IX
Katherina stała za ladą, kiedy do sklepu weszła dziewczyna, która wydała jej się dziwna. Nie chodziło o jej czarny strój, czy nawet kaptur, który zdjęła dopiero przy ladzie. Było w niej coś co przyprawiało o ciarki. Jasno-niebieskie, a może szare oczy były podkreślone czarną kreską. Biała cera kontrastowała z czarnymi jak u kruka włosami.
- Dzień dobry - odezwała się melodyjnym głosem.
- Witam. W czym mogę pomóc? - odpowiedziała lekko zbita z tropu rudowłosa. Spodziewała się po niej jakiejś oziębłości lub obojętności, a tym czasem młoda dziewczyna stojąca na przeciwko niej, po prostu lekko się do niej uśmiechała.
- Szukam Candy Popa lub Jasona. - Kat zamrugała zdziwiona.
- Co tam Kat? - Błazen wyszedł na sklep i przeniósł wzrok na młodą dziewczynę, widząc niecodzienną minę kobiety. - W czym pomóc młodej damie? - spytał z szerokim uśmiechem.
- Szukała ciebie - odpowiedziała rudowłosa, przenosząc spojrzenie na mężczyznę.
- Mnie? - zdziwił się i przeniósł wzrok na dziewczynę, która patrzyła teraz prosto na niego.
- Ty pewnie jesteś Candy Pop - wtrąciła się w ich rozmowę. - Puppeteer kazał wam przekazać, że spóźni się i będzie dopiero jutro.
- Pup... - Mężczyzna zaciął się. - Kim jesteś? - spytał nagle nie spuszczając z niej wzroku.
- Black Doll - odpowiedziała z lekkim uśmiechem, a Kat zmarszczyła lekko brwi. Już gdzieś słyszała ten pseudonim.
Kobieta opierała się o ladę przeglądając bloga dziewczyny, która miała taki sam pseudonim co brunetka, która zniknęła z Candym na zapleczu. Z uwagą czytała jeden ze wpisów.
- Co robisz?! - podskoczyła, a mężczyzna zaczął się głośno śmiać.
- Bardzo śmieszne - odpowiedziała i schowała telefon.
- Co przykuło tak twoją uwagę? - spytał z szerokim uśmiechem.
- Gdzie Black Doll?
- Z Jasonem w mieszkaniu - odpowiedział szczerząc się jeszcze bardziej. - Zazdrosna?
- Czemu mam być zazdrosna? - spytała unosząc brwi.
- No wiesz - objął ją ramieniem. - Są tam sami. Nikt nie patrzy co robią.
- Candy - westchnęła. - Gdyby patrzeć to na z twoje punktu widzenia, to musiałabym być zazdrosna o każdą klientkę. Przecież nie widzę co robią, kiedy mnie tu nie ma.
- To co innego.
- Może ty jesteś zazdrosny? - odbiła piłeczkę.
- Co?!
- Może jest ziarno prawy, w tym co myślałam na początku. Tylko problem jest taki, że Jason woli kobiety.
- Jestem stu procentowym mężczyzną - dumnie wypiął pierś.
- I dlatego przebierasz się za błazna? - oparła się ręką o biodro.
- Chcesz się przekonać na co mnie stać? - spytał mierząc się z nią spojrzeniem.
- Spokojnie ogierze, bo jeszcze żyłka ci pęknie - zaśmiała się, a Candy zrobił niezadowoloną minę. - Jeden, zero.
- Tak chcesz się bawić? - Wyrwał jej telefon i zaczął przeglądać.
- Candy oddawaj! - Podniósł rękę do góry, a ona nie miała szans go dosięgnąć. Oparła ręce na biodrach z niezadowoloną miną.
- I co teraz zrobisz? - uśmiechnął się wrednie.
- Nic. Będę stać i czekać, aż mi go oddasz.
- Co powiesz na wymianę?
- Zaproponuj mi coś głupiego, a idę do siebie, a ty stój sobie tutaj sam.
- Do siebie? - Poruszył brwiami. - A może zobaczyć co robi Jason?
- Aż tak cię to boli, że są tam sami? - zmrużyła oczy.
- Słyszę ten odgłos łózka stukającego o ścianę. Stuk, stuk, stuk - Kathrina cofnęła się o krok, czując jak jej serce zaczyna wariować. Szuranie biurka i... - Stuk, stuk, stuk.
- Przestań! - cofnęła się, ciężko oddychając.
- Kat...
- Daj mi spokój! - Zamknęła się w biurze, zapominając zupełnie o fakcie, że Candy miał jej telefon. Schowała twarz w dłoniach i zaszlochała cicho pozwalając wypłynąć gorzkim łzą.
Candy przez chwilę zastanawiał się czy nie iść za nią, ale i tak nic nie zdziałałby. Zajął się stroną, którą przeglądała. Był to blog Black Doll, która okazała się partnerką Puppeteera. Kto pomyślałby, że ten smutas znajdzie sobie kogoś, choć kiedy patrzył na to co tutaj wypisywała to byli niczym odbicie lustrzane w kwestii postrzegania i podejścia do świata.
- Gdzie jest Puppeteer? - spytał Jason podając dziewczynie filiżankę z herbatą.
- Pilnuje Jacka - delikatnie dmuchnęła w napój. - Chce być pewien, że jego skrzyneczce nic się nie stanie.
- Po co przysłał ciebie? - Dziewczyna przeniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się lekko.
- Nie lubicie obcych, co? - Odstawiła filiżankę. - Jeśli, aż tak drażni was moja obecność wyjdę i wrócę z nim.
- Nie pozwolę ci tak po prostu odejść, skoro wiesz kim jestem. - Oparł się rękami o stół. - Zostaniesz tu i będziesz grzecznie czekać.
- Nie lubię jak ktoś mi rozkazuje, ale niech będzie - popatrzyła mu prosto w oczy. - Ale wiec, że robię to dla niego.
- To mnie nie obchodzi. - Odszedł do drzwi. - I nie waż się rozmawiać z Katheriną.
- Tak, wiem. Ona nic nie wie - zaśmiała się i rozłożyła na wersalce. - Nie sądzisz, że to dziecinne i głupie?
- Nic o nas nie wiesz, więc nie wypowiadaj się. - Trzasnął drzwiami, a brunetka lekko się zaśmiała.
- Dokładnie tacy jak ich opisał - powiedziała cicho i wyciągnęła telefon z kieszeni.
Jason wyszedł na sklep i zmrużył oczy widząc tylko Candiego.
- W biurze - powiedział błazen, zanim ten zdążył się odezwać. - Zanim tam jednak pójdziesz - zaczął, gdy zabawkarz chciał już odejść. - Choć pokaże ci coś o naszym niespodziewanym gościu.
- Znalazłeś coś? - spytał zrezygnowany.
- Nie ja, Kat. - Podał telefon mężczyźnie. - Skąd wiedziała, że prowadzi bloga?
- To jest akurat proste. Dziewczyna przedstawia się pseudonimem, pod którym prowadzi go. Nie trudno go znaleźć. Bardziej ciekawi mnie, czemu masz jej telefon, gdy ona siedzi w biurze?
- Powiedziałem stuk, stuk, stuk, a ona się wkurzyła i poszła tam - powiedział z miną szczeniaka.
- Czasem mam ochotę cię udusić - westchnął.
- I kto inny wytrzymałby z tobą? - Szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Katherino... - Jason wszedł do biura. Rudowłosa uśmiechnęła się do niego lekko i nadal zajmując papierami. - Jesteś zła? - Kobieta zdziwiła się.
- Zła? Nie. Skąd taka myśl?
- Powinienem cię uprzedzić o przyjeździe dobrego przyjaciela.
- Candy wyglądał na tak samo zbitego z tropu jak ja - zaśmiała się. - Więc jej chyba się nie spodziewaliście.
- Jej nie. - Wziął krzesło i usiadł przy niej. - Nie chce żebyś czuła się nieswojo, gdy on tu będzie. Puppeteer jest dość specyficzną osobą. - Kat uniosła brwi i przeniosła na niego wzrok. Badał ją wzrokiem, a ona nie rozumiała o co tu chodzi. Czyżby Candy miał rację i Jason i ta cała Black Doll... Szybko rozwiała te myśli. Nie mogła popadać w paranoje.
- Candy do zwykłych też nie należy. - Przyłożył dłoń do jej policzka i złączył ich usta. Kobieta przymknęła oczy pozwalając ponieść się chwili.
- Chce żebyś odpoczęła - szepnął. - Weź dzisiaj i jutro wolne, a wieczorem przyjadę po ciebie. - Rudowłosa zamrugała zdziwiona. On chciał się jej pozbyć? Ale proponował wspólne wyjście, pierwszy raz od kiedy... Poznali się. Zdała sobie sprawę, że widują się tylko tutaj w sklepie. Zaplecze, pracowania, biuro, sklep. Gdy widziała go gdzie indziej było to zazwyczaj związane z nią. - Zrób to dla mnie. - Jego głos wyrwał ją z zamyślenia. Patrzyła prosto w jego miodowe oczy i uśmiechnęła się lekko.
- Dobrze - powiedziała cicho i znów poczuła jego wargi przy swoich.
- Nie chce wam przerywać gołąbeczki - usłyszała głos Candiego, a Jason odsunął się. - Ale ktoś dzwoni do Kat już trzeci raz. - Rudowłosa zerwała się i wyrwała mężczyźnie swój telefon z rąk.
- Tylko nie ona - powiedziała cicho i od razu poczuła jego dłonie na ramionach. - Słucham - odebrała.
- Katherino... - Wiedziała, że ten początek nie wróży niczego dobrego. - Zack znów wdał się w bójkę, a dobrze wiesz, że nie mogę tolerować takiego zachowania.
- Gdzie on jest? - spytała zrezygnowana.
- Obaj pojechali do szpitala. Rodzice Owena zgłosili sprawę na policję.
- Nie - szepnęła, ale nieubłagany głos dyrektorki nadal rozbrzmiewał w słuchawce.
- Chce, żebyś przyjechała do mnie. Musimy poważnie porozmawiać. Zostaje też zawieszony w prawach ucznia, do rozwiązania tego konfliktu.
- Rozumiem. Zaraz będę. - Rozłączyła się, a Jason obrócił ją do siebie.
- Iść z tobą?
- Nie, nie trzeba. Zack znowu narozrabiał i muszę po nim posprzątać. - Zawahała się, ale zrobiła to. Zbliżyła się i musnęła jego policzek. - Do zobaczenia jutro.
Jason oparł się o ścianę, obserwując jak jego przyszła laleczka opuszcza sklep. Spodobało mu się to co zrobiła. Po raz pierwszy przejęła inicjatywę, ale była w tym tak nieporęcznie urocza, że wywołało to jego uśmiech. Otwierała się na niego, a to znaczyło, że pozna jej przeszłość szybciej niż myśli i ta myśl go nie zadowalała. Nie chciał, żeby już zniknęła. Chciał móc ją zamknąć w swoich ramionach i szeptać co ma robić. Opiekować się niczym własnym zwierzątkiem. Narodziła się w jego głowie wątpliwość. Czy powinien zmieniać ją w lalkę, gdy tylko pozna jej tajemnice, tak jak to zawsze robił? Może poczekać. Pozwolić jej żyć dopóki nie będzie chciała go opuścić? Te myśli nie dawały mu spokoju, a zarazem drażniły w jakiś dziwny sposób. Czemu nie traktował jej jak każdej innej laleczki? Czym ona zasłużyła sobie na takie myśli?
- Jaaaasoooon! - Przeniósł wzrok na szczerzącego się przyjaciela. - Pozbyłeś się jej. Czyli jednak ci zależy, żeby jeszcze pożyła.
- Zależy? - Uniósł brew i zaczął się cicho śmiać. - Ty jak coś powiesz. - Wyszedł na zaplecze, kierując się do swojej pracowni, a uśmiech szybko znikł z jego ust. Nie zależało mu. W końcu nie mógł żywić uczuć jak zwykły człowiek, a jednak czuł jakąś cieniutką więź rodzącą się między nimi. Określiłby to jednak jako przywiązanie. Takie jakie rodzi się między właścicielem, a jego pupilem, który merda ogonem, gdy ten wraca do domu.
Zamknął drzwi od pracowni i oparł się o nie. Nie podobało mu się to co się dzieje. Jego monotonia została zachwiana. Zawsze wszystko działo się według scenariusza. Nowe miejsce. Kilka kobiet, które stawały się jego lalkami, w tym ta jedna wyjątkowa, którą zabierał ze sobą. Spotkanie z Puppeteerem i Jackiem. Później przeprowadzka i wszystko od nowa. Czemu tym razem musiało być inaczej? Czemu Puppeteer zachwiał równowagę przysyłając tu tą dziewczynę? Jack nie miał zamiaru się zjawić, a Katherina pojawiła się jako pierwsza. Czy miała być jedną laleczką w tym miejscu? Tą wyjątkową, która już nigdy go nie opuści?
Katherina wyszła z gabinetu dyrektorki i odetchnęła z ulgą. Udało się jej przebłagać kobietę, żeby dała ostatnią szanse Zackowi. Jeden jego wybryk i wylatuje ze szkoły. Wyszła na promienie grzejącego słońca i przeczesała ręką włosy. Teraz musiała jechać po niego do szpitala i razem z nim na komisariat.
- Co ci znowu odbiło?! - warknęła gdy tylko wyszli z budynku.
- To nie moja wina - odpowiedział chowając ręce do kieszeni.
- Zack nigdy nie jest twoja wina! Tylko tym razem przesadziłeś! Jeszcze jeden wybryk i wylecisz ze szkoły, rozumiesz?!
- To nie ja! - stanęli na przeciwko siedzie. - Owen się na mnie rzucił, bo nie chciałem mu pożyczyć pieniędzy na palenie. - Pokręciła głową i lekko ją opuściła. - Kat już nic więcej nie zrobię. Obiecuję.
- Chodź. Jedźmy na ten komisariat i miejmy to z głowy. - Objęła go ręką, a nastolatek zrobił to samo.
- Moje ulubione rodzeństwo - Naomi ucieszyła się, widząc przyjaciół. - Co ci się stało? - Objęła twarz nastolatka rękoma, ale ten uciekł wzrokiem, odsuwając jej ręce.
- Bójka z kolegą - westchnęła rudowłosa.
- Młodzieńcza porywczość, co nie Zack? - spytała z przekąsem brunetka i poszła po szklanki i butelkę whisky.
- Jak się czujesz? - Kat usiadła przy przyjaciółce.
- Jest o wiele lepiej, gdy mam zajęcie. - Polała całej trójce alkoholu. - Za nas. Za tych, którzy nie potrafią żyć bez siebie. - Kat zaśmiała się lekko i wypiła toast po czym przytuliła brunetkę.
- Kocham cię Naomi - powiedziała przymykając oczy. Znała ją lepiej niż samą siebie i widziała, że coś jest nie tak, że coś ukrywa. Bała się, że to może być kolejny atak jej depresji.
Mężczyzna stanął nieopodal budynku, a jego oczy zabłysły w świetle witryn. Wszedł do sklepu słysząc dźwięk dzwoneczków i rozejrzał się po wnętrzu. Jak zwykle wszystko było jasne i takie... Sam nie wiedział jak to nazwać, gustowne? Nie lubił stylu Jasona i chyba tylko dlatego postanowił podążyć własną drogą z Jackiem. Te spotkania były dla niego jakąś melancholią. Z jednej strony przypominały mu o jego przeszłości i losie. Z drugiej spotkaniem przyjaciół, którzy go rozumieli.
- Puppet! - Candy podleciał do niego i zamknął w swoich ramionach. - Stęskniłem się za tobą mój ponuraczku.
- Gdzie Black Doll? - spytał odsuwając się.
- Serio? Wolisz jakąś laskę od starego przyjaciela? - niezadowolony Candy splótł ręce na piersi.
- Chce wiedzieć, że nic jej nie zrobiliście.
- Jest w mieszkaniu i nic jej nie jest - odpowiedział niezadowolony. Brunet uśmiechnął się lekko i położył mu rękę na ramieniu.
- Cieszy mnie twój widok. Naprawdę. - Przeszedł, a błazen zaczął się cieszyć.
- Nie można tak od razu?! Choć więcej entuzjazmu nie zaszkodziłoby!
Mężczyzna wszedł do mieszkania i podszedł do wersalki. Drzemała na niej, a on nie potrafił powstrzymać lekkiego uśmiechu. Należała do niego i nie sprzeciwiała się temu. Oddała się mu w całości, mimo że prawda, którą poznała wcale nie była prosta. Usiadł na podłodze i przejechał kciukiem po policzku.
- Pup - zamamrotała i zmrużyła oczy. Przyłożyła swoją dłoń do jego ręki i otworzyła oczy. - Co z Jackiem?
- Nic mu nie będzie - odpowiedział unosząc kącik ust. Black Doll uniosła się na rękach i przyglądała przez chwilę. Uciekł spojrzeniem, jakby chciał coś ukryć. Robił tak zawsze, gdy dręczyły do demony przeszłości. Brunetka usiadła przyłożyła swoje czoło do jego.
- Ludzie mówią, że nie mamy duszy. Ludzie mówią, że nie znamy łez. Lalki z drewna przecież nic nie wzruszy. Lalka nie ma serca, czy to prawdą jest? - zaczęła cicho śpiewać. - Ludzie mówią "nie znają czułości". Ludzie mówią "lalki nie kochają". Są drewniane, nie znają miłości. Mówią ludzie tak, czy racje mają? - Otworzyła oczy i popatrzyła prosto na niego. Jego błyszczące spojrzenie koiło wszystkie nerwy i wątpliwości.
- Nie mają - szepną jej prosto do ust i pocałował.
Jason stał za drzwiami. Słyszał każde słowo i dudniły mu one w głowie. Jej melodyjny głos sprawiał, że chciał jej słuchać jeszcze i jeszcze.
- Lalki - Zacisnął ręce w pięści i poszedł do pracowni. Wszedł do pokoju, gdzie je trzymał. Podszedł do pierwszej i pogłaskał po policzku. - Kochasz mnie, prawda? - spytał, ale jej pusty wzrok patrzył gdzieś w dal. - Lorien - szepnął widząc jak jego ręce czarnieją. - Lorien... - Zacisnął rękę na jej szyi i zmiażdżył ją. Oderwał głowę od reszty ciała i odrzucił na bok. Cofnął się pod ścianę i osunął na ziemię. - Nie kochają. Nie potrafią. - Przejechał palcami po głowie i zacisnął ręce w pięści. - Nie dają czułości tylko ból i samotność.
Katherina wyszła z baru Naomi, widząc kto dzwoni.
- Nie spodziewałam się, że zadzwonisz - powiedziała, czując jakąś iskierkę radości. Jednak myślał o niej, mimo że miał koło siebie tą całą Black Doll.
- Chciałem cię zobaczyć - powiedział cicho, a ona rozejrzała się. Dostrzegła go pod budynkiem stojącym obok. Od razu ruszyła w jego stronę. Coś zaniepokoiło ją w jego głosie.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - spytała stając przed nim.
- Nie wiedziałem - chwycił jej dłoń i musnął ustami jej wierzch. - To miejsce było pierwszym, o którym pomyślałem.
- Jasonie... - przyłożył palec do jej ust. Teraz była pewna, że coś jest nie tak.
- Przepraszam za to jak się dzisiaj zachowałem. Nie chciałem się ciebie pozbyć... - Przerwał, gdy przytuliła się do niego, układając policzek na jego ramieniu. Jej ciepły oddech drażnił jego skórę na szyi.
- Wiem - szepnęła, a on wtulił się w jej włosy, napawając jej zapachem. Pragnął tego teraz bardziej niż czegokolwiek innego. Jego lalki nie mogły mu tego dać, a ona... Była tu. Jej ciepło ogrzewało jego pozbawione życia ciało, a bicie serca wprawiało w dziwny stan. - Nie dręcz się tym. - Zacisnął delikatnie palce na jej ciele. Zauważyła jego stan? Zwracała uwagę na to jak się czuje?
- Katherino - szepnął, a jej pełne głębi i emocji oczy popatrzyły prosto na niego. - Czy zaszczycisz mnie jutro swoją obecnością? - Jej kąciki ust uniosły się, a na twarzy pojawił się radosny uśmiech.
- Oczywiście -odpowiedziała i złączyła ich usta. Jason nie był jej dłużny łapczywie odpowiadając na jej pocałunek. Ściskał ją mocno w swoich ramionach, jakby bał się, że zniknie niczym koszmar senny, gdy tylko otworzy oczy. Rozpłynie się w powietrzu pozostawiając po sobie wspomnienia pełne emocji i bólu. Należała do niego. Była jego laleczką, a jednak myśl o pustych oczach Lorien... Nie mógł pozwolić, żeby jej oczy stały się tak samo puste. Myśl, że on ma sprowadzić na nią tą pustkę doprowadzał go do szaleństwa. Miał jej zabrać to, dzięki czemu była tak wyjątkowa?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top