VIII

Esmme  postanowiła wracać na lekcje.

-A my co?-Pyta Peter .

-Też powinniśmy iść na lekcje.

-Luna zostań tu jeszcze jeden dzień,dla twojego dobra.-Dodaje Dakota.

-Okej,jeszcze trochę pośpię. To.To do zobaczenia jutro?-Pytam z uśmiechem.Ekipa kieruje się w stronę drzwi.

-Oczywiście!-Mówią jednocześnie i wychodzą,ziewam ze zmęczenia po czym zasypiam.

Budzę się na polanie otacza mnie tylko liliowa trawa,niebo ma szkarłatną barwę. Co tu się dzieje?

-Luna...-Woła mnie po imieniu jakiś kobiecy głos,podążam za nim przez polanę na jej końcu zaraz przy urwisku stoi ławka a na niej siedzi kobieta w białej  tunice woła mnie po imieniu,rozpoznaję ją.

-Jean! Jean!-Krzyczę i biegnę w jej stronę,ale wtedy fragment ziemi na którym stoi ławka odrywa się od skarpy i spada w otchłań dobiegam do końca polany upadam na kolana.Nad sobą słyszałam szepty "Nie uratujesz nikogo kogo kochasz."Powtarzane w kółko i w kółko.

Budzę się przestraszona zlana zimnym potem.Pomieszczenie wypełnia  mrok wnioskuje że jest środek nocy.Wstaje z łóżka już nic mnie nie boli  szybka regeneracja to jednak świetna umiejętność.Uśmiecham się i wychodzę ze skrzydła szpitalnego i biegnę do  naszego pokoju na drzwiach wisi informacja o tym kto zajmuję to pomieszczenie. "Esmme Fox   Luna Walentine"naciskam klamkę i wchodzę do pokoju Es  siedzi na łóżku z książką i kartką ,po której energicznie bazgrzę mazakiem co chwila przewracając strony książki.

-Hej Es co robisz?-Pytam.

-Zbieram informacje do-Ziewa.-Wypracowania na historie.

-Tak a o czym?-Pytam zaciekawiona.

-O średniowiecznym polowaniu na czarownicę, najlepsze jest to że ja znam prawdę co do tego zdarzenia.-Uśmiecha się.-Opowiem ci za chwilę tylko skończę.-Siadam na swoim łóżku,co jak co ale Esmme  nawet najnudniejszą historię potrafiła opowiedzieć tak by brzmiała ciekawie.Zamyka książkę i odkłada ją na bok.razem z notatkami i odwraca się w moją stronę,owijam się kocem i siadam na wykładzinie.-No więc jeśli chcesz zrozumieć to muszę zacząć od krótkiego wykładu na temat starożytnej Grecji, jak już ci kiedyś mówiłam wszyscy ówcześni bogowie byli w rzeczywistości przodkami naszej rasy, my na przykład w korzeniach mamy krew Artemidy,Ateny,Hermesa i Hadesa.Opuścili ziemię krótko po konflikcie Ateny-Sparta,ponieważ ludzie nie zrozumieli ich idei.Dlatego odeszli do Asgardu i zaczęli rozwijać własną cywilizacje, ale za nim do tego doszło spłodzili wiele dzieci z ludźmi zwanych herosami,właśnie te dzieci były pierwszymi mutantami,większość została na ziemi i żyła jak zwykli ludzie przekazując gen X ,jak go teraz nazywają naukowcy,dalej.Minęło kilka wieków nastało średniowiecze,kilka wróżek postanowiła odnowić dzieło przodków szczególnie że zauważyły że na ziemi naprawdę źle się dzieje.Na samym początku było dobrze leczyły ciężko chorych,odszukiwały ziemskich przodków naszej rasy,chciały stworzyć utopijne państwo jakie już w tamtych czasach istniało  w naszym świecie.Oczywiście był ktoś na tyle samolubny by im przeszkodzić,kościół któremu nie podobało się to że ktoś może im odebrać władzę prawię absolutną.Ich propaganda bardzo przypomina obecną nie robimy nic złego a oni karzą nas za to że istniejemy.Wielu wtedy zginęło większa część takich jak my zaczęła się ukrywać w pewnym momencie tej historii pojawił się dwie godne uwagi mutantki które można nazwać wybawicielkami. Mianowicie Luren i Selen Acutus ,jakimś dziwnym trafem udało im się dostać do Asgardzu i wyprosić azyl dla mutantów z ziemi dopóki polowanie na "czarownice" się nie zakończy.Ciekawostka Selen  w późniejszych czasach  wyszła za księcia Philpa i została królową naszej rasy założyła też ród który istnieje po dziś dzień,Ród Dzikich Róż to na jej cześć nosisz imię Luna.-Uśmiecha się do mnie promienie. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top