29
Ziewnęłam po raz prawdopodobnie setny w ciągu zaledwie pięciu minut, po czym skierowałam wzrok na przyjaciółkę, która zapewne wymyślała kolejny sposób, jak zabić nauczycielkę bądź nas. Szczerze mówiąc, nie pamiętam, kiedy ostatni raz aż tak bardzo nudziłam się na lekcji. I albo to dlatego, że temat wojny secesyjnej przerabialiśmy już dobry tysiąc razy, albo dlatego że na zastępstwo wpadła do nas dyrektorka, która sprawiała, że dosłownie każde słowo brzmiało jak kołysanka...
Tak, czy tak, minęło dopiero dwadzieścia minut i to naprawdę bardzo motywowało mnie do skoku z okna.
-Mam dość – mruknęła Patty, która wciąż wgapiała się w przestrzeń przed sobą.
-Utożsamiam się.
-Ja też – odezwał się jakiś chłopak z ławki dalej. No cóż, marudzenie to właściwie jedyna kwestia, w jakiej ta klasa się zgrywała.
Po chwili usłyszałam pukanie i właściwie miałam już wywrócić oczami, że znowu ktoś stuknął w ławkę, żeby zrobić kolejny beznadziejny żart, ale gdy drzwi się otworzyły, wyłącznie uniosłam brwi.
Do sali właśnie weszło dwóch niewysokich typków w garniturach oraz czarnych okularach i przez chwilę aż zastanowiłam się, czy nie mam zwid od zaspania, bo to było już zdecydowanie chore. Machnęli jakimiś plakietkami w stronę dyrektorki, po czym ten z ciemnymi włosami odkaszlnął i zabrał głos.
-Patricia Jaffray proszona jest z nami.
Przeniosłam zdezorientowany wzrok na Patty, która była w nie mniejszym szoku niż ja, ale bez słowa wstała, kierując się do wyjścia. Zatrzymałam spojrzenie na wyższym gościu z blond włosami, dopiero po chwili uświadamiając sobie jeden, bardzo istotny fakt. To była dokładnie ta charakterystycznie ułożona fryzura i dyskretnie uniesiony kącik ust, które teraz poznałabym wszędzie. Jake. A co za tym idzie również Mike, który wow, wreszcie brzmiał, jakby przeszedł mutację.
I jak zawsze obaj byli niezwykle głupi.
Drzwi zamknęły się za nimi z cichym trzaskiem, a nauczycielka jeszcze przez chwilę łączyła wątki, podczas gdy w mojej głowie wykwitło już tysiąc różnych scenariuszy.
Albo im się aż tak nudziło, albo Jake zapomniał kluczy do mieszkania i nie mógł wejść tu normalnie, tylko musiał odwalić teatrzyk, albo spełniali marzenie Mike'a o byciu tajnym agentem, albo...
Parsknęłam pod nosem, słysząc zza drzwi typowo fangirlowy pisk, a po jakichś dwóch minutach do środka wróciła Patty ze łzami w oczach.
Czyli Nick wreszcie wpadł na kreatywny pomysł zaproszenia na bal.
Szczerze to poczułam się dumna, bo wow, zrobił to genialnie i poniekąd zazdrościłam jej tego. To musi być fajne uczucie, gdy komuś aż tak na tobie zależy.
Tak, czy tak, byłam im niezmiernie wdzięczna, bo przynajmniej reszta lekcji minęła mi odrobinę szybciej, gdy dostałam temat do rozmyślań i próbowałam sobie wyobrazić ten bal, wciąż modląc się po cichu, że nie będę musiała tańczyć tego durnego poloneza i spędzę sobie ten wieczór przy stole z przekąskami. Ostatnie co mi się marzy to branie udziału w tym całym losowaniu partnerów dla przegrywów, którzy zostali bez pary, a nie ukrywajmy – właśnie takim przegrywem byłam.
Odetchnęłam z ulgą, gdy wreszcie usłyszałam upragniony dzwonek i natychmiast wyszłam z Patty na korytarz, gdzie zastałyśmy całą trójkę chłopaków ubranych już w normalne ciuchy.
-Ej słyszałyście, że tu się jacyś goście z FBI kręcili? – zaczął Mike, na co prychnęłam cicho. – Poważnie. Nawet podobno do jednej klasy weszli.
-No przecież u nas byli, prawda Ley? Tych dwóch w garniakach, wiesz, ci niewyrośnięci, co zastanawiałyśmy się, gdzie zgubili mięśnie.
-A no tak, faktycznie – pacnęłam się dłonią w czoło. – Ale musisz przyznać, że ten jeden to uh, przystojny był.
-Który? – spytali chłopcy równocześnie, a my spojrzałyśmy po sobie, wybuchając śmiechem.
***
hi kochani
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top