75. Jinxx

Uwaga, to kontynuacja rozdziału "33. Jinxx", tam o duchach było, jakby co

___


 Westchnęłam cicho, wchodząc do szkoły, w której moja jakakolwiek popularność została skreślona na samym wstępie, parę miesięcy temu. Od tamtej pory sporo się zmieniło, ba, mogę stwierdzić, że nawet i trochę wydoroślałam, czego po sobie nigdy się nie spodziewałam. 

 Znalazłam sobie koleżankę, Werę, która jakimś cudem akceptuje wszystkie moje dziwactwa, nawet, jeżeli o niektórych nie ma pojęcia, lub w nie po prostu nie wierzy. Chodzimy razem na angielski, chemię, matematykę i biologię, dzięki czemu widujemy się dość często. Jakkolwiek śmiesznie to brzmi, obie stałyśmy się "duchami" tej szkoły. Ledwo zauważają nas nauczyciele, co dopiero inni uczniowie, a o moim wrzasku już dawno zapomnieli. 

 Co do prawdziwych duchów tej szkoły, po dwóch miesiącach dali mi w końcu choć trochę spokoju, w końcu rozumiejąc, że mój dar oraz ich zachowanie, wcale nie jest fajne. Z początku nie dawali mi spokoju, cieszyli się, emanowali radością, że w k o ń c u, jest ktoś. Ktoś jeszcze, ktoś, kto wysłucha, porozmawia, ktoś kogo można dotknąć. I o ile ich rozumiałam, bo jestem pewna, że sama dostałabym szału, kiedy miałabym z jedną, tą samą osobą spędzić wieczność, kiedy w okół jest mnóstwo innych, którzy nie wiedzą o twoim istnieniu, to miałam ich serdecznie dość. W nocy śniły mi się koszmary, a mnie męczyło poczucie winy. Aż w końcu to zrozumieli i staliśmy się jakimiś "znajomymi". Tyle o ile, na ile, żeby nikt się nie skapnął, że jestem dziwna. 

 Spojrzałam w edziennik, który miałam zainstalowany na telefonie, a widząc, że odwołali mi pierwsze dwie lekcje, złapało mnie nie małe zirytowanie. Nauczyciele chyba powinni to wstawiać wcześniej, nie pięć minut przed rozpoczęciem zajęć. Wywróciłam oczami, chowając telefon do kieszeni i kierując się ku schodom, które prowadziły do nieużywanej części szkoły. Mam na myśli, ostatniego piętra, które nadal nie zostało wyremontowane po pożarze, który odbył się kilka lat przed moim przyjściem do tej szkoły. Z tego co wiem, dyrekcja z początku nawet chciała to remontować, ale dziwnym trafem, nikt nie chciał się tym zająć, a jak już ktoś się znalazł, to szybko znikał, twierdząc, że szkoła jest nawiedzona. W końcu się poddali i ostatnie piętro jak było tak zostało i nikt na nie nie wchodzi. Nikt, po za mną, kiedy akurat potrzebuje czegoś innego. Nie opłacało mi się wracać do domu na te dwie godziny, a Wera i tak przyjdzie później, bo siedzi u lekarza, więc nic lepszego do roboty nie mam.

 Weszłam do zrujnowanej biblioteki, ominęłam pierwszy regał, żeby moim oczom mógł się ukazać Jinxx, leżący na stole i czytający jakąś, naprawdę grubą książkę. Luka nigdzie nie było, co w sumie nawet mnie nie zdziwiło. 

-Cześć.-Mruknęłam, rzucając plecak gdzieś na podłogę i podchodząc do stołu. Chłopak kiwnął głową, dając znak, że dotarło do niego, że tu jestem, jednak nie zwrócił na mnie większej uwagi.-Co czytasz?-Spytałam, siadając na krześle i opierając głowę na dłoniach, mając chwilę na przyjrzenie się mu. 

Nie był może najpiękniejszym człowiekiem na ziemi, ale zdecydowanie miał w sobie to coś. Długie czarne włosy zawsze opadały mu na twarz, a niebieskie oczy zawsze wszystko analizowały. Zwykle mnie, ale zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Chodził ubrany w czarną koszulkę z jakimś szarym, wypranym logo, równie czarnych, obcisłych spodniach i glanach. I ah, zapomniałabym. Miał mnóstwo tatuaży.

-Wiedźmina.-Odparł krótko.-Wszystkie tomy. Po kolei.-Dodał po chwili, zamykając książkę i swój wzrok kierując w moją stronę.-A Ciebie co tutaj sprowadza?

-Odwołali mi dwie pierwsze lekcje. Pięć minut przed ich rozpoczęciem.-Prychnęłam, kładąc głowę na stole, niedaleko jego ręki.

-Nie przejmuj się, często tak robią. Ta szkoła generalnie jest zjebana.-Powiedział chłopak, podnosząc się do siadu.-Luke poszedł straszyć pierwsze roczniki.-Rzucił jakby od niechcenia.-Mi się już znudziło.

-I wziąłeś się za czytanie?-Uniosłam jedną brew.

-Coś cię gryzie.-Olał moje pytanie prostym stwierdzeniem, na co ponownie wywróciłam oczami. 

-Jakiś ty przenikliwy.-Burknęłam.

-Chodź, coś ci pokażę.-Powiedział, zeskakując z stołu, jednak ja nie ruszyłam się ani o milimetr. Nie miałam zamiaru się stąd ruszać, kiedy w końcu udało mi się usiąść. Całą drogę autobusem tłukłam się na stojąco, a w domu miałam jeden wielki misz masz, dlatego możliwość spędzenia chwili na siedząco napełniała mnie radością.-No chodź, albo wejdę w twoje ciało i sam cię tam zaciągnę.

-Ale po cooo?-Jęknęłam, w końcu ruszając się z krzesła. Ruszyłam za chłopakiem, który wyszedł z biblioteki i skierował się do, już od dawna nie używanej, męskiej toalety. Poważnie? Co on chce mi pokazać w spalonym kiblu?

 Kiedy znaleźliśmy się w środku, chłopak ustał pod oknem, przez chwilę patrząc się w podłogę, by dopiero po chwili spojrzeć na mnie, przestając się uśmiechać. Uniosłam jedną brew w niezrozumieniu, na co ten westchnął.

-Tutaj umarłem.-Powiedział, jakbyśmy rozmawiali o pogodzie, przechylając głowę w lewą stronę, jednak nie spuszczając ze mnie wzroku.-Dokładnie pięć lat temu. Spłonąłem. Została po mnie kupka prochu.-Prychnął.

-Czemu mi to mówisz?-Spytałam cicho, niepewnie patrząc w miejsce gdzie stał. Nie rozumiałam kompletnie, a o zmęczeniu kompletnie zapomniałam. Wpatrywałam się, unikając jego oczu, kiedy nastała chwila ciszy.

-Urozmaicam ci dzień-Rzucił w końcu, wzruszając ramionami.  Kiedy już chciałam coś jeszcze powiedzieć, ten zniknął za ścianą.

***

Westchnęłam cicho, wpatrując się w Jinxx'a, który stał obok biurka nauczycielki, z dłońmi w kieszeniach spodni, leniwie wpatrując się w ekran jej laptopa. Był dzisiaj na każdej mojej lekcji, jednak na żadnej na mnie nie spojrzał. Irytowało mnie to w cholerę, jednak nie mogłam nic zrobić, bo wariatkowo by się powtórzyło. Kompletnie go nie rozumiałam, a jego słowa nie chciały opuścić mojej głowy. 

 Skierowałam swój wzrok na nauczycielkę, podnosząc rękę do góry. Chciałam jak najszybciej wyjść z klasy, żeby choć na chwilę na niego nie patrzeć. 

-Tak?-Spytała pani.

-Czy mogłabym wyjść do toalety?-Spytałam. Ta kiwnęła głową, dzięki czemu szybko się uwijając, wybyłam z klasy. Chwilkę później znalazłam się w toalecie, a widząc tam pewnego czarno włosego ducha, wyszłam na korytarz.-Nie rozumiem cię, wiesz?-Spytałam, kiedy zobaczyłam go siedzącego na ławce.

-Patrzę, czy moje urozmaicenie ci dnia, coś dało.-Odpowiedział luźno, w końcu na mnie spoglądając.

-Właśnie nie. Nie patrzysz.-Burknęłam.

-Wącham, czy moje urozmaicenie ci dnia, coś dało.-Uśmiechnął się szeroko, na co spojrzałam na niego z politowaniem. -Też siebie nie rozumiem, dobra?-Westchnął, wstając z ławki. Ustał parę kroków prze de mną, tym razem dosłownie wlepiając we mnie swój wzrok.-Nie wiem, czemu ci to powiedziałem, nie wiem, czemu przychodzę na każdą twoją lekcję dzisiaj, nie wiem dlaczego.-Powiedział spokojnie. Chwilę staliśmy w ciszy, aż ten się pochylił, złożył na moich ustach krótki pocałunek, po czym rozmył się w powietrzu. 

Aha.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top