!
- Tak - zaśmiała się rudowłosa widząc radość kobiety, która nadal była dla niej jak siostra.
- Nie musisz iść dzisiaj do pracy? - zdziwił się Zack.
- Mam wolne. - Posłała mu ciepły uśmiech. - Scot mam nadzieję, że zostaniesz z nami?
- Nie wiem, czy...
- Zostajesz. - Zack odpowiedział za niego. Chłopak przytaknął, a brunetka trzymała już telefon w ręce.
- Trzy duże pizze wystarczą, czy może weźmiemy cztery? - spytała z szerokim uśmiechem.

      Katherina złapała za klamkę i zorientowała się, że drzwi są zamknięte. Zaczęła przeszukiwać torebkę, ale nie było w niej kluczy. Odetchnęła i wybrać numer Jasona z resztą, nie miała innego wyjścia. Gdy nie odebrał, usiadła na jednym ze schodków i odetchnęła lekko. Patrzyła na budynki po drugiej stronie ulicy z jakąś nostalgią. Nie rozumiała co się z nią dzieje, ale myśl, że obecność Jasona sprawiała, że osoby, które do tej pory były dla niej najważniejsze... Nie potrafiła nawet o tym pomyśleć. Jednak wczorajszy wieczór był dla niej dziwny. Mimo bliskości Naomi i Zacka wciąż spoglądała na telefon. Myślała o mężczyźnie, którego wzrok sprawiał, że znajdowała się poza czasem czy rzeczywistością. Potarła palcami brwi. Za dużo bloga Alexy - pomyślała i westchnęła lekko. Nie mogła w nocy spać i oddałaby teraz wszystko z aromatyczną kawę. 

      - Kaaat - podniosła wzrok słysząc znajomy głos. - Co to za mina? - Niebiesko-włosy wydął dolną wargę opuszczając kąciki ust.
- Sklep powinien być już otwarty - odpowiedziała z lekkim niezadowoleniem i wstała. - Otworzysz? - Candy uśmiechnął się szeroko i podszedł do niej. Rudowłosa oparła się o drzwi, żeby odsunąć się od niego, gdy ten włożył klucz do zamka.
- W czym on jest lepszy ode mnie? - szepnął po czym odsunął się. - Otwarte - powiedział z uśmiechem i cofnął się o krok. Katherina przyglądała się mu przez chwilę. Czy naprawdę wypowiedział pierwsze zdanie, czy może to były tylko jej myśli? Odwzajemniła się lekkim uśmiechem i weszła do środka. Zostawiła swoje rzeczy w biurze i wróciła na sklep. Candy jak zwykle zagadywał klientki, które były zachwycone jego zainteresowaniem. Kobieta odetchnęła i zniknęła w korytarzu. Zeszła na dół i zapukała w drzwi od pracowni zanim weszła. Mężczyzna, o którym nie potrafiła przestać myśleć stał przy jednym ze stołów. Jego złociste źrenice od razu skierowały się na nią. Dłoń wylądowała na jej tali, a zapach otulił, gdy wtuliła się w niego. Wargi musnęły jej szyję, a jej usta uchyliły się. Czuła się dziwnie. Niczym w transie. 
- Jasonie... - szepnęła, a on nie pozwolił powiedzieć jej nic więcej. Jego usta wciąż były przy jej, gdy odchyliła głowę do tyłu i jęknęła. Pieścił jej szyję, a jego ręce przycisnęły je biodra do niego. Świat zawirował, a mrok spowił jej oczy.

      Mruknęła i otworzyła powieki. Leżała na kanapie w salonie Jasona i Candiego. Przetarła oczy i usiadła. Co się ze mną dzieje?! - pytanie niczym błyskawica przemknęło przez jej głowę. Wstała i podeszła do drzwi. Otworzyły się nim zdążyła złapać za klamkę. Delikatny uśmiech pojawił się na twarzy mężczyzny.
- Lepiej się już czujesz? - spytał obejmując jej ramiona ręką. 
- Co się stało? - spytała zbita z tropu.
- Nie pamiętasz? - Poprowadził ją na wersalkę i posadził. Usiadł obok ze szklanką wody, którą podał kobiecie. - Przyszłaś do mnie i prawie osunęłaś się na ziemie.
- Więc to... - Przygryzła delikatnie wargę. 
- Co się dzieje Katherino? - Delikatnie gładził je policzek. 
- To musiał być sen - odpowiedziała cicho. - Po tym co się stało wczoraj... - westchnęła delikatnie wplatając palce we włosy. 
- Katherino. - Uniósł jej głowę, żeby spojrzała mu prosto w oczy. - Powiedz mi co się dzieje.
- Zack i Naomi... - Wtuliła się w niego. - Są razem. Ukrywali to przede mną. - Jego palec delikatnie gładził jej policzek.
- Źle się z tym czujesz?
- Sama nie wiem. To jest takie dziwne. - Przyłożyła dłoń do jego ręki. - Znają się od zawsze. Byli dla siebie jak rodzeństwo i nagle... Staram się zachowywać naturalnie. Pokazać, że będę przy nich bez względu na wszystko, ale to dla mnie za dużo. - Wplótł dłoń w jej włosy.
- Mogłaś do mnie przyjść - szepnął, jakby bał się, że ją spłoszy. 
- Musiałam być wtedy przy nich. Chce, żeby byli szczęśliwi bez względu na wszystko.
- A gdzie w tym wszystkim jesteś ty Katherino? - Odsunęła się od niego i spojrzała mu prosto w oczy.
- Nie wiem - szepnęła. - Do tej pory żyłam tylko dla nich.
- Co się zmieniło? - Oparła czoło o jego ramię. - Katherino powiedz mi to.
- Pojawiłeś się ty Jasonie - wydusiła. - Rozbiłeś świat, w którym żyłam niczym lustro, które oddzielało mnie od reszty.
- Więc gdzie jest teraz twoje miejsce? 
- Przy tobie - odpowiedziała nim zdążyła pomyśleć, ale dzięki temu znów mogła patrzeć na jego wyjątkowe źrenice. 
- Więc zostań ze mną. - Zbliżył się, a ich usta dzieliło kilka milimetrów. - Bądź moja. - Pocałował ją nie dając szans na odpowiedź. Katherina poczuła falę gorąca ogarniającą jej ciało, a ręce poruszały się same. Jedną ułożyła na jego piersi, a drugą wplotła w mahoniowe włosy. Serce waliło jej tak mocno, że jego odgłos echem odbijał się w jej głowie. Pragnął jej... Jason pragnął jej! - Ta myśl sprawiła, że poczuła się niczym upojona alkoholem. Usta musnęły jej delikatną skórę na szyi wprawiając ciało w drżenie. Mężczyzna nie posunął się jednak dalej. Wtulił ją w siebie i ułożył policzek na jej głowie.
      Rudowłosa powoli dochodziła do siebie. Musiała się uspokoić, choć pragnienia, które ogarnęły jej ciało zaskakiwały ją samą. Co zmieniło się od czasu, gdy na kanapie popadła w histerie? Jason dowiedział się o bólu, który zatruwa ją od środka, a mimo to wciąż był przy niej? Czy może mimo tego bólu, nadal pragnie być obok niej? Najchętniej trwała by przy nim przez cały dzień, ale musiała przestać zachowywać się jak dziecko. Była dorosłą kobietą, a Jason... Przymknęła oczy czując dłoń przy swoim policzku. Chciał, żeby należała do niego. Taki mężczyzna jak on chciał ją! Mężczyzna przy którym czuła się bezpiecznie, dobrze... Mężczyzna, którego pragnęła.
      Chwila prysła niczym bańka mydlana, którą ktoś postanowił dotknąć. Telefon w kieszeni kobiety dzwonił, a ona z niechęcią odsunęła się i wyciągnęła go. Westchnęła lekko widząc kto dzwoni i wygasła urządzenie.
- Nie musisz odebrać?
- Nie. - Uniosła delikatnie kąciki ust. - Oddzwonię później. - Patrzyła mu prosto w oczy. - Choć powinnam już wrócić na sklep. Candy pewnie nie może już tam usiedzieć.
- To prawda - zaśmiał się lekko Jason i złożył delikatny pocałunek na jej czole.
      Katherina odetchnęła, gdy tylko znalazła się na korytarzu. Odgłos jej kroków odbijał się echem, gdy pokonywała stopnie. Postawiła stopę na ostatnim stopniu i spojrzała za siebie. Gdyby tylko mogła... Przygryzła wargę. Wyszła na sklep i zdała sobie sprawę, że przez cały ten czas nie pomyślała o jednej osobie, Zacku. Przecież była za niego odpowiedzialna. Musiała być przy nim, żeby mógł mieć lepszą przyszłość niż ona.
- A gdzie w tym wszystkim jesteś ty Katherino? - głos Jasona odbił się echem w jej głowie. Ona? Czy ona w ogóle się liczyła? Czy myślenie o sobie nie byłoby zbyt egoistyczne? Choć przecież nie myślała tylko o sobie. Był jeszcze Jason. Czy on też nie był dla niej ważny? - spytała siebie, choć pytanie wydało jej się głupie. Zależało jej na nim. Chciała być u jego boku, jeśli tylko on sam tego chciał. Zack był jej młodszym bratem. Był przy niej, bo nie miał wyjścia. Czy te wszystkie lata tego nie pokazywały? Traktował ją jak zło konieczne, bo nie miał innego wyboru.
- Nie - szepnęła cicho. To nie była prawda. Przecież zależało mu na niej tak samo jak jej na nim. Byli rodzeństwem i mieli tylko siebie. Do tego była jeszcze Naomi. Przyjaciółka, którą znała od dziecka, która... Była teraz z jej bratem ukrywając prawdę.

      Przyłożyła rękę do skroni. To było dla niej za dużo.
- Co się dzieje? - Głos Candiego dobiegł zza niej, a dłonie spoczęły na jej ramionach.
- Za dużo myśli - odpowiedziała cicho i odetchnęła lekko. Mężczyzna objął ją wtulając się w jej plecy.
- Zawsze możesz się ze mną nimi podzielić - szepnął do jej ucha.
- To nic interesującego - westchnęła. - Candy nie uważasz, że jesteś za blisko?
- Niby dlaczego? - zamruczał.
- Puść mnie. - Niebiesko-włosy zrobił to z dostrzegalnym niezadowoleniem na twarzy.
- To powiesz chociaż co tak zajmuje twoje myśli? - spytał opierając się o lade.
- Zack i Naomi.
- On coś znowu nawywijał, a ona ma zły humor? - zadrwił z uśmiechem.
- Oni są razem. - Oczy mężczyzny otworzyły się szerzej, a następnie wybuchł śmiechem. - I po co ja ci to mówiłam - powiedziała niezadowolona.
- Nie uważasz tego za zabawne? - spytał z szerokim uśmiechem, gdy już się uspokoił.
- Nie. On jest moim młodszym bratem, a ona moją przyjaciółką. Myślałam, że też traktują siebie jak rodzeństwo. W końcu Zack zna ją od zawsze.
- Przejdzie im. - Candy objął ją ramieniem. - Popatrz na to z innej strony. Zack jest młody i pewnie niewiele wie o kobietach i samym seksie, a Naomi jako doświadczona w tych sprawach musi mu się wydawać bardzo pociągająca. - Katherina skrzywiła się lekko. Wczoraj spali razem, bo Scot zajął kanapę. Czy oni... - Naomi sporo przeszła i potrzebowała pocieszenia. Zack był pod ręką, więc to było pewne, że wylądują w łóżku prędzej czy później.
- To wcale nie pomaga - westchnęła czując jak robi się jej nie dobrze.
- To nie przerywaj. - Pstryknął ją w nos. - Przejdzie im. Naomi pewnie będzie oczekiwać dojrzałego związku, a twój brat pójdzie do collegu i zacznie oglądać się za dziewczynami w swoim wieku.
- Świetnie - westchnęła. - Prędzej czy później jedno zrani drugie, a ja stanę między młotem, a kowadłem.
- Nie mieszaj się, to nie staniesz.
- Candy... - Odsunęła się i położyła mu rękę na ramieniu. - Gdybyś dostawał monetę za każdą dobrą radę... - Popatrzyła mu prosto w oczy. - Miałbyś teraz równo zero monet. - Nie potrafiła powstrzymać uśmiechu widząc jego minę. Błazen uniósł kąciki ust i znów otoczył ją ramieniem.
- Co tam monety - powiedział teatralnie. - Banknoty są lepsze i chyba zacznę wołać o jednego za każdym razem jak sprawie, że się uśmiechniesz.
- Może jakieś marne kieszonkowe będziesz z tego mieć - zaśmiała się.
- To idę po słoik.
- Co? - Popatrzyła na niego zdziwiona.
- No wiesz. Jest taka kara, że wsadzasz do niego dolara za każde przekleństwo, więc ja będę brał dolara za każdy uśmiech, który u ciebie wywołam. - Przyłożył jej palec do ust, gdy chciała się odezwać. - A jak będzie już pełny to idziesz ze mną do baru i przepijamy wszystko.
- Chcesz mnie upić? - Uniosła lekko brwi.
- I wykorzystać - mruknął. - Ale to jak już ci się znudzi ten sztywniak. - Odsunął się i zadowolony poszedł na zaplecze. Po chwili wrócił z litrowym słoikiem i markerami.
- Co chcesz zrobić? - spytała przyglądając się mu z uwagą.
- Zaraz zobaczysz. - Puścił jej oczko. - Tylko nie podglądaj. - Obrócił się do niej plecami i przez chwilę bazgrał coś na słoiku.
      Katherina czekała cierpliwie ciesząc się w duchu, że akurat nie było żadnych klientów. Była ciekawa co mężczyzna wymyślił.
- Dolara poproszę! - powiedział radośnie wystawiając słoik w jej stronę. Kobieta popatrzyła na dzieło i zaczęła się śmiać. Na słoiku widniała twarz błazna z wystawionym językiem, a pod nią znajdował się napis: Buziak albo Dolar, gdzie napis dolar było napisane mniejszymi literami. - Za śmiech powinienem brać pięć - powiedział szczerząc zęby.
- Wrzucę nawet dziesięć. - Nie mogła przestać się śmiać.
- Aż taki podobny? - Candy zrobił zdziwioną minę unosząc słoik koło twarzy. Rudowłosa zaczęła się śmiać jeszcze głośniej opierając ręką o lade. Zaczynało brakować jej tchu. - Jason, a ty jak uważasz? - Niebiesko-włosy obrócił się do mężczyzny, który pojawił się w drzwiach.
- Zaskakujące podobieństwo - powiedział z delikatnie uniesionymi kącikami ust i przeniósł wzrok na kobietę, która zasłoniła usta ręką, żeby się uspokoić.
- Już wiem! - krzyknął Candy i znów złapał za markery. Malował przez chwilę, dzięki której Kat powoli uspokoiła się, choć bolały ją całe policzki. - A to Jason, kiedy słoik będzie pełny. - Pokazał słoik przyjacielowi, który podszedł bliżej.
- Ty to umiesz oddać emocje na twarzy - zaśmiał się, a rudowłosa spojrzała na niego pytająco. Zrozumiała wszystko, gdy błazen pokazał słoik jej. Twarz Jasona wyglądała jak namalowana przez dziecko, ale niezadowolenie malujące się na niej było widać na pierwszy rzut oka. Nie potrafiła powstrzymać śmiechu, który sam wydostał się z jej ust.
- Zarobie drugie dziesięć dolarów? - Poruszył brwiami wystawiając słoik w jej stronę.
- Słabo się cenisz przyjacielu. - Jason objął mężczyznę ramieniem i delikatnie zacisnął palce na jego ramieniu.
- Nic nie poradzę, że gorzej wyszedłeś - odpowiedział i odszedł znikając na zapleczu. Kat przeniosła wzrok na mężczyznę, który stanął przed nią.
- Przepraszam. Nie mogłam...
- Nie masz za co. - Przerwał jej i pogłaskał ją po policzku. - Mógłbym słuchać twojego śmiechu przez cały dzień. - Kobieta przytuliła się do niego. Nie interesowało ją teraz nic innego. Cały świat stał się taki nie ważny, gdy on był przy niej. Dźwięk dzwonków przy drzwiach. Kobiecy głos...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top