50

-Umie ktoś obsługiwać grilla? – spytał z niewinnym uśmiechem Mike.

Siedzieliśmy tam już drugi dzień, a to wciąż do mnie nie dotarło. Budząc się rano, byłam pewna, że cały ten wyjazd mi się przyśnił i dopiero obejmująca mnie ręka Jake'a uświadomiła mi, że to nie było żadne wyobrażenie.

-My zawsze go ogarniamy na spotkaniach rodzinnych – Patty kiwnęła głową do blondyna, który tylko mocniej mnie do siebie przyciągnął.

-Sorry, nie mogę, ktoś mnie tu trzyma.

-Mogę cię... – zaczęłam, ale położył mi palec na ustach.

-Już cichutko, Ley, wiesz, że cię nie zostawię samej – Wywróciłam oczami z politowaniem, na co posłał mi uroczy uśmiech, powoli zabierając dłoń.

-Okay, czyli ja przejmuję męską robotę, super – parsknęła ruda, rozglądając się po malutkiej kuchni. – Na pewno robimy cukinię, co jeszcze?

-Bekon – rzuciłam natychmiastowo, a Mike położył sobie teatralnie dłoń na sercu.

-Hayley, wyjdź za mnie.

-Te, nie pozwalaj sobie – Jake objął mnie mocniej, wystawiając język w kierunku bruneta, a ja wyłącznie parsknęłam śmiechem.

-Te, Romeo, pomógłbyś mi może, żeby zaimponować swojej dziewczynie, a nie się obijasz – Patty spojrzała na niego znacząco.

-Zaimponowałbym ci tym? – Usłyszałam koło ucha, na co pokiwałam głową. – Dobra, już idę.

-Albo – Odwróciła się w naszą stronę z szerokim uśmiechem. – Idźcie całą trójką ogarnąć i rozstawić wszystko, a my przygotujemy jedzenie.

-Ale nas w to nie mieszaj, halo – rzucił Nick, ale widząc wzrok swojej dziewczyny, uniósł obronnie dłonie, wychodząc za resztą na dwór.

Obserwowałam całą sytuację z uniesioną brwią, ale podniosłam się, dopiero gdy zamknęli za sobą drzwi.

-Czy ty naprawdę planujesz dać mi nóż? – spytałam, na co Patty wybuchła śmiechem.

-Co ty, jeszcze byś się pokaleczyła. Odpalaj Spotify, mam ochotę podrzeć mordę – Puściła mi oczko, a ja uśmiechnęłam się szeroko, włączając play listę, z której obie znamy wszystkie piosenki niemal na pamięć.

Czyż to nie wygląda jak idealna przyjaźń?

***

Zawsze, gdy czytałam różne książki, czy opowiadania albo oglądałam filmy o życiu nastolatek, zastanawiałam się, jak to jest mieć prawdziwych przyjaciół. To znaczy jasne, miałam Patty, sama przyłożyłabym sobie w twarz, gdybym jej nie doceniała, ale zawsze marzyły mi się takie sytuacje żywcem wyjęte z idealnego świata fantazji i szczerze? Nawet nie łudziłam się zbytnio, że coś takiego mi się trafi. Ale kiedy siedzieliśmy całą grupą, obżerając się, gadając i śmiejąc, a tematy nam się nie kończyły, mimo że rozmawialiśmy ze sobą teraz praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę, po prostu dotarło do mnie, że spełniło się to dziecięce marzenie.

I wciąż nie mogłam uwierzyć, że kopnęło mnie aż takie szczęście, że pojawili się w moim życiu. Całą czwórką.

-Po co oni właściwie tam poszli? – spytałam, gdy dwójka chłopaków od dłuższej chwili nie wracała z piętra, ale w odpowiedzi dostałam tylko wzruszenie ramionami Nicka.

-Kiedy oni wyszli? – Patty zmarszczyła brwi, zapewne dopiero orientując się, że nie ma ich z nami.

Okay, raczej nikogo nie zdziwi fakt, że postanowili coś wypić. Jakoś zbytnio się tym nie przejmowałam, bo wiedziałam, że są roz... Większa część z nich jest rozsądna. Zresztą wiedziałam, że sytuacja z pijącymi nimi będzie tysiąc razy prostsza niż z nawalonym Tomem, a do takich już przywykłam.

-No właśnie jakiś czas temu i...

-Sprawa załatwiona – Jake przerwał mi wpół słowa, schodząc na dół i uśmiechając się uroczo, opadł na kanapę.

-Co mu zrobiłeś? – Spojrzałam na niego podejrzliwie.

-Zamknąłem go na balkonie, żeby ochłonął – Wzruszył niewinnie ramionami, a po chwili usłyszeliśmy pukanie. – Niecierpliwy jest.

-Otwórz go lepiej – rzuciła Patty, na co blondyn wywrócił oczami, ale znów się podniósł.

-Czekaj – Nick zagrodził mu drogę ręką, gdy stukanie się powtórzyło. – To nie z góry. Pewnie sąsiad – Sam wstał, podchodząc do drzwi, które otworzył, a do środka jakby nigdy nic wszedł Mike.

Wytrzeszczyłam oczy, posyłając pytające spojrzenie reszcie, ale oni byli równie zdezorientowani, jak ja.

-Mike, słońce – Ruda podeszła do niego, biorąc go pod rękę. – Jakim cudem ty zszedłeś z góry?

-Skoczyłem – Wzruszył obojętnie ramionami, siadając na fotelu. – Chodźmy się przejść, nudno tu.

-Popieram tak w sumie – rzuciłam, na co reszta ostatecznie też przystanęła.

Pozbieraliśmy wszystko, ogarnęliśmy się i wyszliśmy z domku, kierując się w stronę jeziora. Był już właściwie wieczór, dlatego słońce powoli zachodziło, przyjemnie nas grzejąc.

-Wiecie, czuję się naprawdę samotny przy was, ale i tak was kocham – wyznał Mike i no wybaczcie, ale naprawdę bawiło mnie to, jaki robił się uroczy, gdy cokolwiek wypił.

Posłałam przyjaciółce porozumiewawcze spojrzenie, które od razu zauważyła i razem podeszłyśmy do chłopaka, przytulając się do niego z obu stron naraz. W odpowiedzi od razu usłyszałyśmy jego chichot, gdy objął nas ramionami.

Później Mike zaczął biegać wokoło, jak idiota, aż zwyczajnie położył się na piasku, krzycząc, jak bardzo zajebiście się czuje. Nick i Patty siedzieli przytuleni i muszę powiedzieć, że ich widok mnie tak cholernie rozczulał, a my... Najpierw Jake nosił mnie na barana, a ja piszczałam jak dziecko, aż w końcu po prostu się położyliśmy, on na piasku, ja z głową na jego brzuchu.

Przesiedzieliśmy tak aż do całkowitego zachodu słońca i cóż, musiałam przyznać, że ten weekend był jednym z najlepszych, jakie w życiu przeżyłam.

I wtedy przeszło mi przez myśl, że nikt ani nic nie jest w stanie mi tego odebrać.


***
z wyrazami miłości dla tych, którzy tak jak ja powinni już spać, lots of love xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top