40

Wy też lubicie, jak wszystko tak nagle zwalnia? Robi się spokojnie, macie wreszcie szansę nacieszyć się chwilą, zaczynacie dostrzegać pozytywy życia... Ha, chciałoby się.

Mówiąc jaśniej – zostały cztery, przepraszam, TYLKO CZTERY [HSAKSHFLAH] dni do balu gimnazjalnego.

Co w związku z tym?

Nic.

Nie no spokojnie, żartowałam. Chociaż na dobrą sprawę jedyne co z tego wynika to wielkie zamieszanie. Ostatnie próby, wieszanie dekoracji na sali gimnastycznej, podniecone całą akcją gimnazjalistki i ja, siedząca na trybunach razem z Kylie, jedząc popcorn, w momencie, gdy powinnyśmy chyba w czymś pomagać, ale cóż, danie im większej przestrzeni to też jakieś wsparcie.

-Z kim ty w końcu będziesz tańczyć tego poloneza? – spytałam, przerywając ciszę panującą na dworze.

-Mikiem.

-A nie Felixem?

-Nah, przemyślałam to i z Mikiem jest zabawniej. A przy okazji nie muszę się martwić o buty, bo jego raczej nie przewyższę.

-Racja – Wrzuciłam kolejną porcję kukurydzy do ust, wpatrując się w bieżnię przed nami.

Wygląda tak niewinnie, jak na tor powolnej śmierci.

Spojrzałyśmy z blondynką po sobie, słysząc dzwonek i zebrałyśmy się, wracając do budynku szkoły. Widząc, że Patty kieruje się już w stronę głównego wyjścia, pożegnałam się z Kylie i szybkim tempem ruszyłam za rudą. Usiadłyśmy na schodkach wejściowych, czekając na chłopaków, którzy zjawili się jakieś cztery minuty po nas.

Typowy dzień w tym samym gronie co zawsze, no żyć nie umierać.

-Zróbmy dzisiaj coś szalonego! – rzucił nagle Mike, a my spojrzeliśmy po sobie.

-Na przykład? – podjął Nick, widząc, że nikt inny nawet nie zamierzał pytać.

-Zamówmy chińszczyznę.

Oboje z brunetem parsknęliśmy śmiechem, Jake wyłącznie pogłaskał chłopaka go po głowie w stylu „jesteś idiotą, ale spokojnie, już do tego przywykliśmy", natomiast Patty zmrużyła oczy, wpatrując się w jego twarz.

-Ale ty przytyłeś na pyszczku – powiedziała wreszcie. – Masz teraz takie chomikowe pucki.

-Chomikowe, co?

-No coś jak u Ley.

-Wypraszam sobie, już takich nie mam – obruszyłam się, jednak ruda wyłącznie uniosła brew, po czym podeszła do mnie, by ścisnąć mi policzek. Wywróciłam oczami.

-Ale fajne! - Gdy dziewczyna łaskawie mnie puściła, obok pojawili się Mike i Jake, dźgając mnie palcami w policzki. Super.

-Dobrze się bawicie? – spytałam znudzona, ale im, jak widać, wciąż sprawiało to frajdę. Ugh. – Możemy już iść dalej?

-Tak, tak, chodźmy – Pat wyprzedziła wszystkich, narzucając nam o wiele szybsze tempo.

-Motorek ci się odpalił? – Nick objął ją ramieniem, tym samym zmuszając, żeby zwolniła, ale ona wyłącznie posłała mu groźne spojrzenie, po którym natychmiast ją puścił.

-O co chodzi? – krzyknął za nią Mike.

-Siku!

-To ją usprawiedliwia – przyznał, unosząc obronnie ręce.

Niedługo po tym byliśmy już w domu dziewczyny, gdzie ona sama rzuciła się na łazienkę, a my typowo zajęliśmy miejsca w salonie.

-Wow – parsknął Nick, a my stanęliśmy obok niego, wpatrując się w górę z różnego rodzaju miśków. – Zanotować: nigdy nie kupować Patty maskotek na rocznicę

-To poniekąd wyjaśnia, czemu ciocia pytała, czy coś mi zostało z dzieciństwa – wtrącił Jake, po chwili się zamyślając. – I stawia moją odpowiedź w nieco gorszym świetle.

-A powiedziałeś, że...?

-Trauma po zobaczeniu babci nago?

Pokręciłam głową z politowaniem, podczas gdy chłopaki parsknęli śmiechem.

-Mam pomysł – Mike uśmiechnął się szeroko, biorąc do rąk wielkiego delfina i stanął zaraz za drzwiami. Po chwili usłyszeliśmy szczęknięcie zamka i kroki dziewczyny na korytarzu, a w momencie, gdy przekroczyła próg, brunet podskoczył, rzucając się na nią. Maskotka poleciała gdzieś w bok, Patty pisnęła, a ja wyłącznie uniosłam brew, próbując zrozumieć całe zajście.

-Nie miałeś jej walnąć pluszakiem? – spytałam, gdy oboje wylądowali na podłodze.

-To by było zbyt proste – prychnął, po chwili przykładając dwa palce do skroni. – Unagi.

-Nie masz pojęcia, o co w tym chodziło, prawda?

-Dokładnie – Puścił mi oczko, na co wyłącznie pokręciłam głową z politowaniem, po chwili czując, jak uderza we mnie jedna z maskotek. Odwróciłam się, posyłając uśmiechniętemu Jakowi pytające spojrzenie, na które wyłącznie wzruszył ramionami. Schyliłam się po bordowego misia, chwilę później rzucając nim w głowę blondyna.

-Chcesz wojny? – spytał, a ja mimowolnie parsknęłam.

-Przed chwilą sam ją zacząłeś – W odpowiedzi wyłącznie zmrużył oczy, co po nim powtórzyłam, a gdy sięgnął po pluszaka, pisnęłam, chowając się za Mikiem.

Patty zaczęła bokiem podawać mi amunicję, którą natychmiast rzucałam. Do Jake'a natomiast dołączyli chłopcy, co przerodziło się w dość niesprawiedliwą rozgrywkę, ale to wciąż nie był dla nas żaden powód do poddania. Miśki cały czas latały w powietrzu, a my krzyczeliśmy, piszczeliśmy i śmialiśmy się na zmianę.

W pewnym momencie Nick złapał dziewczynę od tyłu, odciągając od naszej „bazy", ale zanim zdążyłam chociażby krzyknąć, że to niesprawiedliwe, poczułam, jak ktoś robi to samo ze mną. Pisnęłam, machając nogami i próbując powstrzymać rozbawienie, a tuż za sobą słyszałam śmiech Jake'a, połączony z okrzykiem radości Mike'a, który jako jedyny pozostał w grze, czyli jego tokiem rozumowania – wygrał.

I szczerze? Wbrew pozorom, właśnie tak wygląda naprawdę świetne popołudnie.

***
nie wiem jak wy ale ja to sie stesknilam

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top