II
Przez pewien czas po przybyciu na imprezę do domu Ino, siedział przy barku wypełnionego w tej chwili rozmaitym alkoholem, gawędząc i śmiejąc się w gronie przyjaciół. Wraz z Sasuke, Shikamaru i Choujim wspominali dziecęce lata, najlepsze kawały jakie przyszło im zbroić bliskim osobom i nauczycielom, a także najgorsze kary, jakie musieli znieść od rodziców, gdy zostali złapani. W tamtym czasie nie przejmowali się niczym innym, jak tylko dobrą, niekończącą się zabawą. I, choć Naruto nie okazywał jaką radość sprawiała mu tak chwila, w głębi serce radowało się niemiłosiernie. Tą trójkę mógł nazwać prawdziwymi kompanami i za żadne skarby nie chciałby ich zamienić.
Omiótł spojrzeniem całe pomieszczenie. Ino i Sai już jakiś czas temu wyszli z pokoju, kierując się gdzieś w głąb ogromnej posiadłości. Jak przeczuwał Naruto, czarnowłosy doznawał właśnie w tej chwili niewyobrażalnych przyjemności, której sprawczynią była sama blondynka. Uśmiechnął się nawet na tą myśl. Yamanaka przez te wszystkie lata wyrobiła swoje ciało, a zgrabna talia i wydatny biust skutecznie przyciągało złaknione spojrzenia mężczyzn. I nie ważne było, czy był już zajęty, czy nadal singiel.
Reszta towarzystwa bawiła się w miarę przednie. Niektórzy tańczyli na parkiecie, ocierając się spoconymi ciałami, inni z kolei opróżniali w zastraszającym tempie kolejne butelki Sake, które teraz walały się niemal po całym pokoju. Aż dzwi, że jeszcze tego nie zwrócili na podłogę, pomyślał. Choć nawet jeśli ich żołądek zatrzyma zawartość dla siebie, jutrzejszy poranek będzie dla nich jednym z najgorszych w życiu.
Przechylił kolejny kieliszek Sake, który został mu polany kilka chwil wcześniej i wzdrygnął się, gdy alkohol podrażnił nieznacznie gardło. Wiedział, że rodzice nie będą zadowoleni jutrzejszego dnia, gdy zobaczą w jakim jest stanie, a matka z całą pewnością wymyśli taką karę, że odechce mu się żyć, ale w tym momencie się tym nie przejmował. Nie zamierzał psuć sobie tego wspaniałego wieczoru w gronie przyjaciół, których ostatni raz widział przeszło osiem lat temu.
- Jak się bawisz, Naruto? - czyjś melodyjny, z całą pewnością dziewczęcy głos wyrwał go z głębokiego zamyślenia.
Obróciwszy głowę w stronę źródła dźwięku dostrzegł swoją dawną towarzyszkę, Sakurę. Stała oparta w "seksownej" pozie o blat, uśmiechała się figlarnie i zagryzała wargę, a jej oczy iskrzyły się nieznacznie. Wyraźnie wyczekiwała też, aż blondyn odpowie na jej pytanie.
- Nie jest źle - odpowiedział zgodnie z prawdą, posyłając w jej stronę ciepły, rozbrajający uśmiech. - Brakowało mi tego towarzystwa i cieszę się, że mogę dzisiejszy wieczór spędzić z wami, a nie na rozpakowywaniu walizek w domu. - skrzywił się lekko. - A ty? Nie nudzisz się?
Dziewczyna zarumieniła się, gdy tylko dostrzegła posłany jej przez blondyna uśmiech, który zmiękczyłby nawet najtwardsze serca. Musiała przyznać, że wyprzystojniał przez te lata, gdy nie utrzymywali kontaktu. I, choć dawniej nie uważała go za materiał na przyszłego chłopaka z powodu dziecinnego zachowania i niezbyt pięknej aparycji, to w tym momencie stwierdziła, że bardzo chętnie widziałaby go u swego boku jako wybranka serca. I w łóżku rzecz jasna. Była w końcu dziewczyną, cholernie napaloną dziewczyną, która miała swoje potrzeby. I potrzebowała kogoś, kto pomoże jej ulżyć.
- Może się napijemy? - zapytała, łapiąc Naruto za dłoń i ciągnąc nieznacznie w stronę stolika, na której ostało się jeszcze kilka pełnych butelek. - Opowiesz co porabiałeś przez te lata. Niezmiernie mnie ciekawi jakie przygody w ten czas przeżyłeś. - uśmiechnęła się i zatrzepotała rzęsami.
- Jasne, czemu nie - odpowiedział jej, nie stawiając większego oporu.
Sasuke, który przez chwilę przesłuchiwał się rozmowie stwierdził, że nie będzie przeszkadzał przyjacielowi w bezwstydnym flircie z różowowłosą i odszedł nieco od ich miejsca pobytu, kierując swe kroki do reszty towarzystwa. Choć oczywiście, nie byli oni w tej chwili najtrzeźwiejsi i mogło się zdarzyć tak, że nawet nie będą wiedzieć z kim rozmawiają. Rozglądał się więc ukradkiem za miejscem, gdzie mógł przystanąć w spokoju i delektować się alkoholem. W przeciwieństwie do rodziców Namikaze, on nie musiał się martwić opinią swoich opiekunów, ani stanem w jakim przyjdzie mu wrócić do domu.. Nie przejmowali się nim w ogóle, zdawałoby się nawet, że go nie zauważają. Ich oczkiem w głowie był starszy z dzieci, Itachi. I to mu w zupełności wystarczało.
Pogrążony w myślach nie zwrócił uwagi na to, że na jego drodze stanęła dziewczyna o pięknych, płomiennorudych włosach. Dopiero, gdy ich ciała się zderzyły, a z ust obojga wyleciało ciche przekleństwo dostrzegł, z kim przyszło mu się spotkać.
- Kurwa, może trochę mniej zataczania, co? - warknął, spoglądając w jej błękitne oczy, w których mógłby się zatopić i już nie wychodzić. Cholera, nie patrz w nie.
Asami nie odpowiadała przez dłuższy czas, wpatrując się intensywnie w onyksowe oczy swojego rozmówcy i zastanawiając się, jakich słów użyć, by wyjść z gracją z tego drobnego, nic nie znaczącego zawirowania.
- Oho, wielki pan Uchiha się znalazł, nie potrafi upilnować własnego ciała i błąka w obłokach, trącając niewinnych ludzi. Mieli jednak rację, że z ciebie wredny chuj jest. Zadufany w sobie gnojek.
Brunet kiwnął głową na znak potwierdzenia, zaś na jego twarzy wykwitł nikły, ledwo dostrzegalny uśmiech.
- Fajnie. - jej ton był nieco... oschły? - Możesz dać mi spokój?
Uchiha powstrzymywał się, by nie parsknąć śmiechem prosto w jej twarz. Jej oschły ton, niemal wyniosłe spojrzenie i chłód w zachowaniu w stosunku do niego z całą pewnością nie były normalne. Wydawałoby się, że za wszelką cenę stara się go zbyć ale w taki sposób, by zbyt nie urazić jego dumy. Tak jakby... Udawała taką, by zakryć to, co w niej naprawdę się działo. A dziać się musiało dużo, skoro posuwała się do aż tak oschłych, nieco nawet śmiesznych słów.
- Hm... - mruknął cicho, ale na tyle głośno, że dziewczyna go słyszała. - Ciekawe...
- Co w tym niby takiego ciekawego? - prychnęła nieco zirytowana.
- Nic, nic - odpowiedział jej cicho, uśmiechając się do niej szczerym, szerokim uśmiechem, który jednak wyszedł nieco złowrogo. - Co do pytania, to może dam, a może nie. Zależy od tego, czy wypijesz ze mną kilka kolejek i zaszczycisz swoją obecnością podczas tego wieczoru. A może i nocy - dodał nieco ciszej tak, żeby dziewczyna nie usłyszała.
Asami nie mogła uwierzyć w to, jakim denerwującym człowiekiem był ten chłopak. Choć musiała przyznać, że pomimo charakteru był nieziemsko przystojny, a jego bezkreśnie czarne oczy przykuwały uwagę i potrafiły wessać daną osobę, niekoniecznie chcąc ją później wypuścić. Cholera, Asami, ogarnij się!, warknęła do siebie w myślach. To tylko chłopak, do tego strasznie irytujący. Nie przejmuj się nim!
Sasuke z rozbawieniem przyglądał się temu, jak jego rozmówczyni walczy ze sobą w środku i stara się nie wybuchnąć. Wiedział, że jego charakter nie jest cudowny, a czasami wręcz irytujący, ale chciał sprawdzić ile ta dziewczyna wytrzyma w czasie rozmowy. I jak szybko przyjdzie jej strzelić mu z liścia.
- Nie ma szans - uśmiechnęła się wrednie i odeszła do swoich przyjaciółek, zostawiając zaskoczonego bruneta samego. Cholera...
***
Noc minęła reszcie we względnym spokoju. Ino i Sai nie wrócili już więcej na imprezę, Kiba i Neji upili się aż tak bardzo, że śpiewali do białego rana sprośne piosenki. Asami i Hisoka zwinęły się z imprezy o trzeciej nad ranem, zaś Sasuke wytrzymał do samego końca, sącząc powoli ostatnie butelki Sake i czekając, aż jego przyjaciel wróci do żywych. Ciekawiła go jego reakcja, gdy obudzi się rano.
Hinata, Shino i kilka innych osób nie dało już rady i zasnęło w miejscu, gdzie po raz ostatni siedziały. Rankiem obudziły się z ogromnym kacem i mdłościami, a także brakiem sił na cokolwiek innego.
Najgorzej miał chyba Naruto. Gdy słońce zdążyło już wzejść nad horyzont, a jego umysł wystarczająco się rozbudził, zdał sobie sprawę, że nie znajduje się już w pokoju gdzie trwała impreza. Leżał w czyimś łóżku, a u jego boku znajdowała się też inna osoba, wtulająca się w jego pierś. Haruno Sakura spała spokojnym snem i uśmiechała się lekko.
Cholera, poszalałem..., pomyślał, teraz będzie trzeba to jakoś odkręcić...
A może nie? W końcu, Sakura nie była aż taka brzydka. I od dzieciństwa mu się podobała. Więc czemu by nie zaryzykować?
Z zamyślenia wyrwał go sygnał SMS'a wydobywający się z kieszeni spodni. O nie, pomyślał, matka...
Z drżącą ręką złapał za nogawkę spodni i przysunął do siebie, wysuwając ostrożnie telefon. Na wyświetlaczu, na którym obecnie jako tapetę ustawioną miał jedną z gorących gwiazd Stanów Zjednoczonych, widniało właśnie multum powiadomień. Trzynaście wiadomości od kuzyna, czterdzieści trzy nieodebrane od ojca i osiemdziesiąt dwa od mamy. Cholera jasna, pomyślał, nie zobaczę się ze znajomymi do dwudziestego pierwszego roku życia...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top