24
-Idziemy na rolki! – oświadczyła Patty pod koniec lekcji, kiedy wreszcie oderwała się od telefonu.
-Nie – Posłałam jej swój firmowy uśmiech, wracając do rysowania kwiatków, którymi zapełniłam już praktycznie cały margines.
-Oj no dawaj, przecież je uwielbiasz.
-Ale nie mam ochoty? Idź z nimi sama.
-Nimi?
-Nick, Jake i Mike?
-Skąd wiesz, że chciałam iść z nimi?
-Błagam cię – Spojrzałam na nią znacząco. – Ostatnio każde spotkanie planujesz z nimi.
-A ty raczej na to nie narzekasz – Dźgnęła mnie w bok, na co zmarszczyłam brwi. – No weź, przecież ich lubisz!
-Ale nie chcę.
-Ugh, nie mogę z tobą – burknęła. Wzruszyłam ramionami, podnosząc się z miejsca na dźwięk dzwonka.
Przytuliłam przyjaciółkę na pożegnanie i szybko wyszłam z sali, a później ze szkoły. Udało mi się zrobić jednak ledwo kilka kroków, kiedy ktoś złapał mnie pod rękę. Z obu stron. Fuknęłam pod nosem.
-A myślałem, że ona żartuje, że próbujesz zwiać – Spojrzałam kątem oka na śmiejącego się Jake'a. – Co chcesz robić sama w domu, no błagam.
-Napawać się brakiem ludzi wokół? – spytałam retorycznie, ale chłopaki tylko pokręcili głową i postawili mnie na schodkach, gdzie za chwilę pojawił się też Nick, a chwilę później i Patty.
-Jak miło, że jesteśmy w komplecie – zaczęła rudowłosa, na co uniosłam brew z politowaniem. – Nie patrz tak na mnie, to rozpraszające.
-Czy mogę już wrócić do domu? – spytałam zrezygnowana.
-Na pięć minut. Żeby wziąć rolki i znowu wyjść.
-Okej.
-Okej?
-No okej.
-Ona coś kręci – wtrącił Jake, a ja wywróciłam oczami. – Pewnie jak pójdzie, to już nie wyjdzie.
-Racja. To pójdziesz z nią.
-A moje rolki?
-Wezmę ci. A teraz lećcie dzieci i widzimy się tu za piętnaście minut! – Dziewczyna klasnęła w dłonie, jakby chciała nas przegonić. Fuknęłam pod nosem i ruszyłam w stronę domu, nawet nie patrząc na blondyna.
-Hayleeey – przeciągnął moje imię, dźgając mnie w bok, co całkowicie zignorowałam. – Teraz nie będziesz się odzywać? – Wzruszyłam ramionami. – Okay, to ja pogadam. Wiesz, ostatnio mi się śniło, że byłem na zawodach z jazdy na rolkach i wygrałem, bo wyprzedziłem smoka – Uśmiechnął się, jakby to było jego najmilsze wspomnienie. Mimowolnie prychnęłam.
-Trochę mało realne.
-Fakt, przecież nawet nie umiem jeździć.
Spojrzałam na niego z politowaniem, parskając śmiechem.
-Tak, to właśnie dlatego.
-Przynajmniej się zaśmiałaś – Trącił mnie lekko ramieniem, na co uśmiechnęłam się pod nosem. – To chyba twój blok. Poczekam na dole.
Kiwnęłam jednie głową, bo było mi to na rękę i niemal biegiem ruszyłam na górę. Wzięłam mniejszy plecak, by móc wrzucić do niego trampki i włożyłam rolki, za co zaczęłam się wyklinać już po pierwszych schodkach.
No cóż, nikt nie twierdzi, że myślę logicznie.
Gdy wreszcie byłam na dole, odetchnęłam głęboko i wyjechałam przed blok.
-Profesjonalnie widzę – zaśmiał się Jake, gdy wciąż nie chciałam puścić się barierki. – To pod szkołę? – Wyłącznie kiwnęłam głową, niepewnie jadąc do przodu. – Chyba umiesz jeździć, prawda?
-Teoretycznie. Nie jeździłam prawie rok, mam prawo się bać.
-Chodź tu – Stanął przede mną i złapał mnie za ręce, zaczynając iść tyłem. Spojrzałam na niego z politowaniem.
-Bez przesady, aż tak źle nie jest.
-Tak? Okej – Puścił jedną dłoń, znajdując się obok mnie i zaczął biec. Pisnęłam.
-Nie, Jake, nie! – pisnęłam. – Zatrzymaj się, ja pierdole, mam ci to przeliterować?!
-A magiczne słowo?
-Proszę! – krzyknęłam, a ten gwałtownie się zatrzymał, przez co podjechałam jeszcze przed niego. – Nienawidzę cię. Całym sercem.
-Oj tak, wmawiaj sobie – Pokręcił ze śmiechem głową. – I co, nadal boisz się jechać sama? – Zmroziłam go wzrokiem za to pytanie, ruszając w stronę szkoły. – Tak myślałem.
***
psssst kontynuacji tego rozdzialu nie bedzie, ale kolejny tez jest cute oki
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top