27

-Zastanawiam się, czy bardziej dziwi mnie fakt, że serio to zrobiłaś, czy bardziej to, że mam ochotę przybić ci za to piątkę... Ciasteczko? – Beth podsunęła mi miskę pełną wypieków, na co pokręciłam ze śmiechem głową.

Właśnie skończyłam opowiadać jej całą historię i z jednej strony zrobiło mi się jakoś lżej, ale z drugiej wciąż czułam się idiotycznie. Może to był tylko głupi odruch i nie powinnam się tak zachowywać?

-Młoda, rozchmurz się trochę – Szturchnęła mnie lekko łokciem. – Może to nie był najlepszy sposób na zrobienie tego, ale hej, dobrze zrobiłaś, że wreszcie powiedziałaś, co ci leży na serduszku, tak? – Niepewnie przytaknęłam, na co westchnęła. – Obejrzymy film?

Przerwał jej dzwonek mojego telefonu, który od razu podniosłam, pokazując jej wzrokiem, że muszę odebrać.

-Zaraz coś wybiorę – Posłała mi uśmiech, który od razu odwzajemniłam i przeciągnęłam zieloną słuchawkę, słysząc głos przyjaciółki, zanim zdążyłam się chociaż odezwać.

-Co jest, słońce? Dzwoniłaś i nie napisałaś chwilę potem, więc to nie missclick, a takie rzeczy zdarzają się dokładnie nigdy.

-Pokłóciłam się z rodzicami i wybiegłam z domu, a teraz siedzę u Beth, zastanawiając się, co ja do cholery zrobiłam – powiedziałam na jednym wydechu, modląc się, żeby głos nie załamał mi się w połowie.

-Co?! – krzyknęła, a ja ze skrzywieniem odsunęłam trochę telefon od ucha. – Czekaj, po kolei. O co się pokłóciliście?

-Raczej o kogo. Zgadnij, kto łaskawie wrócił do domu.

-Żartujesz?

-Chciałabym.

-Kangury go wyjebały ze swojego kontynentu? – Parsknęłam śmiechem, gdy praktycznie powtórzyła moje słowa sprzed może dwóch godzin. – I co na to rodzice?

-Ucieszyli się. Tak po prostu przyjęli go, bo to przecież ich ukochane, dorosłe, odpowiedzialne dziecko – Uśmiechnęłam się sarkastycznie w przestrzeń, czując, jak w moich oczach zbierają się łzy. – Jestem egoistką?

-Nie, miś. Spokojnie. Może zareagowałaś trochę gwałtownie, ale każdy ma swoje granice.

-Nie chcę tam wracać.

-Więc na razie zostań u Beth, daj im i sobie czas na przemyślenie i uspokojenie. Wpaść do was? – Mimowolnie uśmiechnęłam się na to pytanie.

Czy istniało coś lepszego niż nasze nocki we trzy? Podpowiedź: nie.

-Zgadnij, kto nas odwiedzi! – krzyknęłam, odsuwając telefon, z którego wydobył się śmiech Patty, natychmiast słysząc też odpowiedź cioci.

-Mój drugi ulubiony dzieciak!

-To znaczy, że czekamy – poinformowałam przyjaciółkę, która rzuciła jeszcze, że niedługo się pojawi i rozłączyła się.

Po jakichś dwudziestu minutach, które przeleżałam na kanapie, trzymając głowę na udach Beth, usłyszałyśmy dzwonek. Jęknęłam przeciągle na samą myśl o wstaniu, słysząc za sobą śmiech i skierowałam się do drzwi, które powoli otworzyłam, a wprost na mnie wpadła Patty, od razu mnie przytulając.

-Jak się czujesz? – spytała, wciąż mnie obejmując, na co mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem.

-Lepiej. A teraz chodź, wybieramy film.

Zamknęłam jeszcze drzwi na zamek i skierowałam się do pokoju razem z rudowłosą, która grzebała w swojej torbie, aż wyciągnęła z niej wielką czekoladę i mi ją wręczyła.

-A ty nie byłaś przypadkiem spłukana?

-Co ty, to nie ode mnie – Spojrzałam na nią pytająco, gdy wkładała swoje ulubione kapcie jednorożce. – Jake dał mi ją, jak wychodziłam i powiedział, że to dla ciebie, bo może poprawi ci humor. I chyba miałam nie mówić, że to od niego, bo wyszło na to, że słyszał naszą rozmowę, ale cóż, jak można ode mnie wymagać, żebym nie powiedziała czegoś tobie? – parsknęła, a ja jeszcze raz spojrzałam na opakowanie z lekkim szokiem, wyciągając telefon i weszłam w odpowiednią rozmowę.

Hayley: wow faktycznie poprawia humor
Hayley: dziękuję x
Jake: a myślałem, że raz będzie dyskretna meh
Hayley: ona i dyskrecja?
Jake: fakt
Jake: cieszę się, że mogłem chociaż tak pomóc
Jake: trzymaj się Hayley x

***
okej, słoneczka
ja za kilka godzin zmykam na zadupie i nie mam pojęcia, kiedy będę w stanie dodać nowy rozdział (który jest dwa razy dłuższy niż zwykle, be proud of me pls), ale postaram się, żeby pojawił się w granicach tygodnia
cium! x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top