14
Po około pół godzinnym strojeniu instrumentów (z przerwami na podjadanie przekąsek oczywiście), grupa w końcu zaczęła grać. Każdy próbował czegoś innego, aby się "rozćwiczyć", dopóki nie przyszła Magda.
- Dosyć tej kakofonii. Zacznijcie grać normalnie, bo nigdy się nie zgracie. Macie pięć minut, albo nie dostaniecie obiadu, a ty wujku będziesz miał gwarantowane minus dwadzieścia! - oznajmiła wszystkim, po czym wróciła do kuchni. Jej słowa od razu zadziałały, szczególnie na mężczyznę około piędziesiątki nazwanego wujkiem.
- Minus dwadzieścia? O co chodzi? - spytał Gabriel Olgierda, który zaczął przygotowywać się do gry.
- Magda jest całkiem niezłą masażystką, czasem daje lub odbiera darmowe minuty masażu mojemu tacie. Normalnie bierze dyche za godzinę, czyli dziesięć razy mniej niż profesjonaliści. Chyba że masuje kamieniami lub z olejkiem, wtedy bierze nieco więcej - wyjaśnił chłopak.
- Co gramy? - spytała Ola, której bardzo zależało na zjedzeniu obiadu.
- Możemy zaczą od "House of the rising sun" a potem spróbować ze "złodziejem Joe'' - zaproponowała Lidka, która również nie rozmawiała już o "Żuczkogodzie" tylko szukała kostki do gitary.
- Okej - jednogłośnie zgodziła się reszta zespołu.
- Zaczyna się! - pisnął zachwycony Antek, czym prędzej siadając obok Gabriela i Julki, która odeszła od Oli już minutę temu.
Magdalena ze zwycięskim uśmiechem na ustach za pomocą pałeczek wyciągała z rondelka kolejne, gotowe już oczywiście, warzywa w tempurze. Piękny, wysoki, czysty i melodyjny głos Oli roznosił się po domu. Alan oszołomiony pięknem tego głosu, przez chwilę przestał mieszać czwartą już porcję budyniu wanilowego. Natalia z uśmiechem na ustach lepiła kolejne koperty, kołysząc się w rytm muzyki. Chłopak czuł się tak błogo i bezpiecznie, że czuł, iż mógłby zostać w tym czasie i miejscu już na zawsze. Do rzeczywistości przywrócił go dziwny zapach, a mianowicie zapach przypalanego budyniu. Szybko zaczął na powrót mieszać łyżką w garnku, po czym wrócił do wsłuchiwania się w dźwięku granej muzyki połączone z angielskim śpiewem.
***
Wszyscy siedzieli na podłodze w salonie zajadając się makaronem, koperty z budyniem piekły się już w piekarniku. Mieli świetne humory po około godzinie słuchania muzyki. Alan siedział obok Natalii, która uczyła go, w jaki sposób powinno jeść się pałeczkami. W przypadku Gabrysia zajęła się tym Ola, która co jakiś czas podkradała mu warzywko czy dwa.
- Może pójdę po widelec? - zaproponowała Magda widząc, jak Alanowi kolejny raz pałeczki wypadają z rąk.
- Daj mi jeszcze chwilę, ogarnę to- poprosił chłopak, kolejny raz chwytając pałeczki. Natalia nadal pokazywała i tłumaczyła mu, jak trzymać palce aby się nie wyślizgiwały z ręki.
- Dobra, mam dość - uznała, wzięła jego pałeczki i nabrała na nie makaron - Powiedz "aaaa"
-Serio? Mogę po prostu...- nie dane mi było dokończyć, bo Natalia po prostu wepchnęła mu makaron do buzi.
- Jak będziesz w stanie chwycić dobrze pałeczki, będziesz mógł zrobić to samo- oznajmiła, lekko się rumieniąc, po czym wróciła do jedzenia. Alan nic nie mówiąc dalej próbował chwycić pałeczkami makaron, szło mu nieco lepiej. Po pewnym czasie jadł już bez większego problemu i był pewien, że nie wypuści z rąk pałeczk, szturchnął Natalię w ramię.
- Powiedz "aaa" - poprosił, nabierając na pałeczki makaron. Natalia uznała, że skoro obiecała, to nie ma odwrotu. Otworzyła usta, pozwalają się nakarmić. Do końca posiłku, między tą dwójką panowała cisza. Alan postanowił więc zobaczyć, co robią inni.
- Chwila, jeszcze raz. Czyli silnik w Żuku naprawiamy smalcem? - spytała Magda siedzącego obok niej Antka.
- Silnik naprawia się masłem, smalec służy jako klej do blach, a zawieszenie robi słoniną. Ewentualnie do naprawy służy nutella ale to humorów załogi - wyjaśnił czarnowłosy między jednym a drugim kęsem makaronu.
- Nutellą? Nah, wolę zwykłą czekoladę, lody lub ciasteczka.
- Ja tam uważam, że dobry na poprawianie humoru jest rozdział. Tak, twojego opowiadania. GDZIE JEST MÓJ ROZDZIAŁ!?
- JEZU NO, PISZĘ GO! NIE KRZYCZ NA MNIE MOPIE!
Słysząc tę rozmowę Alan zaśmiał się pod nosem, uznając że określenie "mop" idealnie opisuje obecny stan włosów Antka. Dlaczego? Ponieważ podczas kiedy słuchał muzyki, Julka zrobiła mu z dwadzieścia warkoczyków sterczących na wszystkie strony. Blondyn postawił zobaczyć, jak radzi sobie jego brat. Gabriel już skończył swoją porcję, obecnie starał się powtarzać rytmy, które wystukiwała o podłogę Ola. Musiał przyznać, że świetnie mu to szło. Alan spojrzał teraz na drugiego gitarzystę, który pochłaniał makaron niczym odkurzacz, w dodatku to chyba była druga porcja. Przeleciał wzrokiem dalej, gdzie Lidka droczyła się z Olgierdem mówiąc na niego "Oskarek". Wówczas chłopak szczerzył zęby i szczekał, co jakiś czas robiąc przerwę aby się zaśmiać. "Jak niewiele trzeba, by być szczęśliwym i znaleźć kolegów i koleżanki. Przez cały czas myślałem, że trzeba zrobić coś konkretnego, czy mieć jakieś specjalne cechy. Okazuje się, że jednak wystarczy po prostu poczekać, aż stanie się coś nieoczekiwanego." pomyślał wtedy Alan, czując się po prostu wspaniale.
***
O dziewiętnastej Natalia, Alan i Gabriel wyszli z domu sióstr. Olgierd, Antek i Julka zostali jeszcze. Tradycyjnie Alan i Gabriel szli razem z Natalią aż do skrzyżowania, gdzie nadszedł czas aby każdy poszedł w swoją stronę.
- Do jutra- pożegnała się Natalia.
- Tak, do zobaczenia - odpowiedział Alan. Po chwili Natalia zniknęła za zakrętem, uprzednio odwracając się i machając braciom, co było nowością. Alan od razu zaczął rozmowę z Gabrielem.
- Musimy coś ustalić, bez planu do niczego nie dojdziemy. Musimy zastanowić się, kto mógłby brać dragi. To samo tyczy się miejsca, jakiegoś gdzie nie jesteś narażony na widok miejskiego monitoringu aka babć, oraz nie przyuważy cię ktoś postronny.
- Hm... dobry pomysł, ale nie wiem, czy sami damy radę go wykonać.
- Dlaczego?
- Mimo wszystko mieszkamy trochę za miastem, przychodzimy tu właściwie tylko do szkoły. Musimy poprosić o pomoc kogoś, kto dobrze zna to miejsce. Może Olgierda? Też mieszka na przedmieściach, ale często chodzi po okolicy jak skończy lekcje.
- Nie jestem pewien. To nie tak, że wątpię w Olgierda czy coś, żeby nie było. Po prostu przydałby nam się ktoś, kto zna całe miasto. Może... Natalia, albo Antek?
- Ty się na serio zakochałeś...
- Cicho, wcale nie.
- Taaak, jasne. To dlaczego nawzajem się karmiliście?
- Chcesz łaskotkowej wojny?
- Pft coś takiego nie sprawi że... - w tym momencie urwał, uskakując przed bratem, któremu prawie udało się go chwycić. Przy czym kiedy Alan cię chwyci to kaplica, bo wtedy nie ma zmiłuj.
- Masz dwie sekundy- oznajmił starszy z braci.
- Zwykle jest pięć! - zaprotestował Gabriel już uciekając.
- Ciesz się, że w ogóle czekałem- powiedział Alan, ruszając w pościg za młodszym bratem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top