{09.} first attepmt
━━━━━ 💔 ━━━━━
𝙁𝙄𝙍𝙎𝙏 𝘼𝙏𝙏𝙀𝙋𝙈𝙏
NINE
━━━━━ 💔 ━━━━━
Luke, w przeciwienstwie do Devon dobrze zapamiętał, to co stało się w pubie, pomimo tego, że bardzo tego nie chciał. Po pijaku wiele rzeczy brzmiało świetnie, niemalże cudownie i bywało tak, że blondyn po pijaku twierdził, że miewał najlepsze pomysły w całym jego życiu, ale po tym, gdy już wytrzeźwiał jedyne, czego mógł od siebie oczekiwać to tego, aby następnym razem nie być już takim durniem, bo inaczej nie dało się tego nazawać. Kto robił takie rzeczy? Luke nie miał pojęcia, bo kiedy zadawał sobie to pytanie, nie potrafił sobie nawet to odpowiedzieć inaczej niż tak, że robią to skończeni idioci, a on zdecydowanie był jednym z nich.
O poranku z trudem zwlókł się z łóżka, a następnie udał do łazienki, żeby po pół godzinie wyjść, wyglądając w miarę jak człowiek i udać się do pracy, bo nie zostało mu nic innego. Z jednej strony cieszył się, że nie miał już takiego kontaktu z Devon jak dawniej, bo nie był pewien czy byłby w stanie spojrzeć jej w oczy, po tym, co się stało zeszłego wieczora i zaczynał coraz bardziej żałować tego, że w ogóle wyszedł się wtedy napić, bo gdyby nie to, nie miałby teraz na głowie jakiegoś durnego zakładu, który swoją drogą sam wymyślił.
W pracy było spokojnie. Zazwyczająco spokojnie. Luke jednak pozostawał wyciszony i wycofany, robiąc tylko to, co musiał zrobić, aby móc wrócić do domu i na spokojnie to wszystko przemyśleć. Im więcej czasu mijało, tym bardziej się od tego wszystkiego dystansował, tym bardziej oswajał się z myślą, że jednak to wszystko da się rozwiązać na tyle polubownie i bezboleśnie, aby nikomu nic się nie stało i każdy wyszedł z tego z twarzą. A przynajmniej łudził się, że uda się to rozegrać w ten sposób.
— Coś się stało? Cały dzień jesteś taki cichy i nieobecny — powiedział Chris, kiedy zamiatali podłogę w korytarzu prowadzącym do hali ze ścianką wspinaczkową. Obydwaj za tym nie przepadali, dlatego zawsze zostawiali to na koniec, aby zrobić co musieli i w końcu wyjść. Chris coś pobąkiwał o jakimś szybkim piwie na mieście, ale Luke wiedział, że już nie da się namówić na coś takiego. A przynajmniej nie po zeszłym wieczorze. Miał już serdecznie dość takich wyjść i marzył tylko o tym, aby wrócić i położyć się do łóżka, aby to wszystko odespać. Potem ewentualnie łudzić się, że gdy się obudzi, to wszystko co się stało okaże się być niczym innym jak głupim snem.
— Chyba po prostu nie mogę dojść do siebie po wczoraj — powiedział, śmiejąc się cicho, po czym potarł kark swoją dłonią i spojrzał na kumpla. — Nie mówiłem ci co się stało, prawda?
— Oprócz tego, że wróciłeś o nieludzkiej porze to nic nie słyszałem — Chris zaśmiał się cicho, kręcąc głową, po czym zmiótł wszystkie śmieci na szufelkę, a tę przechylił nad koszem na śmieci, aby móc już zakończyć pracę i zamknąć salkę. Tamtego dnia przyszło sporo ludzi, więc mieli sporo pracy i praktycznie w ogóle nie mieli chwili wolnego, dlatego nadrabiali wszystkie zaległości, kiedy było już po godzinach. — To o co chodzi? — dodał, unosząc brew, a Luke westchnął ciężko, przygotowując się do tego, aby kolejny raz się zbłaźnić, tym razem przed najlepszym kumplem.
Hemmings opowiedział wszystko Chrisowi, ciesząc się, że nie przerywał i niczego nie komentował w trakcie, bo jak najszybciej chciał to mieć za sobą, pomimo tego, że wcale nie cieszył się z tego, że w ogóle opowiadał takie bzdury. Był pewien, że jeśli tylko powstałby wehikuł czasu, który działałby bez zarzutu, to z pewnością cofnąłby się w czasie do poprzedniego wieczoru, aby żaden taki zakład nie powstał. A że takie rzeczy nie istniały, bo nikt jeszcze nie stworzył czegoś takiego, to Luke mógł tylko bić się po głowie i starać motywować do tego, aby wygrać zakład.
— Jesteś prawdziwym idiotą, Hemmings. Prawdziwym idiotą — zaśmiał się głośno Chris, kiedy Luke opowiedział mu o wszystkim, kręcąc przy tym głową. — Przysięgam, że nigdy nie słyszałem jeszcze czegoś takiego. Nie wiem, które z was było wczoraj bardziej pijane, że tak po prostu się na to zgodziliście czy wymyśliliście, ale naprawdę musiało być ciężko - dodał, kręcąc głową, gdy trzymał się za brzuch, wciąż się śmiejąc, bo prawda była taka, że tak się śmiał, że aż poczerwianiał na twarzy przez swojego kumpla. — Powiedz mi lepiej, co zamierzasz zrobić i jak chcesz znaleźć Devon jakiegoś chłopaka.
— Nie mam pojęcia — westchnął ciężko, czując jak lekko się zarumienił z tego wstydu, bo nie mógł nic poradzić na to, że się wstydził. Kto by tego nie robił, gdyby wymyślił coś takiego. — Na początku pomyślałem, aby założyć jej konto na jakimś portalu randkowym, dodać tam jej parę zdjęć i zobaczyć czy to coś da... Ale nie wiem, czy to dobry pomysł. Mam wrażenie, że się na mnie wścieknie. I to cholernie. Znasz Devon.
— Znam i to bardzo dobrze. Ale ciebie znam jeszcze lepiej i wiem, że kto jak kto, ale ty nie odpuścisz — Chris poklepał kumpla po ramieniu, wiedząc, że kiedy Luke w końcu się oswoi ze świadomością posiadania takiego ciężaru na swoich barkach, którego sam był autorem, zrobi wszystko, aby jednak wygrać. — Ale wiesz co? Szkoda mi ciebie i pomogę ci w tym wszystkim — dodał po chwili ciszy, przez co Luke spojrzał na niego tak jakby chciał się upewnić, że się nie przesłyszał, po czym zrobił większe oczy. — No co? Nie patrz się tak! Pomogę ci - dodał, śmiejąc się od nowa.
— Dzięki, Chris. Jeszcze nie wiem jak możesz mi pomóć, ale naprawdę to doceniam — powiedział, czując jak poniekąd ogarnia go uczucie ulgi. Co dwie głowy, to nie jedna, jak to mówią i właśnie to powtórzył sobie w myślach Hemmings, mając nadzieje, że jeśli razem trochę nad tym z Chrisem pomyślą, to na pewno przyjdzie im na myśl coś, co będą mogli wykorzystać do tego, aby blondyn wygrał i to Devon zajmowała to przegrane miejsce. — Ale na razie muszę się napić. Mam dość po tym dniu. Stanowczo dość. Idziesz razem ze mną? — dodał, kiedy weszli już do szatni, aby się przebrać.
— Chyba już mam dość wrażeń — powiedział Hemmings, przez co obydwaj roześmiali się tylko i Chris machnął ręką.
━━━━━ 💔 ━━━━━
hejka kochani, witam w nowym roku! jak rozdział? :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top