I
Tokyo nigdy nie było jeszcze tak spokojne, jak podczas tych pięknych wakacji. Słońce niemal każdego dnia ogrzewało świat wysoko nad horyzontem, zaś natura przynosiła długo wyczekiwane błogie chwile spokoju i wytchnienia dla zmęczonych ludzi. Zdawałoby się nawet, że całe miasto po raz pierwszy od wielu lat żyło w idealnej jedności i harmonii. Dla wszystkich, którzy mieszkali w tym mieście był to widok zaiste wspaniały, cudowny, zapierający dech w piersiach.
Jedną z wielu licznych ulic podmiejskiej dzielnicy, zwanej przez miejscowych Konohą, powolnym krokiem wędrowało dwóch chłopaków. Brunet, ubrany w luźną, czarną koszulę i jeansy tego samego koloru przemierzał kolejne metry ze znudzeniem. Sprawny obserwator mógł jednak dostrzec, że onyksowe oczy ukryte pod grzywką szczegółowo obserwują okolicę, a na ustach błąka się ledwo widoczny, blady uśmiech.
Blondyn z kolei, ubrany w niebieskie jeansy i białą koszulę z podwiniętymi rękawami - w których w tym momencie wyglądał nieziemsko przystojnie - szedł krok w krok obok przyjaciela. I, choć różnili się niemal pod wszystkimi względami, w tym jednym momencie zachowywali się niemal identycznie. Powolny, niemal wymuszony chód, błękitne jak czyste niebo spojrzenie wydające się nieobecnym i nikły, nieco magnetyczny uśmiech.
Szli w ciszy, każdy zajęty własnymi przemyśleniami. Dopiero, gdy dotarli pod ogromny, dwupiętrowy dom, otoczony zewsząd przez ogród, w którym kwitły przepiękne, egzotyczne odmiany kwiatów, wymienili się spojrzeniami. Choć nie wypowiedzieli ni słowa, obaj doskonale wiedzieli o czym aktualnie myśli ten drugi. Przez te wszystkie lata przyjaźni, jakie mieli za sobą, nauczyli się odczytywać i odczuwać emocje z drobnych sygnałów, jakie dawały ich ciała.
- Jesteś pewny, że to tutaj? - głos bruneta był przyjemnie zimny, łechoczący delikatnie bębenki uszne. - Skąd mamy pewność, że się nie przeprowadziła?
- Według informatorów to tutaj mieszka. I, z tego co mi wiadomo, za kilka chwil ma się rozpocząć huczna impreza - odpowiedział mu blondyn. - Ah. Miło wrócić po tych wszystkich latach w rodzinne strony. Myślisz, że będą zaskoczeni?
- Z całą pewnością, kretynie. - czarnooki pomasował nasadę nosa. - Używaj czasami tego, co ludzie nazywają mózgiem - prychnął cicho, kierując swój wzrok na posiadłość. - Nie było nas tutaj kilka ładnych lat. Obaj się zmieniliśmy i z całą pewnością nie za szybko nas rozpoznają.
Niebieskooki zaśmiał się cicho, także kierując spojrzenie na dom. W końcu, po tych wszystkich latach znowu zamieszkali w Konosze. Wśród dawnych przyjaciół mogli w końcu poczuć, że żyją.
Otworzyli niewielką furtkę w bramie, po czym skierowali swe kroki do domostwa, ostrożnie stąpając na wysadzanej kostką ścieżce. Z każdym następnym krokiem w ich sercach budził się strach, tętno przyśpieszało, a na czole pojawiały się kropelki potu. Choć wiedzieli, że ich nagłe przybycie może wszystkich zaskoczyć, gdzieś w głębi obawiali się, że przyniesie to nieoczekiwane skutki.
W końcu dotarli pod ogromne, machoniowe drzwi i zapukali, używając do tego kołaty w kształcie kwiatu róży. Po okolicy rozniósł się grzmot uderzeń, strasząc nawet ptaki z okolicznych drzew. Cholera jasna, pomyślał, ma pierdolnięcie.
Słyszeli także cichą muzykę wydobywającą się zza grubych ścian posiadłości. Czyli można uznać, pomyślał błękitnooki, że impreza się rozpoczęła. Cóż, wcale się temu nie dziwię. Słońce chyli się już ku horyzontowi.
Nie musieli długo czekać, aż ktoś im te drzwi otworzy. Gdy usłyszeli, że po drugiej stronie coś się ruszyło, a same drzwi zaczęły się powoli uchylać, obaj wyprostowali się nieco i przyjęli luźne pozycje, maskując tym samym stres i nerwy które zżerały ich od środka.
W przejściu stała starsza kobieta, na oko około siedemdziesiątki. Ubrana w fartuch sprzątaczki, nawet miotłę miała w ręku!, spojrzała na młodzieńców ciekawskim okiem. Znała niemal wszystkich przyjaciół pani tego domu, ale tych dwóch akurat nie potrafiła sobie przypomnieć. Mógł być jednak za to odpowiedzialny wiek i demencja starcza, która powoli dopadała także i ją.
- Panowie do kogo? - zapytała cicho.
- Do Ino Yamanaki - odpowiedział jej blondyn, zdobywając się na ciepły, pokrzepiający uśmiech. - Proszę przekazać, że Uzumaki Naruto i Uchiha Sasuke chcą się z nią zobaczyć.
Oczy gospodyni nieznacznie drgnęły na dwa nazwiska, ale nie dała po sobie tego poznać. Skłoniła natomiast lekko głową i zamknęła drzwi, kierując się gdzieś w głąb pomieszczeń.
Naruto wraz z Sasuke czekali cierpliwie, aż wspomniana wyżej przyjaciółka przyjdzie ich powitać. Mijały jednak kolejne sekundy, czas uciekał nieubłaganie, a jej nadal nie było. I dopiero wtedy, gdy zaczynało im już brakować cierpliwości z powodu dziesięciominutowego spóźnienia, drzwi otworzyły się szeroko, niemal nie nokautując chłopaków na miejscu.
W progu stała blondynka o pięknych, złotych włosach ciągnących się niemal aż do zakończenia pleców. Zgrabna talia, wydatny biust i zaokrąglony tyłek także przyciągały uwagę obu chłopaków, ale nie dane im było długo się na to napatrzeć. W końcu, po niemal ośmiu latach rozłąki nie wypada wpatrywać się w intymne miejsca swoich przyjaciół.
- To wy... - szepnęła Ino, zakrywając usta dłonią.
Jej reakcja była raczej oczekiwana. Rzuciła się na obu chłopaków i zgarnęła w uścisk, nie chcąc ich za żadną cenę wypuścić. Wtuliwszy się w ich szyje, nie opuszczała ich przez bite pięć minut, dopóki nie upewniła się w stu procentach, że to naprawdę oni, a nie żadna wizja jej umysłu.
- Rany, zapomniałem już jaką masz siłę... - burknął blondyn, posyłając przyjaciółce ciepły, rozbrajający uśmiech. - Kopę lat, Ino. Mam nadzieje, że nie przeszkadzamy?
- Nie, w żadnym wypadku! - warknęła cicho, niby groźne acz przyjemnie. - Chodźcie, wejdźcie do środka. Trwa właśnie mała imprezka w gronie starych przyjaciół.
Naruto i Sasuke wymienili się krótkimi spojrzeniami, jakby nie pewni tego, czy aby na pewno chcą być tam w środku.
- Oj, nie dajcie się prosić! - Ino spojrzała na nich błagalnym wzrokiem. - Prawie wszystkich znacie, nie macie się czym przejmować! A jestem pewna, że z całą pewnością także chcieliby was zobaczyć. Zwłaszcza, że pewnie siedzą tam teraz jak na szpilkach. - zaśmiała się. - Wiadomość od gosposi zaskoczyła nas wszystkich.
- Długo musieliśmy czekać... - mina bruneta nie wyrażała w tej chwili zbyt wielu emocji.
- Cóż... Byłam zajęta - odpowiedziała wymijająco, choć obaj dostrzegli, że jej policzki delikatnie zaróżowiały. - Chodźcie!
Chwyciła obu za ręce i, nie zważając na ich protesty, niemal wepchała do środka, posyłając spojrzenie, które kategorycznie zabraniało im wychodzić.
Naruto westchnął cicho i poczołgał się niepewnie za przyjaciółką z dawnych lat. Po drodze rzecz jasna obserwował wnętrze domu, wszystkie obrazy, lustra, kosztowności, ściany i sufit, na którym gdzieniegdzie wisiały kryształowe żyrandole. Nie był tu już od tak dawna, że niemal zapomniał, jak za młodzieńczych lat wraz z przyjaciółmi ganiali się po tych korytarzach i bawili w berka bądź chowanego.
Mruknął cicho, przypominając sobie te momenty. Tak przyjemne, a tak odległe...
Po kilku krótkich minutach dotarli w końcu do prawego skrzydła, z którego teraz leciała głośna, chwytliwa muzyka. Przymknął jeszcze na sekundę oczy, wziął głęboki oddech i przywołał na twarz uśmiech - może nie do końca szczery - nim blondynka otworzyła drzwi i wprowadziła ich do środka.
W środku znajdywało się, jeśli dobrze policzył, trzynaście osób, z czego tylko dziewiątkę kojarzył i znał dość dobrze.
Po prawej stronie, przy kominku w którym wesoło trzaskał ogień, stał Inuzuka Kiba. Szatyn, u którego nogi siedział średnich wielkości pies, na ich widok uśmiechnął się pokrzepiająco i zaszczycił widokiem białych, równych zębów. Zaraz obok niego stała Hyuuga Hinata, która po krótkim spojrzeniu oblała się purpurą i odwróciła wzrok szybciej, niż ktokolwiek mógł to zarejestrować.
Nieco głębiej, przy sprzęcie stereo znajdywał się chłopak o włosach do łopatek. Jeśli pamięć go nie myliła, był kuzynek Hinaty i miał na imię Neji. I, choć w dawnych czasach często z nimi przebywał, jego kontakty z Naruto nigdy nie były najlepsze. Może ze względu na to, że blondyn często mu dokuczał.
Na parkiecie dostrzegł zaś chłopaka o czarnych włosach i krzaczastych brwiach, który zgrabnie tańczył z szatynką. Rock Lee i TenTen. Blondyn uśmiechnął się na ten widok. Odkąd pamiętał, tą dwójkę choć często dzieliło odmienne spojrzenie na świat, jakaś niewyobrażalna siła ciągnęła do siebie. Począwszy od małych szkrabów, a skończywszy na napalonych nastolatkach.
Po lewej stronie pomieszczenia stała kolejna dwójka. Pierwsza z nich, która rzuciła mu się w oczy, to była różowo włosa dziewczyna. Sakura Haruno. Miła, koleżeńska, diabelnie silna gdy ktoś ją wkurzył. Irytująca i niewyżyta. Często nawet starała się spędzać chwile sam na sam z Sasuke. Coś jej jednak nie wychodziło. Obok niej zaś stał Aubrame Shino. Chłopak, który często nosił bluzy zasłaniające ponad pół twarzy, a także ciemne okulary. Z nim Naruto nie utrzymywał niemal żadnych kontaktów w dzieciństwie. Podobno żył wraz z robalami, czego blondyn na swój sposób się brzydził.
Przy barze z przekąskami dostrzegł, choć przeczuwał od samego początku, że tam ich znajdzie, dwójkę najlepszych przyjaciół z dzieciństwa prócz Sasuke. Nara Shikamaru, którego spojrzenie wyrażało coś w stylu "ale to upierdliwe" i Akimichi Chouji, nieco pulchny chłopak o gołębim sercu. Obaj na jego widok uśmiechnęli się promiennie i kiwnęli głową, by się do nich dołączył. Dał im znać, że za chwile dołączy.
Dostrzegł także cztery nowe osoby. Jeden z nich był wysokim, nieco za szczupłym brunetem o czarnych oczach i niewyobrażalnie bladej twarzy. Uśmiechał się do nich przyjaźnie, ale z jakichś względów obaj - on i Sasuke - mieli wrażenie, że ten drobny gest jest szczerze fałszywy.
Drugą z tajemniczych osób, które przykuły uwagę chłopaków była szczupła dziewczyna o rudych, niemal płomiennych włosach do ramion i błękitnych jak ocean oczach. Spoglądała na nich z zaciekawieniem i zapytaniem, dlaczego wzbudzają tak pozytywne emocje we wszystkich, ale nie zapytała nikogo o co dokładnie chodzi. Można było jednak zwrócić uwagę, że zawiesiła na kilka dłuższych sekund swój wzrok na brunecie, który stał obok Naruto i przeczesywał pomieszczenie.
Trzecia wyróżniała się kolorem włosów - podobnie zresztą jak Sakura - i oczu. Krótkie, niebieskie włosy i różowe oczy, dosyć niska , ubrana w można by powiedzieć, że za dużą bluzę - z całą pewnością po starszym bracie. Na nosie nosiła plaster, który na swój własny sposób dodawał jej uroku.
No i czwarta, którą było chyba najgłośniej słychać w całym pomieszczeniu. Długie czarne włosy spływające kaskadami aż do tyłka, turkusowe spojrzenie które wyrażało wiele sprzecznych sobie emocji niemal w tym samym momencie. Na ich widok nawet się lekko skrzywiła, co nie uszło uwadze dwójce przyjaciół.
- Em, Ino... - mruknął Uzumaki, przyciągając do siebie blondynkę i kierując się nieco na bok. - Kim jest ta czwórka?
- Ten blady to Sai, mój chłopak. Chodzi z nami do klasy. - odpowiedziała mu. - Ta głośna, o turkusowych oczach to Hisoka Osamu, rok młodsza od większości tutaj zebranych.. Znana z agresywności, nadpobudliwości i niecierpliwości. Nie zwracaj na nią większej uwagi, a nie powinieneś ucierpieć. - na twarzy blondynki wykwitł nieznaczny uśmiech. - Niebieska to siostra Kabuto, Chinmao Yakushi, lat osiemnaście. Pamiętasz Kabuto, prawda?
Chłopak wzdrygnął się na wspomnienie tego okularnika. W szkole się wręcz nienawidzili i za gówniarza często między nimi dochodziło do przepychanek bądź bójek. Tfu, tępy chuj, pomyślał, spluwając mistyfikacyjnie.
- Z kolei ta ruda... - Ino zaśmiała się cicho, gdy spostrzegła, że wzrok Uchihy niemal natychmiast skierował się w jej stronę. - Asami Kangae. Moja przyjaciółka z klasy, przyszła pani doktor, która będzie znana na cały świat. Mówię wam, do medycyny to ona ma głowę jak jasna cholera.
Naruto kiwnął głową na znak zrozumienia.
- Dzięki - powiedział cicho, kierując swój wzrok na bruneta. - Sasuke, czas zawiązać nowe znajomości. I się zabawić.
- Dokładnie - odpowiedział mu, posyłając lekki uśmiech. - Dajmy im dzisiaj popalić.
----
Witam, witam, witam! :D Jest to pierwszy rozdział z kolejnego ff Naruto, tym razem w czasach współczesności! :D Mam nadzieje, że przypadnie wam do gustu i będziecie je z chęcią czytać, tak samo jak poprzednie opowiadanie z tego uniwersum :D
Jak zawsze zachęcam do komentowania i gwiazdkowania :D
Bayo! :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top