XI

Chłopaki grają w koszykówkę,podchodzimy do nich.

-No nareszcie gdzie wy byłyście?-Pyta Peter,uśmiecham się.

-Testowałam cierpliwości i wytrzymałość psychiczną Dakoty.-Harry i ja wybuchamy śmiechem i Peter przyłącza się po chwili. 

-Luna ja cie zaraz za...-Przerywa nam dźwięk dzwonka telefonu Petera,wyjmuje go z kieszeni jego wyraz twarzy się zmienia błądzi wzrokiem to na mnie,to na telefon.

-T-to od ojca on chce się z spotkać z Luną... napisał że ona będzie wiedzieć gdzie.-Wszyscy patrzą na mnie.

-Wiesz o co chodzi?-Tak wiem.

-Nie niestety.-Musze ich okłamać nie mogą wiedzieć nie puszczą mnie samej ,a muszę iść sama.

-Zignorować to?-Pyta się Peter.

-Napisz że się stawie.

-CO?! Luna nie możesz dobrze wiesz że nie masz szans z Magneto,nie teraz,nie po tym co ci zrobili.W starciu z nim jesteś praktycznie bezbronna.-Trajkocze podenerwowana Dakota.

-Ona ma racje,Magneto zalicza się do wąskiego grona ludzi którzy mogą cię skrzywdzić.-Mówi spokojniej Harry (jak zawsze opanowany nie bez powodu wyzywam go od hazardzisty).

-Dobrze nie opisuj nie pójdę przysięgam.-Odzywam się,to słodkie że się o mnie martwią.

-No dobrze.To co teraz robi?-Zmienia temat Peter,wiem że to go musi boleć jak zwykle nie zauważany w cieniu siostry bliźniaczki.

Wieczorem:     

Esmme nadal, nie ma spoglądam na zegarek 20 powinnam się powoli zbierać przede mną  kawał drogi.Otwieram okno  kładę list na biurku.

-Mam nadzieje że zrozumiesz Es.-Staje na parapecie,zawiązuje maskę,rozwijam  skrzydła,wspinam się na parapet jeszcze raz przyglądam się pokojowi.Drzwi otwierają się w nich stoi cała moja ekipa.

-Luna,ty..-Nie  usłyszałam dalszej części wypowiedzi.Wyskoczyłam z okna i wzbiłam się w powietrze.

Narrator 3 os.

Cała  trójka stała zaszokowana obrotem sytuacji,Dakota jako pierwsza otrząsnęła się z szoku,spojrzała na podłogę pokrytą blond puklami,podeszła do biurka pod oknem na którym jeszcze przed chwilą stała jej przyjaciółka nie było sensu jej gonić i tak by wygrała.Podniosła kartkę otworzyła ją i zaczęła czytać.

-Chłopaki spójrzcie na to.-Pokazuje im list wymieniają krytyczne spojrzenia.

-Luna w coś ty się wpakowała....

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top