Rozdział 12
Chłopak po chwili czasu, zaczął machac mi ręką przed twarzą.
-Wybacz!
I tak jakoś potoczyła się nasza rozmowa.
*Miesiąc później*
Od kiedy poznałem Sacre, nie mogłem zapomnieć o jego oczkach. On były cudne, acz kolwiek nie mogłem ich mieć. Do pokoju wszedł Mikołaj.
-Słuchaj, przyjdzie do mnie pewien mężczyzna. Może mi potowarzyszysz?-uśmiechnął się, a ja nie pewnie kiwnąłem główką.
Podszedł i mnie pocałował, niby odwzajemnilem pocałunek, ale nie miał on w sobie ani krzty miłości.
Szykowałem się do spotkania. Mikołaj celowo kupił mi sukienkę i wyprał wszystkie moje ciuchy, abym w niej wyszedł. Była to sukienka na ramionczkach, która odsłaniała jedno ramie. Czułem się nie swojo.
Najgorsze było to, że cały czas mi wypominał pieniądze. Nie lubiłem tego, ale sam wiedziałem, że stałem się tylko przedmiotem.
Sukienka sięgała mi do kolan, a w pasie była przewiązana grubą wstążka z której zrobiono kokardkę. Było mi wstyd.
Około siedemnastej przyszło mnustwo kobiet, zajęły się pielęgnacją twarzy i paznokci.
Kiedy ostatecznie spojrzałem w lustro, była już dziewiętnasta. Wyglądałem jak kobieta, a raczej dziewczyna. Nie czułem się ani dobrze ani źle, ale uznałem, że skoro mi się to NAWET podoba, to tak też będę się ubierał.
Zszedłem na dół i spojrzałem na szpilki w których byłem.
-O jaka piękna.-Mikołaj przygryzł moje uszko i mimo wszystko jęknąłem.
Po około dwudziestej pierwszej przyszły osoby, a w śród nich jedna której się nie spodziewałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top