25
-To jest najlepszy festiwal w roku – Spojrzałam ze śmiechem na Kylie, która praktycznie podskakiwała, zamiast iść. – O której jest wyrzut?
-Za dziesięć minut.
-To będziemy idealnie!
Przytaknęłam jej, sama czując coraz większe podekscytowanie. Festiwal kolorów to jedyne wydarzenie tego typu, na którym się pojawiałam i to nawet z przyjemnością. Nie mam pojęcia czemu, ale zakochałam się w tej atmosferze, w kolorach wszędzie i nawet w tych tabliczkach z napisem „free hugs", z którymi paradowałyśmy z blondynką co roku, odkąd się poznałyśmy.
Ostatnią prostą prawie przebiegłyśmy, co, w naszym wypadku, było prawdziwym wyzwaniem. Jednak wpadłyśmy na teren idealnie na czas. Kiedy skończyło się wspólne odliczanie, wszyscy wyrzucili w górę proszek, przez co wokół nas stworzyła się jedna wielka kolorowa chmura. Mrugnęłam kilka razy, nie mogąc już powstrzymać uśmiechu.
Nie znam lepszego uczucia, poważnie.
Dziesięć minut później byłyśmy już zaopatrzone we własny proszek i wędrowałyśmy po terenie imprezy i wokół niego z różową tabliczką. W zasadzie to trzymała ją Kylie i to do niej wszyscy podchodzili, ale część z nich zwracała też uwagę na jej brzydszą przyjaciółkę, zwaną również mną, więc sama zaliczyłam dużo przytulasów i szczerze mówiąc, nie narzekałam.
Jakby się tak zastanowić, zdecydowanie przywykłam do bycia duffem.
-Jak darmowe to ja biorę! – Usłyszałam znany głos gdzieś z tyłu i spokojnie patrzyłam, jak Mike praktycznie przyczepia się do blondynki, która ze śmiechem oddała uścisk.
-Kto by się spodziewał – Przeniosłam wzrok na Jake'a, który podszedł do nas chwilę później i spojrzał najpierw na nich, później na napis i na mnie. – Ciebie też się to tyczy?
-Tak! – krzyknęła Kylie, zanim zdążyłam się odezwać, więc wyłącznie wzruszyłam ramionami.
-Czyli mogę? – Uśmiechnął się szeroko, na co pokiwałam głową, a ten najzwyczajniej w świecie mnie objął.
Cholera, on naprawdę dobrze przytula.
Um, maskując poprzedni komentarz, powiem tylko, że to działało obustronnie, bo żadne z nas nie próbowało się odsunąć i dlatego staliśmy tak aż tyle czasu i... Chyba się pogrążam, zamiast tłumaczyć. Ugh.
Odsunęłam się, dopiero słysząc chrząknięcie Kylie, która posłała mi swój firmowy uśmiech, znacząco unosząc brew. W odpowiedzi dyskretnie puknęłam się palcem w czoło, na co ta wywróciła oczami. Huh, kocham naszą komunikację.
-Miło było was spotkać, a teraz lecimy dalej – Poczułam uścisk na nadgarstku, gdy dziewczyna zaczęła mnie ciągnąć gdzieś w stronę niewielkiej górki, na której siedziało kilka grup ludzi. Usiadła na trawie, przez co i ja to zrobiłam i uśmiechnęła się w moją stronę szeroko i przy tym nieco przerażająco.
-Co? – spytałam wreszcie, nie mogąc wytrzymać jej spojrzenia.
-To było urocze!
-Bardziej wyglądało na desperację, kiedy się tak na ciebie rzucił...
-Przecież ja mówię o was, głupku! Mogę to shippować?
-Nie? Przytulił mnie tylko dlatego, że patrzenie na ciebie i Mike'a było hm, nieco niezręczne.
-Tak sobie wmawiaj – Znowu wywróciła oczami, po czym podniosła się z miejsca. – Lecimy, potrzebuję jeszcze tłumu ładnych chłopców do szczęścia.
-Przystojnych!
-Mogą być i ładni i przystojni, jestem tolerancyjna – Wzruszyła ramionami, na co pokręciłam ze śmiechem głową. Mimo wszystko uwielbiam ją.
Minęły dwie godziny, a my zdążyłyśmy wpaść na tamtą dwójkę już bite sześć razy, a że ktoś naprawdę nie mógł odpuścić sobie żadnej szansy na bliskość z Kylie, za każdym razem kończyłam z blondynem albo rozmawiając, albo przytulając go. I być może, znając mnie, powinnam na to narzekać, ale cholera nic nie poradzę na to, że mimo ogólnej niechęci do ludzi, miałam też słabość do przytulania, a tego dnia byłam otwarta na każde możliwe objęcie.
Lecz kiedy po raz siódmy zobaczyłam uśmiechającego się do nas Mike'a, zwyczajnie wybuchłam śmiechem.
-Naprawdę mam już dość łażenia za nim – mruknął Jake, podchodząc do mnie, po czym lekko mnie przytulił, nachylając się trochę do mojego ucha. – Hey Hayley...
-Hm?
-Naprawdę polubiłem cię przytulać.
Cholera.
***
guess kto we wtorek wyjeżdża na prawie 3 tygodnie
psssst tak, toja
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top