one caress
- Dobra, co się dzieje? – Tae miał serdecznie dość, nie miał pojęcia, co strzeliło Yoongiemu do głowy i po jaką cholerę wlazł na pomnik stojący w parku niedaleko klubu. Mieli po prostu wrócić, bez żadnych akcji.
Najwyraźniej jednak to były zbyt wysokie oczekiwania.
- No właśnie o to chodzi, że kurwa nic – odpowiedział jasnowłosy, siadając na krawędzi podstawy pomnika przedstawiającego... coś, co z pewnością było jakąś wizją twórczą rzeźbiarza na haju. – Żadnych glin, ani nawet „no, dzieciaki, pora wracać do domu".
- No, dzieciaki, pora wracać do domu – oboje spojrzeli w kierunku, z którego szedł Namjoon, który to trzymał dłoń Jina we własnej, wypowiadając jednocześnie te słowa. Parę minut temu oboje odeszli dosłownie na moment, by kupić bilety autobusowe w automacie.
- Wiedziałem, że ten zepsuje zabawę – westchnął ciężko Yoongi, po czym zeskoczył na ziemię, na tyle głośno, że Hoseok stojący obok Tae wzdrygnął się lekko. Przez cały ten czas bowiem również przyglądał się jasnowłosemu, który zdawał się nie mieć dość wrażeń jak na jeden wieczór. – To co, wracamy?
- Raczej, jest prawie trzecia – stwierdził Tae swoim znanym już odpowiedzialnym tonem dorosłego. – A jeszcze muszę odwieźć Hoseoka do domu.
- Może po prostu weźmiesz go do nas? – zapytał Yoongi, nie wiedząc czemu, dlaczego i którą część siebie winić za wypowiedzenie tego na głos.
- Przecież on nawet nie ma ubrań na zmianę – odparł Taehyung, gasząc pomysł dość szybko. – Poza tym, znowu ma się budzić na mojej kanapie?
- Pożyczy coś od ciebie, a Twoja kanapa pewnie jest bardziej miękka niż jego łóżko – odpowiedział Yoongi, uśmiechając się lekko.
- Znowu zostaję licytowany? – zapytał Hoseok, włączając się do dyskusji, na co Tae jedynie wzruszył ramionami. – Jeśli ci to nie przeszkadza, to mogę wpaść, rano się jakoś ogarnę... poza tym stąd jest bliżej do ciebie niż do mnie – stwierdził, a Taehyung jedynie spojrzał na niego z przegraną w oczach.
- Jak tam chcesz... - westchnął. To nie tak, że miał coś przeciwko, po prostu zmęczenie nie pozwalało mu zapraszać do siebie więcej ludzi, niż to było koniecznie.
- Poza tym... - dodał po chwili. – Czy ty właśnie obraziłeś moje łóżko?
- Straszne – wywrócił oczami Yoongi. – Piszesz się, czy nie?
- W porządku, myślę, że mogę zostać u was, jeśli to nie problem.
- Właściwie to... - zaczął Tae, lecz jasnowłosy mu przerwał.
- To nie problem – dokończył Yoongi ze zwycięskim uśmiechem, czując, jak Tae posyła mu mordercze spojrzenie. Może i mu się oberwie za rozporządzanie cudzymi mieszkaniami, w tym momencie miał to jednak gdzieś. Spędzili w tym barze sporo czasu, wypili trochę i Yoongi nie chciał się jeszcze rozstawać z tym chłopakiem, z jakiegoś pokręconego powodu.
- Skończyliście już? – zapytał Namjoon, wpatrując się w trójkę jak w bandę bachorów z przedszkola. – Naprawdę pora się zwijać. Nie zabijcie się po drodze tak w ogóle – dodał, idąc w kierunku przystanku z Jinem, który jedynie pomachał wszystkim i posłał przepraszające spojrzenie Hoseokowi, jakby go zawiódł.
Nie do końca, bo oboje mówili sobie, że wrócą razem.
- Bardzo zabawne – mruknął Tae, wyciągając przy tym kluczyki z kieszeni. – Dobra, chodźcie. I tak już nic nie zmienię.
- Zawsze możesz nas obu wywalić – odpowiedział Yoongi.
- Za co? Zamierzacie być głośni? – zapytał Tae obojętnie, co spowodowało, że Hoseok zarumienił się lekko, wiedząc, jaki podtekst miały te słowa i nie potrafiąc sobie nawet wyobrazić takiego scenariusza. Yoongi za to miał ochotę znaleźć pierwszy lepszy ostry przedmiot i wbić go w Taez zerową litością za mówienie takich bzdur bez zastanowienia.
Chociaż musiał przyznać, że odcień czerwieni na skórze chłopaka sprawiał, że czuł lekki uścisk w klatce piersiowej i ten leciutki prąd przenikający jego mięśnie.
- Ta, będziemy puszczać Behemota – odpowiedział, udając, że nie wie, o jaką głośność mu chodzi, na co Taehyung roześmiał się tylko, wiedząc, czego Yoongi próbował uniknąć. Z politowaniem spojrzał na przyjaciela, gdy ten wsiadał na siedzenie pasażera obok niego. Mógł sobie odpuścić bycie nadmiernie delikatnym, choć Hoseok poniekąd taki właśnie był. Tae wiedział jednak, że to nie figurka ze szkła. Poza tym w życiu nie widział, by Yoongi zachowywał się w taki sposób przy kimkolwiek. Może kiedyś, ale to wciąż nie było do końca to.
Najlepszy był fakt, że sam zdawał się to w sobie zauważać, a mimo to wypierał absolutnie wszystko.
- Pff, uważaj, bo jeszcze ci uwierzę – odpowiedział po chwili, odpalając silnik. – Hoseok, lubisz taką muzykę?
- Nie specjalnie – odparł nieśmiało, jakby uciekła z niego cała pewność siebie. – Wolę rock z lat osiemdziesiątych, albo klasyczną, jeśli już mam dać jakiś przykład.
- Taki z ciebie koneser? – zapytał po chwili Yoongi, spoglądając na chłopaka w przednim lusterku. – Daj mi chociaż jedną nazwę.
- Guns' n Roses i Chopin.
- Wygrałeś – parsknął jasnowłosy, udając, że wcale nie ma tych dwóch twórców na swoich własnych playlistach. – Nie wiedziałem, że słuchasz takich rzeczy.
- Co cię dziwi? – wtrącił Tae. – Dużo ludzi ich słucha.
- Zamknij się, mam prawo być zdziwiony.
- Poważnie? – usłyszeli głos Hoseoka z tylnego siedzenia. – Tae ma rację, sporo osób ma podobny gust.
- Przestańcie po mnie jechać jeden z drugim – parsknął Yoongi, wyglądając przez okno. Byli w aucie już kilka minut, a obecnie zatrzymali się w małym korku. – Jaką piosenkę lubisz najbardziej?
- Nie wiem, zależy o kogo pytasz.
- Chopin.
- Hmmm... - Hoseok myślał przez moment, nie chcąc udzielić złej odpowiedzi – Chyba preludium 24.
- Nie mów mu takich trudnych słów, bo nie zrozumie – odezwał się Tae wchodząc w zakręt, a Yoongi jedynie uderzył go w żebra.
- Chciałbyś, intelektualna sieroto.
- Słucham? – Taehyung nie mógł uwierzyć, że go tak nazwano. – Mam ci przypomnieć, jak poprawiałem za ciebie sprawdzian z języka? Naprawdę? Albo jak musiałem zarwać połowę nocy na twoje zadania z matematyki?
- Serio to zrobiłeś? – Hoseok zbliżył się do przednich siedzeń, nie zbyt odpowiedzialnie, ale chciał się mocniej wbić w rozmowę.
- Ta, bo to nieuk i le...
- Ani. Mi. Się. Waż – wycedził przez zęby Yoongi, powstrzymując przyjaciela od zbędnych uwag. Zwłaszcza w obecności Hoseoka. Miał już dość tego, że robił sobie z niego żarty akurat przy nim. Jak jakaś matka, która pokazuje zdjęcia z dzieciństwa partnerowi życiowemu swojego dorosłego dziecka.
- Kłamię? – zaśmiał się Tae, a Yoongi jedynie wywrócił oczami.
- Jak tylko dojedziemy, to pozbawię cię głowy, przysięgam.
- Piąte, nie zabijaj – mruknął jedynie Hoseok.
- Poza tym to by było morderstwo drugiego stopnia, z dwadzieścia pięć lat odsiadki.
- Świetnie się bawicie, nie? – Yoongi miał naprawdę po brzegi zachowania Tae, chociaż Hoseok też zaczął go irytować.
- Wybornie – odrzekł Tae. – Przecież się tylko zgrywam, wielkie mi rzeczy. Nigdy nie miałeś z tym problemu, a teraz zachowujesz się jak nastolatka.
- Wow, brawo, rozgryzłeś mnie – burknął jedynie, sprawiając, że cała trójka siedziała cicho aż do końca trasy, nie będąc pewnymi, co powiedzieć. Jasnowłosy zdecydowanie był w niezbyt przystępnym humorze, wręcz wrogim, a jeszcze kilkanaście minut temu siedział na pomniku wpatrując się w stojące niżej towarzystwo.
Myśląc o dużej ilości rzeczy.
Z milczenia wyrwał ich gaszony silnik i dźwięk otwierania drzwi. Wysiedli razem, równo zamykając je za sobą. Yoongiego korciło, by trzasnąć swoimi, ale nie chciał robić niepotrzebnych scen. Najwyraźniej schodziły z niego procenty i wszystko dookoła działało na niego rozjuszająco. Nawet takie uszczypliwe uwagi, które zazwyczaj obracał jako żart, z pełnym dystansem wyprowadzały go z równowagi.
- Bierzcie co chcecie, jakby co jestem na górze – powiedział Tae, dopiero gdy weszli do jego mieszkania i zamknął drzwi na klucz. Szybko wszedł po schodach na swoje piętro, opuszczając dwójkę. Nie miał nawet siły się z nimi użerać, a co dopiero znosić humorków Yoongiego. Okay, może trochę przegiął, ale zazwyczaj jasnowłosy zachowywał się zupełnie inaczej.
Cóż, najwyraźniej przed nim zmieniał trochę postępowanie.
- Jesteś zmęczony? Głodny? Cokolwiek? – zapytał Yoongi, który od paru minut znajdował się w kuchni, szukając czegokolwiek normalnego do picia, za wyjątkiem wody i soku.
- Nie, nie i nie wiem – odparł Hoseok ze śmiechem. – A ty?
Jasnowłosy chwycił ostatecznie kubek i wsypał do niego kawy, nie przejmując się faktem, że było po trzeciej w nocy i powinien, teoretycznie, iść spać. – Tak samo. Masz jakiś plan, co możemy tu robić?
- To ty mnie... zaprosiłeś – urwał, szukając odpowiedniego słowa, choć i to nie pasowało do końca. – Musisz się pokazać z najlepszej strony i coś wymyślić.
- Tak mówisz? Cóż, postaram się – Yoongi nic nie poradził na to, że głos chłopaka i jego cichy śmiech sprawiały, że nieco z niego uchodziło. Nie wiedział, czy to jego supermoc, czy coś w ten deseń... Ale zdecydowanie tak było. Zabierał mu wszystko z barków, czynił lekkim.
- Co robisz?
- Kawy, też chcesz?
- Ta, jak już masz nie spać, to chociaż dotrzymam ci towarzystwa – a słowa te były miększe niż puch.
- Wiesz, że nie musisz... poza tym: jest prawie ranek.
- Słuszne spostrzeżenie. Ale doskonale wiesz, że żaden z nas nic z tym nie zrobi – odparł Hoseok.
- Cóż, chyba muszę ci przyznać rację – odpowiedział jasnowłosy, niosąc jednocześnie dwa kubki z kawą. Gorąca ciecz jednak nie zamierzała pozostać w naczyniu na długo, gdyż Yoongi przejechał nogą po tłustej plamie, jaka widniała na podłodze od dobrych kilku dni, a jakiej nikt nie kwapił się sprzątnąć. Tym samym oblała ona bluzę jasnowłosego, podłogę dookoła niego i sprawiła, że ten niemalże krzyknął wyjątkowo soczyste przekleństwo.
- Kurwa mać, Tae – mruknął jeszcze pod nosem, widząc, jaki bałagan powstał dookoła niego. – Zabiję tego człowieka, przysięgam – dodał jeszcze, po czym odłożył kubki na blat i przeszedł po ręcznik papierowy.
- Wszystko w porządku? – Hoseok przeszedł z kanapy do kuchnii, będąc świadkiem sceny z przed chwili. – Nie poparzyło cię?
- Nie, tylko pozbyło ubrania - odburknął Yoongi, próbując zetrzeć ciemne plamy z odzieży, na próżno jednak. – Jebany bałaganiarz. Nie mam pojęcia, co to cholerstwo robi na podłodze – mruknął, kierując na moment wzrok w kierunku lśniącej plamy na podłodze.
- Każdy z was mógł to sprzątnąć – odpowiedział jedynie Hoseok. – Jak chcesz to idź zmień ubrania, a ja tu posprzątam.
- Pfff, chciałbyś – odparł Yoongi szybko. - Nie dotykaj niczego, będę za moment – dodał jeszcze nim poszedł w kierunku schodów. Dźwięk kroków na stopniach rozniósł się po piętrze. Hoseok jedynie wywrócił oczami na prośbę drugiego. Skoro już tu stał to wolał rozwiązać problem. Wziął kilka ręczników papierowych i płyn do mycia, który jasnowłosy zdążył wyciągnąć z którejś szafki. Sam ukląkł na drewnie i po popsikaniu miejsca zaczął je energicznie wycierać. Piana po chwili zeszła, zostawiając matową powierzchnię. To samo uczynił z brązowymi plamami po kawie, które rozpłynęły się we wszystkich kierunkach.
- Mówiłem ci, idioto, żebyś to zostawił – Hoseok spojrzał na schody, po których schodził Yoongi. Ledwo założył koszulkę i przez moment chłopak widział skrawek bladego, tylko nieco umięśnionego brzucha. Natychmiast przeniósł spojrzenie z powrotem na nieistniejącą już plamę, by nie pokazać różu policzków. Zazwyczaj nie przeszkadzało mu towarzystwo przebierających się, czy nawet nagich kolegów. Ale obraz Yoongiego, choćby bez górnej części garderoby... przyprawiał go o niezrozumiałe dreszcze, które nie miały dla niego sensu.
Te same dreszcze, które czuł tańcząc z nim przez moment, przez ich małą wieczność.
- Wybacz, nie mogłem się powstrzymać – odpowiedział jedynie, zabierając zużyty papier i płyn z powrotem do kuchni.
- Syndrom sprzątaczki, czy jak?
- A istnieje coś takiego? – Hoseok zmarszczył brwi.
- Nie wiem, najwyraźniej – powiedział Yoongi krótko. – W każdym razie... dzięki – dodał jeszcze. – Ciągle chcesz kawę? Bo zostało jej trochę – odpowiedział, spoglądając na w pół pełne naczynia.
- Ta, to się akurat nie zmieniło – uśmiechnął się chłopak, sięgając po jeden z kubków. Yoongi również po niego sięgnął i przez moment ich palce musnęły się, przepuszczając delikatne iskierki pomiędzy skórą, nerwami, ciałami obydwóch.
- Emm... wezmę niebieski – Yoongi momentalnie brzmiał niepewnie, po czym sięgnął po drugie naczynie i szybko upił z niego łyk. Zerknął przez okna balkonowe, które wpuszczały do środka nieco jasnej łuny poranka. Promienie oplatały już część kanapy, wpadając do pomieszczenia powoli i nadając mu subtelnego wyrazu. Hoseok stał po drugiej stronie wysepki kuchennej, również będąc w zasięgu światła. Wyglądał tak, jakby nie miał istnieć, nawet jeśli wciąż miał na sobie ubrania z klubu, maleńkie sińce pod oczami – które nieco martwiły Yoongiego, z jakiegoś powodu – i to lekko senne spojrzenie, z lekkim blaskiem.
Jasnowłosy nawet nie wiedział, że za długo na niego patrzy, póki Hoseok nie zapytał:
- Wszystko w porządku? – chciał zawrzeć w tym pytaniu nieco więcej, niżby się podejrzewał.
Na przykład fakt, że poczuł, naprawdę poczuł coś od tak przelotnej bliskości i było to coś kompletnie niezrozumiałego i dziwnego.
- Ta, ja tylko... - Yoongi urwał na moment. – Muszę zapalić – zmarszczył brwi i przeszedł za wysepkę, wciąż trzymając kubek w ręce. Z pewną dozą irytacji przeglądał ściągniętą przez siebie kurtkę w poszukiwaniu paczki papierosów i zapalniczki. Z takim zestawem skierował się ku drzwiom balkonu i otworzył je, wpuszczając do środka nieco wciąż chłodnego powietrza. Hoseok poszedł za nim, chociaż nie dostał wyraźnego zaproszenia by towarzyszyć drugiemu. Zdecydował jednak za drugiego, nie chciał zostawać sam.
Albo chciał być blisko Yoongiego. Opcje były dwie.
Oparł dłonie o balustradę, nieśmiało zerkając w kierunku dość dużego jacuzzi znajdującego się kilkanaście metrów od nich. Musiał przyznać, że Tae nie był skromny, jeśli chodziło o sposób życia.
- Kurwa – przeklął pod nosem Yoongi, który usilnie próbował odpalić papieros. Przeszkadzał mu jednak wiatr i fakt, że ciągle miał w jednej dłoni kubek kawy.
- Pomóc ci? – zapytał Hoseok niespodziewanie. Jasnowłosy jedynie spojrzał na niego, po czym delikatnie kiwnął głową, wciąż trzymając papieros między wargami. Hoseok wziął więc ciemną zapalniczkę i przytknął do końcówki. Dłoń leciutko mu drżała, podobnie jak płomień, wciąż niepewny, mimo tego, że został skryty za palcami chłopaka, by nie dosięgał go wiatr. W końcu żar zaczął się rozprzestrzeniać po tytoniu i dym począł powoli wędrować ku kurze w porannym powietrzu.
- Dziękuję – odpowiedział Yoongi szybko, zabierając zapalniczkę.
- Drobiazg – Hoseok nie wiedział, co więcej powiedzieć. Wzrok skupił na moment na końcówce papierosa, by po chwili przenieść spojrzenie na domy dookoła, drogę i ogólną okolicę. Widok nie był taki zły, jak na cementową dżunglę na bogatych. Właściwie było tu bardzo estetycznie.
- Na pewno nie jesteś zmęczony? – zapytał po chwili Yoongi, skupiając się na tym, że było mu powoli zimno, ale nie miał zamiaru wracać do domu po kurtkę. Nie miał jednak żadnej innej bluzy, więc t shirt z jokerem musiał wystarczyć.
- Pytasz mnie o to kolejny raz – zaśmiał się Hoseok. – Spokojnie, nie jestem. Gdybym był, to pewnie dawno byłbym na kanapie.
- Wiesz, są lepsze rzeczy do roboty, niż sterczenie tu ze mną.
- Brzmisz, jakbyś chciał się mnie pozbyć.
- Niekoniecznie to mam na myśli... - ton głosu nieco mu zmiękczał, o ile to w ogóle było możliwie – po prostu... Nie wiem, sorry – zakończył w końcu.
- Możesz powiedzieć.
- Rozmyśliłem się.
- Jak chcesz – Hoseok nie potrafił go do końca odczytać. Nie teraz, z jakiegoś powodu. – Zimno ci?
- Nie, a co? – zapytał jasnowłosy, choć drżał nieco i nie umiał tego ukryć. Chłopak jedynie westchnął cicho, po czym zdjął swoją bluzę i zaczął nakładać ją na ramiona drugiego.
- Co ty do cholery robisz? – zapytał Yoongi, czując ciepłe ręce przez materiał bluzki i równie ciepłą tkaninę, która zaczęła go otaczać.
- Chronię cię przed zimnem, nie widać?
- Przestań, ja... - nie skończył jednak, gdyż chłopak zostawił już odzież na ramionach drugiego.
- Co?
- Mogłem po prostu pójść po kurtkę, poza tym, mówiłem, że nie jest mi...
- Mhm, uważaj, bo ci uwierzę – odparł Hoseok. – Widziałem, jak się trzęsiesz.
- Teraz ty masz problem idioto.
- Spokojnie, nie zmarznę.
- Jesteś cholernie uparty.
- A ty wulgarny, chociaż nie wiem, po co – odpowiedział Hoseok, co zbiło jasnowłosego z tropu.
Zawsze bywał wulgarny, gdy chciał coś odtrącić. Zawsze taki bywał, by coś ukryć.
- Przeszkadza ci to?
- Nie zupełnie... chociaż tobie chyba tak.
- Słucham? – Yoongi zmarszczył brwi.
- Nic nic.
- Powiedz.
- Nie, mieliśmy o tym nie rozmawiać.
- O czym znowu... - zaczął, lecz urwał w pół zdania, przypominając sobie swoją niefortunną rozmowę telefoniczną, która miała się nigdy nie wydarzyć. – Oh. Zapomnij, to było dawno i nie prawda.
- Wiesz, ciężko mi zapomnieć – odparł szczerze Hoseok. – Wiem, że byłeś pijany, ale... nie wiem, to było bardzo... osobiste.
- Mówisz o rozmowie? Nie sądzę – odparł zaciągając się papierosem. – Po prostu mu się nudziło i tyle.
- Ah. Rozumiem – Hoseok udawał, że nie miało to dla niego znaczenia, choć w środku poczuł dziwne ukłucie.
- Znaczy... Boże, czemu rozmowy z tobą muszą być takie trudne – zaczął Yoongi, nawet nie wiedząc, do czego tak naprawdę zmierza i czemu.
- A są? Nie miałem pojęcia.
- Są, bo... - Yoongi znowu się zaciął. Przeklął pod nosem cicho, choć było to idealnie słyszalne dla chłopaka obok. Wkurzał go fakt, że tak się odkrywał przy chłopaku. Za każdym cholernym razem. Nie potrafił przy nim zakładać tego, co zwykle. Czuł się nieco nagi, niezdolny do obrony. Jakby odbierało mu racjonalne myślenie samo przebywanie z nim.
Nie mówiąc już o innych rzeczach, które czasem, okazjonalnie, spacerowały sobie w jego myślach niczym jakieś abstrakcyjne wizje.
- Bo? – dopytał w końcu Hoseok.
- Nieważne.
- Na litość boską Yoongi, czy ty musisz to wciąż robić? – Hoseok zabrzmiał ostrzej, niż zamierzał.
- O chuj ci chodzi teraz? – zapytał jasnowłosy, po wypuszczeniu dymu z ust.
- Unikasz odpowiedzi, kiedy przestają być wygodne. Zbywasz mnie.
- Może tak mi się, kurwa, podoba – odpowiedział, gasząc papierosa o balustradę. – Nie pomyślałeś o tym? Bo mogę. Bo to jest jedyne, co mnie trzyma w ryzach.
- Teraz ja nie wiem, o czym mówisz.
- Kiedyś może zrozumiesz – odpowiedział, wyciągając kolejnego papierosa, którego sam odpalił. Wiatr zawiał leciutko i nim płomień liznął tytoń, Yoongi poczuł okalający go słodki zapach, który wydobył się z bluzy na jego ramionach.
Pachniała Hoseokiem. Jego ciepłem, łagodnością i słodyczą. Pachniała nim i Yoongi nie potrafił nie zadrżeć, jakby właśnie poczuł jakiś afrodyzjak. Nie potrafił tego wytłumaczyć, nigdy dotąd nie odczuwał czegoś podobnego przez czyjś zapach. Przymknął powieki, wypuścił dym ku górze.
- Uważasz, że teraz jestem za głupi?
- Tego nie powiedziałem. Powiedziałem, że kiedyś może zrozumiesz. I to właśnie miałem, o dziwo, na myśli.
- Muszę ci przyznać, że z tobą też się ciężko rozmawia – odparł Hoseok.
- Zawsze możesz odejść.
- Nie zgodziłbym się z tym – odpowiedział.
- To znaczy?
- Czasem jesteś w czymś już na tyle głęboko, że nie jesteś w stanie odejść. Zapomnieć. Nie jesteś w stanie nic zrobić.
- Mówisz, jakbyś to czuł – głos jasnowłosego przybrał specyficzną barwę. Poczuł jak ciepło rozlewa się w całym jego organizmie.
Bo czemu Hoseok mówił o czymś takim? Dlaczego? I czemu jemu?
- Może tak jest – powiedział, nie wiedząc, czemu mówił o tym tak lekko. Przecież sam jeszcze nie rozumiał tej części swoich myśli. Po co więc się nią dzielił? Tak bezwiednie, bez emocji.
- Ah tak – Yoongi mógłby udawać, że go to nie obchodzi. Ale obchodziło, chociaż i tak udawał, że jest inaczej. – I mówisz, że co to jest?
- Kiedyś zrozumiesz – uśmiech Hoseoka nieco się poszerzył, a jasnowłosy patrzył, niczym na wschód słońca rozgrywający się przed nimi.
- Nie używaj moich słów przeciwko mnie – odpowiedział jedynie.
- Wszystko może zostać obrócone przeciwko tobie – powiedział jedynie.
- Punkt ode mnie, bo to prawda – również uśmiechnął się leciutko.
- Myślisz, że tak mogłoby być zawsze? – zapytał Hoseok po dłuższej chwili.
- O czym mówisz?
- O tym momencie. Wiesz, wracanie do domu w nocy, oglądanie wschodów słońca, imprezy, relaks. Mniej więcej o tym.
- To moja codzienność, jeśli mam być szczery. Tylko bez słońca. Zwykle jestem zbyt skacowany bądź pijany.
- I nie męczy cię to?
- Zależy. A ogólnie to każdego by zmęczyło, gdyby miało być tak zawsze. Kiedyś może poprzestawia nam się w głowach. Możemy też po prostu zapić się na śmierć.
- Nie mów tak.
- Łatwo mi mówić o własnej śmierci – odpowiedział.
- Powinienem się martwić? – Hoseok naprawdę poczuł uścisk w środku. Dziwny, wiążący niepokój.
- O to, czy się zabiję? – zapytał Yoongi, po czym zaśmiał się smutno. – Wszystko bym w życiu zrobił, ale nie dam wygrać suce.
- Komu?
- Śmierci – odpowiedział prosto, a Hoseok niemalże się wzdrygnął. – Poza tym... Mam po co tu być. Serce mi jeszcze trochę pobije, spokojnie.
- Mam nadzieję – powiedział Hoseok cicho.
- Co? – Yoongi na moment się zawiesił.
- Nic nic – powiedział jedynie, po czym odsunął się od barierki. – Idę po kawę, przynieść ci coś?
- Nie, chodźmy do środka – jasnowłosy nie wiedział, czemu urwali temat. Ale wiedział, że usłyszenie „mam nadzieję" od niego, w tym momencie coś mu zrobiło. Coś w nim zasklepiło, otworzyło i przewróciło wszystko do góry nogami. Nawet jeśli rzucił to tak po prostu. Być może nawet o tym nie myślał.
Z drugiej strony miał nieustające przeczucie, że tak nie było.
***
Jin czuł w sobie chyba wszystko. Od ciepła, po stada motyli. Prąd przeszywał jego ciało, rozchodząc się w klatce piersiowej. Odgiął leciutko szyję, przymknął powieki. Starał się kontrolować oddech, ale nie umiał, nie potrafił już zrozumieć, jak się napełnia płuca powietrzem. Delikatnie przeniósł własne dłonie na plecy Namjoona, gdy ten musnął nosem jego szyję. Ręce miał po obu stronach chłopaka, nie dając mu szansy na ucieczkę. Ciepło między nimi było kompletnie obezwładniające, przesiąknięte resztkami alkoholu, oraz chęcią, jaką oboje poczuli. Pragnieniem, jakie w nich zapłonęło. Jin nie potrafił ukrywać faktu, jaki wpływ wywierała na niego bliskość drugiego. Zdawał się budzić, w jego ramionach, odkrywać, doświadczać czegoś kompletnie nowego i kuszącego.
Pierwszy pocałunek na skórze wyrwał mu z ust westchnienie. Ciche, ale jednocześnie dające zaproszenie po więcej. Namjoon znaczył więc szyję chłopaka dalej, słuchając każdego dźwięku z coraz większym głodem. Ręce przeniósł na biodra chłopaka, kciukiem zaczął muskać skórę pod koszulką. Ustami przechodził powoli na szczękę, by po chwili zetknąć je z wargami chłopaka. Pocałunek przez moment nie szedł im najlepiej, Seokjin nie był przyzwyczajony do takiej formy bliskości. Znaleźli jednak wspólny rytm, który im odpowiadał. Oboje stali się bałaganem, obezwładnieni czynami siebie nawzajem.
Seokjin jęknął przez pocałunek, gdy Namjoon zbliżył się do niego i gdy poczuł jego twardą męskość na udzie. Czuł, że to wszystko idzie zbyt daleko, w umyśle chciał się wycofać ale i brnąć dalej. Nigdy nie odczuwał czegoś takiego. Na zmianę pragnął i próbował przekonać siebie, że to nie jest ta noc. Że to nie dzisiaj.
Nieważne, jak mocno chciał po prostu ulec, pod naporem palców mężczyzny, jego języka, smaku, zapachu, dotyku.
- Namjoon... - jęknął cichutko, gdy ten ponownie zajął się jego szyją.
- Tak? – zapytał, a jego głos był ciemniejszy, głębszy i sprawiał, że Seokjin już żałował tego, co chciał powiedzieć.
- Dość, przepraszam, ja... nie mogę – powiedział ostatecznie. Próbował nie patrzeć na drugiego. Przez moment jednak widział w jego oczach nutę zawodu, a potem blask i łagodność.
- To nic takiego, rozumiem – odpowiedział, prostując się i całując czubek głowy chłopaka. – Rozumiem, jeśli nie chcesz iść z tym dalej.
- Naprawdę?
- Seokjin... - zaczął, spoglądając na niego i obejmując dłonią jego policzek. Przez moment patrzył na delikatne usta, lekko spuchnięte od pocałunków, na szyję, na linię szczęki. – Nigdy bym cię nie skrzywdził. I nie chciałbym przekroczyć granic, których nie wolno mi przekraczać. Uwierz mi, rozumiem. Nie musisz przepraszać.
Chłopak odruchowo wtulił policzek w dużą dłoń, przymykając przy tym powieki. – Nie zawiodłem cię?
- Przestań, na Boga – powiedział Namjoon ze śmiechem. – Jak mógłbyś to zrobić? I tak już... wziąłem sobie dużo – powiedział i Seokjin znów poczuł to mrowienie, ten prąd jak i smak owych słów.
- W porządku, ja... dziękuję – powiedział jeszcze. – Co teraz z tobą? – zapytał, spoglądając nieco niżej, jakby chciał coś zasugerować. Zarumienił się przy tym leciutko.
- Nie przejmuj się, jakoś sobie poradzę – Namjoon ponownie go pocałował, uśmiechając się przy tym.- Myślę, że powinieneś iść spać. A ja powinienem wziąć autobus do domu.
- Zostań. Proszę – powiedział chłopak, zaplatając dłonie na szyi drugiego. Przybliżył ciało do drugiego ciała. Mógł teraz odczuwać absolutnie wszystko.
Nawet to, co czyniło jego policzki bardziej czerwonymi.
Namjoon nie potrzebował, by powtarzano mu to dwukrotnie. Również przytulił drugiego, chłonąc chwilę i jego obecność.
Starał się również kontrolować myśli, swój umysł i fakt, że dotąd o nikim nie myślał w tak obezwładniający sposób.
***
Obudził go śpiew ptaków. Rzadkie zjawisko w jego stronach. A może to on zawsze to przegapiał? Nie wiedział do końca.
Potem poczuł ból głowy. Pulsujący, okropny, mogący sprawić, że nie wychodziłby z łóżka do końca dnia. Następna była suchość w gardle, pragnienie – potrzebował więc wody, oraz aspiryny. Przesunął palcami po oczach, próbując odgonić sen.
Był w ubraniu, ale nie dziwił się. Pewnie nie był w stanie się przebrać, gdy tu przyszedł. Nie pamiętał jednak, kiedy wszedł do mieszkania. Nie pamiętał niczego od pewnego momentu. Zatracił się, to było pewne.
Ostatnio robił to cały czas.
Przesunął językiem po wardze, chcąc nadać im minimalnego nawilżenia. Ledwo żyjąc wyszedł sypialni, skierował się od razu na dół, do kuchnii. Tam wziął szklankę, napełnił wodą z kranu i popił tabletkę z szufladki. Skrzywił się nieco, czując cokolwiek w żołądku, jaki miał pusty od kilku godzin. A może od dnia? Nie wiedział, kiedy jadł ostatni raz. Śniadanie? Może. Nie potrafił sobie przypomnieć.
Otworzył okno w kuchni, po czym wrócił na górę, by zmienić ubrania i się umyć. W głowie miał chaos, który próbował opanować codziennymi czynnościami. Powoli.
Chociaż rozsadzało go od środka.
Wziął losowe dresy i koszulkę. Oba już trochę na niego za duże. Dziwne, bo jeszcze jakiś czas temu wydawały się leżeć idealnie. Westchnął cicho, do czterech ścian.
Do siebie.
Wszedł do łazienki, ubrania zostawił na podłodze, podobnie z tymi, które wziął. Później wrzuci je do prania. Pachniały alkoholem, klubem i potem.
Pachniały również dziwną mieszanką, której nie umiał skojarzyć. Jakby perfumami. Wydawało mu się, że już je gdzieś czuł, ale nie wiedział, gdzie. Był wciąż zaspany i przygnieciony tym, co się rozgrywało w jego wnętrzu.
Kabina zamknęła się za nim, bladymi palcami odkręcił wodę, która powoli zaczęła spływać na jego ciało. Mięśnie samoistnie się rozluźniły, czuł się lżejszy i bezpieczniejszy. Bezskutecznie składał wspomnienia.
Był z Tae, Yoongim i Jungkookiem. W klubie. Pamiętał, że dużo pił. Że prawie zabił wzrokiem tą dziewczynę, patrzącą na szatyna. Pamiętał, że czuł się jak najgorszy śmieć.
A potem wszystko się zamazało i urwało. Przestało istnieć. Przynajmniej dla niego.
Musiał zapytać reszty, co się wydarzyło. Miał nadzieję, że nic takiego. Nie sprawdzał jeszcze telefonu. Próbował nie myśleć o tym, że mógł do kogoś napisać. Albo co gorsza, zadzwonić.
Odetchnął ciężko. Nic się nie wydarzyło, wszystko jest w porządku.
Wyłączył wodę, by po chwili zetknąć się z zimną posadzką łazienki. Zadrżał leciutko, po czym zaczął wcierać się ręcznikiem. Zerknął w lustro na ścianie. Prawie siebie nie poznał. Przejechał wzrokiem po odstających żebrach, wąskiej talii. Widział cienie pod oczami i smutne oczy. Przerażony wzrok.
Nie wiedział do końca, na kogo patrzy.
Skończył wycieranie, ubrał na siebie rzeczy i wyrzucił ubrania do kosza, nie mogąc znieść ich widoku na podłodze. Opuścił pokój, czując jak wszystko wciąż w nim wirowało.
Przeszedł do stolika nocnego, na który rzucona była jego kurtka. Nie wiedział, kiedy ją zdjął. Buty za to leżały ułożone pod łóżkiem. Dziwił się, że był w stanie to zrobić.
Zabrał rzeczy ze sobą, z zamiarem odłożenia ich na miejsce. Nie znalazł w kurtce komórki, więc dotarło do niego, że pewnie została w domu, kiedy wychodził. Zszedł po schodach, wciąż czując się na zmianę dobrze i źle. Rzeczy zostawił w holu, na wieszakach i półkach. Przeszedł do kuchni, żeby wstawić czajnik wody na kawę, po czym poszedł do salonu, gdzie na stoliku leżało urządzenie, którego tak szukał.
Z przerażeniem zerknął na ilość nieodebranych połączeń.
Mama. Potem tata. Kilkanaście razy. W środku nocy. Dopiero po chwili dotarła do niego różnica czasowa. Może u nich był dzień. Z drugiej strony... rzadko dzwonili. Poza tym, nie tyle razy.
Oddech stracił jednak dopiero, gdy zjechał nieco niżej na kolejne kilkanaście powiadomień.
Wiadomości tekstowych.
Od Jungkooka.
because they are slowly starting to fall for each other
p.s przepraszam za przerwę, ale wiecie, to u mnie standard, nieważne jak mocno chcę to zmieniać.
p.s kto tutaj lubi namjina?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top