a question of lust


Pachniało potem, seksem, młodzieńczym zagubieniem oraz mokrymi pocałunkami Yoongiego zostawionymi na szyi Hoseoka przy wejściu do klubowej łazienki. Oboje byli odrobinę wstawieni, niezupełnie przystosowani do oglądania rzeczywistości w codziennych szarościach. Weszli tu w końcu z zamiarem smakowania jedynie wzajemnych wizji swoich upadków, a nie przyglądania się, jak życie dookoła nich rozpada się na kawałki.

Telefon jasnowłosego wibrował już któryś raz, ale właściciel w ogóle nie miał zamiaru sprawdzić o co mogło chodzić. Zamiast tego tonął w zamglonym spojrzeniu chłopaka przed nim, odcięty od faktu, że jego własna matka już tyle razy chciała się z nim skontaktować.

Nic się nie liczyło.

Hoseok również zdawał się pozbawiony umiejętności zwrócenia drugiemu uwagi na owy akt. Niczego nie wypowiadał, a wszelakie słowa i tak sprowadzały się na jego języku do brzmienia sylab imienia Yoongiego, bo to zdawało się jedynym, co pamiętał. Nie wiedział nawet jak tutaj z nim trafił i czemu nie są razem w jakimś znacznie bardziej przystosowanym do tego miejscu. Dlaczego nie uczą się przy swoich biurkach, albo nie próbują zarobić kilku groszy przy pracach dorywczych.

Jego myśli szybko jednak zwiędnęły, dotknięte ustami jasnowłosego po raz kolejny, ciepłem, które wykwitnęło momentalnie na wargach Junga, odbierając mu dech i bicie serca, wszystko to, co czyniło go żywym.

Ale nie miał nic przeciwko umieraniu w ten sposób i Min doskonale o tym wiedział, uśmiechając się przez pocałunek.

Kolejne wibracje, kolejne przypomnienie o realnym świecie. Ale jeszcze moment, jeszcze chwilę się nim nacieszy i odbierze. Na pewno. Tylko niech pozwolą mu przesunąć dłoń, zobaczyć, jak wyraz spojrzenia Hoseoka się zmienia...

I wtedy Yoongi otworzył oczy, którym ukazało się okno w jego pokoju. Bolała go szyja od dziwnej pozycji, jaką przybrał przez sen, a skóra dziwnie mrowiła, jak gdyby ktoś przesuwał po niej opuszkami palców. Tylko, że był sam, a powietrze nie pozostawiało po sobie niczyjej obecności.

Westchnął. To był tylko sen.

Przesunął palcami po powiekach, odganiając resztki stworzonej w jego głowie scenerii. Miał ochotę przekląć pod nosem, ale z jakiegoś powodu nic nie mogło ich chwilowo opuścić. Czuł, że oddycha ciężej, że z jakiegoś powodu cały wydaje się być pod wpływem widzianych wyobraźnią obrazów. Dopiero po chwili również zdał sobie sprawę, jak te na niego fizycznie podziałały i wydał z siebie kolejne ciężkie westchnienie.

Jeszcze tego mu brakowało, żeby musiał brać prysznic, bo był twardy.

Odsunął materiał pościeli, chcąc w jakikolwiek sposób zacząć ogarniać co działo się dookoła niego. Wszystko zdawało się być na miejscu, ale sam on niewiele rozumiał. Nie pił niczego, a jednak w umyśle miał niewyjaśniony chaos zakryty rozmazaną nakładką, która jeszcze mocniej pozbawiała go możliwości dostrzeżenia wspomnień ostatniej nocy.

Zszedł z mebla nieco się ociągając. Zarzucił na siebie losową koszulkę i przeszedł w kierunku wyjścia. Prawie tam dotarł, nim nie usłyszał znajomych wibracji.

Tych samych, które uporczywie przebijały się przez granicę snu i próbowały go z niej wyciągnąć.

- Cholera – stwierdził do siebie, nie poznając własnego głosu, brzmiącego niezwykle szorstko, niczym papier ścierny, który najwyraźniej okalał każdą sylabę, którą tworzył. Jedną dłonią przesunął w swoich włosach, w czysto nerwowym geście, a potem zerknął na osobę, która tak desperacko próbowała się z nim skontaktować.

Jego ciśnienie krwi drastycznie spadło, gdy przeczytał „mama" , a na pasku głównym – dziesięć nieodebranych połączeń.

W ułamku sekund chwycił urządzenie, chociaż nie był w nastroju do rozmów z kimkolwiek. Nacisnął zieloną słuchawkę.

Cisza.

A potem jego wychrypiane „Halo", które przecięło powietrze jego pokoju tak żałośnie, iż gotów był już nigdy nie wydać z siebie dźwięku.

- Nareszcie, Yoongi – powiedziała kobieta po drugiej stronie, brzmiąc częściowo karcąco, częściowo jakby się tego spodziewała tak czy inaczej. – Nie sądziłam, że tak trudno się do ciebie dodzwonić.

- Spałem, mamo – stwierdził w odpowiedzi, próbując brzmieć łagodnie, ale sam nie wiedział, jak mu to wychodziło w takim stanie. – Coś się stało?

- Niezupełnie, po prostu... chciałam się dowiedzieć co u ciebie. I zapytać... - urwała, znów zdobiąc połączenie ciszą. – Właściwie nieważne. Po prostu powiedz mi, jak się czujesz. I co się tam u ciebie dzieje.

Yoongi naprawdę nie był na to gotowy. Na żadne istniejące zdanie mogące opisać jego obecny stan. Czy to ten zupełnie momentalny, czy też ogólny, ciągnący się tak długi czas. Żaden z nich nie wydawał się być warty mówienia o nim.

Był cholernie zmęczony. Potrzebował oddechu. Potrzebował znowu zobaczyć Hoseoka. I zapalić. Boże, tak bardzo potrzebował papierosa.

- Wszystko jest dobrze. Chodzę do szkoły, pilnuję się. Myślę, że niedługo spróbuję się przeprowadzić na swoje... a u was? – zapytał tak szybko, jak to możliwe, nie chcąc za długo ciągnąć wymyślonej na szybko historii, która nie pokrywała się z prawdą w żadnym stopniu.

No, może odrobinę.

- Też w porządku. Młoda chce cię niedługo zobaczyć, ale nie jestem pewna, kiedy znowu cię odwiedzimy. W sumie nie tylko ona tego chce, ale mniejsza o to... - ucięła, by przerwać wypowiedź kilkoma dźwiękami metalu. – Wybacz, muszę tutaj poprzestawiać trochę sprzętu. Nie mogę uwierzyć, że wciąż nikt tego nie sprzątnął... - zaczęła mówić bardziej do siebie, niż do rozmówcy, co miała w zwyczaju. – Ok, już jestem... nie obudziłam cię czasem swoją drogą?

- Zrobiłaś to, dość skutecznie – mruknął Min pod nosem. – Ale nie przejmuj się, powinienem się obudzić. Żeby nie zmarnować dnia – dodał, chcąc zabrzmieć wiarygodnie.

Nie brzmiał.

- Cóż za zmiana – stwierdziła kobieta jedynie. – Od kiedy to wstajesz przed dwunastą?

- Bardzo zabawne mamo – odparł jasnowłosy, uśmiechając się nieznacznie, acz ciepło. – Może zadzwonię później? Słyszę, że jesteś w pracy, a ja muszę sporo zrobić zanim wyjdę do szkoły... - zaczął, słysząc jednocześnie westchnienie po drugiej stronie słuchawki.

- Skoro musisz, w porządku. Postaram się tutaj uwinąć przez zmrokiem ale nie wiem, jak mi to wyjdzie. Do potem i pamiętaj, że mocno cię kocham – usłyszał jedynie, nim zakończył połączenie. Dopiero gdy upewnił się, że to zostało przerwane wyszeptał cicho:

- Ja ciebie też.

I wyszedł z pokoju, zabierając ze sobą losowe ciemne ubrania, rozrzucone po podłodze. Tym też musiał się zająć.

Zamknął drzwi. Zostawiając telefon na szafce. Czekający aż znowu weźmie go w palce i oddzwoni do rodzicielki.

Nie zrobił tego jednak.

***

Wyglądał jak definicja wszystkiego, od czego Hoseok powinien trzymać się z dala. Wizja ta jednak pozostawała po za jego decyzyjnością.

Zamiast więc zrobić krok w tył, przesunął stopą do przodu, wpatrzony w jasnowłosego, jak w starą, romantyczną poezję, pisaną odręcznie na lekko żółtym papierze.

Ciemny golf, srebro pierścionka, skórzana kurtka, czarne spodnie z paskiem o metalowej klamrze, cięższe buty i plecak na jednym ramieniu. Paczka papierosów lekko wyglądająca z kieszeni.

Tak grzeszyli ludzie. I Hoseok nie był wyjątkiem.

Szkolny korytarz wypełniony innymi osobami mógłby obecnie nie istnieć, rzeczywistość prezentowała się jednak zgoła inaczej. Dokładnie w momencie, kiedy na siebie zerknęli, odtworzyli sobie w tęczówkach wspomnienia poprzedniej nocy, oraz mary senne, o których wiedziała tylko jedna ze stron.

Gdyby mogli pocałowaliby się zawzięcie na dzień dobry, ale jedyne, na co się zdobyli to minięcie się, jako że zmierzali w dwóch przeciwnych kierunkach. Hoseok oddałby za dużo, by pójść za jasnowłosym ale i tak przyszedł spóźniony do szkoły, w dodatku nie powtórzył absolutnie niczego co powinien i w pewnym sensie przerażało go, że nie mógłby mieć owego faktu bardziej gdzieś.

- Halo, panie odcięty od świata, tu jestem – usłyszał po chwili nagle i mrugając kilkukrotnie skupił wzrok na stojącym obok Seokjinie, którego głos tak gwałtownie go zatrzymał. – Nie sądzisz, że takie ignorowanie mojej osoby, to trochę za dużo? O czym ty myślisz tak intensywnie? – zapytał jeszcze, obserwując wciąż skonfundowany wyraz twarzy przyjaciela, który stał się dla niego zupełnie klarowny, gdy finalnie dostrzegł znikającą sylwetkę Yoongiego w oddali.

- Ah tak, już rozumiem – mruknął porozumiewawczo, spoglądając na Hoseoka z jedną uniesioną brwią. – To dlatego przyszedłeś spóźniony? Czy wy... - urwał, bo drugi finalnie odzyskał panowanie i zamknął usta Seokjina dłonią, nie przejmując się jego oburzonym wzrokiem.

- Jeszcze słowo, przysięgam – syknął, częściowo rozbawiając swoim tonem przyjaciela. – Musisz być taki ciekawski? – dopytał jeszcze, finalnie uwalniając aparat mowy drugiego, choć momentalnie zaczął tego żałować.

- Tak? Mam prawo wiedzieć, czy już straciłeś...

- Seokijn, błagam. Przestań – Hoseok nie mógł mieć obecnie bardziej pąsowych policzków, sama myśl o bliższym kontakcie fizycznym z Yoongim sprawiała, że kręciło mu się w głowie, a oczy zachodziły mu mgiełką pożądliwości. Dotychczas tego nie rozważał, choć wielokrotnie miewał różnorakie fantazje. Nigdy jednak nie dopuścił siebie do przekroczenia granic, nie w momencie, w którym nie miał nawet pojęcia, na czym oboje stali względem siebie.

Uzależnienie, którego nie umiał zdefiniować.

- Dobrze, dobrze, przepraszam – odparł z pokorą Seokjin, obserwując przyjaciela przez moment i widząc zakłopotanie wymalowane na jego całej postaci. – Chodź, bo jeszcze nie dojdziesz nawet na chemię – stwierdził, przechodząc z drugim w dół korytarza, by potem skręcić w lewo i udać się do skrzydła ścisłego, w którym czekała już ich klasa. Obraz ludzi wydawał się Hoseokowi dziwnie nieistotny, a wizja zajęć – nieciekawa, pozbawiona barw. Nie przepadał za zajęciami tego typu, mimo wszystko nigdy nie odczuwał wobec nich takiej obojętności.

Nie to teraz się dla niego liczyło. A przecież zwykł cenić naukę bardziej niż siebie samego.

Westchnął w czysto zmęczonym geście, kiedy zajmował swoje miejsce w pomieszczeniu. Seokjin usiadł tuż przed nim, oboje zajmowali wraz z innymi pojedyncze ławki przy oknach, podczas gdy reszta rozsiadła się w tych dłuższych, ustawionych bardziej w środku klasy. Nauczyciel wszedł tuż za tłumem uczniów i rozstawił swoje rzeczy na biurku. Przesunął wzrokiem bo znanych sobie twarzach, mniej więcej ogarniając frekwencję.

- Musicie mi państwo wybaczyć – zaczął, swoim doskonale już wszystkim znanym, dość charakterystycznym oficjalnym tonem. – Ale mam kilka protokołów do uzupełnienia... moglibyście zająć się czym chcecie? Tylko zachowajcie ciszę. Co ambitniejsi mogą sobie otworzyć podręczniki na hybrydyzacji orbitali atomowych.

Na te słowa po klasie rozległy się szumy zadowolenia. Niektórzy, w tym Hoseok, po prostu wyciągnęli telefony, inni w istocie zajęli się zadanym przez profesora tematem. Seokjin przez moment nie robił zbyt wiele, by potem zwrócić się cicho do Hoseoka.

- Masz jakieś plany na dzisiaj? – zapytał, na co drugi uniósł wzrok z ekranu.

- Chyba nie? Jeszcze nie wiem, a co? – odparł, przesuwając palcem po tablicy na Instagramie.

- Nic, wychodzimy z Namjoonem i pomyślałem, że mógłbyś iść z nami. Ostatnio prawie nie spędzasz ze mną czasu, poza szkołą oczywiście – przyznał, sprawiając, że Jung momentalnie odłożył urządzenie i skupił się już tylko na rozmowie z drugim.

- Nie sądzisz, że będę wam trochę przeszkadzał? Jesteście w końcu...

- Parą? – uśmiechnął się lekko Seokjin, eksponując delikatne iskierki w swoim spojrzeniu. – Spokojnie, raczej postaramy się być wstrzemięźliwi. Będzie okay. A poza tym, nikt ci nie broni kogoś zabrać – zasugerował, wiedząc w myślach, że przyjaciel zapewne podłapie podtekst.

- Po moim trupie – stwierdził Hoseok, wiedząc doskonale, co drugi knuł. – Nie będę udawał, że to jakaś nie wiem, podwójna randka...

Przerwał jednak, gdyż jego telefon zawibrował. Momentalnie odblokował urządzenie i zerknął na nadawcę, którego nazwa zaskoczyła go odrobinę, by potem wywołać lekko krzywy uśmiech Hoseoka.

O wilku mowa.

Co teraz robisz?" brzmiała wiadomość, na co Jung odpisał jedynie dość proste „Siedzę w klasie, mamy chemię. To znaczy mielibyśmy, ale profesor zrobił nam wolne. A ty?"

- To on? – Seokjin nie musiał pytać, ale zrobił to tak czy inaczej, widząc ekspresję na twarzy Hoseoka, to, jak zmieniła się natychmiastowo gdy zerknął w telefon.

- Zamknij się już – stwierdził Jung, szturchając łokciem przyjaciela, na co ten wywrócił jedynie oczami i postanowił zająć się zadaniami, od czasu do czasu zerkając na Hoseoka, z czystej ciekawości sprawdzania, co się rozgrywa tuż obok niego.

- Gapisz się – stwierdził Jung momentalnie, wywołując ciężkie westchnienie przyjaciela.

- Jezu, gorzej z tobą niż z fbi – mruknął niezadowolony. – Niedługo zabronisz mi oddychać obok s... - nie skończył jednak gdyż Jung wyraźnie skarcił drugiego wzrokiem, co kazało mu zdecydowanie skupić już całą swoją uwagę na chemii.

Mimo, że w głowie wciąż zastanawiał się, co drugi pisze, choć owe informacje nie byłyby mu do niczego potrzebne. Coraz mocniej jednak nie umiał pozbawić się myśli, że się od siebie oddalają. Zwłaszcza Jung. Że znajomość z Minem w jakiś sposób... odciąga go od starych przyzwyczajeń.

Oraz więzi.

Hoseok za to poświęcił już całe skupienie odpisywaniu na „Też siedzę. Mamy interpretować wersy z Hamleta, ale Shakespeare nigdy mi za to nie zapłacił, więc niech się chrzani"

Ciekawe co on by na to powiedział, gdyby to usłyszał" – Hoseok wysłał wiadomość, by już po paru sekundach przeczytać odpowiedź.

Yoongi najwyraźniej naprawdę nie planował uczestniczyć w lekcji.

Pewnie nic. Nawet by mnie nie zrozumiał, nie mówię w jego języku" – stwierdził Min, by potem napisać coś jeszcze. „Boże, jakie to wszystko jest nużące"

Nie mogę uwierzyć, że klasyka literatury to dla ciebie nuda"

Każdy ma własne zainteresowania" – skwitował Yoongi szybko. „Mam ciekawsze rzeczy w głowie"

Na przykład?" – zapytał Hoseok, nie zdając sobie sprawy, jak wyzywająco to brzmiało dla drugiej strony.

Wolisz nie wiedzieć. Idź grzecznie robić coś innego"

Treść prawie sprawiła, że Jung zaśmiał się pod nosem.

Akurat. Powiedz mi... proszę?"

Nie wiedział nawet, czemu mu tak zależy. Może dla zasady. A może dlatego, że sam chętnie interpretowałby teraz Hamleta, ale jakimś cudem wylądował tutaj.

Przez moment posiadał jedynie ciszę po drugiej stronie a potem przyszła krótka wiadomość, z jednym słowem.

Ciebie"

Sylaby te odebrały Hoseokowi całe powietrze, pozostawiając go bez możliwości nabrania go ponownie. W jego płucach pojawiły się sterty kwiatów, zbyt pięknych, by mógł znów wypełnić tamtą przestrzeń tlenem.

Co... ?" – odpisał nieskładnie, bez większego zastanowienia, nie do końca pewny, co przeczytał, mimo że owe litery wciąż tam były.

„To, co przeczytałeś. Mam wejść w detale?"

Hoseok nie był pewien, co zmusiło go do napisania krótkiego „Tak", ale zrobił to, bez żadnych głębszych myśli, bez wizji konsekwencji, jakby wpadł w grę drugiego i teraz już nie mógł się wydostać.

Szczerze mówiąc nawet nie zamierzał uciekać.

„Śniłeś mi się" – przyszło mu po paru sekundach, a słowa przez niego przeczytane paliły go pod skórą. – „I zostawiłeś we mnie niedokończony wątek"

Jung przeczytał drugą wiadomość z odrobiną niezrozumienia. Wątek? Co to miało znaczyć?

Co masz na myśli...?" – zapytał, czując, że drżą mu palce.

„Chcesz się dowiedzieć?" – przeczytał po chwili, oddychając zdecydowanie zbyt płytko, jak na siedzenie w klasie, w otoczeniu tylu osób.

Tracił zmysły.

„Mhm" – odpisał, nie mając pojęcia, jakim cudem jego serce biło tak szybko.

Męska łazienka na piętrze. Za pięć minut"

Czytał to parokrotnie, nie wiedząc nawet, co w ogóle właśnie się rozgrywało. Owładnięty jednak odrobiną ciekawości, jak i klimatem, w który tak bez wysiłku wprowadził go Yoongi, podniósł dłoń do góry, czekając z minutę, nim dostrzegł go profesor.

- Czy mógłbym wyjść do łazienki? – zapytał, prawie nie poznając barwy głosu, który drżał, naruszony tym, co chłopak niedawno zobaczył w wiadomościach.

- W porządku, tylko wróć szybko – stwierdził od niechcenia nauczyciel, wracając wzrokiem do ekranu monitora, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo jego prośba miała być zignorowana. Hoseok opuścił więc salę, odprowadzany jednocześnie nieco zdziwionym wzrokiem Seokjina, póki nie zamknął za sobą drzwi.

Nogi miał jak z waty, ale w miarę sprawnie pokonał korytarze i schody dzielące go od celu. Jego serce biło zdecydowanie zbyt mocno, jak gdyby próbowało pokruszyć mu żebra. Wszystko miał spięte, a myśli owładnięte chaosem.

Przeklęty Min Yoongi.

Kolejne metry dzieliły go od drzwi, które po paręnastu sekundach otworzył z niepewnością. Łazienkę zastał pustą, kabiny otwarte. Panowała niezachwiana cisza, czekająca, aż coś się wydarzy.

Przeszedł w głąb pomieszczenia, wyciągając jednocześnie komórkę, by napisać do drugiego. Ledwo zdołał ująć ją w palce, a usłyszał trzask drzwi za sobą. Niemalże podskoczył, szybko chowając urządzenie. Obrócił się od razu, spotykając ciemność znanych sobie tęczówek, tych samych, które wypalały w nim niewinność i tych samych, które kazały mu dla siebie zbaczać z odpowiednich dróg raz po raz.

Teraz również.

- Jesteś – powiedział Yoongi, brzmiąc jakby chciał zjeść Hoseoka żywcem. – Myślałem, że zostaniesz w sali – odparł, przesuwając wzrokiem po sylwetce chłopaka, co nie zostało niezauważone.

Jung przez moment nic nie odpowiadał, przekonany, że słowa mogłyby tylko mocniej odkryć, jak czuł się z obecnością drugiego, z jego postawą, z tym, w jaki sposób go obserwował.

Miał wrażenie, że wcale nie są w budynku szkoły.

- Co? Odebrało ci mowę? – zapytał, podchodząc bliżej, dostrzegając, jak usta chłopaka rozchylają się odrobinę, jak drżą, prosząc o pocałunek.

- Nie, ja po prostu... - Hoseok zaczął niepewnie, robiąc maleńki krok do tyłu, podczas gdy Yoongi zrobił taki sam do przodu. – Przyszedłem się dowiedzieć o co chodzi.

- Ah tak – mruknął jasnowłosy, nie spuszczając wzroku z drugiego, przepełniony wizjami nocy, jaką spędzili wspólnie, obrazami z sennych marzeń i odrobiną ochoty na niebezpieczeństwo.

Na łamanie zasad, tak po prostu.

- Chodź, powiem ci – stwierdził, zamykając Hoseoka w swoich ramionach, kiedy ten zetknął się plecami z zimnymi kafelkami ściany.

- Nie wiem, czy chcę usłyszeć... - zająknął się, z bliskości, z braku pojęcia, co się właśnie rozgrywało i czemu tak mocno do tego wszystkiego lgnął.

- Nie będziesz musiał – szepnął niemalże Yoongi, ujmując palcami podbródek drugiego, tak, by na niego spojrzał, łącząc obraz delikatnej owieczki ze zbłąkanym wilczurem. – Poczujesz – dodał jeszcze, nim musnął usta Hoseoka z najwyższą subtelnością, ledwo dając im posmakować swoich, czekając, jak Jung sam podwyższył się troszkę, by móc jeszcze raz zetknąć się z nimi.

Co nie nastąpiło.

- Boże, jesteś taki spragniony – ton głosu Yoongiego brzmiał jak heroina wtłoczona do żył, jak rozpływające się po mięśniach spełnienie. Hoseok nie miał siły na ową barwę, praktycznie w całości już ignorując sytuację, w jakiej oboje byli, miejsce, w jakim się znajdowali.

Wystarczyło słowo.

Min ujął nadgarstek chłopaka i wprowadził go do jednej z otwartych kabin. Przestrzeń momentalnie zmalała, choć nie zbyt mocno, jako że te i tak pozostawały dość spore. Jednym ruchem palców zamknął drzwi na przekręcany zamek by potem przysunąć się do ciała Hoseoka, zmniejszając odległość do zera, pozwalając sobie na znaczenie jego szyi, na nagłą gwałtowność, która rozrywała drugiego na kawałki.

Cóż za słodki ból.

Jung w ogóle się tego nie spodziewał, niekontrolowane westchnienie opuściło jego usta, który ten natychmiastowo zakrył, czując przy tym, jak czerwienieją mu policzki. Każdy mógł tu wejść, nawet jeśli trwały lekcje. Musiał pozostać cichym, mimo, że Min wcale mu tego nie ułatwiał, pozwalając swoim dłoniom i wargom na coraz więcej.

Cholera, to nie powinno mieć miejsca.

- Przes... - urwał, kiedy poczuł żeby jasnowłosego na płatku ucha, na moment tracąc kontakt z rzeczywistością.

- Hm? – mruknął jasnowłosy, jego głos ozdobiony był aurą erotyzmu. – Co mówiłeś? – powiedział cicho przy uchu Hoseoka, czując, jak ten drży mu w ramionach.

Na Boga był taki wrażliwy, że Yoongi sam się w tym zatracał.

- Żebyś... przestał – westchnął cicho. – Nie wiem, co to miało mieć na celu, ale...

- Na pewno? – Min nie starał się naciskać, widział jednak, że drugi powstrzymuje się przed samym sobą. Że walczy wyłącznie z własnymi zasadami.

- Ja... po prostu nie byłem na to gotów – stwierdził, zaciskając palce na koszulce jasnowłosego, gdy ten niespodziewanie poruszył biodrami przy tych chłopaka, dowiadując się tym samym o jego stanie.

- Boże przecież ty już jesteś twardy – prawie jęknął mu głębiej do ucha, nie rozumiejąc, jak wielki efekt miał na drugim jego dotyk. Jak mocno na niego działał.

Hoseok zarumienił się jeszcze mocniej, zabierając dłonie z jasnowłosego i chowając w nich swoją twarz. Zdawał sobie z tego sprawę, ale nie chciał tego przyznawać. Odczuwał wstyd i swego rodzaju przegraną. Nie potrafił jednak zaprzeczyć, że jego ciało samo reagowało na Yoongiego w ten sposób, nie mówiąc już o myślach, które wcale nie pomagały mu poskładać się z powrotem w całość.

- Hej, nie wstydź się – powiedział łagodnie jasnowłosy, uśmiechając się ciepło w kierunku Hoseoka, choć ten nie był w stanie tego obecnie zobaczyć. – Pozwól mi się tym zająć – dodał jeszcze, odsuwając dłonie chłopaka i ujmując je w swoje, tak by spleść ich palce i móc spoglądać w oczy drugiego, lekko zabarwione mgłą pożądania.

- Ale my... jesteśmy w szkole... - zaczął niepewne Hoseok, zbierając resztki rozsądku.

- I? Po prostu postaraj się być cichutko, dobrze? – Yoongi powiedział to bliżej ucha drugiego, zostawiając na nim potem lekki ślad swojego pocałunku, przechodząc stamtąd do szczęki aż w dół szyi. Nie przestał przy tym trzymać obu dłoni chłopaka w swoich, okalając jego zmysły ułudą bezpieczeństwa. Hoseok westchnął najciszej jak umiał, skupiając się na tym, by słyszeć klamkę łazienki, gdyby ta miała się poruszyć.

Wszystko stało się jednak tysiąckrotnie trudniejsze, gdy dłoń jasnowłosego bez ostrzeżenia znalazła się na rozporku Hoseoka i objęła wypukłość pod materiałem spodni, przesuwając się jednocześnie całkiem stanowczo w górę i w dół, panując nad tempem oraz intensywnością uścisku. Hoseok zdecydowanie gotów był jęknąć głośno, zamiast tego jednak przygryzł skórę drugiej dłoni jasnowłosego, obecnie znajdującej się na jego policzku. Yoongi prawie sam wydał z siebie bardziej bezwstydny dźwięk na to odczucie połączone z widokiem.

Najdelikatniejsza z muz.

Przyspieszył ruchy, po to tylko, by potem rozpiąć rozporek chłopaka i zmniejszyć bariery o jedną, dość istotną warstwę. Dotyk wydawał się teraz obecnie bardziej wyraźny, a sam Hoseok nie potrafił powstrzymać się od jęku, zdobiącego ściany kabiny tak dobrze, że Yoongi aż skrzywił się, bo te na to nie zasługiwały.

On sam również nie, ale mimo to czerpał z tego dźwięku każdą grzeszną kroplę.

Zwłaszcza, gdy chłopak nieświadomie sam zaczął poruszać biodrami, prosząc o więcej, wiedząc, że nie był wcale daleki od skończenia. Zazwyczaj nie było to aż tak proste, ale jasnowłosy doprowadzał go do takiego stanu, że właściwie już był gotów osiągnąć szczyt, zupełnie poddany znanej sobie bladej, przyozdobionej widocznymi żyłami dłoni.

Świat zniknął, póki oboje nie usłyszeli, jak drzwi łazienki otwierają się łagodnie. Skrzypnięcie sprawiło, że oboje zastygli na moment, zwłaszcza Hoseok, którego przeszedł dziwny prąd. Słuchali, jak ktoś przechodzi w kierunku umywalek i odkręca wodę.

Yoongi nie pisnął słowem, choć widać po nim było, że tworzy się w nim ta słodka mieszanka, świadomości możliwości zostania nakrytym, oraz chęć sprawienia, by było to jeszcze łatwiejsze.

Odsunął więc dłoń od krocza chłopaka, na co drugi przez moment był niezwykle wdzięczny, póki nie poczuł, jak momentalnie palce jasnowłosego zaczynają się bezpośrednio stykać ze skórą jego męskości, jak oplatają się dookoła niej i szybko przechodzą do pracy. Hoseok zdołał jedynie rozchylić usta mocno, zaciskając powieki i odginając szyję do tyłu. Nie wydobył z siebie żadnego dźwięku, w jego oczach zebrały się jednak łzy przyjemności, której nie mógł w pełni wyrazić, a palce same zacisnęły się na plecach jasnowłosego. Dopiero po chwili odzyskał panowanie nad sobą, Yoongi jednak nie zamierzał utrzymać tego stanu długo, masując specjalnie wrażliwą główkę drugiego, co doprowadziło go do kolejnej skrajności doznań. Miał wrażenie, że zabije drugiego, a jednocześnie sam odczuwał skok słodkiej adrenaliny w żyłach.

Dopiero gdy drzwi ponownie się zamknęły i nastała cisza zdołał zerknąć na jasnowłosego, w tai sposób, że Yoongi gotów był zginąć za to spojrzenie, tak zamglone, tak mu oddane. Przyspieszył jeszcze, widząc, że drugi jest blisko, aż ostatecznie poczuł wilgoć na palcach i usłyszał swoje imię słodko jęknięte przed drugiego, bez żadnego wstydu i skrupułów, jakby całkowicie było mu to obojętne.

W swojej pamięci zapamiętał to od razu jako najpiękniejszy z dźwięków.

Przez moment oboje oddychali trochę ciężej, póki jasnowłosy nie sięgnął po papier i nie wytarł starannie drugiego, nawet nie zwracając uwagi, że ten jeszcze przeżywał nagłą przyjemność, która owładnęła jego ciałem. Gdy skończył zapiął mu rozporek i poprawił ubranie, by potem skraść mu jeszcze głęboki pocałunek z warg, na który Hoseok zareagował delikatnym tempem wymieszanym z niewypowiedzianym „dziękuję".

- Pozbawiasz mnie moralności – stwierdził, głosem wciąż posiadającym resztki spełnienia. – Naprawdę.

- Od tego jestem – uśmiechnął się Yoongi, otwierając drzwi kabiny i pozwalając im wejść w chłodniejsze powietrze pomieszczenia. – Wracaj na lekcje, pewnie myślą, że przepadłeś.

- Bo tak było – rzekł Hoseok, a zdanie to zrobiło jasnowłosemu zdecydowanie więcej rzeczy, niż chciałby przyznać.

- Shhh... - zaczął, zerkając jeszcze na chłopaka. – Przynajmniej wiesz, czego nie dokończyłem w swoim śnie. Zaspokoiłem twoją ciekawość – dodał w takim tonie, że Hoseok zadrżał.

A potem widział już tylko jak drugi wychodzi przez drzwi, zostawiając go samego z własnymi myślami i chaosem, który kojarzył już tylko z Yoongim. Tę nutę, tak mocno do niego przylegającą za każdym razem, gdy dochodziło między nimi do cielesnej bliskości.

Czekał w łazience do dzwonka, mając nadzieję, że Seokjin wziął jego rzeczy. Wyszedł na korytarz dopiero wypełniony tłumem, zupełnie nieświadomym, co Jung właśnie przeżył. Odciętym od tego grubymi barierami

To wszystko istniało jedynie dla niego i Mina.

Owładnięty myślami udał się do sali, którą tak łatwo opuścił. Do końca dnia nie rozumiał jeszcze, jakim cudem nikt nie ma pojęcia, co się wydarzyło. Czemu Seokjin uwierzył, że gorzej się poczuł. Czemu nikt nie zdawał się czytać z niego jak z otwartej księgi.

Ledwo przeżył wszystkie lekcje, by zaraz po ich skończeniu udać się do sali lustrzanej.

Potrzebował jakoś wyrazić to, jak się czuł. Przekonwertować emocje w jedyny znany sobie język.

Muzyki i tańca.

***

Jimin siedział na murku sam. Wdychał ciężkie powietrze i szarość razem z dymem palonego papierosa. Oczy utkwione miał we własnych paliczkach, odstających i wyraźnych acz nabierających powoli odpowiednich kształtów. Wrócił na siłownię, zaczął lepiej jeść. Jego zaprzepaszczone miesiące ciężkiej pracy powolnie, acz pewnie wracały do niego, mimo, że ten wciąż odstawał sporo od swojej idealnej sylwetki.

Jednej i drugiej, bo natrętne myśli wciąż go nachodziły. W słabszych momentach wciąż przesuwał palcami po żebrach, licząc kości, oceniając, czy odpowiednio mocno wystają. Nie dręczył się już jednak aż tak mocno, szczególnie nie teraz, kiedy jego myśli rzadko wypełniała jego własna osoba.

Westchnął jednocześnie wypuszczając dym z płuc. Chmura dookoła niego rozpłynęła się w powietrzu po kilku sekundach, osiadając przy tym na jego skórze, włosach i ubraniach. Wszystko w jego życiu pachniało tą używką. Taki był jego urok.

Podniósł się z zimnej powierzchni i zgasił papieros o chłodny, szorstki kamień. Zerknął w bok, obserwując, jak jakaś dziewczyna również paliła, ale na schodkach prowadzących do niewielkiego sklepiku, do którego zwykł chodzić z chłopakami tak często.

Co za bezsens.

Zaśmiał się do siebie smutno. Nie było go dzisiaj w szkole, nie widział się więc z nikim. Przyszedł tu tylko dlatego, że Jungkook go poprosił, mówiąc, że zjawi się zaraz po swoich zajęciach. Blondyn czekał już jednak z piętnaście minut dodatkowo i zastanawiał się, czy nie napisać do Jeona.

- Długo czekałeś? – myśli przerwał mu nagle głos chłopaka, którego pojawienia się tak mocno oczekiwał. Nie sądził, że ten był już tak blisko i nawet nie zauważył, kiedy wyszedł z tyłu niego.

- Niespecjalnie – odparł krótko, wracając na murek. – Ale już miałem do ciebie dzwonić.

- Wybacz, trochę mi się przedłużyło – stwierdził szatyn z pokorą. – Cieszy mnie, że przyjechałeś –dodał, z nutą łagodnej radości.

- Jakbym miał inny wybór – zaczął Jimin, wyciągając kolejnego papierosa. – Zdziwiło mnie trochę, że napisałeś, bo... - urwał, nie wiedząc, czy powinien w ogóle zaczynać temat.

- Hm? – Jungkook podłapał myśli i spojrzał na drugiego pytająco. – Co jest?

- Nic, po prostu... sądziłem, że raczej będziesz wolał trochę odpocząć. Ode mnie. I od wszystkich ogółem – dokończył Park, odpalając używkę i zdobiąc swoje usta kolejną porcją dymu.

- Oh – szatyn na moment umilkł, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Tak naprawdę nie chciał odpoczynku. Nie prosił o współczucie. Potrzebował czegoś wręcz przeciwnego, ciągłego zajęcia, czegoś, co zajęłoby jego myśli na tyle mocno, by miał w dupie bagno, w którym się znajdował.

- Wiesz, to nie do końca tak – zaczął w końcu, obserwując profil siedzącego obok blondyna. – Im bardziej jestem zajęty, tym mi lepiej – powiedział, zmieniając odrobinę pozycję, by nie musieć odginać głowy do patrzenia na Jimina.

- Rozumiem, to dość w twoim stylu – uśmiechnął się pod nosem blondyn. – Tylko wiesz, wydawało mi się, że szkoła to ostatnie miejsce, które chciałbyś wykorzystać do tego celu.

- Zawsze mogę znaleźć lepsze – odparł szatyn wzruszając ramionami.

- Tak? Jakie na przykład? – zapytał Jimin, konfrontując swoje pytanie z chwilową ciszą.

- Nie mam pojęcia – zaśmiał się Jungkook, sprawiając, że coś w sercu Parka podskoczyło delikatnie. – Może być nawet twoje mieszkanie – stwierdził, dopiero po chwili orientując się, co dokładnie powiedział. – O Boże, przepraszam, nie miałem...

- Spokojnie – Jimin miał głos o dziwnej barwie. – Właściwie to całkiem miło to słyszeć, bez względu na okoliczności – dodał, biorąc po tym głębsze zaciągnięcie. – Jak chcesz mogę ci go użyczyć na jakiś czas. Nie robię dzisiaj nic takiego – powiedział jeszcze, kierując wzrok w tęczówki drugiego, pełne dziwnej aury niepewności.

- Zapraszasz mnie...? – Jungkook był odrobinę zakłopotany. Owszem, z jakiegoś powodu czuł się tam naprawdę dobrze, ale szczere wiedział, że główną tego przyczyną była obecność Jimina. Chłopak stał się dla niego bezpiecznym miejscem, ostoją, rozładowaniem wszystkiego, co waliło się w jego życiu. Oboje mieli swoje rany, a gdy pozostawali sami dla siebie umieli je nawzajem leczyć, choć nieświadomie.

- Można tak powiedzieć – odparł Park beznamiętnie, mimo, że w środku tysiące motylich skrzydeł obijało się o ścianki jego serca, tworząc kakofonię uczuć. – Jeśli chcesz, oczywiście.

- Nie brzmi to gorzej, niż spędzenie popołudnia samemu – powiedział szatyn tylko, odchylając nieco głowę i opierając ciężar ciała na dłoniach. – Pytanie, czy znowu mnie tam chcesz. Ostatnim razem... - jego ton zaczął przybierać kolory poczucia winy, Jimin przerwał mu jednak szybko.

- Przestań. Nie mówmy o tym, nie potrzebujesz tego – uciął, nie pozwalając szatynowi zatopić się w niepotrzebnych myślach. – To już było, nie musisz do tego wracać, kiedy to nie jest konieczne. Nie mógłbym traktować cię jakkolwiek inaczej czy gorzej po tym, co cię ostatnio spotkało – zakończył, znów nabierając dymu do ust i wypuszczając go częściowo nosem, częściowo ustami.

- Obwiniasz się...? – zapytał Jungkook drżącym głosem.

- Co masz na myśli? – Jimin wyglądał na zagubionego, gdy znów spojrzał na szatyna, studiując jego ekspresję.

- Że to się stało. Nie wiem, jaki miałbyś w tym cel, ani jak miałbyś to połączyć ze sobą, ale... powiedz mi czy czujesz się winny – wyjaśnił, patrząc na blondyna, którego tęczówki pociemniały.

- Nie – powiedział krótko, odwracając wzrok. – Nie zapraszam cię z poczucia winy. Ani z litości. Bywałeś już u mnie. Nie róbmy z tego... wydarzenia – ujął to jak najdelikatniej potrafił – czegoś, co miałoby zmienić kompletnie naszą relację – stwierdził, wiedząc, że to pozostawało odrobinę niemożliwe.

Ponieważ niektóre zmiany już zaszły.

- Wiesz, że to i tak się stało – głos Jeona brzmiał niczym wyprany z energii, pełen zmęczonych emocji. – Nie możemy tego wymazać. Zapomnieć.

- Ale możemy unikać rozmów takich jak ta – odparł Jimin chłodno, choć w środku wszystko go bolało. – Po prostu przyjdź, jeśli chcesz. A jeśli nie, to pozwól mi spędzić resztę dnia w samotności.

Zapadło kilkanaście sekund ciszy. Powietrze zamarło, paląca dziewczyna zniknęła ze swojego miejsca pobytu. Oboje poczuli odrobinę wzajemnego ciężaru. Mieli w sobie wiele emocji, związanych bezpośrednio ze sobą nawzajem. Ostatnie zdarzenia odbiły się na nich mocniej, niżby chcieli. Nie pozostawało dla nich obojętnym, że w pewnym sensie strasznie się do siebie zbliżyli – oboje jednak starali się to odrzucać, nie wiedząc nawet do końca z jakiego powodu. Może wiedzieli, że tak jest lepiej – a może nie wiedzieli, przy byliby w stanie przeżyć bezwarunkowe zatracanie się w sobie nawzajem.

Choć pragnęli tego równie mocno.

Jungkook ostatecznie przerwał oby bezruch, sięgając palcami po wolną dłoń Jimina. Ten wzdrygnął się odrobinę początkowo, nie wiedząc, co drugi planuje, szybko jednak na ponów się rozluźnił, pozwalając by palce szatyna splotły się z jego. Dzielili ten moment tylko między swoimi światami, skryci przed oczami innych.

Żaden z nich ostatecznie nie spędzał reszty dnia samotnie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top