5
- Rozgośccie się- powiedział czarnowłosy, siadając na blacie biurka, na którym stał grill elektryczny. Magda od razu wdrapała się na górną część piętrusa, i usiadła tam przerzucając nogi przez ramę łóżka, Natalia poszła w ślad za nią, i po chwili siedziały wygodnie patrząc na wszystko z góry. Alan i Gabriel usiedli na krzesłach obrotowych, które stały na środku pokoju.
- Hehehe, zawsze chciałam mieć piętrusa!- powiedziała radośnie brązowowłosa, rozglądając się po pokoju- Tak na marginesie, czemu nie ma Julci? I Seby? Miałam nadzieję, że uda mi się namówić go na spięcie włosów w kitkę!
- Sebie coś wypadło, i nie zepnie dzisiaj włosów w kitkę, szach mat ateiści- powiedział Antek robiąc daba, i uśmiechając się triumfalnie. Gabriel odniósł ważenie, że to jego ulubiony tekst.
- Dobra, a Julcia? Miałam nadzieję, że też przyjdzie... - powiedziała Magda wywracając oczami, i ignorując tekst o ateistach.
-Na dodatkowych z matmy, sprawdzian zalicza. Właśnie, tak odnoście mnie i Julki, to miałem wczoraj w szkole taką sytuację: Pani Szewska opowiadała nam, jak bardzo głupie czasem są dzieci, więc opowiadam jej, co się czasem dzieje na kółku przyrodniczym, zwłaszcza na ostatnim. Dzieciaki gadały, że za rok tez będą chodzić, więc powiedzieliśy im z Julką, że to będzie bez nas bo my juz kończymy szkołę, dzieciaki od razu "o nieeeee". W mym sercu fanfary, w mym mózgu awwwwww, bo nie myślałem, że aż tak nas lubią. Potem Mercury, którego nazywamy tak przez jego zęby, spytał czy jesteśmy z parą, i kiedy powiedzieliśmy, że nie, to się zaczęło. Wszystkie dzieci z kółka zaczęły mówić, że do siebie pasujemy, bo jesteśmy tacy podobni, i tak dalej. I w tedy weszła pani od przyrki, i powiedziała, że dobrze robimy, że teraz jetesmy razem, a parą będziemy potem, na to Szewsta się zaśmiała, i powiedziała"No ale co cię to dziwi, w całej szkole wszyscy się zastanawiają, w tym całe gono pedagogiczne. A dzieci postanowiły po prostu zapytać" Miło, że wszyscy nauczyciele zastanawiają się, czy jestem z Julką, czy nie- Powiedział czarnowłosy śmiejąc się, i wymachując rękami przy każdym słowie.
- Spodziewałam się bardziej rozmów w stylu kogo uwalić- stwierdziła przez śmiech Magda.
- No, to byłoby bardziej podobne do Szewskiej, ona najchętniej nie przepuściłaby połowy- uznał Alan ciesząc się, że wie o czym mowa.
- Nie znam Szewskiej, a Staruss też najchętniej by tak zrobiła- wtrącił się Gabriel.
- Który nauczyciel matmy nie chciałby tak zrobić?- spytała retorycznie Natalia.
- Święte słowa, Natiś- zgodziła się z czarnowłosą jej przyjaciółka.
- Baba od polaka też pewnie marzy o czymś takim- dodał Chartmann.
- Weź nawet o niej nie wspominaj, nienawidzę jej. Zajechałam ją z mitologii, i od tego czasu nie wstawia mi plusów za aktywność, nawet nie wybiera mnie do odpowiedzi!- oburzyła się Magda- Stara klempa.
- Ej, ej, ej- przerwał jej Antek- To ksywa pani Bogumiły
- Kim jest pani Bogumiła?- spytał Alan mając wrażenie, że kryje się za tym niezła historia.
- Dwa razy do roku wszyscy pracujemy dla dziadka Antka, latem zbieramy wiśnie, a zimą pomagamy w magazynie- zaczęła Natalia, jednak nie dane jej było dokończyć.
- Sorry na chwilę- powiedział Antek, przerywając wypowiedź dziewczyny
- Może też byście chcieli? W sumie pracujemy jutro i pojutrze, dycha za godzinę. Od szóstej do szesnastej, wynagrodzenie dostajemy w niedzielę pod koniec pracy.
- Wchodzimy w to- powiedzieli radośnie bracia- Gdzie się spotykamy?
- Za dziesięć szósta tutaj- powiedział czarnowłosy, i skinął na Natalię- Mów dalej, przepraszam, że ci przerwałem.
- Tak więc Bogumiła, to taka stara klempica. Istny kombajn do wiśni, zbiera po piędziesiąt koszyków na dzień. Najczęściej wspominamy jej tekst o ,,borierach"
- Jak on brzmi?- zaciekawił się Gariel.
-,, Tak to kurwa jest z tymi borierami. Jedno ruszysz, drugie jebnie, i chuj "- zacytowała Magda skrzekliwym zachrypłym głosem. Po pokoju rozległ się zbiorowy śmiech, przepełniony szczęściem, które wszyscy odczuwali przebywając razem. Mimo, że bracia znali osoby w tym pokoju zaledwie dzień, lub dwa, Alan i Gabriel już czuli, że wszyscy się zaprzyjaźnią.
- Miała jeszcze kultowy tekst, o byciu mądrym. Rozmawialiśmy o tym, jak odpalić fiata 126p, piękny samochód nawiasem mówiąc, bez kluczyków. Bogumiła powiedziała ,,Jacy wy mądrzy jesteście, szkoda że moje dzieci takie nie są"- wspominał dalej Chartmann.
- I właśnie w tedy moja sis powiedziała, że niestety dziecko dziewiędziesiąt procent inteligencji dziedziczy po matce- powiedziała Magda znów wybuchając śmiechem- Tylko, że tego nie słyszała.
- Za to słyszała tekst o klempie- dodała Natialia również się śmiejąc- ,,Wy prawie dorośli jesteście, a zachowujecie się jak dzieci!" i wtedy Lidka powiedziała ,,Przynajmiej nie jesteśmy starymi klempami"
- O tak, wiśnie... W te wakacje musicie koniecznie przyjść!- powiedział Antek, i przewrócił kiełbaski na grillu.
- Cóż, ja mieliśmy kiedyś taką sąsiadkę, nazywała sie Pryszczak- podjął temat wrednych bab Gabriel- Mogę się założyć, że była nawiedzona. Była totalnie chciwa, i polewała nas wodą, kiedy bawiliśmy się na podwórku. Pewnego dnia, znaleźliśmy na ulicy portfel, całkowicie pusty, ale w całkiem niezłym stanie. Przyszczak codzienie po południu, wychodziła ze swoim psem, więc pomyśleliśmy, że zrobimy jej kawał. Wypchaliśmy portfel liśćmi, i zaczepiliśmy nitkę.
- Potem schowaliśmy się w krzakach, i czekaliśmy, aż przyjdzie. Kiedy w końcu to zrobiła, to pociągneliśmy lekko nitkę. Więc niczym tyranozaur, kiedy tylko zobaczyła ruch, spojrzała na portfel. Kiedy już prawie go dotknęła, to znowu pociągnęliśmy za sznurek- kontynuował Alan, i z trudem powstrzymując się od wycia ze śmiechu, co robili właśnie wszyscy, starał się dokończyć anegdotkę- I tak przez jakieś pół minuty, aż jej pies nas nie wyczuł. Puściliśmy sznurek, i patrzyliśmy dalej. O boże, żebyście widzieli jej minę, jak go otworzyła...- w tym momencie niebieskooki nie wytrzymał, i również zaczął się śmiać. Ten śmiech jeszcze bardziej się nagłośnił, kiedy Magda zrobiła się aż cała czerwona. Dziewczyna przypominała pomidora, kiedy tylko wszyscy to zobaczyli, zrobiło się jeszcze głośniej.
- P-powietrza- wudukała brązowowłosa między kolejnymi salwami śmiechu, jednak to najwidoczniej nie miało się zdarzyć, bo wszyscy poczerwienieli, i zaczeli śmiać się ze swoich twarzy nawzajem. Względnie uspokoili się dopiero po paru minutach, kiedy rozległ się krzyk.
- EJ! ANTONI! WEŹ MNIE WPUŚĆ! DOMOFON SIĘ WAM CHYBA ZEPSUŁ! - słysząc to, chłopak nadal się śmiejąc zszedł na dół wzgodnie z życzeniem wpuścić krzykacza, a raczej krzykaczkę. Po chwili do pokoju weszła kolejna uczestniczka imprezy. Zatrzymała się w drzwiach, i przyjaźnie uśmiechnęła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top