Rozdział 18
Moja ulgą nie trwała zbyt długo, gdyż Sacra jakimś cudem dowiedział się od lekarzy, że spodziewam się z nim dziecka. Od razu skontaktował się z Mikołajem, a ten jak na złość mojej osobie mnie z nim umówił.
Aktualnie czekam na chłopaka w domu Mikołaja.
Usłyszałem otwieranie drzwi, a w nich stanął nie kto inny jak Sacra, podszedł do mnie, a ja gwałtownie wstałem i udałem się do kuchni.
-Cz-czego się napijesz?-odparłem.
Mimo czasu, ja wciąż żywiłem do niego ogromne uczucie.
Nie odpowiedział przyciągnął mnie do siebie tuląc mnie od tyłu, po czym pocałował mnie w kark. Zadrżałem, a w oczach zebrały mi się łzy. Nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo mi na nim zależy i jak bardzo chciałbym, aby nam się udało.
Pogłaskał mnie po brzuszku i cmoknął w główkę, ucieszyło mnie to w głębi ducha, ale nie mogłem sobie na to pozwolić i odsunąłem się uderzając go w policzek.
Wzruszył tylko ramionami i spojrzał na mnie.
-To też moje dziecko, wiem co czujesz...-polożył moja dłoń na klatce piersiowej.
Po chwili mnie przyciągnął, a ja mogłem usłyszeć jak szybko bije mu serduszko. Po chwili dźwignął mój łebek i pocałował, z początku nie chciałem odwzajemniać, ale moje szalejące z uczucia serce, nie potrafiło odmówić jego pocałunkowi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top