XIX

-To tutaj.-Poinformowałam  Alexis,a ja zapukałam do drzwi.

-Możesz...możesz wejść tam ze mną?-Spytała wlepiając we mnie swoje białe oczka.

-Dobrze...-Nacisnęłam klamkę i weszłam razem z nią do gabinetu Profesora.Łysy mężczyzna siedział na wózku za swoim biurkiem,zajęty jakimiś papierami.-Dobrywieczór.-Podnosi wzrok z nad papierów.

-Jesteście wreszcie,miło mi cię poznać Alex.-Wita się,dziewczynka kiwa tylko głową chowając się za mną.Rozmowa przebiegła dość szybko,Profesor zadał jej kilka prostych pytani a ona odpowiadała wymijająco,a ja stałam w milczeniu przyglądając się tej wymianie zdań.

~Mogłabyś ją zabrać do swojego pokoju tylko chwilowo ,myślę że towarzystwo osoby której ufa pomoże jej się zaaklimatyzować w nowym miejscu.~Kiwnęłam potakująco głową.

-Choć Alex ,do widzenia Profesorze.-Przeprowadziłam Alex do mojego pokoju,Esmme o dziwo tam była.Alexis schowała się za mną,nie ufała ludziom.

-Luna babcia wróciła i prosiła żebym cię poinformowała.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top