Epilogue
Jules siedział w poniedziałkowy poranek, rozkoszując się świeżo parzoną kawą i dopiero co przeniesionymi z piekarni bajglami, kiedy jego narzeczony przyszedł z nową pocztą.
- Harry i Happiness wysłali nam photo - pocztówkę.
- Ciekawe gdzie tym razem ich poniosło? - zainteresował się Julius biorąc z blatu kartkę - Rio! - To brazylijskie?
- Mhm - mruknął, przyglądając się pięciu postaciom będącym na tle monstrualnego posągu Chrystusa Odkupiciela, z czego 4 stała w takiej samej pozycji jak wspomniana osoba.
- Ja to ich na prawdę podziwiam. Przecież Hope ma dopiero, ile? Rok?
- Jeszcze nie ma. Ma urodziny w listopadzie, a mamy wrzesień.
Z resztą, a jak niby było ze Swen'em i Oportunity? Nawet nie siedzieli, a zwiedzali Australię wzdłuż i wszerz.
- Szaleństwo.
- Nie, po prostu korzystają życia tak jak to możliwe odkąd Iness może swobodnie chodzić.
- Carpe diem.
- Dokładnie.
~*~
Tym oto sposobem dotarliśmy do końca opowiadania.
Wiem, że potraktowałam je po macoszemu, ale straciłam na nie kompletnie wenę i pomysł i czułam przez nie tylko presję, że Was zawodzę.
Przepraszam za wszystko i Dziękuję, że ze mną byliście?jesteście.
Yours,
CC
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top