Księga I rozdział XVI
-Poświęcę się. Wygrałeś, już ciebie nie będę bić chyba, że na to zasłużysz.
-Wiedziałem, że wygram. - Uderzyłam go jeszcze raz. - A to za co?
-Zasłużyłeś. - Powiedziałam i uśmiechnęłam się. Zawróciliśmy w stronę jeziora ponieważ byliśmy w lesie i to prawie kilometr od miasta. Po jakimś czasie byliśmy już przed miastem całe płonęło.
-Musimy im pomóc!
-Nic nie zdołamy zrobić! Chciałbym im także pomóc ale nic nie zdziałam.
-Kiedy się coś chce to się udaje.
-Jak się nazywasz śliczny? - Powiedziałam.
-Wiem, że jestem śliczny ale moje imię znasz.
-Nie mówiłam do ciebie Legolasie.
-To do kogo?
-Do konia.
-Mam na imię Rochallor. - Powiedziałam do mnie koń w myślach.
-Mam prośbę mógłbyś wierzgnąć lub zrobić coś tak by książę spadł na ziemię.
-Czemuż miałbym to zrobić?
-Proszę. Przecież słyszałeś naszą rozmowę.
-No dobrze.- Powiedział Rochallor i natychmiast złapałam się grzywy Rochallora czekając na jego ruch. Po chwili się doczekałam. Rochallor wierzgną zrzucając księcia na ziemię. Wtedy ja błyskawicznie spięłam Rochallora i pogalopowała na nim do miasta. Zatrzymałam się przed wejściem do Esgaroth i zeskoczyłam z konia.
-Wracaj do księcia mam coś ważnego do zrobienia. - Powiedziałam i pobiegłam do palącego się miasta. Gorące powietrze uderzało w twarz przez dym trudno było oddychać. Biegłam pomiędzy ulicami miasta co jakiś czas mijając biegnących ludzi. Wreszcie dobiegłam do domu Barda cały dom zajął się ogniem. Wbiegłam szybko do domu i przejrzałam go powierzchownie wzrokiem nic jednak nie zauważyłam. Wybiegłam z domu bo z każdą sekundą konstrukcja się waliła. Gdy tylko wybiegałam z domu i byłam na schodach ten się zawalił. Pod wpływam zawalenia się domu spadłam na most i jedyne co pamiętam to to, że zostałam złapana i wciągnięta na konia po tym zemdlałam.
***
Odzyskałam przytomność wiedziałam, że nie jestem już w mieście. Po chwili sobie coś przypomniałam. Przed tym jak zemdlałam ktoś mnie wciągną na konia. Otworzyłam oczy leżałam na siwym koniu podtrzymywana przez Legolasa.
-Mówiłaś, że mam nie nazywać ciebie damą w opresji. A jednak się nią stajesz i trzeba ciebie ratować.
-Dziękuję, że mnie uratowałeś.
-To się zdziwiłem. Nie widzę przemocy z twojej strony skierowanej do mnie. Dziękuję.
-Nie mam po prostu siły i zawdzięczam Ci życie. Więc tak mogę się odwdzięczyć. - Powiedziałam i uśmiechnęłam się po czym znowu zemdlałam.
***
Ocknęłam się ponownie tym razem nie byłam na koniu, leżałam na trawie przykryta kocem. Pojawiły się pierwsze promienie słońca. Wstałam, w okół mnie chodzili ludzie, rozejrzałam się w poszukiwaniu znajomych twarzy. Po chwili spostrzegłam krasnoludy nad brzegiem rzeki ruszyłam więc w tamtą stronę. Kili rozmawiał z Taurielą ale po chwili wszedł do łódki i odpłynęli. Doszłam do brzegu i stanęłam obok Tauriel patrząc jak odpływają.
-Zapomnieliście o mnie. - Powiedziałam cicho.
-Oni wrócą. Jeszcze ich spotkasz.
-Wiem to a jedną już tęsknię za nimi. Za nimi wszystkimi. Nie wrócą po mnie ale ja mogę do nich pójść.
-Czemu więc nie ruszasz?
-Tyle tu ludzi którzy stracili dom, rodzinę, dobytek i wiele innych rzeczy. Stracili dom i to jest najokropniejsze. Bo dom to miejsce do którego wracamy, za którym tęsknimy i kochamy borykają się teraz z stratą go. Niektórzy mogą być chorzy lub ranni i trzeba im pomóc dlatego zostałam... A ty, czemu z nimi nie popłynęłaś Taurielo?
-Dlaczego miałbym to zrobić?
-Kochasz Kilego, twoje uczucie jest odwzajemnione.
-Aż tak to widać?
-Widać to przez to jak na siebie patrzycie i jak rozmawiacie. - Odkręciłam się i zobaczyłam księcia Legolasa patrzącego się na nas i słuchającego naszej rozmowy szturchnęła lekko Tauriel by ta się odkręciła. Odkręciła więc się.
-Legolasie mój panie.
-Jesteś potrzebna gdzieś indziej. - Odkręciłam się ponownie do jeziora patrząc na odpływającą łódkę z krasnoludami.
-Y/n ty też chodź. - Odkręciłam się więc i poszłam za nimi. Zatrzymałam się kiedy doradca króla wyrywał koc Eldzie. Podeszłam natychmiast i uderzyłam Alfreda w dłonie a ten puścił koc który próbował zabrać Eldzie.
-Zostaw ją. - Powiedziałam stanowczo.
-Znajdź sobie sam koc. - Dodała Elda. Alfred sobie poszedł ale znowu zaczął wyrywać komuś koc.
-Dziękuję dziecino.
-Nie ma za co. Trzeba sobie pomagać ty mi pomogłaś więc teraz ja mogłam tobie też pomóc.
-Widzę, że na ciebie czekają idź dziecino. - Powiedziała Elda po czym poszła dalej.
-Chodź Y/n. - Odkręciłam się do Taurieli i Legolasa którzy na mnie czekali kiedy do nich doszłam poszliśmy dalej. Zauważyłam Barda przytulającego swoje córki. Podszedł do mnie.
-Dziękuję, że ich pilnowałaś.
-Wybacz ale to nie mi powinieneś dziękować. Pilnowałam na początku Tildy i Sigrid ale później pilnowała ich Tauriela. - Powiedziałam wskazując na rudowłosą elfkę stojącą obok mnie.
-Więc tobie dziękuję. - Powiedział Bard do Taurieli.
-Nie musisz dziękować.
-Ależ muszę.
-Nie powinieneś. To przeze mnie Y/n nie pilnowała dziewczynek robiła by to ale kazałam jej iść pomóc komuś innemu. Zgodziła się ale najpierw się wahała. Kiedy powiedziałam, że zajmę się dziewczynkami dopiero wtedy poszła.
-Ale to ty się nimi opiekowałaś Taurielo a nie ja, więc tobie należą się podziękowania.
-Jeszcze raz dziękuję wam obydwóm. - Powiedział Bard i odszedł a my poszliśmy dalej.
-Taurielo?
-Tak?
-Mam pytanie?
-Jakie?
-Czy możemy się zaprzyjaźnić?
-Byłam pewna, że się zaprzyjaźniłyśmy jak zaufałyśmy sobie nawzajem.
-Naprawdę?
-Tak... Przyjaciółko.
-Mam teraz dwie przyjaciółki.
-A kto jest tą drugą przyjaciółką?
-Arwena. Córka Elronda władcy Rivendell.
-Widać masz wysoko postawionych przyjaciół. - Wtrącił się Legolas.
-Nie dbam o to kto jest jakiego statutu. Z początku nawet nie wiedziałam, że Arwena jest księżniczką, dopiero później się tego dowiedziałam. Tak samo nie wiedziałam z początku, że jesteś księciem.
-Wiedząc nawet, że jestem księciem biłaś mnie.
-A co innego miałam zrobić?
-Czy coś mnie ominęło kiedy wysłałam Y/n do pomocy tobie książę?
-Tak. Jeszcze trochę a byłaby strawiona przez ogień.
-Ale jednak nie byłam.
-Ale byś była. - Już szykowałam pięść, żeby uderzyć księcia ale ten to zobaczył. - Jesteś coś mi winna więc zabierz ten gniew bo tym razem to ty będziesz leżała na ziemi. - Mimo to uderzyłam księcia ten mnie zaraz złapał przerzucił przez ramię i zrzucił mnie na ziemię odwdzięczyłam mu się łapiąc go za nogę i także przewracając. Tauriela zaczęła się śmiać.
-Widzę, że Legolasie umie cię powalić elfka i nie możesz się nawet obronić. - Mówiła Tauriel śmiejąc się przy tym.
-Przestań się śmiać bo zaraz i ty będziesz na ziemi. - Powiedział zdenerwowany Legolas. Po chwili śmieliśmy się całą trójką.
-Dobrze chodźmy. - Powiedział Legolas kiedy skończyliśmy się wreszcie śmiać. Wstaliśmy więc a ja błyskawicznie popchnęłam Legolasa, że aż upadł i szybko uciekłam za drzewa.
-Gdzie ona jest!?
-Uciekła.
-Gdzie?
-Nie wiem.
-Radzę ci wyjść Y/n to nic ci się nie stanie.- Nie odezwałam się, w ogóle stałam dalej za drzewem. Legolas powoli zbliżał się w moim kierunku Tauriel się przez cały czas śmiała. Gdy Legolas był na tyle blisko zaczęłam biec do najbliższego drzewa po czym weszłam na nie.
-Tak chcesz się bawić?
-Ja się nie bawię. - Legolas zaczął wchodzić na drzewo na którym się znajdowałam zerwałam więc szyszki i zaczęłam w niego rzucać nic one nie dały bo książę z jeszcze większą upartością zaczął wchodzić coraz wyżej. Tauriel pękała ze śmiechu. Legolas był już bardzo blisko więc przeskoczyłam na gałąź innego drzewa zrobił to samo w tym czasie przeskoczyłam na następne drzewo i zaczęłam schodzić. Książę po chwili zrobił to samo. Gdy byłam już na ziemi zaczęłam znowu uciekać. Niestety książę mnie dogonił i złapał mnie po czym pobiegł do jeziora. Przez cały czas próbowałam się wyrwać uderzając przy tym Legolasa nic to nie dało Legolas tylko przyspieszył. Zauważyłam, że Tauriel biegnie za nami ciągle się śmiejąc. Ludzie się na nas patrzyli był to w końcu niecodzienny widok. Po chwili poczułam zimno byłam w wodzie a raczej zanurkowałam w nią. Czyli książę wrzucił mnie do jeziora po czym uciekł na bezpieczną odległość bo nie udałoby mi się go ochlapać. Legolas z Taurielą pękali ze śmiechu. Po chwili udało mi się wyjść z jeziora zaczęłam biec w stronę księcia a ten zaczął uciekać. Goniłam go ale nie mogłam go dogonić przez to, że byłam cała mokra i długa suknia utrudniała mi bieganie. Zrezygnowałam z pościgu za księciem po chwili podjechała do mnie Midnight.
-Gdzie byłaś?
-Załatwić to i owo i widzę, że dobrze myślałam proszę to strój dla ciebie. - Powiedziała Midnight wskazując swoim czarnym pyskiem na zawiniątko na jej grzbiecie.
-Co to jest?
-Sama zobacz. - Otworzyłam zawiniątko znajdował się w nim strój prawie identyczny jak strój Taurieli.
-Dziękuję. Skąd go masz?
-Czy to ważne.
-Widzę, że mój podarek dotarł. - Powiedziała Tauriel zbliżając się do mnie.
-Dziękuję Taurielo.
-Nie ma za co. Tobie się bardziej przyda. - Powiedziała śmiejąc się cicho.
-Jeszcze raz dziękuję. Tyle, że gdzie mam się przebrać?
-O tym nie pomyślałam.
-Może gdzieś znajdziemy miejsce w którym mogłabym się przebrać.
-Na pewno znajdziemy.- Poszłyśmy szukać miejsca w którym mogłabym się przebrać.
***
-Dziecino co się stało? - Usłyszałam głos Eldy za mną.
-Nic takiego.
-Nic takiego tak? I dlatego jesteś cała mokra.
-No dobrze coś się stało ale to naprawdę nic takiego. Mam pytanie wiesz może gdzie mogłabym się przebrać w suche ubrania?
-Tak Chodź zaprowadzę cię do mojego namiotu.
-Dziękuję Eldo. - Poszłam za Eldą która wskazała mi swój namiot. Poszłam więc tam i się przebrałam po czym wyszłam z namiotu.
-Dobrze wyglądasz w tym Y/n. Wyglądasz jak elfka z wojska króla Thranduila.
-Dziękuję Taurielo.
-Tylko te twoje włosy... Są całe mokre. - Wtrąciła się Elda.
-Niedługo wyschną.
-Chodź Y/n Legolas nas szukał i kiedy tu trafił kazał nam przyjść w jedno miejsce.
-No dobrze.
-Tylko znowu się nie zdenerwuj bo znowu wrzuci cię do wody.
-Spokojnie. Nerwy opanowane, ale jeśli mnie sprowokuje...
-Wiem co się stanie. - Powiedziała Tauriela śmiejąc się.
-Dobra przestań już się śmiać.
-Kiedy to jest zabawne.
-Ale jak widzę już dochodzimy do Legolasa.
-Masz rację. - Podeszłyśmy do Legolasa.
-Co widziałeś? - Odezwała się Tauriela.
-Wiem kim jest ork którego z Y/n ścigaliśmy. To Bolg, syn Azoga plugawego. Sfora wilków czekała na niego blisko Esgaroth uciekli na północ to nie byli zwykli orkowie, nosili znak którego dawno nie widziałem. Znak Gundabandu.
-Gundabandu. - Powiedziała niedowierzająca Tauriel.
-To twierdzą orków na północ od gór Mglistych... - Mówił Legolas ale mu przerwano.
-Legolasie mój panie mam wieści od twojego ojca, żąda żebyś wracał.- Powiedział elf który dopiero co przyjechał na swoim koniu.
-Chodźcie.
-Mój panie... Taurielę skazano na wygnanie. A król dowiedział się co zrobiła tobie Y/n. Któryś z elfów powiedział mu o tej sytuacji kiedy znaleźliście krasnoludy. Więc skazano ją na zamknięcie w lochach by później skazać ją na śmierć lub wygnać do miejsca z którego nigdy już nie powróci.
-Powiedz mojemu ojcu. Gdzie nie ma miejsca dla nich nie ma i dla mnie.
-Legolasie. Nie sprzeciwiaj się woli króla twojego ojca. Z swoim losem się pogodzę. Zasłużyłam- Powiedziałam.
-Legolasie to rozkaz twojego króla.
-Tak to mój król. Lecz nie włada moim sercem. - Powiedział Legolas odkręcając się w naszą stronę. - Jadę na północ. Jedziecie?
-Do Gundabandu? - Powiedziałam.
-Tak. Do Gundabandu.- Odpowiedział mi Legolas
***
1740 słów. Wiem, że rozdział jest dość krótki ale chciałam na tym momencie skończyć. Rozdziału nie było w tamtym tygodniu bo miałam zabrany telefon. Ale rodzice już mi go oddali więc mogłam napisać rozdział. Jestem z tego rozdziału dumna, w trakcie pisania go śmiałam się. 😂Mam nadzieję, że kogoś też rozśmieszyłam. Dajcie znać czy jest fajny i czy się wam podoba. Dziękuję oczywiście za gwiazdki. ❤️Życzę udanych wakacji. Trochę spóźnione ale co tam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top