20

To takie dziwne uczucie iść na lekcje ze świadomością, że w ławce za mną nie zobaczę już Mike'a i Jake'a. Z drugiej strony miałam w głowie myśl, że w każdej chwili będę się mogła odezwać do Patty i szczerze mówiąc, to jakoś zadośćuczyniło mi nieobecność chłopaków. I między innymi dlatego z zadziwiającym jak na mnie optymizmem kierowałam się w stronę sali lekcyjnej.

Ale uprzedzając fakty, wiecie, czym jest niezręczność? Może taki przykładzik z życia – widzisz swoją przyjaciółkę, chcesz do niej podejść, ale nie możesz. Czemu? Bo właśnie obściskuje się ze swoim chłopakiem. Szlag by to.

-Huh, kto by się spodziewał – Usłyszałam obok siebie. Spojrzałam na Kylie kątem oka. – Przed wyjazdem już mówiłam, że to jakiś jej fanklub. I patrz, zgadłam.

-On jej się już od dawna podobał, więc to i tak była kwestia czasu. Co nie zmienia faktu, że związki...

-W gimnazjum to dno. Wiem, Ley, to mój ulubiony z twoich tekstów, ale i tak myślę, że to nie zawsze się sprawdza.

-Tia, załóżmy – mruknęłam, po chwili słysząc jej westchnięcie.

-Ale ja się będę śmiała, jak pierwszy raz się zauroczysz.

-Bo? – Odwróciłam się przodem w jej stronę, lecz ona dalej patrzyła przed siebie, uśmiechając się pod nosem.

-Bo mogę się założyć, że to w ciebie tak walnie, że nawet tego nie ogarniesz – Pokręciła ze śmiechem głową, wreszcie obdarzając mnie spojrzeniem. – To co teraz mamy?

-Fizyka?

-O, wychowawcza. To idealnie – Klasnęła w dłonie, na co wyłącznie uniosłam kącik ust, chociaż wciąż w głowie wyśmiewałam jej słowa.

Tak, już widzę, jak to mnie walnie.

*

Siedziałam pod salą, wgapiając się w swój telefon. Nawet mnie to nie dziwiło, bo identycznie spędziłam już cztery poprzednie przerwy i właściwie wszystko już wskazywało na to, że będę musiała do tego przywyknąć.

Patty spędzała cały wolny czas z Nickiem i ewentualnie jakimiś nowymi znajomymi. Szczerze mówiąc, nawet nie miałam jej tego za złe. W końcu ma prawo przesiadywać, z kim chce, a na mnie skazana była w czasie lekcji. Zresztą doskonale wiem, że długie siedzenie ze mną zwyczajnie nudzi.

Po raz setny odświeżyłam stronę Twittera, żałując w myślach, że nie posiadam większej ilości znajomych. No cóż, wiedzieliście, że aspołeczność nie służy nawiązywaniu relacji?

Zrezygnowana uniosłam nieco głowę, rozglądając się po korytarzu. Widziałam Kylie z koleżankami przy parapecie, grupę ludzi z mojej klasy na ławce, gapiącą się w telefony, nauczyciela historii, który uśmiechnął się do mnie, zapewne wciąż myśląc, że zamierzam być bardziej aktywna w kierunku jego przedmiotu, jak również około pięciu chłopaków z równoległej klasy, od których chciałam odwrócić wzrok, jednak po prostu musiałam go tam zatrzymać chociaż na chwilkę.

Naprawdę nie oczekiwałam cudów po tygodniu znajomości. Właściwie nie oczekiwałam niczego, dlatego nie mam pojęcia, czemu było mi tak przykro, gdy nie rozmawiałam z nimi jeden dzień. Brakowało mi tych głupich akcji, ich tekstów i żartów, spędzania razem przerw i lekcji. Brakowało mi przyjaźni, której nadal nie mogłam nawet nazwać przyjaźnią, bo była to tylko krótka znajomość na zabicie czasu.

Ocknęłam się z zamyślenia, dopiero gdy przypadkowo nawiązałam z kimś kontakt wzrokowy.
I żeby było śmieszniej, był to Jake, który uśmiechnął się do mnie.
A żeby dobić tę karuzelę śmiechu, oczywiście spanikowałam i szybko odwróciłam wzrok.

Świetnie, Hayley, po prostu świetnie.


***
kto poprawił wszystkie ocenki i wreszcie ma czas na cokolwiek? t o j a

tbh nie mam pojęcia, kiedy będzie następny, ale postaram się wstawić go szybciej niż ten, bo sama przyznaję, że moja regularność to dość nieśmieszny żart

i kochani moi, ja wiem, że rozdziały nie powalają długością, ale nie zmieniłam ich długości od początku Project so zaakceptujcie moje biedne 525 słów, proszę XDDDD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top