➹Powtórka z rozrywki➷
Dochodziła godzina dwudziesta, opiekunka czekała w swoim pokoju i za dwadzieścia wyszła z budynku. Dzieci spokojnie przychodziły, na ich twarzach malowało się zaciekawienie a zarazem obawa, jednak o wiele mniejsza niż przedtem. Mimo iż wiedziały jak potoczy się dalszy ciąg wydarzeń to nikt nie przyzwyczaił się jeszcze do tego co zaraz miało się stać.
Pani Willow podała wszystkim maski, prosząc starszych o pomoc w ich założeniu młodszym. Podeszła do radyjka i włączyła starą, spokojną muzykę, zupełnie taką samą co wczoraj. Trzymała w ręce zegarek co kilka sekund zerkając na niego.
Kilka młodszych dzieci schowało się za starszymi „na wszelki wypadek”. Wzrok wszystkich zgromadzonych skierował się na płomienie zbliżające się od strony lasu i rozprzestrzeniające się po już poznanym przez nich Sierocińcu. Dzieci z ciekawością obserwowały taniec płomieni, jednak kilka osób nadal nie było przekonane o bezpieczeństwie. Przybliżyły się do opiekunki gdy płomienie były coraz bliżej, i nagle usłyszeli muzykę cofającą się, zupełnie tak jak wczoraj. Płomienie zaczęły się cofać ukazując nietknięty sierociniec. Zafascynowane dzieci obserwowały zjawisko cofających się chmur i cofającego cię dnia. Nastała noc a opiekunka wyłączyła muzykę. Wszyscy zdjęli maski i spojrzeli na Panią Willow
— do łóżek kochani! — uśmiechnęła się. Nie trzeba było jeszcze raz powtarzać - wszyscy udali się do swoich pokoi
Dobra możecie mnie spalić, utopić, ukatrupić. Się wstydzę za siebie że nie mogę się ruszyć i napisać dla was rozdziału...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top