35
Hayley: jesteś pewna???
Patty: tak i już nie marudź
Hayley: ....ale moje nogi to parówki
Patty: strzelę cię zaraz, przysięgam:)
Wywróciłam oczami, jeszcze raz dla pewności patrząc na siebie w lustrze, po czym westchnęłam przeciągle. Nie lubię siebie w spódnicach, to jest pewne, ale pogoda nagle postanowiła zwariować i znikąd pojawił się upał, w którym nawet ja nie wytrzymam w długich spodniach.
Wohoo, jak ja kocham lato.
Zatrzymałam się wpół kroku, słysząc pukanie i spojrzałam na zegarek. Kto planuje odwiedziny o takich godzinach?
-Ley, otwórz to cholerstwo! – jęknęła Beth z drugiego pokoju, na co wyłącznie parsknęłam śmiechem, wychodząc na korytarz.
Otworzyłam drzwi, po czym zamrugałam kilkukrotnie, chcąc upewnić się, że przede mną stoi nie kto inny jak mój brat.
-Nie za wcześnie na wizyty? – spytałam, na co machnął ręką i wszedł do środka. – Tak, pewnie, zapraszam.
-Kto przy... - Brunetka wyszła do nas w szlafroku, patrząc podejrzliwie na Toma. – Trzeźwy?
-W stu procentach.
-Okay – wtrąciłam, stając obok cioci tak, by mieć widok na chłopaka. – To co tu robisz?
-Chciałem się pożegnać. Za trzy godziny mam lot.
-Zadzwoniłeś po taksówkę?
-Żartujesz? – parsknął śmiechem, na co wyłącznie uniosłam brew. – Mówisz, jakbyś mnie nie znała. Jadę na rowerze!
-Racja, mogłam się tego spodziewać.
-Dobra, dzieciaki, chociaż usiądźmy, bo nie zamierzam tu stać tyle czasu – Beth ziewnęła po raz kolejny, prowadząc nas do salonu, gdzie zajęliśmy miejsca na kanapie. – Więc tak, znam już historyjkę o twoim wielce genialnym planie, ale niesamowicie ciekawi mnie jak zareagowali wasi rodzice.
-Stwierdzili, że jeśli to zrobię, to nie będę już ich synem – Wzruszył ramionami, a ja mimowolnie prychnęłam. – To chyba czas dla ciebie, młoda.
-Tia, raczej czas żałoby.
-Nie przesadzasz?
-Uwierz mi, że nie.
-Zostawisz nas na chwilę samych? – Spojrzał na brunetkę, która powoli zwlokła się z kanapy i udała do kuchni, zapewne po kawę. – Słuchaj, Hayley, przepraszam cię. Zawsze chciałem być takim „super starszym bratem", ale chyba dość średnio mi poszło – Podrapał się niezręcznie po karku.
-A to nowina.
-Czekaj, daj mi jedną rozmowę bez sarkazmu i złośliwości, proszę – Niechętnie skinęłam głową. – Jako dzieciak, faktycznie, czułem się świetnie z tym, że mnie faworyzowali, ale później to straciło sens. Wcale nie byłem od ciebie lepszy i wciąż nie jestem. Kurna, ale ze mnie debil, że nigdy nie stanąłem w twojej obronie, poważnie – Uniosłam brew, czekając na dalszy ciąg. – Ale teraz to chyba nie ma dla ciebie znaczenia. Właściwie to możesz się już nazywać jedynaczką.
-Głupek. Nawet jeśli zdarza mi się cię nienawidzić, to wciąż jesteś moim bratem – Uśmiechnęłam się lekko, co momentalnie odwzajemnił.
-Tak czy tak, możliwe, że właśnie widzimy się po raz ostatni. Serio żałuję, że nie mieliśmy lepszej relacji i że właściwie nie spędziliśmy teraz razem czasu, chociaż nie dziwię ci się, że się wyniosłaś. W każdym razie cieszę się, że mam taką siostrę, bo wiem, że zwojujesz świat, nawet jeśli miałabyś być sama przeciwko niemu całemu – Zatrzymał się na chwilę, a mnie dosłownie zatkało, bo nikt nie powiedział mi czegoś takiego od... cholera, chyba nigdy. – Będę za tobą tęsknić skrzacie – Mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko, gdy przyciągnął mnie do uścisku.
-Kurczę, chyba jednak cię aż tak nie nienawidzę, wiesz?
-Tak, tak, ja też cię kocham, młoda. Wyślę ci pocztówkę.
-Skąd?
-Gdziekolwiek będę.
I cóż, może to zabrzmi dziwnie, ale w wieku piętnastu lat jednego dnia zyskałam i straciłam starszego brata.
***
żyjecie???
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top